Afryka. 55 państw, a nie jedno
( 17.07.2024 )
Mężczyźni w korkowych kaskach przemierzają raz dżunglę, raz sawannę, a po drodze napotykają ludzi, którzy zdumiewają ich i przerażają swoją odmiennością. Dla polskiej kultury taki opis stworzył noblista Henryk Sienkiewicz w powieści „W pustyni i w puszczy”.
„Kategoria winy jest użyteczna tylko wtedy, gdy prowadzi do czynów. Każdy może wpłynąć na to, żeby błędy przeszłości się nie powtórzyły. Większość działań związanych z sojusznictwem oznacza słuchanie i pracę z afrykańskimi społecznościami, by pomóc im opowiadać o tym, co przeżyli” – mówi Dipo Faloyin, autor książki „Afryka to nie państwo”.
„Nie jestem po prostu Afrykaninem. Jestem Nigeryjczykiem. Ta książka przedstawia mój punkt widzenia […]”. Tak Dipo Faloyin zaczyna swój esej „Afryka to nie państwo. Pora przełamać stereotypy”, który na polski dla Wydawnictwa Literackiego przełożył Wojciech Charchalis. Faloyin urodził się w Chicago, dorastał w Lagosie, obecnie mieszka w Londynie. Jako dziennikarz publikował między innymi dla „Newsweeka”, „Guardiana” i „Vice’a”. W debiutanckiej książce demaskuje wielki mit, który Zachód stworzył na temat Afryki. O swoim rodzinnym Lagosie pisze, że „jest jak Nowy Jork, gdyby Nowy Jork rzeczywiście nigdy nie spał” – wbrew wszystkim najbardziej stereotypowym wyobrażeniom, jakie na Zachodzie wciąż pokutują o afrykańskich miastach. W rozmowie, którą prowadzimy najpierw na wideo, a potem korespondencyjnie, tłumaczy: „Zachodnie stereotypy na temat Afryki ukształtowały się w latach 80. i 90. za sprawą kampanii charytatywnych i do dziś kształtują obiegowe opinie. Napisałem książkę, by zmienić tę narrację, a także po to, by kolejne pokolenia nie dorastały, wierząc w te mity.
Dipo Faloyin, autor książki „Afryka to nie państwo”
Słonie, żyrafy i kuchenka w akademiku
Pisarz podkreśla, że domaganie się zmiany wizerunku kontynentu afrykańskiego, w zachodniej kulturze najczęściej przedstawianego przez pryzmat wojen, klęsk żywiołowych i ckliwych obrazków ze zwierzętami łownymi w tle, to coś, co jednoczy Afrykańczyków ze wszystkich państw. Literatura XIX wieku wyznaczyła sposób opisywania Afryki przez pryzmat „niebezpiecznych” wypraw białych odkrywców. Mężczyźni w korkowych kaskach przemierzają raz dżunglę, raz sawannę, a po drodze napotykają ludzi, którzy zdumiewają ich i przerażają swoją odmiennością. Dla polskiej kultury taki opis stworzył noblista Henryk Sienkiewicz w powieści „W pustyni i w puszczy”.
Faloyin pisze jednak, że to „Hollywood dzierży tu palmę pierwszeństwa — jest winowajcą w największym stopniu odpowiedzialnym za perfekcyjne opakowywanie stereotypów na temat Afryki i dostarczanie ich jako wysokobudżetowej rozrywki, którą reszta świata zaakceptowała jako fakt”. Dwie ekranizacje powieści Sienkiewicza bez wątpienia na lata utrwaliły uproszczony, anachroniczny obraz afrykańskich realiów w polskim myśleniu.
Skutki jednowymiarowej i fałszywej percepcji kontynentu bywają tyleż kuriozalne, co krzywdzące. Jako jeden z przykładów Faloyin podaje wspomnienia pisarki Chimamandy Ngozie Adichie urodzonej w 1977 roku. Na początku studiów na amerykańskim uniwersytecie jej współlokatorka założyła, że Adichie nie potrafi korzystać z kuchenki. Chwaliła doskonałą znajomość angielskiego przyszłej pisarki, bo nie wiedziała, że to język urzędowy Nigerii. Z kolei wykładowca stwierdził, że „postaci w jej powieści nie są «autentycznie afrykańskie», bo za bardzo podobne do niego, «wykształconego człowieka z klasy średniej»”.
