Feministki w incelosferze

Feministki w incelosferze

( 02.11.2023 )

Mówiono, że przeszłyśmy na stronę mizoginów. Ale proces powstawania książki Przegryw. Mężczyźni w pułapce gniewu i samotności, którą napisałam wraz z Aleksandrą Herzyk, podniósł naszą feministyczną świadomość

Po co kobiety, w dodatku feministki, miałyby z własnej woli zanurzać się w bańce przesiąkniętej mizoginią? Część progresywnego środowiska, w którym się obracamy, podejrzewała nas o syndrom sztokholmski lub uleganie opiekuńczym skłonnościom, które podobno zaszczepił w nas patriarchat. Od początku pracy nad książką o polskiej społeczności inceli i przegrywów wypowiadałyśmy się na ich temat ze sporą dozą krytyki, jeśli chodzi o ich krzywdzące poglądy, jednocześnie starając się zrozumieć, jak do nich doszli oraz – o zgrozo – odczuwając empatię wobec samych chłopaków. Bo większość z nich ma naprawdę przesrane. 

Ale od początku. Incele to mężczyźni żyjący w „mimowolnym celibacie”, zwykle młodzi – chcieliby uprawiać seks, ale nie mają z kim. Jak sami twierdzą, kobiety odrzucają ich ze względu na kiepski wygląd. Przekonują, że termin „incel” – skrót od angielskich słów involuntary celibacy – opisuje stan faktyczny i nie powinno się go wiązać z jakąkolwiek ideologią. My przyjęłyśmy bardziej poprawną definicję, bliższą słownikowej. Zgodnie z nią incel nie tylko żyje w celibacie, ale też funkcjonuje w internetowej przestrzeni zwanej incelosferą, w której dominują antyfeministyczne poglądy. 

„Przegryw” nie jest synonimem „incela”, ale te znaczenia częściowo się na siebie nakładają. Określają się tak mężczyźni, którzy czują, że odnieśli porażkę na wielu polach. Pochodzą z niższych warstw społecznych, nie zdobyli wyższego wykształcenia, mieszkają na wsiach i miasteczkach, mają problemy psychiczne (od depresji czy fobii społecznej po schizofrenię paranoidalną), a nierzadko są w spektrum autyzmu, co utrudnia nawiązywanie relacji. Wielu ma kłopot ze zdobyciem nie tylko doświadczeń romantycznych i seksualnych, ale też koleżeńskich. 

*Reklama

Większość chłopaków, na których trafiłyśmy poznając to środowisko, utożsamia się z obydwoma terminami. Mają od 20 do 33 lat i nigdy nie uprawiali seksu, niewielu doświadczyło choćby pocałunku. Żyją w całkowitej izolacji, a ich relacje towarzyskie ograniczają się do internetu. Piszą o swojej samotności, frustracji, tęsknocie za bliskością, myślach samobójczych. Nie wszyscy mają antykobiece poglądy, ale społeczność jest z nimi kojarzona nie bez powodu, bo opisy własnego nieszczęścia nazbyt często łączą się z atakowaniem kobiet, uznawanych za „hipergamiczne”, czyli poszukujące partnerów lepszych od siebie – atrakcyjniejszych fizycznie, o wyższym statusie. 

Zajrzeć głębiej

Zanim zaczęłyśmy opisywać zjawisko od środka, polskie media pisały o incelach głównie w kontekście masowych strzelanin, dokonanych przez co najmniej kilkunastu mężczyzn powiązanych z tym środowiskiem, głównie w USA. Najsłynniejszym z nich jest Elliot Rodger, który w 2014 roku zabił siedem osób, po czym popełnił samobójstwo. Słowo „przegryw” padało zaś wyłącznie w kontekście mizoginistycznych treści i pojedynczych akcji wystawiania kobiet na Tinderze, przeprowadzanych w ramach „zemsty za odrzucenie”. Dopóki frustracja inceli nie prowadziła do agresywnych zachowań, byli niewidoczni. 

Chciałyśmy zajrzeć pod powierzchnię, w dużej mierze z ciekawości. Incelosfera (którą zamiennie nazywamy przegrywosferą) wytworzyła specyficzną kulturę, w ramach której częściowo podważony został wzorzec „samca alfa”. Sami incele określają się jako samce beta, gamma, a nawet omega. Na mężczyzn, którzy reprezentują męskość hegemoniczną – są postawni, silni, mają wysoki status społeczny, udane życie towarzyskie i seksualne – patrzą z zazdrością i podziwem, jednocześnie ich nienawidząc. Nam, lewicowym feministkom, wydało się to szczególnie fascynujące – na równi z ponadprzeciętnie wysoką (na tle ogółu społeczeństwa) świadomością klasową, choć incele rzadko używają tego sformułowania. Nasi rozmówcy wiedzą, że powiedzenie „każdy jest kowalem własnego losu” to mydlenie oczu i sprzeciwiają się zrzucaniu winy za życiowe niepowodzenia na jednostkę. To kwestia, co do której nietrudno było nam się porozumieć.

