Duchowość i sztuka Janiny Kraupe

Duchowość i sztuka Janiny Kraupe

( 14.03.2025 )

Trudno nazwać Janinę Kraupe artystką nieznaną czy zapomnianą; często można się jednak natknąć na takie prezentacje jej twórczości, z których wyłania się przede wszystkim stateczna przedstawicielka awangardy połowy XX wieku.

Jak na górze, tak i na dole to wedle mistycznej doktryny zwanej hermetyzmem jedna z zasad działania całego wszechświata, opartego na niedostrzegalnych na pierwszy rzut oka dopełnieniach i harmoniach. Wyrażenie pochodzi z Tablicy Szmaragdowej, wczesnonowożytnego tekstu, który miał znaczący wpływ na zachodnią wiedzę tajemną. Według legendy zasadę spisał hellenistyczny bóg-mędrzec Hermes Trismegistos. To także motto towarzyszące zakończonej niedawno, kameralnej prezentacji prac Janiny Kraupe (Kraupe-Świderskiej) w warszawskiej galerii Aspekty. Kuratorka wystawy, Marta Kudelska, od lat zajmuje się „długim powidokiem romantyzmu” w sztuce polskiej, motywami pokrewnymi mistycyzmowi, magii czy gnozie, co wpłynęło na uważny wybór prac z bogatego dorobku artystki. Wystawa ta to zresztą kolejny krok w uwidocznieniu oryginalności Kraupe – m.in. po wydanej w 2021 roku monografii Izabeli Trzcińskiej czy po prezentacji na wystawie „Ruchy tektoniczne” w Muzeum Sztuki w Łodzi, gdzie jej malarstwo umieszczono w kontekście szerszego zwrotu metafizycznego lat 80. i 90. w Polsce. Jestem przekonana, że nie ostatni.

Piszę o uwidocznieniu, a nie odkryciu, bo trudno nazwać Janinę Kraupe artystką nieznaną czy zapomnianą; często można się jednak natknąć na takie prezentacje jej twórczości, z których wyłania się przede wszystkim stateczna przedstawicielka awangardy połowy XX wieku, zaangażowana w działania II Grupy Krakowskiej i wspólne przedsięwzięcia z Tadeuszem Kantorem. A to tylko częściowa prawda, gdyż już wtedy malarka zaczynała iść samodzielną, bardzo osobną drogą. W powojniu kultywowała wątki bliskie awangardzie początku wieku, nie stając się jednak artystką konwencjonalnie uduchowioną, dogmatyczną czy wsobną. Ta konsekwentna niezależność, która wyłania się z jej dzieł i wypowiedzi, budzi podziw. Kraupe jest częścią rozbudowującego się pocztu osobnych polskich twórczyń XX wieku, jak odkryta po latach współzałożycielka legendarnej pracowni na Piastowskiej, malarka Urszula Broll, lub poetka Jadwiga Stańczakowa. Podobnie jak Kraupe, wiele zawdzięczały duchowemu fermentowi XX wieku, który doprowadził je do wypracowania osobistych formuł.

Dziękujemy!

Fotografia Janiny Kraupe, 1988, fot. Andrzej Morawa, dzięki uprzejmości Galerii Aspekty

Czytelne, zrozumiałe symbole, jak kręgi, słońca i krzyże, sentencje tworzone metodą pisma automatycznego, muzyczne rozedrganie kompozycji, wreszcie ruchliwy, świetlisty kolor, rozszczepiający się w widmo lub rozproszony na płótnie jak drobny kapuśniaczek – to najbardziej charakterystyczne elementy stylu Janiny Kraupe. Artystka zwracała się w stronę pozasłownego poznania, poprzez barwę, muzyczny rytm, ale też uniwersalnie rozpoznawalny symbol. Wiedza tajemna, które poszukiwała, niewiele ma wspólnego ze współczesną, synkretyczną duchowością Ery Wodnika, lecz wywodziła się z duchowego poruszenia przełomu XIX i XX wieku. Zapomniane dziś, a wówczas niezmiernie wpływowe synkretyczne doktryny duchowości, łączące wpływy myśli hinduistycznej i buddyjskiej z tradycją zachodniego ezoteryzmu i gnozy – teozofia Heleny Bławatskiej i Annie Besant, a później antropozofia Rudolfa Steinera – to źródła a zarazem motory nowoczesności przełomu wieków. Nie byłoby ich, gdyby nie świat kolonialny, w którym doszło do popularyzacji mistyki Indii w zrozumiałej dla Zachodu wersji – gdyby nie skurczenie się świata na skutek nowych sposobów lokomocji, gdyby nie postęp techniczny i naukowy, których przedstawiciele nie stronili przecież od zaglądania w sferę tego, co zwyczajowo zwano irracjonalnym (nie kto inny a Thomas Edison wstąpił do Towarzystwa Teozoficznego). 
 