Chimamanda Ngozi Adichie na TED Global 2009, fot. TED / James Duncan Davidson
Realia kolonializmu
Opowieść o początkach tego mitu Faloyin zaczyna od tego, jak europejskie mocarstwa podzieliły między sobą kontynent afrykański. „Mapa była wielka i po prostu zła” – pisze. Autor pokazuje czytelnikom, że konsekwencje decyzji podjętych 14 listopada 1884 roku w berlińskiej rezydencji kanclerza Bismarcka do dziś wpływają na polityczną dynamikę w krajach, które wywalczyły sobie niepodległość w drugiej połowie XX wieku. Gdy pytam go o stosunek Brytyjczyków do tamtej epoki, odpowiada: „Wielka Brytania przeważnie unika nauczania o realiach kolonializmu. Imperium Brytyjskie i jego kluczowe figury wciąż są gloryfikowane. To największe wyzwanie: odsuwanie brytyjskiej mentalności od mitów, na których wychowało się zbyt wielu ludzi, i konfrontowanie z brutalnymi realiami tego, co naprawdę oznaczał kolonializm”.
W „Afryka to nie państwo” sporo miejsca zajmuje problem restytucji dzieł sztuki, artefaktów i ludzkich szczątków, skradzionych lub pozyskanych wskutek kolonialnej przemocy. Faloyin opisuje benińskie brązy oraz czaszki, które trafiły do europejskich i północnoamerykańskich kolekcji muzealnych. Od kilku lat europejskie państwa podejmują nieśpieszne próby zwrotu obiektów do krajów takich jak Benin, Senegal, Demokratyczna Republika Konga, Czad, Rwaanda albo Etiopia. W 2020 roku, pod wpływem protestów Black Lives Matter wywołanych policyjnym morderstwem George’a Floyda, Belgowie postanowili zwrócić rodzinie pierwszego premiera Demokratycznej Republiki Konga jedyny ocalały fragment jego ciała. Patrice’a Lumumbę zamordowano w 1961 roku przy udziale belgijskiego rządu, a ciało rozpuszczono w kwasie. Pozostał jeden ząb. Jego córka Juliana czekała na niego prawie sześćdziesiąt lat.
Faloyin mówi mi, że jego książka ukazała się w okresie rozliczeń z historią rasy i kolonializmu w wielu krajach. Jego zdaniem fala protestów inspirowanych ruchem Black Lives Matter pozwoliła na podejmowanie tych tematów. „Pojawiła się przestrzeń na dyskusje o tych problemach, jakiej wcześniej nie było. Najwięcej znaczy dla mnie reakcja szkół, gdzie wielu młodych nauczycieli przyjęło mój przekaz”, dodaje.
Dahomej (2024)
Pokoleniowe zmiany
Faloyin przeprowadził się do Londynu dwadzieścia lat temu. Zapytany o tamten czas, wspomina, że zmiany w brytyjskiej mentalności były wówczas niewystarczające. Dopiero teraz nastroje społeczne są inne: „Młodzi ludzie są teraz o wiele bardziej otwarci na rozumienie niuansów różnych kultur i tożsamości niż jakiekolwiek pokolenie przed nimi. Częściowo za sprawą internetu, częściowo dzięki popkulturze”, mówi pisarz. W książce opisuje historię Bobiego Wine’a, ugandyjskiego piosenkarza i aktora. Paradoksalnie sława i pieniądze skłoniły go do zainteresowania się nierównościami społecznymi, a później – do zaangażowania się w politykę. W 2017 roku Wine wygrał miejsce w parlamencie. W 2021 roku wystartował w wyborach prezydenckich, choć urzędujący od 35 lat prezydent Yoweri Museveni robił wiele, by to uniemożliwić, włącznie z aresztowaniem Wine’a oraz strzelaniem do jego zwolenników na manifestacjach. Ogłoszono, że Museveni wygrał wybory, a Bobi Wine opuścił Ugandę. Gdy wrócił w 2023 roku, aresztowano go po raz kolejny. Faloyin pisze, że działalność opozycyjna Wine’a, wcześniej znanego muzyka, przekonała młodych Ugandyjczyków, że jest nadzieja na zmiany, oraz zwróciła uwagę zagranicznej opinii publicznej.
