Surrealizm o surrealizmie w surrealizmie. Recenzja filmu „Daaaaaali!” Quentina Dupieux

Surrealizm o surrealizmie w surrealizmie. Recenzja filmu „Daaaaaali!” Quentina Dupieux

( 23.05.2025 )

Quentin Dupieux połączył siły z Salvadorem Dalim i stworzył świat Salvadora Dalego oraz filmowy hołd dla surrealizmu. To kino formy i wywracania jej do góry nogami. To też kino o robieniu kina, bo i w „Reality”, i w „Deerskin”, i w filmie „Daaaaaali!” bohaterowie tworzą własne dzieła.

Kim jest Quentin Dupieux?

Zacznijmy od reżysera, scenarzysty, operatora i montażysty filmu „Daaaaaali!”, bo nie da się pisać o jego dziełach, nie pisząc o nim i jego fantastycznym szaleństwie. Quentin Dupieux pochodzi z Paryża i jest nie tylko filmowcem, ale przede wszystkim DJ-em muzyki house i techno. Jako Mr Oizo jest twórcą słynnego utworu „Flat beat”.

O Dupieux zrobiło się głośno w 2007 roku, gdy nakręcił kultowy dziś wśród jego fanów „Steak”. Jest to film o mężczyźnie imieniem Blaise, który po siedmiu latach spędzonych w szpitalu psychiatrycznym wychodzi na wolność i wkracza w świat pełen absurdów, w którym spotyka dziwny gang. W Polsce popularniejsza jest wyprodukowana w 2010 roku „Mordercza opona”, film o oponie, która podąża za kobietą, po drodze w brutalny sposób mordując ludzi. W kolejnym filmie, „Wrong” (2012), główny bohater Dolph Springer szuka swego psa, który jest miłością jego życia. „Złe gliny” z 2013 roku, w których zagrał m.in. Marilyn Manson, opowiadają o zdeprawowanych policjantach z Los Angeles. Z kolei „Reality” (2014) to film o Jasonie, który pragnie zdobyć pieniądze na wyprodukowanie swego pierwszego filmu i w tym celu musi odnaleźć najlepszy krzyk w historii kina. Jest jeszcze „Deerskin” (2019) z Jeanem Dujardinem w roli Georges’a, który chodzi po mieście, udając reżysera filmowego, a do tego chodzi w kurtce z daniela, dla której postanawia zniszczyć wszystkie inne kurtki świata.

*Reklama

Żonglowanie konwencjami, parodiowanie gatunków filmowych i oczywiście najważniejszy w tej historii surrealizm – tym m.in. wyróżniają się dzieła Quentina Dupieux. Reżyser powiedział kiedyś: „Moich filmów nie da się opisać kategoriami, których zwykle używamy do interpretacji. Jeśli poprosisz 10 osób o opisanie filmu, dla każdej z nich będzie inny. Nawet jeśli wszyscy oglądają ten sam film, każdy ma własną percepcję. Uwielbiam pozostawiać ludziom przestrzeń, w której mogą połączyć się z filmem”. Niech więc ta idea nam przyświeca i jedziemy z filmem „Daaaaaali!”.

Fantastyka i surrealizm

Informacja o tym, że Quentin Dupieux robi film o Salvadorze Dalim, na pewno zaciekawiła ich fanów – i Dupieux, i Dalego. Oto bowiem jeden z najbardziej surrealistycznych twórców filmowych zabrał się za film o artyście, który mawiał: „Jedyna różnica między mną a surrealistami jest taka, że to właśnie ja jestem prawdziwym surrealistą”; a także, by już w ogóle nie było wątpliwości, „Surrealizm to ja”.

Film opowiada o Judith Rochant (w tej roli Anaïs Demoustier, znana m.in. z „Nowej dziewczyny” Françoisa Ozona, „Sponsoringu” Małgorzaty Szumowskiej czy nowej ekranizacji „Hrabiego Monte Christo”), dziennikarce, która chce przeprowadzić wywiad z Salvadorem Dalim. I tu zaczyna się rollercoaster bez trzymanki.

