Na Gruppę trzeba uważać

Na Gruppę trzeba uważać

( 09.02.2024 )

Krzyk, agresja, emocje, czystość i brud zarazem. Monograficzny album formacji artystycznej Gruppa

Kilka miesięcy temu ukazał się monograficzny album zawierający prace polskiej formacji artystycznej Gruppa, wydany przez niemieckiego kolekcjonera Wernera Jerke. To niby stara historia, jeszcze z lat osiemdziesiątych, ale warto opowiadać o tym, dlaczego pozostaje dziś ważna. Wiedza o Gruppie to istotny element układanki zwanej „sztuką polską”.

Dziękujemy!

Gruppa, Museum Jerke, Jerke Art Foundation

Album ukazał się, gdy wszyscy członkowie grupy – Ryszard Grzyb, Paweł Kowalewski, Jarosław Modzelewski, Marek Sobczyk, Włodzimierz Pawlak i Ryszard Woźniak – weszli w wiek emerytalny. Album jest jak prezent na emeryturę, ale ma też inne cele. Dla Wernera Jerke, niemieckiego okulisty od lat zainteresowanego polską sztuką – i to do tego stopnia, że w Nadrenii stworzył prywatne muzeum – to szansa na popularyzowanie tej sztuki w środowiskach międzynarodowych. 

Gruppie się to należy, nie tylko dlatego, że mieści się w europejskiej czy światowej historii sztuki jako przykład zemsty na konceptualistach z lat siedemdziesiątych – z wejściem anarchii, koloru, ulicy w malarstwo (to sześciu polskich Basquiatów na raz!) –  ale i z powodu historii społecznej, jaką pokazują ich dzieła. Pierwszy chyba raz po Andrzeju Wróblewskim widać w malarstwie powojennym tak mocno odbijają się nastroje społeczne. Są oddane à rebours, jak to w sztuce: pod włos, z poczuciem wyczerpania. I wszystko jest robione z frenetyczną nadzieją, dziką jak cholera, na nowy początek. 

Wystarczy zerknąć do albumu: na „Mon Cheri Bolscheviq” Kowalewskiego, „Nowa fala popierdala” Woźniaka, „Keine Mofas” i „Nikifor” Sobczyka czy mój ulubiony „Rozbij czaszkę” Woźniaka. Energia tych obrazów ożywiała nie tylko sztukę jeszcze długo po końcu Gruppy, symbolicznie rozwiązanej w 1989 roku, ale i całe społeczeństwo, wpadające w wolną gospodarkę lat dziewięćdziesiątych.

Dlatego włączanie tych dzieł do szerszego obiegu jest chwalebne i konieczne. Z takimi samymi ambicjami wydano wielką monografię Andrzeja Wróblewskiego w 2014 roku (ale czy się udało?). To samo należy się Zbigniewowi Liberze, sztuce krytycznej (niech jeszcze trochę spatynowieje), ba! – już z czystej potrzeby rozumienia, co przeżyliśmy, takie monografie należą się Kulturze zrzuty, Totartowi. Lista braków jest pewnie bardzo długa.

Jest jeszcze jeden cel powstania albumu – książka jako instrukcja. To już było, to warto, a to musisz jakoś przeskoczyć. I chyba pod tym względem album jest najciekawszy. Nie da się iść dalej bez zrozumienia, że kultura organizacyjna w polskim życiu publicznym, czy węziej w zakładzie „sztuka polska”, wciąż opiera się na takich, proszę o wybaczenie, zasłużonych pracowników. My tu wszyscy z nich. I dopóki sobie tej mapki nie rozszyfrujemy, trudno będzie robić coś na nowo. 

Dziękujemy!

Gruppa, Museum Jerke / Jerke Art Foundation

Co w środku? Pierwsze kilka stron to podane bez żadnego słowa wstępu obrazy, które ustawiają całość. Krzyk, agresja, emocje, czystość i brud zarazem. Następnie trzy eseje i katalog dzieł.

W pierwszym tekście Stach Szabłowski, uznany i wszechobecny krytyk sztuk wizualnych, próbuje usytuować Gruppę na mapie ówczesnych i współczesnych dyskursów w sztuce (Neue Wilde, nowy ekspresjonizm, teoria afektu, w końcu pojawia się krakowska grupa artystyczna Potencja). Potem Jakub Banasiak, naczelny największego pisma o sztuce współczesnej, nieco pod włos laurom wskazuje na znaczenie roku 1986 i odwilży, kiedy Gruppa mogła swobodnie kształtować swoją obecność w kulturze, co zwykle pomija się w ich recepcji. 

