fot. Tobiasz Popuczys

Puste schroniska i Ameryka, która nic nam nie dała. 20. Międzynarodowy Festiwal Opowiadania

Kinga Sabak
artykuł sponsorowany
literatura
opowiadanie
18.10.2024
11 min. czytania

Opowiadania wędrują po Wrocławiu, a do Wrocławia z Polski, Europy i innych kontynentów. W zeszłym tygodniu gościni Festiwalu sprzed dekady, która została wówczas do Polski zaproszona po raz pierwszy, Han Kang, otrzymała Nobla w dziedzinie literatury. Czy i w tym roku nieświadomie słyszeliśmy przyszłych noblistów?

W drodze na 20. Międzynarodowy Festiwal Opowiadania we Wrocławiu oglądałam film dokumentalny ukraińskiego dziennikarza Antona Ptushkina, „My, nasze zwierzęta i wojna”. Oczywiście widziałam wcześniej uciekających ze swojego kraju Ukraińców z kotkami w plecakach i pieskami na rękach, ale starałam się za dużo o tym nie myśleć, bo jak tylko wyobraziłam sobie mojego pieska Karolka w plecaku ucieczkowym, robiło mi się słabo. Włączenie filmu było dla mnie aktem odwagi.

Spośród wielu przeplatających się historii, szczególnie poruszyły mnie te związane ze schroniskami dla zwierząt. Nie zdawałam sobie wcześniej sprawy, że schroniska mogłyby być pod okupacją. A były. Na przykład w Hostomelu, w obwodzie kijowskim, który słynął z dwóch rzeczy: lotniska i schroniska właśnie. Jedno od drugiego dzieliły trzy kilometry. Drugiego dnia inwazji wkroczyły tam rosyjskie wojska i zawłaszczyły lotnisko. Nad schroniskiem latały szturmowce i helikoptery otwierające ogień, a zwierzęta odchodziły od zmysłów, padało 100-150 strzałów na godzinę. Ostatecznie pozwolono zwierzętom uciec. Część pewnie przeżyła.

Dyrektorka schroniska w Borodziance nie podjęła decyzji o wypuszczeniu swoich podopiecznych. Uznała, że to zbyt duże zagrożenie dla ludzi, przestraszone zwierzaki mogłyby reagować agresywnie. Przed 24 lutego mieszkało tam 425 psów. Regularnie odwiedzała je grupa wolontariuszy. 26 lutego dotarła do nich informacja, że zwierzęta trzeba natychmiast ewakuować. Tyle że do Borodzianki chwilę potem wjechały rosyjskie czołgi i nikt, ale to nikt nie mógł się już tam dostać. Zwierzęta zostały zamknięte w klatkach na ponad miesiąc – bez jedzenia i bez wody. Borodziankę wyzwolono 1 kwietnia. W filmie można obejrzeć moment, kiedy wolontariusze wchodzą na teren schroniska. Psy zaczęły szczekać. Część przeżyła. Pozostałe zostały wyniesione martwe na rękach wolontariuszy.

Puste schroniska

Jednym z dwóch przewodnich haseł 20. Międzynarodowego Festiwalu Opowiadania były „puste schroniska”. „Interesuje nas szczególnie dwuznaczność metafory [pustych schronisk]. Próba dotknięcia czegoś pozbawionego znaczenia (opuszczonego), ale jednocześnie pozostawionego nam tu przez kogoś jako pomnik (wspomnienie) bezpieczeństwa, którego już nie potrzebujemy. Schronu, który opuszczono, ponieważ nie musimy się już ukrywać” – w tekście wprowadzającym pisze Dyrektorka Artystyczna, Agnieszka Wolny-Hamkało.

