Elementarz Graebera i powrót do cnoty

Karol Kleczka
literatura
recenzja
9.01.2025
12 min. czytania

Zbiór tekstów Graebera The Ultimate Hidden Truth of the World, wydany w listopadzie 2024 roku, opowiada o pewnym zjawisku: historię się lepi i to, czego uczą w szkołach, jest zaledwie jakimś jej sformatowanym wycinkiem.

„Jeśli ta sama opowieść zostanie zapisana we wszystkich archiwach – wtedy kłamstwo przejdzie do historii i stanie się prawdą” – pisał George Orwell w 1984. Rządy pamięcią to kapitał cenniejszy od złota, a historia, jaką znamy, jest produktem stworzonym przez tradycję i kanon. Zmarły w 2020 roku David Graeber doskonale zdawał sobie z tego sprawę. W eseju Martwe strefy wyobraźni, opublikowanym w tomie Utopia regulaminów, pisał o przekonaniu awangardowych artystów, że „świat jest czymś, co stwarzają ludzie, oraz że ludzie w każdej chwili mogą stworzyć go inaczej” (tłum. Marek Jedliński). Polski tłumacz eseju z jakiegoś powodu zrezygnował z poetyckiego zwrotu, który powyższe stwierdzenie poprzedza. To „ultimate hidden truth of the world”, ostateczna ukryta prawda o tym, że świat tworzą nasze własne narracje. Zbiór tekstów Graebera The Ultimate Hidden Truth of the World, wydany w listopadzie 2024 roku, opowiada właśnie o tym zjawisku: historię się lepi i to, czego uczą w szkołach, jest zaledwie jakimś jej sformatowanym wycinkiem. Czy odsłania jakąś ukrytą prawdę o Davidzie Graeberze?

Urodzony anarchista

Graeber jest dość dobrze znanym w Polsce myślicielem, ale ci, którzy nie słyszeli o Pracy bez sensu czy Narodzinach wszystkiego, mogą skojarzyć wylansowany przez ruch Occupy epokowy slogan „jesteśmy 99%”, który antropolog i aktywista rzekomo ukuł podczas protestów. Urodzony 12 lutego 1961 roku w Nowym Jorku, wychował się w środowisku, które można określić jako robotniczą elitę – jak sam mówił, nie sposób sobie wyobrazić bardziej antyfaszystowskich jednostek. Ojciec był marynarzem, czyścił drukarki offsetowe, a także brał udział w hiszpańskiej wojnie domowej. Matka pracowała w szwalni i zaliczyła epizod aktorski na Broadwayu (zrezygnowała, gdy została świadkinią przemocy seksualnej, co Graeber opisuje w tekście I Didn’t Understand How Widespread Rape Was).

Graeber wcześnie zainteresował się anarchizmem, o czym pisze w niewielkim tekście Are You an Anarchist?: „większość dzieci dorasta wierząc w anarchistyczną moralność, a następnie stopniowo zdaje sobie sprawę, że świat dorosłych tak naprawdę nie działa w ten sposób. To dlatego tak wiele z nich buntuje się, alienuje, nawet miewa próby samobójcze w wieku nastoletnim, a w końcu staje się zrezygnowanymi i zgorzkniałymi dorosłymi”. Graeber nie był jednak nigdy zgorzkniały, jego idee wypełnia spory optymizm co do ludzkiej natury. Być może właśnie takie podejście zaowocowało tym, że stał się celebrytą, który – w odróżnieniu od licznych wizjonerów przyszłości (Harari, Pinker) – na ten niewymuszony status w pełni zasługuje. Graeber w ciebie i we mnie wierzy, co zjednuje czytelników.

Najnowszy tom opracowała wdowa po myślicielu i jego współpracownica Nika Dubrovsky, przedmową poprzedziła Rebecca Solnit. Dodaje to nieco smaczku publikacji, choć tekst autorki Nadziei w mroku niewiele nam mówi o samej książce Graebera. Nieco mnie to rozczarowało, bo widząc nazwisko powszechnie cenionej i lubianej przeze mnie autorki, liczyłem, że w książce znajdę coś więcej niż miłe, lecz jednak zdawkowe wzmianki o Graeberze. To również wzbudziło moją podejrzliwość co do sensu wydawania kolejnej z pogrobowych książek Graebera. 

