5 filmów z Berlinale, na które warto czekać

5 filmów z Berlinale, na które warto czekać

( 28.02.2024 )

Kino, które poszukuje, jątrzy i testuje przyzwyczajenia widowni. Trzyma rękę na pulsie rzeczywistości, oddaje głos mniejszościom, przypomina o okrucieństwie świata. 74. edycja Berlinale

Jedenaście dni, jedenaście sekcji, ponad dwieście filmów. Liczby nie kłamią. Berlinale pozostaje jednym z najważniejszych festiwali filmowych na świecie, mimo kryzysów wizerunkowych i finansowych. 74. edycja była ostatnią prowadzoną przez Mariëtte Rissenbeek i Carla Chatriana, których zastąpi Tricia Tuttle. Para dyrektorów miała odświeżyć imprezę i sprawić, że odzyska status Cannes i Wenecji. Może nie udało się osiągnąć tego celu, ale Berlinale zachowało swoją tożsamość jako święto kina zaangażowanego. Kina, które poszukuje, jątrzy i testuje przyzwyczajenia widowni; które trzyma rękę na pulsie rzeczywistości, oddaje głos mniejszościom, przypomina o okrucieństwie świata i nie boi się pytać o naszą odpowiedzialność za niego. Program przypomina ogród o rozwidlających się ścieżkach, dając możliwość podążania kluczem narodowościowym, tematycznym czy gatunkowym. Co zapamiętamy więc z tegorocznej edycji i na które tytuły warto czekać? Oto kilka wskazówek.  

Pepe (reż. Nelson Carlos De Los Santos Arias)

*Reklama

Dla takich odkryć jeździ się na festiwale. Wizja Nelsona Carlosa De Los Santosa Ariasa, który zdobył Srebrnego Niedźwiedzia za reżyserię, wykracza poza bezpieczne rejony narracji i formy filmowej. Dominikański twórca opowiada o losach pierwszego hipopotama zabitego w obu Amerykach, udzielając mu głosu i swobodnie skacząc między różnymi czasami i miejscami. Od późnych lat siedemdziesiątych, gdy Pablo Escobar sprowadził zwierzęta do prywatnego zoo, do 2009 roku, gdy zastrzelono tytułowego bohatera. Od parków narodowych Namibii po kolumbijskie wioski i dżunglę. Niewiele tu wyjaśnień i podpowiedzi, liczy się tylko wzbierająca fala obrazów, eklektyczny, autorski styl i ustawianie kamery tam, gdzie nikt jej wcześniej nie ustawił. Dzieło wpisuje się w nurty postkolonialne, ekologiczne i posthumanistyczne, coraz silniej obecne we współczesnym kinie, ale pozostaje też świadectwem wolności medium. Reżyser pogodził satyrę na niemieckich turystów w Afryce, czuły portret hipopotamów i wierną relację z wyborów miss w kolumbijskiej mieścinie. Trzeba przyznać, to całkiem sporo jak na jeden film.    

Czytaj też: „Przesilenie zimowe”. Recenzja Igora Kierkosza

Dziękujemy!

Pepe, reż. Nelson Carlos De Los Santos Arias

Dahomey (reż. Mati Diop)

67 minut. Dokładnie tyle trwa film Mati Diop, który wygrał Złotego Niedźwiedzia jako trzeci dokument w historii festiwalu. Francusko-senegalska reżyserka jest dopiero siódmą kobietą wyróżnioną tą prestiżową statuetką, ale ma już na koncie Grand Prix w Cannes za fabularny Atlantyk. Diop przeniosła do Dahomey swój zmysłowy styl, który sprawia, że czujemy gorący klimat i intensywny zapach odległych miejsc. Tym razem wędrujemy z Paryża do Beninu. Jest 2021 rok, francuski rząd zwraca afrykańskiemu państwu dwadzieścia sześć artefaktów z Królestwa Dahomeju. Szlachetny gest rozliczeniowy czy sprytna zagrywka polityczna? We Francji pozostaje przecież większość skarbów wywiezionych stamtąd pod koniec XIX wieku. Diop wsłuchuje się w pasjonującą dyskusję studentów z Uniwersytetu Abomey-Calavi, którzy zastanawiają się nad problemami skradzionego dziedzictwa, kolonializmu i przemilczanej historii. Nie popada jednak w dydaktyzm i publicystykę. Ma genialny zmysł obserwacji, oko do detali i wyczucie filmowej struktury. Podejmuje też ryzykowną decyzję, by uzupełnić współczesną narrację monologiem zmarłego – władcy-bóstwa, które było czczone w kulturze Dahomeju. Jego zniekształcony głos dodaje do poetyckiego i refleksyjnego filmu element metafizyczny. Autorce wystarczy więc godzina, by rozpisać niejednoznaczny traktat o przeszłości i teraźniejszości Beninu, a może i całej Afryki.      

Dystrybucja w Polsce: Stowarzyszenie Nowe Horyzonty

Dziękujemy!