Ale. Gdy zaproponowałam Aleksandrze Herzyk wspólne napisanie książki, nie przewidziałam, że spędzimy dwa lata w internetowej studni rozpaczy. Z czasem zrozumiałyśmy, że dla większości tych chłopaków to jedyne miejsce, w którym mogą znaleźć zrozumienie. Nawet jeśli mają jakieś kontakty towarzyskie poza internetem, ukrywają swoją incelską tożsamość – wstydzą się tego, z czym sobie nie radzą, zwłaszcza braku doświadczeń seksualnych. W naszej kulturze przyjęło się, że to one – oraz sukces zawodowy – stanowią o wartości mężczyzny. Ci, którzy polegną na jednym i drugim polu, ciężko znoszą porażkę. Nic dziwnego, bo – jak pisała intersekcjonalna feministka Liz Plank – w patriarchacie bycie mężczyzną polega na nieprzegrywaniu w bycie mężczyzną. To zresztą jedna z głównych przyczyn wysokiej skali samobójstw (polscy mężczyźni odbierają sobie życie siedem razy częściej niż kobiety) czy ucieczki w używki zamiast sięgnięcia po pomoc, co uchodzi za niemęskie. 

Dziękujemy!

Aleksandra Herzyk, Patrycja Wieczorkiewicz, autorki ksążki Przegryw. Fot. Laura Bielak

Patriarchat krzywdzi też mężczyzn

Przez te dwa lata codziennie wymieniałyśmy z chłopakami wiadomości, siedziałyśmy na czatach głosowych, mniej więcej z połową naszych bohaterów udało nam się spotkać. Jak to się stało, że zaufali feministkom? Raz, że ciekawość okazała się obustronna. Dwa, że byłyśmy jedynymi osobami spoza incelosfery, które chciały ich wysłuchać. Dla wielu była to jedyna okazja, by porozmawiać z kobietami. Ale długo pracowałyśmy na zaufanie. Gdy po miesiącu rozmów opublikowałyśmy dwa artykuły, dzieląc się obserwacjami, uwierzyli, że naszym celem nie jest wzbudzanie sensacji, a zwrócenie uwagi na faktyczne problemy, z jakimi się mierzą. 

Wiele osób – zarówno po stronie incelskiej, jak i feministycznej – spodziewało się, że porzucimy feminizm na rzecz narracji o systemowym uprzywilejowaniu kobiet i dyskryminacji mężczyzn. Taką ścieżką poszła Cassie Jay, radykalna feministka, która weszła w manosferyczne środowisko, by nakręcić film The Red Pill. My czujemy, że nasze postrzeganie relacji między płciami stało się bardziej kompletne. Wcześniej powtarzałam, podobnie jak wiele feministycznych działaczek, że „patriarchat krzywdzi również mężczyzn”, ale to tylko slogan, za którym rzadko idzie głębsza refleksja i uznanie owych krzywd. W incelosferze skupiają się one jak w soczewce – spotkałam tam chłopaków, którzy są ofiarami patriarchalnych wzorców męskości, podtrzymywanych zarówno przez mężczyzn, jak i kobiety. 

To ci, którzy „przegrali” w bycie „prawdziwymi facetami” i wylądowali na marginesie, poza nim budząc powszechną pogardę. Wcale nie ze względu na mizoginiczne poglądy, których wielu reprezentuje. Chciałabym, aby to mizoginia skazywała na samotność i izolację, ale spotkałam zbyt wielu mężczyzn, którzy nie szanują kobiet, ale dzięki pewności siebie i innym stereotypowo męskim cechom cieszą się ogromnym powodzeniem. 

Z pozycji przywileju

Nie wystarczy, by incel czy przegryw przestał być mizoginem i „wyszedł z piwnicy”, jak przekonują niektóre feministki. To jak zalecanie „pozytywnego myślenia” i picia wody z cytryną na depresję. Kluczem jest obalenie patriarchalnych modeli męskości, a także systemowe rozwiązywanie takich problemów, jak przepaść między płciami pod względem wyników w nauce, zdawalności matury, mobilności (kobiety znacznie częściej wyjeżdżają z małych miejscowości do dużych miast i częściej podejmują studia). 

