I taki to był tydzień w kulturze. Zmarli DJ Hazel i Joka z Kalibra 44, Everett dostał Pulitzera
( 09.05.2025 )
Zrozumienie, jak ważni byli tacy muzycy jak Hazel i Kaliber 44, stało się dla mnie kluczem do naszej kultury – tej, która nigdy nie wyrażała się wyłącznie w aspirowaniu do bycia wielkomiejską, elitarną, wysublimowaną.
Ten tydzień to nekrolog – zmarli DJ Hazel i Joka z Kalibra 44. W mojej głowie mieli ze sobą wiele wspólnego i towarzyszyli mi od zawsze, mimo że byli zaledwie dekadę starsi. Obu pokazała mi kuzynka, która na przełomie wieków słuchała bardziej aktualnych rzeczy niż muzyka naszych rodziców. Obaj artyści opowiadali o świecie, przed którym próbowano mnie wtedy ochronić. Mechanizmem ochronnym była pogarda – że to mało ambitne i prostackie. Dopiero lata później udało mi się tej pogardy wyzbyć, a zrozumienie, jak ważni byli tacy muzycy jak Hazel i Kaliber 44, stało się dla mnie kluczem do naszej kultury – tej, która nigdy nie wyrażała się wyłącznie w aspirowaniu do bycia wielkomiejską, elitarną, wysublimowaną. To były emocje Polski wiejskiej, małomiasteczkowej; moje emocje, ujęte bez sentymentu lub oczekiwań, byśmy stali się kimś, kim nigdy nie byliśmy. I za to dziękuję obu. Będę o was pamiętał, Hazelu i Świętej Pamięci Bracie Joka.
Joka, Kaliber 44 – „Moja Obawa”
W tym tygodniu Percival Everett otrzymał Nagrodę Pulitzera za „Jamesa” – i to wiadomość mało zaskakująca. Everett zgarnia za tę książkę tyle wyróżnień, że jeśli jesienią 2025 roku ktoś wręczy mu Nobla, nie będę zaskoczony. Ale to także tydzień, w którym przyznano siedemdziesiąt innych Pulitzerów – wśród nich szczególnie interesująca jest nagroda w kategorii dziennikarstwa śledczego. Otrzymała ją agencja Reuters za cykl reportaży „The Fentanyl Express” poświęconych narkotykowej epidemii w USA. Częścią zespołu jest polski dziennikarz Antoni Słodkowski – to już jego drugi Pulitzer. Jeśli Tydzień w Kulturze od czasu do czasu może być rubryką „Sukcesy Polaków za granicą” – to właśnie jest ten moment.
A na koniec tego tygodnia książka, która ukazała się w Polsce tuż przed majówką, a na którą czekałem od dwóch lat tak bardzo, że… aż przegapiłem datę premiery. „W północnym lesie” Daniela Masona (Wydawnictwo Poznańskie) to opowieść o tym, jak patrzą na nas dom i las. Saga, w której nie ma zwyczajowej ciągłości linii krwi, a zamiast tego jest trwałość domu, który przyjmuje nowych mieszkańców, i lasu, który zapamiętuje ludzkie historie. To powieść, w której na kilkudziesięciu stronach opisywane jest to, jak rodzi się i rozwija sad jabłoni, a burza jest ważniejsza niż pierwsza miłość. I jakoś – jak to się teraz ładnie mówi – taka narracja ze mną re-zo-nu-je.
„W północnym lesie” Daniela Masona (Wydawnictwo Poznańskie)
Jeśli macie ochotę czasem dowiedzieć się, co mi się akuratnie podoba – zapisujcie się do naszego mintowego newslettera, który startuje już za kilka tygodni! Tutaj link: https://mintmagazine.pl/newsletter
I taki to był tydzień w kulturze.