Dahomey, reż. Mati Diop

The Devil’s Bath (reż. Veronika Franz, Severin Fiala)

*Reklama
Dziękujemy!
( Felieton ) ( Zbigniew Rokita )

Pożegnanie z Lewandowskim. Zbigniew Rokita o piłkarskim Euro i kibicowaniu

Niepisaną tradycją festiwalu stało się narzekanie, że w Konkursie Głównym jest za dużo przeciętnego niemieckiego kina. Honor krajów niemieckojęzycznych, nie po raz pierwszy zresztą, ratuje Austria. The Devils Bath wyprodukował niesławny ostatnio Ulrich Seidl, a za kamerą stanęli Veronika Franz i Severin Fiala – duet reżysersko-scenopisarski, który stworzył cenione horrory Widzę, widzę i Domek w górach. Ich nowy film też czerpie z tradycji kina grozy, ale równie dobrze można go nazwać feministycznym prześwietlaniem historii lub brutalnym rozliczeniem z religijnym dogmatyzmem. Akcja toczy się na austryjackiej prowincji w 1750 roku i skupia się na Agnes, która wychodzi za mąż i chce być idealną partnerką wedle konserwatywnych, katolickich norm. Fabuła może i nie zaskakuje, zamieniając się w studium alienacji i obłędu, ale film wygląda, brzmi i jest zagrany perfekcyjnie. Lodowate i skąpane w szarościach zdjęcia Martina Gschlachta (Srebrny Niedźwiedź za wybitny wkład artystyczny), transowa, mroczna muzyka Soap&Skin i sugestywne, fizyczne aktorstwo Anji Plaschg (wokalistki zespołu) pracują na olśniewający efekt. The Devils Bath połączy fanów kina gatunkowego i festiwalowego, pasjonatów historii i środowiska feministyczne. 

Czytaj też: Biedne istotki, oj biedne. Może potrzebujecie emancypacji? Recenzja Aleksandry Krajewskiej

Dziękujemy!

The Devil’s Bath, reż. Veronika Franz i Severin Fiala

Crossing (reż. Levan Akin)

Berlinale jest festiwalem mniejszości. Jednymi z ważniejszych laurów pozakonkursowych są Teddy Awards przyznawane filmom o tematyce queerowej. Nagrodę Jury w tej kategorii zdobył Crossing Levana Akina, który cieszył się ogromnym zainteresowaniem publiczności. Pewnie dlatego, że reżyser wcześniej stworzył znakomity melodramat gejowski A potem tańczyliśmy. Akin urodził się w Szwecji, ale ma gruzińskie pochodzenie i chętnie odsłania lęki oraz uprzedzenia zakorzenione w ojczystej kulturze. Crossing dosłownie przekracza granice, bo śledzi podróż emerytowanej nauczycielki i jej sąsiada do Stambułu, gdzie kobieta szuka siostrzenicy. Gruzińscy bohaterowie nie mówią otwarcie o transpłciowych osobach, ale turecka stolica jest ich pełna i potrafi celebrować cudzą odmienność. Film pięknie i subtelnie pokazuje spotkania ludzi z różnych porządków: kulturowych, społecznych, pokoleniowych. Nie mami nas wizją świata idealnego, ale utwierdza w przekonaniu, że niewiele się różnimy jedni od drugich. Krewnych i znajomych dzielą raczej stereotypy, krzywdzący język, prawo i tradycja, a nie szczera wrogość i nienawiść. Reżyser prowadzi opowieść z taką lekkością i energią, że wielu starszych i bardziej utytułowanych twórców mogłoby mu pozazdrościć. A Stambuł zyskuje na ekranie nowe, zupełnie nieturystyczne oblicze. 

Dziękujemy!

Crossing, reż. Levan Akin

Arcadia (reż. Yorgos Zois) 

Po niespełna pięcioletnim dyrektorowaniu Chatriana i Rissenbeek zostanie nowa sekcja Encounters, druga najważniejsza obok Konkursu Głównego. Tam właśnie można odkryć młodych, obiecujących autorów współczesnego kina lub poznać radykalne eksperymenty. Podczas 74. odsłony festiwalu moją uwagę przykuł tajemniczy, symboliczny i prowokatorski film Arcadia, który przypomina o sile i oryginalności greckiej nowej fali. Kiedyś jej ikoną był Yorgos Lanthimos, dziś zajęty wystawnymi hollywoodzkimi widowiskami, ale schedę przejmują po nim młodsi koledzy, między innymi Yorgos Zois. Reżyser nieustannie myli tropy, przełamuje tabu i miesza realistyczne z mitycznym, by przyjrzeć się niszczejącej więzi Yannisa i Kateriny. Choć punktem wyjścia jest znalezienie martwego ciała przez lokalną policję, ułożenie fabularnych puzzli okaże się trudniejsze niż zwykle. Po drodze czeka nas wizyta w nadmorskim kurorcie poza sezonem, wgląd w małżeńskie problemy bohaterów, oniryczna sekwencja orgii i… spotkanie z duchami. Każdy, kto lubi być w kinie zaskakiwany – a nawet oszukany czy wypchnięty ze strefy komfortu – musi obejrzeć Arcadię.

Czytaj też: 5 najlepszych filmów 2023. Michał Walkiewicz

Dziękujemy!

Arcadia, reż. Yorgos Zois

( Mintowe Ciasteczka )

Nasza strona korzysta z cookies w celu analizy odwiedzin.
Jeżeli chcesz dowiedzieć się jak to działa, zapraszamy na stronę Polityka Prywatności.