Jak nie gryzie, to lepiej nie ruszać. Bora Chung

Jak nie gryzie, to lepiej nie ruszać. Bora Chung

( 14.12.2023 )

Rozmowa z nominowaną do Bookera koreańską pisarką i tłumaczką polskiej literatury Borą Chung

Mój ulubiony cytat z twojego zbioru opowiadań brzmi: „jak nie gryzie, to lepiej nie ruszać.” Czy to jest właśnie koreańskie podejście do problemów?

Dokładnie. Zarówno w „Przeklętym króliku” i w „Głowie” chciałam mówić o tym, że rzadko słucha się kobiet – tym bardziej jeżeli dana kobieta nie jest młoda, nie jest piękna i nie ma wysokiego statusu społecznego.

Dziękujemy!

Bora Chung, fot. HyeYoung

Rodzina też nie?

Nie, bo to ona musi dbać o rodzinę, a nie rodzina o nią. 

W „Potrzasku” przedstawiasz to bardzo bezpośrednio. Ojciec i brat żyją ze złotej krwi, która wypływa z ich córki/siostry.  

W Stanach spotkałam kobietę, która studiowała literaturę koreańską. Powiedziała mi, że to typowe opowiadanie o K-jangneo, najstarszej córce. W rodzinie azjatyckiej najstarsza córka zawsze staje się ofiarą rodziców i rodzeństwa. To było trzy lata temu – i wtedy dopiero zrozumiałam, dlaczego tak napisałam.  

Porównując sytuację kobiet w Korei i Polsce – da się powiedzieć, że gdzieś jest lepiej?

Wszędzie jest do bani, ale w różny sposób, i właśnie dlatego mamy przerąbane. Bo gdyby problem był wszędzie ten sam, można by porównywać sytuację w różnych krajach i wypracować jakąś wspólną odpowiedź.

Co jest źródłem problemu w Korei?

Konfucjanizm zawsze tworzy hierarchię. Nie tylko między kobietami i mężczyznami. To bardzo pionowa struktura. Na szczycie jest władca, pod nim urzędnicy państwowi i ludzie posiadający władzę. A potem cała reszta. Mężczyźni są ponad kobietami, starsi ponad młodszymi. Nie ma miejsca na różnorodność i dbanie o słabszych. Jeśli dba się o słabszych, to ze względu na dobroć serca jednostek, nie ma rozwiązań systemowych. Chyba że wynika to z szacunku, na przykład do rodziców. W koreańskim społeczeństwie starsi obywatele mają paradoksalną formę władzy. Są jednocześnie słabi i silni. W tak hierarchicznej strukturze kobiety nie mają prawa mówić o swoich problemach. Powinny mieć dużo dzieci, gotować, zajmować się domem i tym podobne.   

Odgrywać przypisane im role.

Konfucjusz powiedział, że jeśli ludzie będą znać swoje miejsce, to świat stanie się utopią. W Azji to wciąż dominująca filozofia. Naturalny porządek rzeczy. Ludzie, którzy uważają, że są na górnych szczeblach społeczeństwa, sądzą, że mają prawo strofować tych niżej. Jest więc dużo przemocy, też fizycznej. Wiele osób wciąż myśli: wybiję ci ten feminizm z głowy. 

A jednak prezydentką była kobieta.

Tak, ale Park Geun-hye została prezydentką dlatego, że jej ojciec był wojskowym dyktatorem. Była jego spadkobierczynią i pełniła rolę zastępczego syna. To jest w istocie bardzo patriarchalne. 

Wiele osób na Zachodzie łączy rozwój gospodarczy z postępem społecznym. Jeśli kraj jest rozwinięty, to wszystko jest w nim rozwinięte. Więc Korea jawi się jako…

To propaganda.

…progresywny kraj.

Korea jest bardzo dobra w robieniu propagandy. Zarówno Północ jak i Południe. 

Mieszkasz w Korei?

Tak, w Pohang. To nieduże nadmorskie miasto na południowym wschodzie. Jedzą mnóstwo ośmiornic. Nie wiedziałam, że ludzie jedzą ośmiornice, dopóki nie spotkałam swojego męża. Ludzie to dzikie bestie. 

Studiowałaś w Stanach, pracowałaś w Europie, mogłabyś żyć, gdzie chcesz. 

