O jakie sprawy musi zadbać nowy minister kultury?

O jakie sprawy musi zadbać nowy minister kultury?

( 04.01.2024 )

Przemocowe rządy PiS obnażyły liczne patologie. Wcześniej ludzie godzili się na pracę w złych warunkach, bo robili rzeczy, które ich kręcą. Gdy w przejętych instytucjach stracili tę możliwość, zobaczyli, że gdy odpada przyjemność, nie zostaje nic. Rozmowa z Aleksandrą Boćkowską

Środowisko kultury od lat walczy o systemowe zmiany. Niedawno zwolniono dyrektora Zachęty i odwołano projekt Ignacego Czwartosa z Biennale w Wenecji, ale co z mniej spektakularnymi sprawami? Co można by poprawić?

Po spotkaniach, na które zaproszono mnie w związku z książką To wszystko nie robi się samo. Rozmowy na zapleczu kultury, mam wrażenie, że wszystko. To ciekawe, bo w książce moi rozmówcy opowiadają głównie o pasji i misji, z rzadka narzekają na pieniądze, przepracowanie, złą organizację; przemoc ledwie sygnalizują. Tymczasem spotkania zazwyczaj przebiegały w atmosferze rewolucyjnej – a byłam w dziesięciu miastach.

Dziękujemy!

Pałac Potockich w Warszawie, siedziba Ministerwstwa Kultury, fot. Adrian Grycuk

Ludzie mają dość niejasnych reguł prawnych, zbyt elastycznych umów, które pozwalają na dociążanie zadaniami bez ograniczeń, nadprodukcji, upokarzających stawek, a najbardziej chyba mówienia o misji. Na spotkaniu w Gdańsku byli producenci i producentki wydarzeń kulturalnych. Jedna z osób powiedziała, że przecież gasząc pożar, strażacy nie sprawdzają, czy akurat nie skończył się ich dyżur, bo wiedzą, że praca to misja i w kulturze jest podobnie. 

Rozpętała się burza, ta osoba musiała tłumaczyć, że nie chodzi jej o to, żeby nie płacić za pracę. We Wrocławiu animatorka kultury zaapelowała, żeby zakazać w kulturze używania frazy „kocham swoją pracę”. Tuż po świętach, 29 grudnia, Stowarzyszenie Dyrektorów i Dyrektorek Samorządowych Instytucji Kultury wysłało do ministra kultury i premiera list z postulatami zmian prawnych dotyczących relacji między samorządami i instytucjami. Dochodzi tam do licznych nadużyć.

To nie tak, że przyszedł PiS i wszystko zepsuł. Konkursy, metody zarządzania, dystrybucja funduszy nie funkcjonowały dobrze od lat. 

Myślę, że przemocowe rządy PiS obnażyły liczne patologie. Wcześniej ludzie godzili się na pracę w złych warunkach, bo robili rzeczy, które ich kręcą. Gdy w przejętych instytucjach stracili tę możliwość, zobaczyli, że gdy odpada przyjemność, nie zostaje nic. Ledwo starcza na rachunki. Dodatkowo osiem lat życia w opresji, choćby tylko retorycznej – w cieniu budowania narodowego mitu, agresji wobec osób LGBTQ+, upokarzania kobiet i tak dalej – sprawiło, że wszyscy jesteśmy strasznie zmęczeni. A zmęczenie wyostrza wrażliwość i osłabia odporność. 

Dziękujemy!

Bartłomiej Sienkiewicz, Minister Kultury

I dlatego to wszystko, o czym mówisz – nietransparentne konkursy, mobbing, niepewność bytu wynikająca z niedoskonałego systemu rozdzielania funduszy – boli bardziej niż przed PiS-em. Byłoby świetnie, gdyby nowa władza odpowiedziała na apele środowiska i stopniowo to wszystko zmieniła. 

Dlaczego zaplecze kultury jest tak istotne w debacie o tym, jak ma wyglądać zarządzanie kulturą?