Teozofia zakładała istnienie uniwersalnej mądrości, która przekracza granice poszczególnych religii i nauk, i że dotarcie do niej możliwe jest poprzez specyficzne praktyki duchowe, a natura pojedynczych dusz ludzkich jest taka sama, jak ogólnoludzkiej duszy powszechnej. Antropozofia Steinera, korzystająca mocniej z mistyki chrześcijańskiej, kładła większy nacisk na osobistą dyscyplinę myśli i świadomości, która ma prowadzić do poznania rzeczywistości ponadzmysłowej. 

Dziękujemy!

Janina Kraupe, „Aura Marty (Fedorowicz)” 2001, „Wizualizacja II” 1998, „Wizualizacja III” 1998, fot. Daria Niedzielak, dzięki uprzejmości Galerii Aspekty

Dziękujemy!
( Rozmowa ) ( Aleksandra Pakieła )

Czy skóra musi tyle ważyć? Rozmowa z Małgorzatą Rejmer

Teozofii i antropozofii zawdzięczamy rozmaitość zupełnie świeckich zjawisk, z którymi obcujemy dzisiaj – sztukę abstrakcyjną, zdrową żywność, szkoły waldorfskie i coaching biznesowy. Niezręczny ezoteryczny slang, którym wybiórczo posługują się dzisiejsi komercyjni doradcy duchowi i celebryci („aura”, „ciało astralne”), to również późny wnuk tych nurtów. Ich długofalowe dziedzictwo to temat godny szerszego przebadania, jednak w pierwszej połowie XX wieku był to wpływ poważny i bezpośredni. Jednocześnie synkretyczny charakter tych doktryn zachęcał eksperymentalnie nastawionych artystów do nieortodoksyjnych pożyczek. Najbardziej konsekwentną ich adeptką była niewątpliwie szwedzka artystka Hilma Af Klint, o której dziś mówi się coraz częściej. W przypadku Janiny Kraupe skojarzenia z Af Klint pojawiają się niemalże natychmiast, ale to niekoniecznie najtrafniejsza droga. Bliżej jej – w sensie i wizualnym, i filozoficznym – do Wassilija Kandinskiego, Paula Klee czy Johannesa Ittena, którzy wiedzę ezoteryczną traktowali swobodniej, jako katalizator nowej autorskiej formuły. 

W przypadku Kandinskiego poszukiwania te doprowadziły do powstania manifestu „O duchowości w sztuce”, w którym autor postulował wewnętrzną konieczność jako najważniejszą motywację tworzenia, a sztukę w Steinerowskim duchu pojmował jako ścieżkę ku oświeceniu. W przypadku Klee, Ittena czy na przykład Soni Delaunay, która również zetknęła się z doktrynami ezoterycznymi przełomu wieków, inspiracje teozoficzne i Steinerowskie sprzyjały przede wszystkim studiom nad kolorem czy oddaniu synestezyjnych przeżyć w obrazie. U Janiny Kraupe kolor – klarowny, dobitny, świetlisty, wibrujący – wysuwa się na pierwszy plan. To kolor poznany, przemedytowany, skądinąd zgodnie z radami Steinera (podobnie jak powracające u malarki studia kwiatu). Kolejnym pomostem łączącym twórczość artystki z abstrakcjonistami międzywojnia jest roztętniona, migocząca muzyczność, jakby doświadczenie duchowe puszczało w ruch maszynerię synestezji. Wiele prac Kraupe, przypominających wręcz graficzne partytury, wiąże się z muzyką, ilustruje kompozycje Szymanowskiego czy Pendereckiego, a może raczej rejestruje poprzez obraz przeżycie towarzyszące ich odbiorowi. To zbliża ją do Arnolda Schoenberga, którego twórczość była jednak pozbawiona niespokojnych tonacji.

