I taki to był tydzień w kulturze. Sala Zgody Narodowej w MSN i AI w Krakowie
( 31.10.2024 )
Katedra w całości zbudowana z klocków lego Zbigniewa Libery, do której wchodzimy pod łukiem „Tęczy” Julity Wójcik, światło przebija się przez witraże wyłożone portretami „Naz*stów” Piotra Uklańskiego. W sali trwa „Msza” Artura Żmijewskiego.
Ten Maurizio Cattelan to jest wizjoner. 5 lat temu na targach Miami Art Basel pokazał przyklejonego do ściany banana, a praca o wdzięcznym tytule „Comedian” została sprzedana za 480 tys. złotych. Teraz banan Cattelana wraca wyceniony na 1-1,5 mln złotych. W tym samym czasie średnia cena bananów w polskich sklepach wzrosła z 90 groszy do 3 złotych, więc przestańcie biadolić, że wam źle, bo inflacja i wszystko strasznie podrożało.
Wraca banan Cattelana
Nie milkną głosy rozczarowanych tym, że Muzeum Sztuki Nowoczesnej otworzyło budynek, ale zapomniało pokazać w nim sztukę. Ja współczułbym osobie, która pokazywałaby wystawę, kiedy wszyscy raczej oglądają budynek, w którym jest pokazywana, ale trudno – biorę ten ciężar na siebie. Oto moja innowacyjna koncepcja wystawy, aranżacja obejmuje jedną z kilku sal. Jest to Sala Zgody Narodowej. Katedra w całości zbudowana z klocków lego Zbigniewa Libery, do której wchodzimy pod łukiem „Tęczy” Julity Wójcik, światło przebija się przez witraże wyłożone portretami „Naz*stów” Piotra Uklańskiego. W sali trwa „Msza” Artura Żmijewskiego, za plecami celebransa wisi krzyż Doroty Nieznalskiej adorowany przez Jacka Markiewicza. Wchodzący mogą sobie wziąć butelkę „Polskiej Żółci” Jerzego Kosałki i, że tak powiem, performatywnie animować ekspozycję. Naprzeciw tej bajecznie bogatej sali będzie druga, niemal pusta Sala Sztuki Zachodniej. Tam zobaczymy jedną pracę, banana Maurizio Cattelana, który gnije sobie przyklejony do ściany za pieniądze podatników.
Niby taki tradycyjny, niby zabytkowy, a jednak Kraków – wyrasta nam na polską stolicę kulturalnych innowacji. Najpierw Krakowskie Off Radio wprowadziło innowacyjny sposób oszczędzania, czyli zwolniło pracowników, zastępując ich nagraniami wygenerowanymi przez maszynę losującą słowa Wisławy Szymborskiej. W tym tygodniu na Instagramie pojawił się wpis znawczyni koreańskiego (nick „Pani od Koreańskiego”). Udowadnia, że krakowskie wydawnictwo Znak opublikowało książkę, której współtłumaczem był stary dobry Google Translate. Chodzi o tłumaczoną z koreańskiego książkę „Wieloryb”, której – co zdaje się sugerować autorka wpisu – nie tłumaczono z koreańskiego tylko z języka angielskiego. Jak było naprawdę? Mam nadzieję, że wkrótce się dowiemy, a tymczasem ja bym postulował reglamentowanie internetu w Krakowie, bo zaraz się okaże, że się tam całkiem skończy praca w kulturze.
I taki to był tydzień wygenerowany przez CHAT GPT.
Kontrowersje wokół tłumaczenia „Wieloryba” Cheon Myeong-kwana