Dlatego, że kultura nie kończy się na dyrektorkach i artystach. Tytuł mojej książki wziął się z rozmowy z Joanną Weltrowską, producentką wydarzeń kulturalnych w gdańskim Instytucie Kultury Miejskiej. Chciała zilustrować ogłoszenie o rekrutacji zdjęciem z pracy działu produkcji. Okazało się, że nie ma takiego zdjęcia, bo – jak z przekąsem napisała na facebooku – „to wszystko robi się samo”. 

Każde wydarzenie kulturalne – od spotkania autorskiego z niszowym poetą po wielki festiwal muzyczny – wymaga pracy wielu osób. Ktoś musi zarezerwować miejsce, skoordynować kalendarze, kupić bilety, rozliczyć rachunki, zrobić promocję, nagłośnić salę, rozstawić krzesła, przynieść wodę i szklanki, a potem sprzątnąć. To niby oczywiste, ale chyba mało znane fakty. Jeśli ci wszyscy ludzie wciąż będą pracować na podstawie kiepskich umów, zarabiać grosze, nierzadko pod presją mobbingujących szefów, bez prawnych możliwości protestu, w końcu – w najlepszym wypadku – przestaną się starać. A kiedy spadnie jakość ich pracy, nie pomoże talent ani zapał osób artystycznych. 

PiS chwalił się, że za ich czasów na kulturę przeznaczono więcej pieniędzy niż dotychczas, nawet przy uwzględnieniu inflacji. Twoi rozmówcy widzą te pieniądze?

PiS dofinansował sprzyjające sobie instytucje, powołał kilka nowych, stąd ten wzrost nakładów. Jeśli coś może dotyczyć moich rozmówców, to ozusowanie umów zlecenie. To na pewno był potrzebny ruch i podwyższenie płacy minimalnej. Ono zresztą też ma różne skutki. Dwie podwyżki temu byłam na spotkaniu w bibliotece w mieście powiatowym. Bibliotekarki martwiły się, że gdy wejdzie w życie nowa kwota, będą musiały pościnać etaty i zrezygnować z organizowania popołudniowych wydarzeń, żeby zaoszczędzić na nadgodzinach. Nie mogły liczyć na więcej pieniędzy z samorządowego budżetu, bo samorząd też w opałach, a przecież nie odbierze drogowcom, by dać bibliotekarkom. 

Oprócz kwot ważny jest system dystrybucji środków. Od lat opiera się on na grantach z ministerstwa, które przyznawane są przeważnie na konkretne projekty czy programy. Rządy PiS pokazały, że to wyjątkowo ryzykowny program, odcinając instytucje zatrudniające nieprawomyślnie działających artystów. We wnioskach o dofinansowania nie wystarczy opisać tematów planowanych wydarzeń, trzeba wykazać frekwencję i przewidzieć rezultaty. I tu wracamy do płacy minimalnej. Jeśli biblioteka naprawdę zrezygnuje z popołudniowych imprez, nie będzie mogła wykazać frekwencji na przykład na spotkaniach literackich. I przegra w konkursie grantowym.  

Dlatego osoby pracujące w kulturze chcą, żeby dofinansowania były wieloletnie i, co ważne, rozstrzygane w przejrzysty sposób. 

*Reklama

Czy zmiana władzy to realna zmiana dla twoich bohaterów i bohaterek?

Oby. Wielu moich rozmówców pracuje na własny rachunek, a ci z instytucji są zwykle na tyle daleko od dyrekcji, że rewolucje polityczne ich nie dotyczą. Co nie znaczy, że ich nie dotykają, bo – jak już mówiłam – gdy psuje się atmosfera w pracy, tracą na tym wszyscy. 