Dziękujemy!

Daaaaaali!, reż. Quentin Dupieux

W filmie „Daaaaaali!” wiele jest fantastycznych zagrywek. Roger Caillois, francuski filozof i badacz literatury, w książce „W sercu fantastyki” pisał: „Fantastyka istnieje nie dlatego, że liczba możliwości jest nieograniczona, lecz dlatego, że jakkolwiek ogromna, jest przecież ograniczona. Nie ma fantastyki tam, gdzie nie ma niczego, co byłoby policzalne i stałe, to znaczy tam, gdzie możliwości nie da się określić ani wymienić. Jeśli w każdym momencie wszystko się może zdarzyć, to nic nas nie zaskakuje, żaden cud nie zdumiewa”.

Te zagrywki to wychodzenie Dalego z pokoju przez okno po drabinie, to tunel łączący jego dom z plenerem, to telefon na kabel noszony za nim przez służącą po całej posiadłości. Na myśl przychodzą mi opowiadania Julia Cortázara, takie jak „Bestiarium”, w którym do pokoju rodzinnego domu wchodzi tygrys. I w porządku, przecież to nie jest niemożliwe, prawda? Tak jak to, że do pokojowego hotelu Judith Rochant wchodzi koza i zjada kwiatki w wazonie. Logiczne, możliwe, a przy okazji burzy codzienny porządek, bo – jak pisze Roger Caillois – „Fantastyka (…)  jest zerwaniem z ustalonym ładem, wkroczeniem do niezmiennej legalności dnia tego, co niedopuszczalne, a nie zastąpieniem świata realnego przez świat wyłącznie cudowny".

*Reklama

Surrealistyczny w filmach Dupieux jest też upływ czasu – jak w obrazie Dalego „Uporczywość pamięci”, wygina się w każdą stronę, w przód, w tył, w górę, w dół, w prawo i w lewo, Montażowe salta i fikołki to nieodłączna cecha twórczości reżysera. A w filmie „Daaaaaali!” siłę dzieła podbija sen, bo jeden z bohaterów mówi o śnie, a potem znowu mówi o śnie, a potem znowu mówi o śnie i już nie wiemy, co jest snem, a co nim nie jest. Jak u surrealistów, którzy przecież zajmowali się analizą swoich marzeń sennych, i w swoich obrazach, książkach czy filmach wykorzystywali doświadczenia z pogranicza rzeczywistości i trudnej do uchwycenia nieświadomości.

Salvador Dalí

Na pierwszy rzut oka Quentin Dupieux wyśmiewa Salvadora Dalego. Ale czy na pewno? Salvadorów Dalich jest w filmie „Daaaaaali!” wielu (a konkretnie sześciu – w tej roli: Edouard Baer, Jonathan Cohen, Gilles Lellouche, Pio Marmaï, Didier Flamand i Boris Gillot), bo wielu Dalich było w rzeczywistości. Przecież Salvador Dalí od zawsze kreował swoje wizerunki i nigdy nie był naprawdę do końca sobą – pozował, wymyślał się, tworzył od nowa. I nawet mówiąc o sobie w trzeciej osobie: „Każdego ranka kiedy się budzę, doświadczam niespotykanego zachwytu – zachwytu bycia Salvadorem Dalim – i zadaję sobie pytanie: «jakiej wspaniałej rzeczy dokona dziś Salvador Dalí?»”.