Dyrektorka Artystyczna Międzynarodowego Festiwalu Opowiadania Agnieszka Wolny-Hamkało w trakcie czytania poematu napisanego wspólnie z Darkiem Foksem pt. „Ameryko, zdecydowałem: będą kłopoty”. Fot. Tobiasz Papuczys / MFO
Fragment performensu Oskara Dawickiego i Huberta Zemlera „Jak zatytułować obraz, którego jeszcze nie ma?”, podczas którego Agnieszka Wolny-Hamkało przeczytała wiersz Allena Ginsbera „Ameryko”. Fot. Tobiasz Papuczys / MFO

Przez weekend festiwalowy uczestnicy mogli zaznajamiać się z tematem „pustych schronisk” w najróżniejszych formach i interpretacjach. Na moje nieszczęście były to zwykle formy czytania performatywnego, którego nie rozumiem w odniesieniu do literatury – czy naprawdę literatura nie jest tylko po to, żeby ją w spokoju czytać? Trzeba performować, wić się po podłodze, zdejmować koszulkę i coś udawać? U nas na wsi się tak nie robiło, myślałam. Ale do czasu. Dokładnie do momentu, kiedy do Sali Teatru Laboratorium w Instytucie Grotowskiego weszli Maksymilian Piotrowski i Helena Sujecka z dwunastoma osobami aktorskimi z AST. Wraz z reżyserką Martyną Majewską zrobili szoł inspirowane konkursowymi opowiadaniami, czyli – znowu – pustymi schroniskami.

„Z nadesłanych opowiadań wyłania się obraz niestabilnego, nieprzyjaznego świata, którym rządzi szereg nieaktualizowanych zasad. Wszystko trzęsie się jakby w przedśmiertnych drgawkach, dominują metafory bagna, akwarium, nieprzyjaznej portierni, klatki dla kanarka, która nas więzi i nie pozwala dotrzeć do nieosiągalnego schronu/schroniska. Zresztą tytułowy schron to chyba tylko jakiś odklejony fantazmat, bo mało kto wierzy w jego istnienie” – piszą organizatorzy, którzy musieli przeczytać wszystkie prace konkursowe i z całego serca im współczuję, bo prac „o destrukcyjnych konsekwencjach niezaspokojenia potrzeby bezpieczeństwa” było w finale 15 (w całym konkursie 322). A jeszcze bardziej współczuję nam wszystkim, że nadal w tym świecie żyjemy.

Spektakl Majewskiej był w każdym razie taki jak opis opowiadań: niepokojący i pozbawiający odbiorcę złudzeń na coś ciepłego. A to, co zrobiły osoby aktorskie w „SANATORIUM: rozjebane”, bo taki tytuł nosił ten spektakl, performance, instalacja ruchowa, koncert i improwizacja w jednym, było czymś, czego dawno w teatrze nie widziałam. Jestem przekonana, że swoją mimiką i ruchem scenicznym przekazali jakąś prawdę i autentyczność, taką, od której robią się ciarki i którą powinni opisać jacyś wielcy krytycy teatralni, a nie ja.

„SANATORIUM: rozjebane” – czytanie performatywne inspirowane tekstami konkursowymi, reż. Martyna Majewska, fot. Tobiasz Popuczys / MFO

Werdykt konkursu na najlepsze opowiadanie 2024 roku ogłosiła jego kuratorka Natalia Malek, zaraz po swoim performansie „Drewutnie w New Hampshire”. Zwyciężyła Zofia Frankowska, autorka tekstu „Ogród zimowy”, o grudniowych wakacjach na Wyspach Kanaryjskich. Jak pisze narratorka opowiadania, Wyspy Kanaryjskie wcale nie mają swojej nazwy od kanarków, które tam spotykała, a od psów cane. Czyli znowu pieski, pomyślałam, mimo że opowiadanie jest o tym, czym są klatki dla kanarków i czym są klatki w ogóle; czym jest wolność i czy na tej wolności nam lepiej. Przypomniało mi to czytane lata temu opowiadanie Chestertona o kanarku, który prawdziwą wolność poczuł w klatce, bo po wypuszczeniu był przecież skazany na śmierć z rąk dzikich zwierząt, ale nie wiem, czy to dobrze o mnie świadczy. Nagrodzone opowiadanie będziecie mogli przeczytać w elektronicznej antologii, której publikację organizatorzy MFO ogłoszą niebawem.

