Masecki: Moje projekty biorą się z powietrza

Masecki: Moje projekty biorą się z powietrza

( 23.11.2023 )

Marcin Masecki o przypadkach, które skłoniły go do wydania Boleros y más, pierwszej płyty na której i gra, i śpiewa.

Ślady prowadzą do Kolumbii i historii rodzinnej. To właśnie żona pianisty wprowadzała go na ścieżkę wokalną. Dzięki Boleros y más poznajemy wrażliwość drzemiącą w tym utalentowanym muzyku bardziej niż kiedykolwiek. Teraz wiemy więcej o tym, co skrywa w sobie Masecki.

Kultura Ameryki Łacińskiej jest obecna w życiu naszego bohatera od zawsze. Dzieciństwo spędził u podnóża Andów w Kolumbii. W Bostonie poznał przyszłą żonę, Candelarię Saenz Valiente, która pochodzi z Buenos Aires. Pół wieku wcześniej poznali się tam dziadkowie Maseckiego. Te konteksty słychać w nowym albumie, zarówno w formie klasycznego tria fortepianowego, jak i repertuaru. Dostajemy zestaw meksykańskich boler, wenezuelskich walców i argentyńskich tang.

Jak to jest z tym Boleros y más? Czy to płyta osobista, sentymentalna podróż? Masecki wyjaśnia jednym zdaniem. – To bierze się z niczego. Moje projekty od zawsze biorą się z powietrza. Dopiero potem trzeba to wszystko zinterpretować, zrozumieć i opowiedzieć – tłumaczy. 

Warto przypomnieć, że dwa lata temu Masecki odwiedził studio Piotra Zabrockiego. – Wtedy grane było całkiem co innego – wspomina sesję nagraniową „Wariacji Goldbergowskich” J.S. Bacha. Dla nas jednak ważne jest to, co wydarzyło się tuż po niej. Masecki siedzi w otoczeniu starych instrumentów rejestrowanych analogowo. Panuje przyjazna atmosfera. Gospodarz miejsca siedzi w reżyserce, nasz bohater w głównym pomieszczeniu. W odsłuchu pianista słyszy komunikat, „na taśmie zostały trzy minuty”. Prosi o rejestrację nie tylko ścieżki fortepianowej, ale i wokalnej. – Nie wiem skąd to do mnie przyszło, ale zrobiłem to – przyznaje. 

Zaśpiewał wówczas utwór Nilo Menendeza i Adolfo Utrery, „Aquellos ojos verdes”. Dwa lat później będzie singlem promującym cały album. Nie byłoby go, gdyby nie pochlebne opinie. Ośmielony wokalista podjął decyzję o płycie solowej, na której pojawia się w podwójnej roli, pianisty i piosenkarza. To niemała zmiana. Z osoby komfortowo wtapiającej się w tłum ze swoim graniem, miał się przeistoczyć w lidera, przewodnika podróży, czy, jak kto woli, tripu. 

Po rozmowie z Maseckim odwiedziłem Teatr Studio, by przyjrzeć mu się z innej perspektywy – między premierą płyty a przygotowaniem do startu trasy. 

Dziękujemy!

Marcin Masecki fot. Kuba Dąbrowski

Lot

We foyer Dużej Sceny zbierała się publiczność, a on przechadzał się tam i z powrotem, nerwowo spoglądając na salę. Czy on się jeszcze stresuje? 

Tamtego wieczora improwizował do spółki z węgierskim perkusistą Attilą Gyárfásem. Niezwykła jest lekkość, z jaką prowadzi narrację w zapowiedziach. Pod płaszczykiem żartu znalazł bezpieczną przestrzeń dla błądzącego wzroku. Oczywiście, gdy gra, to płynie, jak to w improwizacji: raz z nurtem, raz stając potencjalnej harmonii okoniem. 

Koncert w sali przy Placu Defilad utwierdził mnie w przekonaniu, że Masecki w Boleros y más mówi więcej o sobie niż do tej pory. Bo przecież, gdy ktoś nie śpiewa publicznie od lat, otwieranie serca śpiewem nie należy do przeżyć komfortowych.

