Co czytać w lutym? Redaktorki Mint polecają
Ekothriller z ludzkiej naturze z Nowej Zelandii, robotnicza dzielnica Madrytu z lat 80. i Meksyk, w którym znikają ludzie. Maria Karpińska i Kinga Sabak polecają książki na luty.
Ta historia jest opowiedziana dokładnie tak, jak działa ludzka pamięć: chaotycznie, niechronologicznie; wspomnienia tworzymy z różnych elementów, stale przypominając sobie nowe fakty i wracając do punktu wyjścia, gdy próbujemy wiernie zdać relację z tego, co wydarzyło się w przeszłości. W przypadku drugiej książki Brendy Navarro, meksykańskiej pisarki mieszkającej w Madrycie, punktem wyjścia jest samobójcza śmierć jej młodszego brata Diego. Traumatyczne wydarzenia jeszcze trudniej przywołać z pamięci, dlatego mamy poczucie, że chaos w narracji Navarro jest nie do uniknięcia. Poznajemy bohaterkę, która musiała dorosnąć o wiele za szybko. Pisarka Navarro pokazuje rodzinę, która dawno się rozpadła, oraz bezskuteczną próbę jej scalenia; matkę, która opuszcza dzieci, i niebezpieczny Meksyk, w którym znikają i umierają ludzie w tajemniczych okolicznościach; a na koniec Hiszpanię, która wcale nie jest przyjaznym miejscem dla bohaterów-imigrantów. Pamiętacie jak kameruński piłkarz Samuel Eto’o grał w Barcelonie, a z trybun rzucano w niego bananami? Na boisku już by do tego nie dopuszczono, ale na zwykłej hiszpańskiej ulicy wciąż możesz poczuć, jak bardzo cię tu nie chcą.
KS
Do prozy gatunkowej rzadko zaglądam i jeszcze rzadziej czerpię z tego czytelniczą przyjemność, tym razem jest jednak inaczej – Nowozelandka Eleanor Catton, laureatka Bookera za Wszystko, co lśni, napisała sążnistą powieść, która pod płaszczykiem ekothrillera opowiada o ludzkiej naturze. Po przeczytaniu Lasu Birnamskiego mechanizmy działania homo sapiens doprowadzającego własną planetę do zagłady są aż nadto przejrzyste. Świat ukazany przed Catton działa bowiem odwrotnie niż w słynnym cytacie z Bułhakowa – pragnąc dobra, bohaterowie czynią zło. Nad młodymi ekologami majaczy ekscentryczny milioner, który w fikcyjnej dolinie Korowai zamierza wybudować sobie schron, by przetrwać koniec świata. To on rozdaje tu karty, a Catton zadaje sobie trud, żeby tę postać zniuansować i nie wpaść w żadną z wielu potencjalnych pułapek – czarny charakter bywa skrzywdzonym przez los cynikiem, wyprzedzającym każdy ruch wroga geniuszem, ale i pociesznym chłopakiem z sąsiedztwa, któremu dorobił się właściwie przypadkiem. Na szczególną uwagę zasługuje satysfakcjonujące zakończenie książki.
MK
Czytaj też: Rodzaje izolacji. Rozmowa z Tess Gunty
Madryt, a dokładniej biedna robotnicza dzielnica San Blas, lata osiemdziesiąte. Autorka książki Alana S. Portero przenosi nas do czasu tuż po śmierci Franco. Jesteśmy w trakcie transformacji ustrojowej, ale w San Blas tego nie czuć. Widać sąsiadów, którzy po pijaku wymierzają sprawiedliwość swoim żonom i dzieciom, narkomanów ze strzykawkami na zgięciu ręki, chłopca, który popełnia samobójstwo. Oto środowisko, w którym dorasta główna bohaterka – urodzona jako chłopak i tak przez wszystkich postrzegana. Sama czuje się dziewczyną, ale nigdy nie wychodzi z szafy, czasem po prostu delikatnie uchyla drzwi, na przykład wtedy, gdy opuszcza dom rodzinny na noc i przy queerowej uliczce przebiera się w damskie ubrania. Oczywiście później w pośpiechu je zdejmuje, żeby nikt się nie dowiedział. Alana S. Portero potrafi sprawnie opisać uwięzienie w ciele, które „nie jest moje”.
KS
„Literatura ofiarowuje możliwość czegoś więcej w stosunku do tego, na co zezwala natura. I w owym więcej zawiera się inność, mały cud, który zdarza się nam w trakcie naszej krótkiej egzystencji: możemy przestać być sobą i stać się innymi”, pisze Antonio Tabucchi w Pochwale literatury, tekście zamieszczonym na końcu zbioru opowiadań Przyszedłem do ciebie, ale cię nie zastałem. Tom zaczyna się od Snu Dedala, architekta i lotnika, w którym Dedal śni, że nie pamięta, jak wyjść z labiryntu, po czym swoje skonstruowane z wosku i piór skrzydła ofiarowuje Minotaurowi zakochanemu w księżycu. Po tym opowiadaniu następuje siedem kolejnych wziętych ze zbioru Sny o snach i choć wszystkie dotyczą marzeń sennych różnych owianych legendą postaci, język Tabucchiego jest precyzyjny i daleki od oniryzmu.
Teksty, które znalazły się w Przyszedłem do ciebie, ale cię nie zastałem, zostały wybrane z sześciu różnych tomów przez tłumaczkę Joannę Ugniewską i czynią z książki znakomitą prezentację pisarskiego kunsztu tego włoskiego pisarza spod znaku Pessoi. Urodzony w Pizie Tabucchi pisał także po portugalsku i to właśnie echo portugalskiej literatury pobrzmiewa w jego twórczości.
MK
Czytaj też: Najlepsze książki 2024 zdaniem redaktorek Mint
I taki to był tydzień w kulturze. Mały problem z „Brutalistą”, duży problem z decyzjami Trumpa
Jeśli trzy i pół godziny „Brutalisty” to dla was pikuś, to mam kolejne wyzwanie! W weekend do sieci trafił zapis blisko sześciogodzinnego koncertu na rzecz wsparcia ofiar pożaró...
czytaj więcej ->„Dziś z AI rozmawia się tak jak z drugim artystą”. Sztuka a sztuczna inteligencja
Czy sztuczna inteligencja to dziś partner czy narzędzie dla artystów? Rozmawiają Janek Simon oraz Katarzyna Nestorowicz i Marcin Nowicki ze studia Noviki. Pytają Alek Hudzik i A...
czytaj więcej ->Lynch zmartwychwstał, ale jako zombie pożerające własny mózg. „Putin” Patryka Vegi
Nowy Vega to trochę Lynch z wysoką gorączką, trochę Tommy Wiseau, trochę eksperyment oszalałego studenta filmówki, którego wyrzucono po pierwszym roku za creeperstwo i tworzenie...
czytaj więcej ->