I taki to był tydzień w kulturze. „Opera o Warszawie” jest jak Warszawa, a poza tym ogłaszam najlepszą książkę tej jesieni
( 26.09.2025 )
Nie wiem, czy trafiony jest pomysł, by uczcić Warszawę dwiema bohaterkami, z których ani jedna, ani druga nie budzi żadnych emocji. Nie wiem też, czy scenografia cieszyłaby mnie tak bardzo, gdybym wcześniej nie odwiedzał regularnie Warszawy w Budowie (tegoroczna, 17. edycja festiwalu startuje w ten weekend).
Z „Najlepszym miastem świata. Operą o Warszawie” jest jak z samą Warszawą – każdy ma o niej jakieś zdanie. Ktoś powie, że spektakularna, ktoś inny, że bez sensu; ktoś, że nie zrozumiał, a ktoś, że po prostu została źle zaprojektowana. Albo że polityki w niej za dużo, a uczuć za mało – jak to ze stolicą bywa.
Nie wiem, czy trafiony jest pomysł, by uczcić Warszawę dwiema bohaterkami, z których ani jedna, ani druga nie budzi żadnych emocji. Nie wiem też, czy scenografia cieszyłaby mnie tak bardzo, gdybym wcześniej nie odwiedzał regularnie Warszawy w Budowie (tegoroczna, 17. edycja festiwalu startuje w ten weekend). Wiem natomiast, że żadne inne dzieło nie sprawiłoby, że wszystkie elementy ruchome sceny Opery Narodowej – dźwignie, klapki i zapadnie – zostały tak skrupulatnie sprawdzone i przetestowane. Bo „Opera o Warszawie”, jak Warszawa, to jest work in progress.
Asfaltowanie ulicy na budowie Marszałkowskiej Dzielnicy Mieszkaniowej, Edward Hartwig (1952). Ze zbiorów Muzeum Warszawy
A teraz przerywamy program, by nadać specjalny komunikat: Zbigniew Rokita to najlepsze pióro ziemi górnośląskiej. Dowód?
„Kopalnia to antyświat. Tu na nowo trzeba nauczyć się chodzić, mówić, być. Byłem w paru miejscach na świecie, ale żadne nie zrobiło na mnie takiego wrażenia jak podziemia mojego własnego miasta. W 1989 roku w polskim górnictwie (głównie na Śląsku) pracowało około 400 tysięcy osób, dziś zostało niespełna 80 tysięcy. Robi ledwie kilkanaście kopalni. Dni do niedawna kluczowej na Śląsku grupy zawodowej – górników – są policzone. Już teraz w trakcie jednego roku pod ziemię do zabytkowej kopalni Guido w Zabrzu zjeżdża więcej turystów, niż ludzi zatrudnia całe polskie górnictwo. Często pada pytanie: «Co stanie się ze Śląskiem po kopalniach?». Tymczasem my już żyjemy w swoim własnym «po».”
A to tylko fragment – jeden z wielu wybitnych fragmentów „Aglo”, oopowieści, na jaką Górny Śląsk zasłużył. Przed państwem literacka premiera jesieni!
Aglo. Banką po Śląsku. Zbigniew Rokita
Czy był to tydzień dram i skandali w kulturze? O, pewnie. Dlatego opowiem wam – a jakże – o teatrze. A konkretnie o Teatrze Powszechnym i Teatrze 21, które w tym tygodniu postanowiły przerzucać się oświadczeniami wokół spektaklu „Zła drużyna”. Według Teatru 21 miał on być planowany jako jesienna premiera w Teatrze Powszechnym, a według Teatru Powszechnego – nie miał być planowany jako premiera w Teatrze Powszechnym.
Ot, opowieść w stylu „Zarządzanie w polskiej kulturze, odcinek 2137”. Ale z perspektywy widzów może to i dobrze, że w czasach nadmiaru i prze-bodź-co-wa-nia oszczędzono nam kolejnej premiery. Ja pewnie bym nie zobaczył. Albo bym zobaczył. Albo nie. Z decyzjami u mnie jak z premierami w Teatrze Powszechnym, nigdy nic nie wiadomo.
Tymczasem, jak to się mówi między nami – pracownikami kultury – „spier… do swojej bezsensownej pracy”.
I taki to był tydzień w kulturze.