Dziękujemy!
( Muzyka ) ( Rozmowa ) ( Cyryl Rozwadowski )

Ciągnie nas do darcia japy. Franek Warzywa i Młody Budda

Bezpiecznym miejscem do prób wokalnych Maseckiego okazał się sklep muzyczny, w którym stoi jego fortepian. Tu znów warto się zatrzymać. Pianista siedzi za dobrze znaną klawiaturą. Znane miejsce, człowiek w swojej przestrzeni osobistej. Za oknem deszcz. Miły szum. Wprawiony pianista korzysta z okazji, by w tych okolicznościach wykonać piosenkę. Jego publicznością jest kilkadziesiąt instrumentów. 

Przemiana

To, że słyszymy głęboki, dźwięczny głos Maseckiego w zapowiedziach na koncertach, jeszcze nie sprawia, że możemy być pewni jego efektu, gdy sami zasiądziemy na widowni. A jednak efekt był piorunujący, przynajmniej w moim przypadku. Tym większą miałem ochotę dowiedzieć się, co było wcześniej?

Z drugiego planu, w tym wypadku z lewej strony sceny (patrząc od strony widowni) pianista obserwował Jana Młynarskiego, kolegę z Jazz Bandu, perkusistę. – Miał swój niemały wkład, by to co jemu, wydarzyło się i mnie – przyznaje Masecki, podkreślając, że Boleros y más jest logiczną kontynuacją działalności zespołu.

Na myśl przychodzi zamykający Płytę z zadrą w sercu utwór „Warszawo, moja Warszawo”. – Trafne skojarzenie – odpowiada Masecki. – Mamy tu do czynienia z tangiem. Rocznik też się zgadza, ponieważ i tam, i tu mamy do czynienia z dwudziestoleciem międzywojennym – mówi, mając na myśli „Mi Buenos Aires querido”, który wykonuje na płycie solowej. – Tango to gatunek międzynarodowy, ale wywodzi się z Buenos Aires. To tam poznali się moi dziadkowie. To stamtąd pochodzi moja żona. Tanga jest dużo w chmurze mojego życia. Stąd utwór autorstwa Carlosa Gardela i Alfredo Le Pery potraktowałem najbardziej osobiście ze wszystkich – wyjaśnia.  W swojej interpretacji unikał przesadnego ognia, jego tango ma charakter północny, jak to ujął, niemal chopinowski. 

Wnętrze 

Masecki wrócił do Kolumbii. – W domu często grała płyta Nat King Cole’a, Cole Español, na której śpiewa po hiszpańsku. Z fatalnym, ale urokliwym akcentem – docenia pianista i zwraca uwagę, że to właśnie tam znalazły się utwory, które przedostały się do Polski, jak„Solamente una vez”,funkcjonując w repertuarze ulicznym jako „Wspominałem ten dzień”. 

Swoją przygodę muzyczną Masecki rozpoczął już w dzieciństwie. Rutynę codziennej gry na instrumencie wykształcił w nim ojciec. Nauczył go gam, czytania nut, ale były też ćwiczenia wokalne. Są jednak znaczne różnice między tym, czego nauczył się w dzieciństwie, w szkołach muzycznych czy na studiach, a tym, czego doświadcza przed mikrofonem teraz. – To nigdy nie była osobista wypowiedź. To nigdy nie było śpiewanie piosenek o czymś – podkreśla. Boleros y más to dla niego ważny krok.  

Na pierwsze koncerty na trasie poświęconej płycie solowej będziemy musieli poczekać. Masecki zapowiedział, że w grę wchodzi luty. I słusznie. Tango chopinowskie powinno mieć odpowiednią aurę. 

Dziękujemy!

( Mintowe Ciasteczka )

Nasza strona korzysta z cookies w celu analizy odwiedzin.
Jeżeli chcesz dowiedzieć się jak to działa, zapraszamy na stronę Polityka Prywatności.