W trzy lata po śmierci filozofa ukazał się nieznany esej Pirate Enlightenment, czyli efekty wczesnych badań antropologicznych Graebera z początku lat 90., które ustawiły jego sposób myślenia na dalsze dekady. Teraz dostajemy projekt, który trochę wygląda tak, jakby wydawnictwo chciało po prostu zarobić na denacie – The Ultimate Hidden Truth to zbiorówka złożona z tekstów już publikowanych, a w kolejce jest jeszcze książka dla dzieci zrobiona na podstawie idei Graebera Cities Made Differently. Może to kwestia przepastnej szuflady i nie powinienem się czepiać, bo gdyby nie Max Brod, nie mielibyśmy Kafki, a Wittgenstein za życia wypuścił tylko Tractatus. Wypada jednak zapytać: po co taka książka?

„The Ultimate Hidden Truth of the World . . .: Essays”, David Graeber, Farrar, Straus and Giroux (2024)

Nigdy nie było Zachodu

Odpowiedź jest prosta: jeśli dotychczas nie mieliście kontaktu z Graeberem, sięgnijcie po The Ultimate Hidden Truth, bo to przystępny elementarz jego teorii.

Otwiera go olbrzymi esej There Never Was a West, w którym Graeber podważa najpopularniejsze dyskursy na temat zachodniego wzorca demokracji – ideały zarówno polityczne, jak i normatywne. Sugeruje, że „samo pojęcie Zachodu opiera się na ciągłym zacieraniu granicy między zapisaną tradycją a codzienną praktyką”, a zatem w toku dziejów właściwie stało się puste. Podobnie jest z pojęciem demokracji. Szkolne nauczanie o jej ateńskim źródle ma się nijak do współczesnej demokracji reprezentatywnej, nie leżało również obok szerzej nieznanych spontanicznych systemów władzy opartych na konsensusie i szerokiej partycypacji politycznej. To pozwala łatwo zmienić demokrację w populistyczną tyranię większości, która jest czymś więcej, niż wybór narcyza i egocentryka na prezydenta USA. Polega również na nacisku kulturowo-symbolicznym, dyskursywnej hegemonii. Większość to po prostu pojęciowa dominacja kolonizatorów nad podporządkowanymi. Graeber tak postrzega „północnoatlantycki” projekt oświecenia: jako sieć nacisków kulturowo-symbolicznych, które doprowadziły do zniszczenia całych cywilizacji, kupczenia ludźmi i śmierci – jak twierdzi – co najmniej stu milionów ludzi.

Pomimo tego „dla większości ludzi demokracja wciąż jest tożsama z wyobrażeniem o zwykłych ludziach, którzy zbiorowo zarządzają własnymi sprawami” – pisze Graeber, zwracając jednak uwagę, że historia przemilczała alternatywne modele polityczne. Antropolog doszukiwał się ich w społecznościach pirackich, u Zapatystów, w Rożawie czy w kulturach pierwotnych (opisywanych wraz z archeologiem Davidem Wengrowem w Narodzinach wszystkiego). Przepisanie historii stanowi zatem najważniejsze zadanie dla współczesności: jesteśmy uwikłani w mapę pojęć, które nic już dziś nie znaczą, a jednak zdeterminowały nasze kategorie myślenia politycznego i społecznego. Najwyższy czas je po prostu odrzucić.

Skąd się biorą pieniądze?

Kolejna część tomu, Against Economics, zbiera teksty dotyczące krytyki wolnego rynku w modelu neoliberalnym. Autor Długu zastanawia się, w jaki sposób ekonomia stała się nauką o obrotach fikcyjnym (niematerialnym) pieniądzem. Ilu członków brytyjskiego parlamentu nie wie, skąd biorą się pieniądze? Aż 85%, pisze Graeber, a dzieje się tak „ponieważ współczesny pieniądz jest po prostu kredytem, banki mogą tworzyć go dosłownie z niczego, po prostu udzielając pożyczek”. Ta część antologii zawiera również dyskusję wokół tzw. „gówno wartych prac”, czyli eseju, który mogliśmy przeczytać w polskim tłumaczeniu już w 2013 r. w „Nowym Obywatelu”. Jest on syntezą idei zawartych w większej książce Praca bez sensu. Przedmiotem tekstu jest alienacja pracowników wynikająca z wykonywania bezcelowych czynności, polegających na utrwalaniu działań, które służą tylko same sobie. Tak jak praca bankowego konsultanta, który dzwoni do mnie z propozycją pożyczki tylko dlatego, że grubym paluchem kliknąłem w apce na wniosek pożyczkowy. Ja mu zawsze mówię, że wiem jak to działa i wiem, co myślał UX zatrudniony przez jego bank. A on i tak zadzwoni – i tak w koło Macieju.

