I taki to był tydzień w kulturze. Międzynarodowy Booker pierwszy raz za opowiadania, wiralowy performans w MSN
( 23.05.2025 )
To był tydzień, w którym przegapiłem najbardziej wiralowy performans w historii polskiej sztuki. Cezary Bodzianowski wdrapał się na ostatnie piętro Muzeum Sztuki Nowoczesnej z wiaderkiem pełnym piłeczek pingpongowych. Po czym chlusnął tym wiadrem na schody — piłeczki posypały się po betonie z dźwiękiem przypominającym oklaski (sounds like „Kochanka Wittgensteina”!).
#Koochammłodzież.
Sobota, centrum Warszawy, targi książki — a tam kolejki od szóstej rano, byle tylko zdobyć autograf ulubionej pisarki. Kiedyś to było: się nie czytało, a teraz… się czyta.
No ale dalej. Środek dnia, dwugodzinny film/wykład o czesko-słowackiej architekturze w ramach festiwalu filmowego — pełna sala. Wieczorem: kolejka do Muzeum Sztuki Nowoczesnej, długa taka, że zawija się pod Zachętą, gdzie też kolejka — długa taka, że zawija się pod CSW, gdzie również kolejka — taka, że zawija się pod MSN! Jest pięknie.
Dzień później: wybory. 29 procent młodych ludzi głosuje na skrajną prawicę.
Kolejki na Międzynarodowych Targach Książki w Warszawie. Fot. Arek Kowalik
To był tydzień, w którym przyznano Międzynarodową Nagrodę Bookera. W tym roku otrzymała ją indyjska pisarka Banu Mushtaq. Nagroda wyjątkowa, bo po raz pierwszy wyróżniono pisarkę z Indii, i po raz pierwszy nagrodzono też zbiór opowiadań — bo tym właśnie jest „Heart Lamp”, napisany w języku kannada, którym posługują się obywatele Karnataki, stanu znajdującego się na południu kraju.
Nagroda dla Mushtaq oznacza też, że bez Międzynarodowego Bookera wciąż pozostają Włosi — choć zdaje się, że w tym roku było wyjątkowo blisko. A wszystko za sprawą cieniutkiej książki Do perfekcji Vincenzo Latronico, która właśnie ukazała się w Polsce. Warto ją przeczytać nawet bez Bookerów, bo jeśli istnieje jakiś manifest rozczarowań i niezrealizowanych marzeń pokolenia milenialsów, dla których Berlin miał się stać nową stolicą Europy, a sharing economy nie zdążyło jeszcze zmienić się w geek economy — to właśnie ta krótka książka o przygodzie dwójki Włochów, Anny i Toma. Para „kreatywnych” przeprowadza się do stolicy Niemiec i tam próbuje zbudować nowe życie.
Ta książka to także aktualizacja „Rzeczy” Pereca — tyle że nie we Francji lat sześćdziesiątych, tylko w świecie, w którym nie można już nawet marzyć o własnym mieszkaniu; zamiast tego trzeba skupić się na marzeniu o tym, żeby wynajmowane mieszkanie dobrze wyglądało w social mediach.
To był tydzień, w którym przegapiłem najbardziej wiralowy performans w historii polskiej sztuki. Cezary Bodzianowski wdrapał się na ostatnie piętro Muzeum Sztuki Nowoczesnej z wiaderkiem pełnym piłeczek pingpongowych. Po czym chlusnął tym wiadrem na schody — piłeczki posypały się po betonie z dźwiękiem przypominającym oklaski (sounds like „Kochanka Wittgensteina”!).
Na TikToku nagrania z tego wydarzenia wykręcają milionowe wyświetlenia, choć sam Bodzianowski nawet nie ma własnego konta. A w komentarzach oczywista mantra: „To za nasze pieniądze!”. No nie za wasze — za własne kupił te piłeczki!
Piłeczki pingpongowe