Wszystkie te czynniki sprawiają, że rośnie grupa mężczyzn, którzy nie mają szans na wejście w związek. Samotność to problem, który w większym stopniu dotyczą mężczyzn. Według badań przeprowadzonych przez Krzysztofa Pacewicza i Kantar w Polsce w pokoleniu osób urodzonych po 1989 roku jest ponad dwukrotnie więcej singli niż singielek, jako że mają średnio mniej znajomych, a częściej ani jednej bliskiej osoby. Taka izolacja niszczy zdrowie (zarówno psychiczne, jak i fizyczne), skraca życie (Polacy żyją średnio o 8 lat krócej niż Polki) i jest jedną z przyczyn samobójstw.

Dziękujemy!
( Film ) ( Recenzja ) ( Igor Kierkosz )

Podsumowujemy Nowe Horyzonty

Sprawę dodatkowo komplikuje fakt, że brak wyższego wykształcenia i niska pozycja społeczna korelują z konserwatywnymi i antyfeministycznymi poglądami. Powinno nam zależeć, by jak najwięcej mężczyzn przyjmowało te progresywne i równościowe. Dla dobra nas wszystkich.

Nikt rozsądny nie zaprzeczy, że otaczająca nas rzeczywistość jest patriarchalna – mężczyźni dominują na szczytach społecznych hierarchii, posiadają przytłaczającą większość władzy politycznej i zasobów. Ale przywileje te nie są między nimi równo rozdzielone, płeć jest zaś jednym z wielu i niekoniecznie najważniejszym polem wykluczenia.

Feminizm nie jest, ale bywa antymęski

Wbrew temu, co mi zarzucano, nie uważam, że obowiązkiem feministek jest zajmowanie się problemami mężczyzn, tym bardziej, jeśli ci przejawiają seksistowskie uprzedzenia. Nikogo do tego nie namawiam. Jednak tych, które chcą to robić, nie powinno się upupiać tekstami o „syndromie sztokholmskim”. Zajęłam się tym tematem, bo jest ważny i zaniedbany oraz dlatego, że bez rozmontowania patriarchalnych wzorców męskości niemożliwe jest obalenie patriarchatu. Co więcej, za swój reporterski obowiązek uważam słuchanie niewysłuchanych i dawanie głosu wykluczonym. Nawet jeśli mają krzywdzące poglądy. „Przegryw” je rozbraja, a nie usprawiedliwia.

Jednocześnie ubolewam, że wraz z drugą falą feminizmu do mainstreamu weszła nie równościowa, a antymęska narracja. Ta teza może budzić kontrowersje, ale nie jest oryginalna. Podobnymi spostrzeżeniami dzieliło się mnóstwo feministycznych teoretyczek, zwłaszcza tych trzeciej fali, na czele z bell hooks, a w młodszym pokoleniu choćby Angelą Nagle. Ta ostatnia opisała manosferę w książce Kill All Normies, zauważając, że wroga mężczyznom narracja obecna w feministycznym dyskursie wzmacnia i uwiarygadnia antyfeministyczną radykalizację (oczywiście nie jest jej jedyną ani nawet główną przyczyną).

Zanurzenie się w incelosferze sprawiło, że jestem bardziej świadomą feministką. Wiem, jakie ścieżki do niej prowadzą i że zawrócenie z nich młodych chłopaków – w tym nieletnich chłopców – będzie możliwe tylko dzięki pogłębionej refleksji nad tym, co sprawia, że stawiają pierwsze kroki w kierunku króliczej nory. To nie obowiązek feministek, ale wszystkich dorosłych, a przede wszystkim rodziców, nauczycielek, badaczy, aktywistów, polityków. 

Pod względem radykalizacji polskiej incelosferze daleko do amerykańskiej. Jeśli będziemy ignorować czynniki, które sprawiają, że ląduje tam coraz więcej chłopaków, ograniczając się do potępiania mizoginii i patrząc na polskie podwórko przez pryzmat zachodniego terroryzmu, problem będzie narastał. Wszystkich nas powinno to niepokoić.

Dziękujemy!

Patrycja Wieczorkiewicz i Aleksandra Herzyk, Przegryw. Mężczyźni w pułapce gniewu i samotności, W.A.B. 2023.

( Mintowe Ciasteczka )

Nasza strona korzysta z cookies w celu analizy odwiedzin.
Jeżeli chcesz dowiedzieć się jak to działa, zapraszamy na stronę Polityka Prywatności.