Dziękujemy!

Fotografia Janiny Kraupe, archiwum rodziny Świderskich, dzięki uprzejmości Galerii Aspekty

Kraupe, jak można przypuszczać, w hermetyzmie i astrologii odnalazła wspólne ogniwo, które pozwalało jej łączyć fascynację poezją, muzyką i matematyką. Zwrot w tym kierunku nastąpił pod wpływem wydarzeń z życia osobistego artystki. Kluczowe dla niej stało się postrzeganie świata jako harmonijnej konstrukcji, w której wszystko ma swoje miejsce. Była artystką poszukującą i nieortodoksyjną, unikającą przy tym jednoznacznych deklaracji. Choć związana z II Grupą Krakowską, pozostała odporna na pokusy nowoczesnego eksperymentu w sztuce i kontynuowała raczej drogi wcześniejszych awangard. Zwrot w stronę rozpoznawalnej, zrozumiałej symboliki, poszukiwania duchowe i przywiązanie do klasycznego malarstwa łączyło ją z grupą Oneiron, podobnie jak więzi osobiste – ich relacje miały jednak charakter raczej satelitarny. W podobnie zdystansowany sposób podchodziła do studiowanych przez siebie nurtów duchowości – czy to antropozofii, czy astrologii, później także dwudziestowiecznej teologii chrześcijańskiej, które interpretowała na własny, nieortodoksyjny sposób. Chętnie czytała Gurdżijewa czy Steinera i korzystała z ich wskazówek, ale jednocześnie nie rezygnowała z krytycznego podejścia, traktując ezoterykę jedynie jako pomocniczy system rozumienia świata i wydobywania ekspresji. Pod względem artystycznym wykazywała się maksymalną niezależnością, jednocześnie nigdy nie przesłoniętą przez (charakterystyczne dla zafascynowanych ezoteryką artystów) duże ego. Ta spokojna samodzielność okazuje się chyba najciekawszą właściwością Janiny Kraupe – pozostając dzieckiem swoich czasów, nigdy nie daje się usidlić ich duchowi. Być może dlatego nigdy nie zyskała statusu idolki. 

Dlatego warto powracać również do wydanej w 2021 roku publikacji Izabeli Trzcińskiej „Sztuka duchowości Janiny Kraupe”. Większą część książki zajmują fragmenty rozmów z artystką. Lektura ta uderza jasnością i prostotą przekazu. „Łączymy w sobie poziomy makro- i mikrokosmosu, ponieważ jesteśmy odbiciem układu niebieskiego. Moment, w którym pojawiamy się na ziemi, staje się wówczas lustrem wszechświata. Jesteśmy tak uregulowani wewnętrznie, żeby doprowadzać do realizacji impulsy kosmiczne, a zatem każdy człowiek jest potrzebny”, wyjaśnia tam swoją koncepcję wszechświatowej harmonii Janina Kraupe. „Żeby życie mogło zaistnieć I nieustannie się przekształcać, jego szala musi być ciagle równoważona, a zarazem ruchoma, pełna zdarzeń”. To oczywiście przejawy subiektywnego oglądu świata, mniejsza o to, czy wiarygodne, czy nie. Za istotniejsze uważam co innego – przejrzystość i umiejętność nieskomplikowanego przedstawienia swojego stanowiska, rodzaj skondensowanej mądrości, która szła w parze z językiem jej malarstwa. Jakby wbrew dosłownemu znaczeniu terminu „hermetyczny”, a więc – „niedostępny”. 

Dziękujemy!

Janina Kraupe z projektem gobelinu dla Zamku w Wiśniczu, 1981, dzięki uprzejmości Galerii Aspekty

( Mintowe Ciasteczka )

Nasza strona korzysta z cookies w celu analizy odwiedzin.
Jeżeli chcesz dowiedzieć się jak to działa, zapraszamy na stronę Polityka Prywatności.