Teraz od władzy zależy, czy zmienią się warunki pracy osób pracujących w kulturze. Byłoby super, gdyby osoby, które zajmują się audiodeskrypcją dzieł sztuki albo tłumaczeniem spotkań na Polski Język Migowy nie musiały nikomu tłumaczyć, czemu ich praca jest warta więcej niż dwadzieścia złotych za godzinę. Gdyby osoby organizujące wystawy nie musiały mierzyć się z mobbingiem, a bibliotekarki zarabiały co najmniej tyle, co urzędniczki. Stowarzyszenie Dyrektorów i Dyrektorek Samorządowych Instytucji Kultury zwraca uwagę, że ich pracownicy zarabiają mniej niż urzędnicy samorządowi. 

Co się stanie, jeśli nowy rząd również się nimi nie zajmie?

Dziękujemy!
( Film ) ( Rozmowa ) ( Wojciech Tutaj )

Animacje studia Ghibli. Spotkanie z Gorō Miyazakim

Stracimy na tym wszyscy. My, naród. 

Od 2013 roku Polska Izba Książki zabiega o wprowadzenie stałej ceny książki – ustawy, która gwarantowałaby, że książka przez rok będzie kosztować tyle, ile proponuje wydawca. Nie udało się dojść do porozumienia w tej sprawie i teraz w internecie można kupić książki za połowę ceny okładkowej. W dniu premiery. Ofiarą tego są kameralne księgarnie, które – jak widzimy w całej Polsce –zamykają się jedna po drugiej. To źle, bo małe księgarnie odgrywają ogromną kulturotwórczą rolę, ich brak ograniczy dostęp do kultury. Wspominam o tym, bo to pokazuje, czym kończy się zaniedbywanie podobnych spraw.

Musimy oczywiście pamiętać, że nowy rząd ma potwornie dużo do zrobienia i że jest u władzy od kilku tygodniu. Nie powinniśmy oczekiwać, że wszystko naprawi się nagle, ale dobrze, gdyby świat kultury dostał sygnał, że zmiany będą nie tylko wizerunkowe. 

Kultura ma tę wadę, że trudno ją na coś przeliczyć. Niby wiadomo, że każda złotówka wydana na kulturę zwraca się kilkukrotnie, ale – być może trochę uogólniam – samorządy pamiętają o tym, gdy trzeba dofinansować atrakcyjny wizerunkowo festiwal, a zapominają, gdy powinni dać podwyżki bibliotekarkom. A to one zajmują się kulturą na co dzień. Z badań robionych w różnych krajach wynika, że ludzie dobrze wykształceni i obcujący z kulturą są bardziej kreatywni i często myślą krytycznie. Niestety wydaje mi się, że dlatego właśnie kultura, oświata i nauka pozostają tak strasznie niedofinansowane. Nikomu na tych myślących obywatelach za bardzo nie zależy.

Co z takimi głosami może zrobić Ministerstwo Kultury?

Na początek – wysłuchać, dać wyraźny sygnał, że jest nimi zainteresowane, powołać zespoły, które wypracują zmiany. Jeśli nie dla dobra Polski, to własnego. Ludzie kultury – głównie artystki i artystki, ale też osoby pracujące na zapleczach – zrobili bardzo dużo, by PiS wreszcie przegrał. Za życie w opresji zapłacili wysoką cenę. Są zmęczeni, często wypaleni i nie sądzę, żeby chcieli dawać olbrzymi kredyt zaufania. Poza tym wieloletnie zaniedbania w kulturze, oświacie i nauce już owocują wzrostem zaufania dla populizmu. To chyba ostatni moment, żeby ten trend zatrzymać.

Dziękujemy!

Aleksandra Boćkowska fot. Paweł Molik

Dziękujemy!

Aleksandra Boćkowska, To wszystko nie robi się samo. Rozmowy na zapleczu kultury, Czarne 2023, s. 216

( Mintowe Ciasteczka )

Nasza strona korzysta z cookies w celu analizy odwiedzin.
Jeżeli chcesz dowiedzieć się jak to działa, zapraszamy na stronę Polityka Prywatności.