Na końcu jest esej profesora historii sztuki Waldemara Baraniewskiego, odwołujący się do zina „Oj już dobrze” wydawanego przez Gruppę, opisujący erudycję malarzy, ich  literackie zainteresowania i warsztat. Wrażenie robi zwłaszcza Kowalewski i jego znajomość poezji. 

Dziękujemy!
( Film ) ( Literatura ) ( Recenzja ) ( Michał R. Wiśniewski )

Timothée Chalamet uwodzi owinięty szmatami. Recenzja „Diuny”

Monografię wieńczy obszerne kalendarium oraz opowieść o „życiu z Gruppą”, którą snuje Anda Rottenberg, pokoleniowa krytyczka (spora część tekstów z „Przeciągu”, zbioru tekstów krytycznych Rottenberg z 2009 roku, jest poświęcona właśnie Gruppie). Są tam akohol, małe fiaty, duże płótna, wspólne malowanie i wycieczki na Zachód. Jest legenda. 

Album jest więc monumentalną książką. Łączy poważny, nobliwy charakter z obrazoburczą treścią. Ale przecież wiadomo, że nie chodzi o album. Chodzi o dorobek mężczyzn w sile wieku, z doświadczeniem, którzy wciąż nadają ton sztuce w Polsce. Co drugi jest profesorem akademii sztuk pięknych, jeden poetą (poeta, największy wróg władzy), drugi reklamiarzem (propagandysta, największy przyjaciel władzy). Z kolei Anda Rottenberg to spiritus movens warszawskiego środowiska sztuki skupionego wokół Muzeum Sztuki Nowoczesnej (budżety!) i zarazem naczelna „Vogue”, gdzie wykuwa się to, co wam się podoba. 

Co więcej, w albumie są teksty Szabłowskiego i Banasiaka, obydwu w wieku – trzeba patrzeć na metryki – wczesnych synów tychże malarzy. To istotne nie tylko z powodu pokoleniowego porządku, bo łatwo sobie przecież wyobrazić tekst młodej badaczki  na miejsce ich esejów, ale taki spis treści budzi skojarzenia z hołdem lennym, inwestyturą. Już choćby dlatego malarstwo Gruppy (a przy tym recenzowany album) mają dalej znaczenie i aktualność.

Ważne jest to, co Gruppa malowała. Całe szczęście, bo trafili nam się przytomni ojcowie, od których warto się odbijać. Jak się okazuje w świecie zdominowanym przez koncept, przybierający często najbardziej pokraczną formę stylizacji w mediach społecznościowych, krygowania się, sztafażu, maski – te obrazy są znowu świeże. Można bym im poświęcić o wiele więcej miejsca. Znalazło się w nich coś dla Maciejowskiego, coś dla Sasnala (nie wszystko brał z Richtera), Przemka Mateckiego – młodszych niemal o pokolenie – znalazł się chyba też pomysł na grupę Ładnie, może i grupę Potencję. W grupie raźniej. Dobre wzory zawsze działają. 

Dziękujemy!

Gruppa, Museum Jerke, Jerke Art Foundation

Jeszcze co do tej potencji… Jakimś chichotem czasów jest, że w jedynych mediach, które konsumujemy, mediach społecznościowych, napisanie o porno, seksie, orgazmie, wymaga oszukiwania algorytmów. To wiele mówi o pewnej impotencji, niemożliwości zmierzenia się z seksualnością w sferze publicznej, a u Gruppy? Jak u Picassa, gdyby nie to, że malowali brzydko i nierealistycznie, te obrazy mogłyby służyć cielesnej przyjemności. To o tej części mózgu, gdzie pożądanie obraca się w siłę napędową. Rzadkość, co?

Dlatego trzeba na Gruppę uważać. To najlepsza puenta. Trochę jak z figurą ojca w teorii psychoanalitycznej – nie można dać mu się wziąć pod but, a jednocześnie nie można go skreślić, to ostatecznie skazuje na narcyzm i nieumiejętność budowania zdrowych relacji  (widzę obrazy Tomasza Kręcickiego, gdy to piszę). A zatem obserwujemy i korzystamy, uczymy się. Zaraz to my będziemy w pełni dojrzali, to my będziemy pokoleniem ojców (spokojnie, matek też). Tamci i tak oddadzą wszystko. Właśnie dali instrukcję, jak sobie z nimi radzić. 

Dziękujemy!

Gruppa, Museum Jerke, Jerke Art Foundation

( Mintowe Ciasteczka )

Nasza strona korzysta z cookies w celu analizy odwiedzin.
Jeżeli chcesz dowiedzieć się jak to działa, zapraszamy na stronę Polityka Prywatności.