Pytam Faloyina o to, jak media społecznościowe, w których Afrykanie bezpośrednio dzielą się swoją codziennością, pomagają rozbijać kolonialne klisze. Pisarz odpowiada, że to przede wszystkim współczesna afrykańska popkultura niesie tę zmianę. „Platformy kulturalne jak muzyka afrobeatowa czy przemysł filmowy w Nollywood nie tylko pozwoliły kreatywnym osobom z kontynentu opowiadać swoje historie w wyjątkowy sposób, lecz także dały młodym ludziom z całego świata dostęp do tych unikalnych kultur”, podkreśla.
„A Tribe Called Judah” (2023), najbardziej dochodowy film wyprodukowany w Nollywood
Wspólna odpowiedzialność
Stosunki dyplomatyczne między blokiem sowieckim a państwami afrykańskimi w drugiej połowie XX wieku to u nas zapomniana historia. Zimnowojenne sojusze, które Związek Sowiecki zawierał w celu uzyskania geopolitycznej przewagi, odcisnęły się na wielu biografiach. Europę Wschodnią odwiedzali dyplomaci i delegaci, a na stypendia przyjeżdżali studenci z Ghany, Nigerii, Senegalu i innych państw afrykańskich. Z kolei na kontrakty do młodych państw budujących swoją niezależność wyjeżdżali inżynierowie, architekci i specjaliści różnych branż.
Pytam Faloyina, czy starsze pokolenia wspominają tamte kontakty. „Pamiętają o tamtych relacjach, zwłaszcza w regionie południowej Afryki. Istnieje wspomnienie o krajach, które wspierały afrykańskie ruchy niepodległościowe w latach 60., ale i o tym, że kraje afrykańskie były w tamtej epoce pionkami w zimnowojennej grze. Dziś widać to po tym, jak niechętnie niektóre państwa określały swój stosunek do rosyjskiej wojny w Ukrainie”, wyjaśnia pisarz.
Rozmawiamy też o tym, jak Afrykańczycy postrzegają Europę. Faloyin podkreśla, że raczej nie myślą o niej jak o jednorodnym obszarze, ale wiele zależy od związków danego kraju z dawnymi kolonialnymi mocarstwami. Jego zdaniem widać to zwłaszcza na przykładzie imigracji. W Europie liczba imigrantów z państw afrykańskich, rosnąca wraz z kryzysem klimatycznym, budzi wiele emocji i staje się przedmiotem politycznej walki. Pytam, czy nigeryjski rząd stara się zarządzać tym zjawiskiem. „Nie ma na razie planu na zarządzanie kryzysem migracyjnym wynikającym ze zmian klimatu, niemniej wiele afrykańskich krajów jest świadomych, że może on mieć poważne konsekwencje w przyszłości”, odpowiada Faloyin dyplomatycznie.
W swojej książce pisze jednak bardziej dosadnie o postępującej katastrofie ekologicznej, o powodziach i szarańczy we wschodniej Afryce w 2020 roku. Cytuje też przewidywania Instytutu Brookingsa, według których „wzrost temperatury o półtora stopnia Celsujsza […] będzie obniżał afrykańskie PKB o cztery procent rok do roku przez następne pięćdziesiąt pięć lat”. Dodaje, że „odpowiedzialność za powstrzymanie tej katastrofy spada na Zachód i na kraje emitujące najwięcej gazów cieplarnianych […], a nie na kontynent, który dokłada się do globalnego ocieplenia w minimalnym stopniu”. Jednocześnie opisuje, jak kraje afrykańskie mimo wszystko biorą na siebie część tej odpowiedzialności.
Książka Faloyina nie tylko demaskuje szkodliwe mity na temat kontynentu afrykańskiego, na którym znajduje się pięćdziesiąt pięć państw, lecz także przypomina, że współczesny świat jest wypadkową wielu skomplikowanych zależności. Przekonująco przestawia długie trwanie skutków wydarzeń historycznych i wyobrażeń, które na stałe wpisały się w kulturę Zachodu i globalnego Południa. Te wyobrażenia, choć niematerialne, okazują się przeciwnikiem, który utrudnia współczesnym państwo afrykańskim rozwijanie międzynarodowej współpracy gospodarczej na partnerskich zasadach.
Dipo Faloyin, Afryka to nie państwo. Pora przełamać stereotypy, przeł. Wojciech Charchalis, Wydawnictwo Literackie
