Antykryzysowy Klub. Spotkanie osób w kryzysie bezdomności ze sztuką
„Widzisz, o ten kryzys właśnie chodzi. Jako społeczeństwo żyjemy w dobie permanentnego kryzysu: psychicznego, ekologicznego, zdrowotnego, mieszkaniowego, zmagamy się z kryzysem wojennym. W tym jednak rzecz, że jeden kryzys nie może zagłuszyć drugiego”.
„Kultura nie ratuje życia ludziom, to trzeba sobie powiedzieć. Nie zapewniamy mieszkań, tym zajmują się inne organizacje. Jesteśmy grupą wspierającą, ale wierzymy, że dajemy narzędzia, które umożliwiają powrót do normalnego funkcjonowania w społeczeństwie i przywracają grupom wykluczonym i marginalizowanym możliwość opowiedzenia o sobie – mówi Taras Gembik, organizator Antykryzysowego Klubu działającego przy Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie.
Wtorkowe popołudnie, przestrzeń Muzeum Sztuki Nowoczesnej na Pańskiej w Warszawie. Przed budynkiem na krzesłach siedzi grupa osób. Palą papierosy. „Taka nasza tradycja, co tydzień staram się kupić paczkę i przynieść na spotkanie. Pójdziemy do góry, to wszystko ci opowiemy. Jestem Jessica, wolontariuszka”, mówi jedna z nich.
Do Klubu zapraszane są osoby w kryzysie bezdomności i zagrożone. Z myślą o nich w lipcu 2021 roku Taras Gembik z Kolektywu BLYZKIST (od ukraińskiego słowa oznaczającego „bliskość”), razem z Fundacją Daj Herbatę, zorganizował pierwsze spotkanie. „Trwała głęboka pandemia, instytucje się zamykały, a my postanowiliśmy otworzyć się na drugiego człowieka i przedstawić ofertę kulturalną osobom w kryzysie bezdomności”, opowiada Taras.
Najpierw powstał Antykryzysowy Klub Filmowy. Na cotygodniowych spotkaniach uczestnicy oglądali filmy i dyskutowali o nich. „Później zaczęliśmy chodzić na wystawy, robić kolaże i inne plastyczne rzeczy. Rosło zainteresowanie, zaangażowanie i grupa chętnych. Należę do kolektywu Gy Dziung Norbu, który zajmuje się wydawaniem na ulicach posiłków dla osób w kryzysie. Właśnie przy wydawkach spotykam ludzi, których możemy zaprosić do Klubu, ale też polecają go sobie nawzajem. Okazało się, że mając minimum środków, możemy otwierać przed nimi różne światy, a oni, mimo ekstremalnie trudnej egzystencji, są tym naprawdę zainteresowani” – tłumaczy Robert Kwaśniewski, współorganizator, animator kultury i aktywista społeczny.
Z czasem zmienili nazwę na Antykryzysowy Klub. „Widzisz, o ten kryzys właśnie chodzi. Jako społeczeństwo żyjemy w dobie permanentnego kryzysu: psychicznego, ekologicznego, zdrowotnego, mieszkaniowego, zmagamy się z kryzysem wojennym. W tym jednak rzecz, że jeden kryzys nie może zagłuszyć drugiego. Temat, z którym pracujemy jako Klub, to kryzys bezdomności, wykluczenia i marginalizacji. Także z sektoru sztuki i kultury”, zaznacza Taras.
Na początku budzili zdziwienie, kiedy grupą dwudziestu osób przychodzili na wystawę do stołecznych muzeów. Jednak przez trzy lata sukcesywnych starań o dostępność, ich potrzeby w niektórych miejscach zostały uwzględnione.
„To kapitał, który stworzyliśmy wobec osób w kryzysie bezdomności i razem z nimi. Ale przed nami jeszcze długa droga, zanim instytucje kultury staną się dostępne. Wierzę, że do tego doprowadzimy. Chcemy uwrażliwiać coraz większą grupę decydentów, krok po kroku. Społeczeństwo składa się z wielu grup, na każdą warto patrzeć z odpowiedniej perspektywy. Widzimy ogromną liczbę osób, które potrzebują wsparcia i dostępności” – mówi Taras Gembik.
A mimo to są marginalizowane. Antykryzysowy Klub wielokrotnie starał się o granty na projekty i działania, niestety bezskutecznie. Ich potrzeby wzięło pod uwagę Muzeum Sztuki Nowoczesnej i udostępniło przestrzeń do wtorkowych spotkań. Odbywają się co tydzień, bez wyjątku, także w święta.
„Sztuka i kultura nie ratują życia ludziom, to trzeba sobie powiedzieć. Nie zapewniamy mieszkań, tym zajmują się inne organizacje. My jesteśmy tylko grupą wspierającą, ale wierzymy, że dajemy narzędzia, które umożliwiają powrót do normalnego funkcjonowania w społeczeństwie i przywracają grupom wykluczonym i marginalizowanym możliwość opowiedzenia o sobie. Łączymy wsparcie i resocjalizację. Spotykamy się z silną stereotypizacją, która nie pozwala z innej perspektywy spojrzeć na pewne grupy w naszym społeczeństwie, a uważam, że warto pokazywać różne ich oblicza” – tłumaczy Taras. „Kryzys bezdomności kojarzymy z osobami brudnymi, zaćpanymi, pijanymi. I też takie osoby też są, bo w kryzysie bezdomności są przeróżni ludzie z przeróżnymi życiowymi historiami. Oczywiście, łatwiej jest odwrócić wzrok, nie chcieć ich poznać, znieczulić się wobec nich. Stereotypy, z którymi dorastamy, z czasem stają się coraz silniej umocowane. Chcemy je zmieniać” – dodaje.