A co z tą Ameryką?

Poza „pustymi schroniskami” był jeszcze jeden temat przewodni festiwalu: Ameryka. Przede wszystkim Ameryka Wojciecha Fangora, jako że część wydarzeń festiwalowych działa się w siedzibie Krupa Art Foundation, w której trwała wystawa „American dream” – więcej o niej przeczytacie w tekście Alka Hudzika. Po drugie Ameryka, w której za chwilę odbędą się wybory prezydenckie i – jak dobrze wiemy – wygra albo Donald Trump, albo Kamala Harris. Głosy podzielone mniej więcej na pół.

O tym, co nam dała Ameryka i dlaczego dała nam tylko złudzenia, porozmawiali goście i gościnia Pauliny Januszewskiej w panelu dyskusyjnym „Ameryko dałaś mi niewiele”: prof. Bohdan Szklarski, prof. Karolina Krasuska i prof. Marek Paryż.

„Chcieliśmy przy okazji wystawy prac Fangora zapytać, czy sztuka abstrakcyjna, op-art, surrealizm – to puste schroniska? Czy sztuczne raje, eskapistyczne wycofki, krycie się w przysłowiowej bibliotece (lub galerii), kiedy wszystko wokół wymaga zmiany – od ekonomii, przez język, po dualizm natury i kultury – jest czymś, co należałoby potępiać? Coraz częściej każdy nasz zakup wiąże się z trudnym wyborem, który jest obciążony etycznie. Czy kiedy bierzemy, to zabieramy? Najpierw identyfikujemy swój przywilej, potem nowa świadomość sprawia, że pojawiają się wyrzuty sumienia („Ameryko, niedobrze mi od twoich szalonych potrzeb” – pisał Allen Ginsberg). Następnie opanowuje nas denializm klimatyczny (nic nie robimy, bo przecież jesteśmy bezradni) i całkowita bierność” – piszą organizatorzy festiwalu.

Znowu pieski

Wśród „kół” Fangora swoje opowiadania inspirowane jego twórczością przeczytali: Olga Drenda, Bianka Rolando, Joanna Oparek, Jakub Kornhauser i Mateusz Górniak (czytanie w reż. Marty Streker). No i Mateusz Górniak opisał swoją podróż metrem linii M2, gdy zastanawiał się nad twórczością Fangora. Zainteresował go jeden cytat z wypowiedzi malarza, który mówił, że miał amerykański kontrakt na pięć lat. Umowa była taka, że maluje 30 obrazów rocznie i je oddaje. Dostaje za to pieniądze na utrzymanie, mimo że – jak sam wspomina – jego kół nikt nie chciał wtedy kupować, bo uważano, że „to nie sztuka, tylko jakaś gra optyczna”.

A tutaj fragment świetnego opowiadania Mateusza Górniaka, przeczytanego przy wielkim kole Fangora w Krupa Art Foundation. Zerknijcie, bo warto:

„Stałem ostatnio bezczynnie na chodniku i podeszła do mnie pani z anegdotą o różnych ludziach różnie mówiących na niby ten sam kolor. Pytała mnie, co to do cholery może znaczyć, a ja jej odpowiedziałem, że tych kolorów ostatnio rzeczywiście jest coś więcej.

Tamta pani znała się też na oczach, czytała z moich podkrążeń jak z książki. W pewnym momencie zaczęła zadawać podejrzanie dokładne pytania. Rozmawiałem z nią grzecznie jak na maturze, a na koniec ona się zamyśliła, jakby przed werdyktem. I rzeczywiście wydała werdykt, nie jakiś tam straszny: powiedziała, że z moich podkrążeń wynika niewiele więcej niż całkiem standardowy pakiecik ludzkiego losu. Zgodziłem się z nią, a przed odejściem długo się pozdrawialiśmy. Powiedziała mi, że ma pieska, a ja pomyślałem, że to musi być szczęśliwy piesek”.

