Cezary Bodzianowski robi herbatę

Cezary Bodzianowski robi herbatę

( 20.10.2023 )

Ostatnia wystawa Bodzianowskiego była poświęcona zużytym torebkom po herbacie.

Z opiniami w środowisku ludzi kulturalnych sprawa jest delikatna. Tylko niektóre są modne, tylko niektóre pasują, tylko niektóre zwracają uwagę. Ale gdzie zdobywa się takie opinie? Czy za to się płaci? Tu sprawa jest bardziej skomplikowana. Przyda się trochę niezależności, własnych zainteresowań, a także wykształcenie, nawet wykształcenie rodziców; pochodzenie zdecydowanie wpływa na opinie. Gdy tego wszystkiego brak, warto wyznawać opinie cudze i sam skromnie proponuję, by podłączyć się pod moje. 

Dwa razy zdarzyło mi się, że krytycy sztuki, którzy zasiadali w jury „Paszportów Polityki” albo trzęśli Internetem, pytali co sądzę, kogo zgłosić i o kim napisać. Pomogłem im oczywiście, lubię pomagać. Dlatego dziś chciałbym opiniować twórczość Cezarego Bodzianowskiego. Za opinią nie stoi żaden komercyjny interes galerii czy wydawnictwa, ale warto ją mieć, nawet na później, kiedy o Bodzianowskim zrobi się głośniej.   

Dziękujemy!

Cezary Bodzianowski, Herbalife, 2023, exhibition view, Foksal Gallery Foundation, fot. Marek Gardulski.

Nie wiem, jaki Bodzianowski jest na żywo. Na potrzeby tej sylwetki nie udało mi się spotkać z artystą (każdy codziennie przeżywa jakieś odrzucenie). Odpisał, że jest w „…dalekiej podróży”. Czy to prawda? Nie trzeba wiedzieć. Już samo sformułowanie, „daleka podróż” (dlaczego nie „zimowa” jak u Schuberta) sygnalizuje pewien trop. Bo Bodzianowski uaktywnia szerokie połacie wyobraźni. Ostatnio mniej o nim słychać (jest przecież w „podróży”), ale też podnosi czasem rękę z odpowiedzią, jakby pytali o jego obecność. Jak w szkolnej klasie odpowiada wtedy: „jestem”. 

*Reklama

Zresztą cała obecność Bodzianowskiego w świecie sztuki zawiera się w tym szkolnym „jestem”: uczniowskim, wydobywającym się z ciała ubranego w mundurek, które za wszelką cenę chce się w tym mundurku zmieścić i… się nie mieści. Weźmy pod uwagę opisy jego prac. Jest ich bezlik, a ponieważ są łatwe do znalezienia w sieci, zostańmy przy kilku sztandarowych przykładach. 

Praca pierwsza z brzegu. Bodzianowski jedzie do „Ziemi Świętej” i z szacunku dla niej chodzi na paluszkach. Praca druga. Skoro artysta został uznany za performera, a więc człowieka, który sam poniekąd jest dziełem sztuki, prosi, aby poddać go renowacji. I rzeczywiście, artyście w muzeum odnawiają rękę (pogłębione manicure). Praca trzecia: żyjemy w skorumpowanym świecie, Zachęta ogłasza konkurs na najlepszą pracę, więc Bodzianowski przychodzi do dyrektorki Zachęty i składa jej propozycję korupcyjną. A że rozmowę nagrywa? To też część pracy twórczej. Praca czwarta, piąta, szósta i siódma. W Paryżu chodzi z psim kloszem na głowie i wącha kwiaty. W zoo przebiera się za białego niedźwiedzia (i to w Białymstoku!), w Łodzi przysiada obok zgniecionych barierek drogowych i gra na nich jak na harfie. Gdzieś wchodzi do balonu reklamowego w kształcie  kuli ziemskiej i nazywa to wyprawą do wnętrza świata. Szmatą płoszy ptaki naklejone na autostradowe ekrany. Zawsze się stara. Wszystko uważnie fotografuje jego żona, Monika Chojnicka. Fotografka, a być może reżyserka spektaklu. Tego nie wiemy. 

O sumienności Bodzianowskiego świadczą jego własne opisy prac: „Stanąłem w kolejce do kasy na wystawę impresjonistów w Krakowie. Gdy dochodziłem do okienka, ustępowałem miejsca osobie dopiero co zajmującej ostatnie miejsce w bardzo długiej kolejce”. „Po udanej rozmowie z panią redaktor zaproponowałem, że podczas trwania audycji będę milczał i emitował tylko swoją obecność”. 

Dziękujemy!

Cezary Bodzianowski, Herbalife, 2023, exhibition view, Foksal Gallery Foundation, fot. Marek Gardulski.