W swoim kraju mam prawo głosu. Mogę wyrazić swoją złość. Jestem też w związku zawodowym. Dużo protestujemy. Czasem to pomaga, czasem nie, ale przynajmniej coś robię. W 2016 roku zaimportowałyśmy Czarny Protest z Polski do Korei i nasze demonstracje przyczyniły się do zmiany prawa. Od 2019 roku aborcja jest legalna w Korei Południowej.

Dziękujemy!

Bora Chung, fot. HyeYoung

Wiele twoich opowiadań jest o samotności. W posłowiu napisałaś, że chciałaś, żeby były pocieszeniem dla osób, które czują się wyobcowane.  A jednak wszystkie kończą się źle.

Czasem znajdziesz moment połączenia, bliskości czy zrozumienia, możesz nazwać to jak chcesz, ale to będzie tylko moment. I będziesz miał szczęście, jeśli w ogóle tego doświadczysz. Potem wracasz do domyślnego stanu: świat jest do bani i jesteś sam.

Może po prostu wybieramy sobie narrację. I to, że świat jest okropnym miejscem jest tylko jedną z nich. 

Był taki szalony polski autor, Bruno Jasieński – komunista i rewolucjonista żyjący w międzywojennej Polsce. Nienajlepsze połączenie po tym, jak Związek Radziecki próbował najechać twój kraj. Więc emigrował do Francji i tam w 1923 roku napisał powieść Palę Paryż. Opowiada w niej o zarazie, która dziesiątkuje Paryż. Całe dzielnice są strefami kwarantanny. Ludzie zostają podzieleni ze względu na swoją narodowość. Jest tam polska mini-republika, żydowska, i tak dalej. Ludzie próbują przetrwać, jednak umierają jeden po drugim. I ta książka jest zaklasyfikowana jako utopia. Wszyscy umierają. 

Skąd w takim razie utopia?

Jasieński uważa, że prawdziwą utopią nie jest cel, tylko proces dążenia do niej. Wspólne działanie z ludźmi, którzy dzielą twoje przekonania. Nawet jeśli umrzesz, a na pewno umrzesz, będziesz miał swoich ludzi, a wraz z nimi będzie trwała wola zbudowania idealnego społeczeństwa. Więc część ciebie na zawsze w nich przetrwa. I to właśnie ten proces daje ci radość i poczucie bliskości. Nie sam cel. 

Kto cię jeszcze interesuje w polskiej literaturze? 

Teraz tłumaczę Doskonałą próżnię Lema. Na początku października skończyłam tłumaczyć Wielkość urojoną. Jest tam wymyślona dziedzina literatury tworzonej przez AI: literatura bityczna. Wtedy ten koncept istniał tylko w wyobraźni autora. I Lem komentuje to w ten sposób: „Nie wiadomo jednak, skąd właściwie wzięło się przeświadczenie, iż człowiek może z zupełnym spokojem uznawać niewyczerpalność uniwersum i nie może z takim samym spokojem rzeczowym uznawać niewyczerpalności tego, co sam tworzył”. Myślę, że to bardzo piękne i w dziwny sposób pocieszające w obecnych czasach.   

Nie jest też przerażające?

Tak, ale powinniśmy zaakceptować, że to stwierdzenie ukazuje jakąś cechę wszechświata. Jeśli wszechświat jest nieskończony, to nieskończone są też możliwości. Jedną z tych możliwości jest to, że kiedyś ludzie stworzą coś równie niepojętego, jak wszechświat. To po prostu statystycznie możliwe. 

Dziękujemy!

Bora Chung Conrad Festival (fot. Katarzyna Pracuch)

Twoje opowiadanie z chłopcem w jaskini skojarzyło mi się z Solaris. 

Wow, nie wiedziałam, że można na jednym oddechu mówić o moich opowiadaniach i o Lemie. 

Myślę o insekcie, który wspina się po ścianie jaskini. Dostrzega go chłopiec, który żyje zamknięty w niej. Przedstawiasz zetknięcie dwóch różnych rodzajów świadomości, i tak jak u Lema nie ma między nimi żadnego połączenia. 

Nie myślałam o Solaris, kiedy pisałam „Blizny”. Ale tak, można to tak odebrać. 

Co z Gombrowiczem? 

To dziwak. Uwielbiam go za to, że był dziwakiem. 

O której powieści myślisz?

O rany, jest ich tak wiele. Pierwsza, którą czytałam, był Trans-Atlantyk. Rewelacja. W perwersyjnych motywach, które ukazywał z taką lubością, tkwią rzeczy, o których zazwyczaj trudno nam mówić. A to sprawia, że tym bardziej warto. 