Problem bezdomności, jak zauważa Jessica, jest bardzo złożony. „Na ulicy są różne osoby, ale z jakiejś przyczyny w tym kryzysie się znalazły i potrzebują pomocy. Są osoby trzeźwe i są osoby uzależnione. Ale spójrz, wyjście z alkoholizmu jest bardzo trudne nawet ze wsparciem bliskich, a co dopiero jak jesteś pozostawiony sam sobie. Zależy nam na tym, żeby osoby nie były same, stąd nasze spotkania”, podkreśla.
Czasami na spotkaniach jest kilka osób, czasami kilkanaście. Są jednak stali bywalcy, którzy co wtorek przychodzą na Pańską. Tak jak Pan Adam, który w klubie jest od samego początku. Kiedyś sztuka „guzik go obchodziła”, ale to się zmieniło, jak już się z nią spotkał. „Robert podczas jednej z wydawek powiedział: chodź zobaczyć pogrzeb drzewa. Myślę sobie, o czym on mówi, jaki pogrzeb drzewa. Zaintrygowany poszedłem i zobaczyłem ukrytą instalację artystyczną przy Wiśle. No i tak zostałem. Najbardziej lubię to, czego nie rozumiem. Staram się zrozumieć, dlatego tu jestem”, wspomina.
Panu Zbyszkowi i panu Włodkowi klub daje wsparcie i pomoc, a panu Andrzejowi zajęcie. „W lato to pół biedy, można do parku pójść. Ale jesienią, zimą, nie muszę się po galeriach handlowych tułać, tylko ciekawie spędzę czas”, mówi. I to wśród ludzi, którzy okazują sobie wsparcie. „Jako osoby w kryzysie bezdomności jesteśmy grupą bardzo mało się tolerującą wzajemnie. Te spotkania to wyjątek. My przychodzimy i się rozumiemy. Na mieście każdy jest wilkiem, a my się znamy i wspieramy. Dzięki temu wstaję optymistycznie nastawiony do świata. Mam 68 lat. Biorę to, co mi życie daje. Nie chcę się biczować problemami i dokładać sobie”, zaznacza.
Pani Ania o inicjatywie usłyszała na wydawce jedzenia. „Byłam głodna, a usłyszałam, że mogę spełnić swoje marzenie. Chciałabym malować, czekam na takie warsztaty w klubie. Przyszłam tu i zostałam. Mam bardzo głęboką depresję, nie zależało mi na niczym. Boli mnie wszystko, ale mimo to zmuszam się do wyjścia z domu, do bycia między ludźmi. Cały czas mam pod górkę, nie radzę sobie, a tu o wszystkim zapominam. No i takiej dobrej pizzy to nigdzie nie znajdę. To nasz gwóźdź programu. Organizatorzy dbają o nas, goszczą nas. Uruchamiają wszystkie kontakty i możliwości, żeby umilić nam ten wtorkowy czas”, uśmiecha się.
Spotkanie w ramach Antykryzysowego Klubu to także okazja do wspólnego posiłku. Jak mówi Robert, trudno rozmawiać o sztuce, kiedy jest się głodnym. „To jedzenie też nas łączy. Jesteśmy dla osób w kryzysie, a one dla nas”, zaznacza.
Kiedy w 2022 roku w Ukrainie wybuchła wojna, członkowie Antykryzysowego Klubu zaangażowali się w pomoc osobom uchodźczym, przygotowując posiłki przyjeżdżającym do Warszawy. „Na szósty dzień wojny przypadało nasze spotkanie. Ja byłem wtedy w stanie totalnego rozwalenia, ale przyszedłem i otrzymałem wsparcie. I to wsparcie w kryzysie jest najważniejsze. Z jednej strony się uśmiechamy, cieszymy się ze wspólnych spotkań, a z drugiej strony obcujemy z trudnościami. Spotkania odbywają się w różnym składzie, są takie osoby, które już nigdy do nas nie dołączą, ponieważ zamarzły w zimę. Mierzymy się z kryzysem i związanym z nim szeregiem problemów, ale wspólnie staramy się tworzyć nowe sensy i szukać rozwiązań”, mówi Taras.
„Skoro taka instytucja jak MSN wspiera nas tak długo, to jest to znak dla innych, że można i warto, a my chętnie podzielimy się wiedzą, jak to działa, tym bardziej że już naprawdę sporo ludzi w kryzysie wie, że w tym mieście wsparciem dla nich może być nie tylko jedzenie czy ubrania” – dodaje Robert.
Jak opowiedzieć światu o Andrzeju Wróblewskim?
Czy „In the First Person” w Wenecji to najważniejsza wystawa Andrzeja Wróblewskiego? Nie. Czy to wydarzenie, które może wyznaczyć nowy moment w myśleniu o twórczości tego artyst...
czytaj więcej ->I taki to był tydzień w kulturze. Obraz drogi jak muzeum (prawie) i artystyczne zawody w robieniu z siebie głupka
…Ale to był też tydzień, w którym wydarzyło się sporo dobrego. Bo po pierwsze, poznaliśmy reprezentantów Polski na Biennale Architektury w Wenecji. I pierwszy raz od dawna...
czytaj więcej ->Kto dziś uprawia aerobik przed telewizorem?„Substancja”
Akcja „Substancji” dzieje się w erze telewizji, a nie smartfonów i Instagrama, no i kto uprawia jeszcze aerobik przed telewizorem? Nie wydaje się też, aby teraz to w telewizji r...
czytaj więcej ->