Bankowy konsultant jest narzędziem aparatu przemocy, który Graeber opisuje w tekstach zebranych w części trzeciej, Against Power. Pisząc o władzy i przemocy, filozof podkreśla Wykorzystuje tu narzędzia antropologiczne aby pojęcie przemocy rozbroić – i użyć go na swoją korzyść. Ten ryzykowny manewr polega na podkreśleniu wagę samostanowienia (jak w eseju Culture as Creative Refusal). Docenia na przykład pojęcia gniewu, a nawet nienawiści (Hatred Has Become a Political Taboo). Pisze, że „bez nienawiści miłość nie ma sensu. Jest tylko mdłą idealizacją jednocześnie samego siebie i obiektu swojego oddania, i jako taka jest zasadniczo jałowa”. „Prawdziwa miłość” wymaga ruchu, „jest rodzajem dialektycznego przezwyciężenia. (…) zaczynamy rozumieć pełnię rzeczywistości ukochanej osoby, co z konieczności oznacza zetknięcie nawet z tymi cechami, które znajdujemy irytującymi, odrażającymi lub budzącymi niechęć”.

David Graeber, „University of Amsterdam”, 2015, Wikimedia

Marzyciel

We wspomnianych już Martwych strefach wyobraźni Graeber omawia dehumanizujące procedury biurokratyczne, by następnie zdemaskować wulgarne działania społeczeństw opartych na sile (The Bully’s Pulpit, gdzie krytykuje amerykańską interwencję w Iraku jako przejaw bandziorskiego nękania – bullying) oraz powszechność przemocy seksualnej (również wspomniany wyżej w kontekście matki Graebera tekst I Didn’t Understand How Widespread Rape Was). Przemoc, której celem jest zniszczenie poczucia własnej wartości, często nie wynika z klasowego wykluczenia lub wstydu, którymi zajmują się np. francuscy eseiści w rodzaju Eribona czy Louisa. Zdaniem Graebera prawda jest prostsza: „większość łobuzów zachowuje się jak zadowolone z siebie skurwysyny (little pricks) nie dlatego, że dręczy ich niewiara w siebie, ale dlatego, że faktycznie są zadowolonymi z siebie skurwysynami. Tak wielka jest ich pewność siebie, że tworzą cały moralny wszechświat […]”. Stąd właśnie bierze się oskarżanie ofiary: za krótka sukienka, zły wzrok. Biję cię bo się o to prosisz. Graeber pokazuje jednak, jak przemoc pokonać – aby wytrącić oręż z ręki agresora często wystarczy zwrócić mu uwagę. Są na to badania: najczęściej przemoc ma miejsce, bo nikt z przechodniów nie krzyknął. Takie ujęcie pokazuje jednak również idealizm Graebera, który niekiedy posługuje uproszczonymi dualizmami. Zdarza mu się automatycznie, bez uzasadnień przyznawać moralną słuszność klasie niższej – bogaty bije, biedny dostaje. I zapewne zazwyczaj tak jest, jednak Graeber porusza się często w dziedzinie etycznego postulatu a nie stawia empirycznych diagnoz. 

Widać to zwłaszcza w dwóch ostatnich częściach poświęconych trosce (The Revolt Of Caring Classes) i sztuce jako zabawie (What’s The Point If We Can’t Have Fun?). Autor The Ultimate Hidden Truth trafnie zauważa, że we współczesnym modelu wolnorynkowej ekonomii wykonywana praca rzadko jest źródłem godności osób, które ją wykonują, a mówiąc zupełnie trywialnie – nienawidzą one swojej roboty. Gdy większość zawodów jest oceniana w kategoriach „produktywności” przez klasę, którą Graeber nazywa „menadżerskimi feudałami”, pojęcie wartości sprowadza się wyłącznie do płaszczyzny ekonomicznej. Ten proces da się jednak odwrócić. Należy, podobnie jak w przypadku demokracji, ponownie skojarzyć pojęcie wartości z troską. Chodzi tu o prawdziwie awangardowy ruch: postawienie na głowie systemu ekonomicznego i skupienie się na dobrach takich jak bliskość, opieka, bezinteresowność. Niełatwo sobie wyobrazić taką rewolucję w kapitalistycznym świecie, w którym alternatywy wobec kapitalizmu właściwie pomyśleć się nie da, jak pisał Mark Fisher. Dlatego trzeba sięgnąć po kategorie starsze, których Graeber nawiązuje, pisząc o wspólnocie. Starożytni i scholastycy w tym kontekście używali jednego z tych bardziej antykwarycznych pojęć, do których chyba jednak warto wrócić: to cnota.