Dziękujemy!
( Muzyka ) ( Arek Kowalik )

Polecamy koncerty na drugą połowę roku

Ciekawe, że wspomniałaś akurat Trans-Atlantyk. Wiąże się z nią dla mnie poruszający moment. Mieszkałem wtedy w Berlinie i czytając poczułem nagle, że w żadnym innym języku nie zrozumiem niczego tak dobrze, jak rozumiem tę książkę. W pewien sposób jestem skazany na język, w którym się urodziłem, i nigdy tego nie przekroczę. 

Nie sądzę, by tak było. Ludzie się cały czas zmieniają – to jedyna rzecz, w którą wierzę. Nawet James Joyce nie rozumiałby tego, co napisał, w ten sam sposób, gdyby przeczytał to teraz. Gdyby tylko żył. 

To, co było dla nas prawdziwe i stałe w momencie pisania, znika chwilę później. Większość osób mówiących po polsku będzie rozumieć Gombrowicza lepiej niż ja jako Koreanka, ale wszyscy mierzymy się z czymś, co już dawno zniknęło. Cokolwiek wyciągnę z jego powieści dla siebie samej, będzie moją przyjemnością i pięknem. 

Czytałaś Kronosa, jego ukryty dziennik? Zapisywał wszystko: kiedy gnił mu ząb, z kim spał. I jest tego prawie pięćset stron. Spodoba ci się. 

Zastanowię się nad tym. A przy okazji tego, co mówiłeś o Trans-Atlantyku, przypomniał mi się mój „moment”, chociaż zupełnie inny. Tłumaczyłam Byliśmy w Oświęcimiu Tadeusza Borowskiego, Janusza Nela Siedleckiego i Krystyna Olszewskiego na koreański. To była najtrudniejsza praca, jaką kiedykolwiek wykonałam. Będąc w obozie, Borowski słyszy skrawki wielu europejskich języków. 

Jakich?

Jest francuski, rosyjski, oczywiście polski, rumuński. I tak się złożyło, że uczyłam się francuskiego w liceum, rumuńskiego na licencjacie, oczywiście znam też rosyjski i polski. Kiedy tłumaczyłam tę książkę, miałam dziwne poczucie, że moje życie zmierzało do tego właśnie momentu. Uczyłam się tych wszystkich dziwnych języków po to, by móc dobrze przetłumaczyć tę książkę. To było bardzo satysfakcjonujące i jednocześnie niezwykle bolesne.

Jak puzzel, który wpada na swoje miejsce.  

Tak. To straszna trauma, wynikająca z ogromnego zła, przez które żaden człowiek nie powinien przechodzić. Każdy powinien usłyszeć o tym bólu. W tym momencie poczułam, że moja praca tłumaczki ma sens. Mogłam zrozumieć słowa pobocznych postaci, które głęboko mnie wzruszyły. Na przykład ostatnia historia: w obozie jest bardzo młody sowiecki żołnierz. Kiedy umiera, powtarza, że ktoś powinien powiadomić jego matkę, że umarł w ostatecznej wojnie, dla całej ludzkości. „Bój to nasz będzie ostatni”, brzmi jeden z wersów „Międzynarodówki”, i on go powtarza po rosyjsku. Zrozumiałam i treść, i kontekst, wiedziałam, o co mu chodzi. I ciągle powtarzał, by ktoś powiadomił jego matkę, a ja mogłam powtórzyć jego prośby, tłumacząc tekst.

–––

Bora Chung (ur. 1976 roku) jest koreańską pisarką i tłumaczką z polskiego i rosyjskiego. Jej zbiór opowiadań Przeklęty królik w przekładzie Antona Hura znalazł się na krótkiej liście International Booker Prize 2022. Jest również aktywistką i członkinią związków zawodowych. Brała udział w Czarnym Proteście oraz inspirowanych polskim ruchem demonstracjach w Korei Południowej, które poskutkowały zmianą koreańskiego prawa aborcyjnego w 2021 roku. Mieszka w Pohang w Korei Południowej. Rozmowa odbyła się w Krakowie przy okazji Festiwalu Conrada.

( Mintowe Ciasteczka )

Nasza strona korzysta z cookies w celu analizy odwiedzin.
Jeżeli chcesz dowiedzieć się jak to działa, zapraszamy na stronę Polityka Prywatności.