Co za akuratność, co za wdzięk! Niestety – tak się żyć nie da. No ale czy ta paradoksalna, nietrafiona i przymała obecność nie jest dla nas sygnałem? „Za mało” to jeden z toposów prac Bodzianowskiego. Inny jeszcze, składający się na spójny obraz ucznia, który sam dla siebie stał się zadaniem (Kafka: „Jesteś zadaniem do rozwiązania, jak okiem sięgnąć nie widać ucznia.”), to już sama technika wywoływania tych krępujących zaskoczeń.

Dzieje się to dzięki zabiegom trompe l’oeil, przeniesionym z malarstwa iluzjonistycznego do realnego świata. Ot, chociażby tu: artysta kładzie się u końca obalonej kolumny, co wygląda jak obalony pomnik albo tu: artysta tak podskakuje na miejskim prospekcie, że wygląda jakby bujał się na przewieszonych przezeń żarówkach. To śmiech, nadmierne staranie? Czy może próba zmieszczenia się, do cholery, w tym szalonym świecie. 

Dziękujemy!
( Maria Karpińska ) ( Kinga Sabak )

Co czytać w lutym? Redaktorki Mint polecają

Ostatnia wystawa Bodzianowskiego (Herbalife, Fundacja Galerii Foksal, luty 2023) poświęcona była… zużytym torebkom po herbacie. To w ogóle przedmiot, który go fascynuje. Dlaczego? Śmiem myśleć, że chodzi właśnie o trudną obecność. Co z tego, że mamy herbatę, gdy mamy też po niej coś bezużytecznego, abstrakcję, śmiecia, którego nie da się pominąć i udawać, że go nie ma. Kulturalni ludzie odkładają zużyte torebki na spodeczek, wyciskając wcześniej ostatnie krople herbaty, inni jeszcze najchętniej rzucaliby je za siebie. Bodzianowski przebierał się za takie torebki. To znów rzecz o niechcianej obecności.

Jak to się ma do twojego i mojego życia, do tworzonej właśnie opinii? Otóż sama rzeczywistość między nami, ta ludzka, przegadana, dzisiaj może bardziej niż kiedy indziej, wymaga bycia akuratnym, produktywnym i potrzebnym. I z tym nastawieniem robimy tę herbatę dla gości czy podróżujemy – ale zawsze zostają jakieś śmiecie, rezydua, torebka po naparze, coś śmiesznego, jakieś przejęzyczenie, lapsus, faux pas, trompe l’oeil. Coś, co by chciało być czym innym, dopasowanym, nikomu nie przeszkadzającym, ale może być tylko sobą. Jak puzel z innego pudełka albo my sami.

I Cezary Bodzianowski. Przebrany za artystę, w berecie i z wąsikiem, nieustannie tworzący opór własną obecnością. Jest w tym coś z radykalności krytyków masowego społeczeństwa, grzmiących nad przekształceniem życia w zasób, jest coś z radykalności anarchistów podważających ład społeczny, jest nibywojna z całym światem, ale tylko zasugerowana, bezpieczna, trochę intrygancka. Uczeń nie jest głupi, nie ma co się rzucać, jeszcze mundurek się porwie. Demiurg społecznej rzeczywistości (może to żona mu każe to wszystko robić?) jest zbyt potężny, by otwarcie z nim walczyć. 

Wszystkie te prace przypominają filmiki La Linea (inaczej Balum Balum) włoskiego animatora Osvalda Cavondoliego. Kto już słyszy melodię w głowie? Ludzik ma gdzieś iść, usiąść, odetchnąć, ale sama kreska, z której jest zrobiony, staje się bronią przeciwko niemu, wykorzystywaną przez cudzy palec. Postać więc ginie, zapada się, topi, tych katastrof są setki. Bodzianowski na jednej z fotografii (kilka odbitek pokazujących proces) wychodzi ze studzienki kanalizacyjnej, jakby ktoś go tam wcześniej wrzucił. Trudno się też oprzeć wrażeniu, że artysta wyszedł z tej dziury, by znowu do niej wpaść. To scenka z animowanego filmu. 

Nic dziwnego, że La Linea jest jedną z ulubionych postaci wykorzystywanych w reklamach. Tyle mają do powiedzenia o nas właściciele procesu konsumpcji. Możemy do woli śmiać się z człowieka nieszczęsnego, który cały czas poddawany jest próbie. Ale to, z jaką gracją wychodzi z niej cało, jest już wzorem tego, jak zachować niezależność, nie rezygnując za wszelką cenę z obecności w głupiej szkole życia. 

Dziękujemy!

Cezary Bodzianowski, Herbalife, 2023, exhibition view, Foksal Gallery Foundation, fot. Marek Gardulski.

Wystawę Cezarego Bodzianowskiego, Herbalife, prezentowano w tym roku w warszawskiej Fundacji Galerii Foksal.

( Mintowe Ciasteczka )

Nasza strona korzysta z cookies w celu analizy odwiedzin.
Jeżeli chcesz dowiedzieć się jak to działa, zapraszamy na stronę Polityka Prywatności.