Uwierzyłam Matiemu. Istnieją szczęśliwe pieski, które nie muszą szukać schronu.


To już 20. Międzynarodowy Festiwal Opowiadania. Pomysł na wrocławskie święto krótkiej prozy w 2004 roku z Chorwacji przywiozła noblistka Olga Tokarczuk (od roku 2007 MFO tworzą Agnieszka Wolny-Hamkało i Marcin Hamkało). Dokładnie dziesięć lat później, gościnią festiwalu była tegoroczna laureatka Literackiej Nagrody Nobla Han Kang: w 2014 roku wraz ze wspaniałymi zagranicznymi i polskimi osobami pisarskimi, wystąpiła w panelu PREZENTACJE. Towarzyszyli jej: Iban Zaldua, Marek Bieńczyk, Janusz Rudnicki, Wioletta Grzegorzewska, Krzysztof Varga, Halldór Armand Ásgeirsson, Stefan Sprenger.

Prezentacje literackie to ważna część festiwalu. W tej edycji, w Sali Teatru Laboratorium, również usłyszeliśmy osoby pisarskie, czytające swoje teksty we własnym języku. Towarzyszyła temu transkrypcja na ekranie, live popart painting w wykonaniu artysty Tomasza Jakuba Sysło oraz saksofon (Dimitrios Hartwich) i kontrabas (Jan Jerzy Kołacki) na żywo. Polskimi reprezentantami PREZENTACJI byli Ziemowit Szczerek i Łukasz Orbitowski. Wyobraźcie sobie Szczerka w scenerii: wakacyjne leżaczki, dmuchane materace, zabawki do wody i… opowiadanie o Czarnej Madonnie, lekko wstawionej i wciągającej kreski na blacie. Oto cała Polska Szczerka. Na leżaczkach towarzyszyli mu: Lætitia Paviani, Ivan Antić i Anton Artibilov.

Prezentacje literackie cz. I. Od lewej: Ivan Antić, Lætitia Paviani, Ziemowit Szczerek, Anton Artibilov, reż. Marta Streker. Fot. Tobiasz Papuczys / MFO

Ten ostatni to 27-letni pisarz z Charkowa, który przeczytał cztery swoje krótkie teksty. I wiecie co? Jeśli mieliśmy na Festiwalu Opowiadania Olgę Tokarczuk, dziesięć lat później Han Kang, to w tym roku wypada kolejne dziesięć lat. Ja stawiam na Antona Artibilova, bo swoimi tekstami pokazał, że literatura wcale nie musi być uwikłana społecznie; że może być sztuką dla sztuki – z całą swoją lekkością, ludzkim zagubieniem i bez patosu. Dzięki, Festiwalu Opowiadania, za to odkrycie. A wy, osoby czytelnicze Mint, odkrywajcie kolejnym wspaniałych pisarzy i pisarki – już za rok.

„SANATORIUM: rozjebane” – czytanie performatywne inspirowane tekstami konkursowymi, reż. Martyna Majewska, fot. Tobiasz Popuczys / MFO

Przedsięwzięcie pt. „Spotkania spektakularne. Rozwój programu teatralnego Międzynarodowego Festiwalu Opowiadania” jest objęte wsparciem bezzwrotnym w formie grantu z planu rozwojowego (KPO) w ramach Inwestycji A2.5.1: Program wspierania działalności podmiotów sektora kultury i przemysłów kreatywnych na rzecz stymulowania ich rozwoju.

Zadanie „Międzynarodowy Festiwal Opowiadania 2024-2026 (edycja dwudziesta, dwudziesta pierwsza i dwudziesta druga)” dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego, w ramach programu Promocja Czytelnictwa.

Zadanie „Festiwal Opowiadania – edycja dwudziesta” jest współfinansowane ze środków finansowych Gminy Wrocław. / www.wroclaw.pl

Reklama