Reklama

Gdyby rok 2024 był obrazem… I taki to był rok w kulturze

Aleksander Hudzik
sztuka
19.12.2024
3 min. czytania

Gdyby ten rok był jednym polskim miastem, byłby Oświęcimiem. Po pierwsze filmy „Prawdziwy Ból” i „Strefa Interesów” pokazały, że zło odkłada się jak choroba, i czasem łatwo uznać, że nie ma go wcale. Po drugie, w Oświęcimiu wybudowano Pawilon Gercharta Richtera.

Gdyby ten rok w kulturze był dziełem sztuki, musiałby być obrazem, tym najdroższym obrazem minionego roku – „Imperium świateł” René Magritte’a, który wylicytowano na aukcji za niemal tyle samo, za ile w Warszawie wybudowano Muzeum Sztuki Nowoczesnej.

Albo tym obrazem Vincenta van Gogha schowanym za pancerną szybą, który został trafiony puszką farby rzucaną przez aktywistów Stop Oil. Obrazowi nic się nie stało, a aktywiści zostali skazani na dwa lata więzienia, bo – jak wiemy – sztuka jest cenniejsza niż złoto, a na pewno cenniejsza niż wolność.

Albo obrazem Anny Grzymały, „Zdejmij Mundur, przeproś matkę”, namalowanym w ramach protestu wobec przemocy policyjnej. Dzieło sprawiło, że w polskich patriotach obudziło się przeczucie, że lepiej stać po stronie wojska niż po stronie kultury. 

Gdyby ten rok był jednym polskim miastem, byłby Oświęcimiem. Po pierwsze filmy „Prawdziwy Ból” i „Strefa Interesów” pokazały, że zło odkłada się jak choroba, i czasem łatwo uznać, że nie ma go wcale. Po drugie, w Oświęcimiu wybudowano Pawilon Gerharda Richtera – Wielki Niemiecki Malarz wpadł na pomysł, żeby w sąsiedztwie obozu ustawić Wielki Pawilon Sztuki, na którym wielkimi literami wypisano jego imię i nazwisko, a w środku stworzono coś na kształt kaplicy poświęconej jego dziełom. Dziełom czy raczej reprodukcjom prac, których oryginały znajdują się w Berlinie – przedstawiają one zdjęcia wykonane przez więźniów obozu, które Wielki Niemiecki Malarz postanowił zamalować. 

Gdyby ten rok był kolorem, byłby zielony jak Brat Summ… a nie, jak Mint! Bo to był rok Mint w kulturze! Rok, w którym uruchomiliśmy podcast, a potem drugi podcast, nagrywaliśmy rolki, w których opowiadaliśmy o wystawach, zjawiskach, wyskakiwaliśmy z toi-toi’a, krzaków, ślizgaliśmy się po podłogach galerii i sprawdzaliśmy waszą tolerancję na cringe. Rok, w którym byliśmy na festiwalach filmowych, literackich, muzycznych, we Wrocławiu, Sopocie i Krakowie. Organizowaliśmy debaty w Muzeum Narodowym w Warszawie, imprezy nad Wisłą i występy w Piwnicy pod Baranami. Pisaliśmy o rzeczach ważnych, niezależnie od tego, czy działy się w Nowym Jorku, Berlinie, Warszawie, Korei czy w Gorcach. Opublikowaliśmy 48 wydań magazynu, co oznacza, że byliśmy z wami co tydzień, a wy mogliście czytać na naszych łamach teksty Marii Poprzęckiej, Olgi Drendy, Ziemowita Szczerka, Renaty Lis, Wojciecha Engelkinga i wielu innych osób, które zmieniają to, jak patrzymy na kulturę. Rozmawialiśmy o pająkach z Adamem Sandlerem, z Ottesą Moshfegh o traumach, i z fotografami, którzy robili zdjęcia radzieckim placom zabaw. To był pierwszy pełen rok działalności Mint, który przeżyliśmy w redakcji, a mimo to dalej się do siebie odzywamy, za co #jestemwdzięczny!

A że chcemy być z wami jeszcze bardziej, przekonacie się już w styczniu, gdy pokażemy wam to, nad czym pracowaliśmy ostatnie kilka miesięcy! Rezerwujcie czas 15 stycznia i niech żyje Mint. 

I taki to był rok w kulturze.

Reklama