Zbawcza bezinteresowność

Źródeł cnoty Graeber nie szuka w transcendencji, lecz w sztuce, której poświęca ostatnią część książki. Uważa on, że współczesna działalność artystyczna – mimo, że rynek sztuki napędza kapitał – może stać się „poligonem doświadczalnym dla wypracowania pewnego ideału wolności”. Antropolog trzeźwo stwierdza, że chociaż sztuka została porwana przez bogoli i biurokratów, nadal pozostaje jedynym polem działania, które „ucieleśnia (…) alternatywne koncepcje wartości”. Wzorcem czyni działania rosyjskiej awangardy, a swoją uwagę koncentruje na Kazimierzu Malewiczu, będącym nie tylko prorokiem, ale – zdaniem autora The Ultimate Hidden Truth – praktykiem przyszłości. „Na czym właściwie polegała jego wizja prawdziwego komunizmu? To nie tylko projekt przyszłego społeczeństwa, w którym wszyscy byliby wolni od walki o przetrwanie (…). Była to również wizja, w której »pogoń za szczęściem« oznaczałaby, że każdy byłby w stanie realizować jakiś projekt artystyczny lub naukowy. Opierało się to oczywiście na założeniu, że ludzie mają zarówno zdolność, jak i skłonność ku temu, nawet jeśli oznaczało to grzebanie przy wątpliwych perpetuum mobile lub szlifowanie komediowych stand-upów”.

Działalność twórcza otwiera na wykraczającą poza kapitał spontaniczność i rozwój osobisty w imię prawa do zabawy, a nie zysku. Graeber opisuje te zjawiska przy pomocy „zasady wolności ludycznej” (principle of ludic freedom), która polega na tym, że talent uprawia się dla własnej przyjemności. Nie po coś, ale dla nas samych. Czyli po ludzku – talenty nie są po to, by je sprzedawać czy mnożyć, ale by się nimi cieszyć. Formułując taką regułę, Graeber odpowiada na istotne pytanie postawione przez teoretyków degrowthu. Jason Hickel czy Kohei Saito zwracają uwagę na centralny problem kapitalizmu, który skutkuje przewlekłymi niedoborami: czasu, rozrywki, relacji z bliskimi. To wszystko inne, za co nie zapłacisz kartą Mastercard, jest dla Graebera dynamitem: żywiołowa dyskusja robiona po nic, pisanie po nic, czytanie po nic, albo gra na pianinie – oto wyraz ludzkiej wolności. 

Konkluzja płynąca z The Ultimate Hidden Truth sama w sobie zapewne nie wyważa drzwi, nie odsłania nowego oblicza Graebera – ale ta książka nie ma też takiej ambicji. Dlaczego dziś mamy trudność by nie robić nic? Jak wielu znamy ludzi, którym łatwo to przychodzi? Ilu mamy szczęśliwych znajomych? W świetle esejów Graebera to pytania retoryczne, które jednak należy sobie regularnie zadawać. Jeśli zabawa to luksus, to świat jest głęboko nienaturalną, popsutą kapitałem strukturą, z małych anarchistów czyniącą zgorzkniałych dorosłych. Taki świat trzeba pogrzebać zabawa.

Wpadam tu w graeberowskie tony, płynę Graeberem, bo po prostu wierzę, że ma rację, ujawniając tę „najbardziej utajoną prawdę”. Nie ma dogmatów, historia ostatecznie zależy od tego jak ułożą ją ludzie. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby wysadzić te struktury rewolucją troski i zabawy. Nie zginaj karku, gdy cię leją; nie milcz gdy biją kolegę. Tupnij nogą i wywróć stół dziejów. Ułóżmy wszystko inaczej.