Dziękujemy!
( Film ) ( Esej ) ( Recenzja ) ( Marcin Stachowicz )

Niezidentyfikowane obiekty sąsiedzkie. „The Curse”

W „Moim sekretnym życiu” pisał: „Jestem siedliskiem geniuszu” oraz „Jestem w stanie permanentnej erekcji intelektualnej”. Zachowywał się jak snob, jak pomazaniec, jak arystokrata do potęgi n-tej w każdym aspekcie życia. I taki też jest w filmie. Świetna jest scena, w której maluje obraz „Harfa, niewidzialna, delikatna i średnia”. Jak możemy przeczytać w albumie „Dali. Życie i twórczość” (Wydawnictwo Arkady, 2004), „Obraz ten wykonany jest na podstawie fotografii Gali z dwoma rybakami, zrobionej rok wcześniej przez Dalego w Port Lligat”. W filmie Quentina Dupieux do obrazu pozują Dalemu wieśniacy (rybacy?). Są umordowani, jeden podtrzymywaniem zniekształconej głowy, a drugi trzymaniem w ustach szmaty. Proszą o przerwę, ale malarz ma ich gdzieś, bo to on i jego dzieło są tu najważniejsze.

Myślę, że Dalemu by się spodobał. Myślę, że podobałyby mu się kolejne wcielenia Salvadora Dalego i to, że jest takim aroganckim gburem. I myślę, że reżyser w ten sposób oddał mu hołd. Wszak pokazał malarza tak, jak on sam siebie pokazywał i jak lubił być postrzegany. Jako ekscentrycznego geniusza. Nie wiadomo, jak dużą rolę w jego karierze odegrało nastepujące przekonanie: „Salvadorze Dalí, teraz wiesz, że jeśli grasz geniusza, stajesz się nim”, a co za tym szło: postawa, stroje, wąsy, laski itd. Wiadomo za to, że jego dzieła były genialne i temu nikt nie zaprzecza. Takie jak choćby „Fontanna niekrofiliczna spływająca z fortepianu”, której żywy obraz widzimy na początku i na końcu filmu „Daaaaaali!”.

Dziękujemy!

Daaaaaali!, reż. Quentin Dupieux

 

„Daaaaaali!”

Quentin Dupieux połączył siły z Salvadorem Dalim i stworzył świat Salvadora Dalego oraz filmowy hołd dla surrealizmu. To kino formy i wywracania jej do góry nogami. To też kino o robieniu kina, bo i w „Reality”, i w „Deerskin”, i w filmie „Daaaaaali!” bohaterowie tworzą własne dzieła. Po raz kolejny przywołam Cortázara, który kiedyś napisał opowiadanie „Ciągłość parków”. Jego bohater siedzi w fotelu w gabinecie i czyta powieść, zanurza się w jej świecie, a postać z powieści przychodzi do niego ze sztyletem w dłoni. Mamy więc przenikanie się światów, opowiadanie w opowiadaniu, w opowiadaniu, jak lustra na przeciwko siebie i gubimy się już, co jest gdzie i kiedy. W filmach Dupieux też czasem się już gubimy i nie wiemy, czy bohater jest teraz bohaterem, czy aktorem grającym innego bohatera, czy może aktorem grającym aktora.

Ale czy musimy to wiedzieć? Salvador Dalí mówił: „Istoty bez wyobraźni odczuwają potrzebę odbycia podróży dookoła świata albo oczekiwania na wojnę europejską, żeby móc sobie wyobrazić piekło. Mnie wystarczyło pozostać tam, gdzie byłem, i natknąć się na smarka, w dodatku na smarka jedynie domniemanego”. Myślę, że to go łączy z Quentinem Dupieux i z tymi, którzy dadzą się wciągnąć w tę grę wyobraźni. Film „Daaaaaali!” to gra, w której wyobraźnia – jak już nie raz w historii świata – wygrywa z rzeczywistością.

Dziękujemy!

Daaaaaali!, reż. Quentin Dupieux

( Mintowe Ciasteczka )

Nasza strona korzysta z cookies w celu analizy odwiedzin.
Jeżeli chcesz dowiedzieć się jak to działa, zapraszamy na stronę Polityka Prywatności.