Julia Fox niczego się nie wstydzi. Dlaczego czasem warto czytać biografie celebrytek
( 23.02.2024 )
Na TikToku Julia Fox obwieściła, z charakterystycznym dla siebie poczuciem humoru, że jej autobiografia to arcydzieło, jeszcze zanim napisała pierwsze zdanie. Okazało się, że rzeczywiście jest nieźle.
Strój z liści znalezionych podczas spaceru ulicami Manhattanu, spódnica z zepsutych zegarków albo z pasków do spodni, stanik wycięty z jeansów, top wykonany z krawatów, sukienka ze starego ręcznika albo pokrowca na ubranie, buty z folii spożywczej, męskie bokserki jako szorty, koński ogon (nie, nie kucyk na głowie, ale ten kołyszący się nad pupą, ze sztucznych czarnych włosów), wysokie buty z futra do skąpego bikini.
To tylko niektóre kreacje Julii Fox, aktorki, modelki, performerki. Dzisiejsza nowojorska „it girl” nie chce być ładna, miła i – jak pizza, smakować wszystkim (choć jako Włoszka sama nigdy pizzą nie wzgardzi, nawet ze śmietnika). Z dotychczasowych trzydziestu trzech lat jej życia najmniej ciekawy jest fakt, że w pewnym momencie została dziewczyną Kanyego Westa. Ale to właśnie wtedy, w 2022 roku, świat dowiedział się o istnieniu posągowo pięknej dziewczyny, która w czasie paryskiego Fashion Weeku stała w dżinsowym komplecie od Schiaparelli u boku znanego muzyka.
Materiały prasowe wydawnictwa
Chociaż ma podobny talent do „psucia Internetu”, co poprzedniczka, Kim Kardashian, szybko okazało się, że wizerunek Julii jest zdecydowanie bardziej zadziorny, a jej życiorys ma niewiele wspólnego z biografiami pięknych i bogatych. Fox prędko rozstała się z Ye i skupiła na dopracowywaniu swojej debiutanckiej książki Down the drain, opowiadającej o dorastaniu. Na TikToku obwieściła, z charakterystycznym dla siebie poczuciem humoru, że to arcydzieło, jeszcze zanim napisała pierwsze zdanie. Okazało się, że rzeczywiście jest całkiem nieźle. Książka znalazła się na liście bestsellerów „New York Timesa” i zebrała przyzwoite recenzje.
Autobiografia Fox właśnie ukazała się w Polsce jako Po drugiej stronie. To miks bohemiarskiego klimatu dzienników Patti Smith, weryzmu Dzieci z Dworca Zoo i filmu Kids Harmony’ego Korine’a, hybryda pełna dziewczęcej bezczelności rodem ze Spring Breakers (ten sam reżyser!) i tragicznego romantyzmu historii Sida i Nancy. Nie jest to klasyczna celebrycka biografia w rodzaju wyznań Britney Spears czy Emily Ratajowski. Nie jest też napisana w duchu książki innej „it girl” ostatnich czasów, Alexy Chung – publikacji pełnej okrągłych zdań, ogólników, z liryką na poziomie podstawówki. Julia nie dała takiej plamy. Tekst nie jest sztuczny i dmuchany. Nie skorzystała z pomocy ghostwritera i bardzo ważne dla niej było, żeby „odpowiednie dać rzeczy słowo”, dzięki czemu jej intymne historie nie zostaną wykorzystane przez tabloidy.
Fox o swoich potyczkach z miłością, przyjaźnią, przemocą i uzależnieniami pisze brawurowo i precyzyjnie, w tonie intymnego zwierzenia. Nie epatuje makabrą, nie wydłuża opisów patologii. Skupia się na tym, żeby czytelnik zrozumiał jej ból i powody, dla których niszczyła sobie życie. To nie jest książka na miarę Pulitzera, ale Julii udało się stworzyć wiarygodną historię zagubionego dzieciaka, a zarazem opowieść o metropolii przełomu wieków, widzianej z perspektywy tych, dla których była ona podwórkiem i laboratorium relacji. Mimo że opisy kolejnych przygód narkotykowych, romansów i przyjaźni wydają się nieco powtarzalne, czytało mi się tę książkę zaskakująco dobrze, bez poczucia żenady. Julia-kronikarka swojego życia wymyka się kliszom i uproszeniom, jest rozbrajająco szczera i wie, jak nie kaleczyć języka. A przede wszystkim – jest „jakaś”, co w celebryckim świecie klonów i pustosłowia stanowi wartościową propozycję.
Ale – jak to się stało, że zaledwie trzydziestotrzyletnia osoba stworzyła tak interesującą autobiografię? Spieszę ze wskazówkami.
Giula urodziła się w Mediolanie jako córka Włoszki o imieniu Gracie i Amerykanina Thomasa, który pracował jako dostawca. To nie był udany związek – rodzice kłócili się, odkąd Julia sięga pamięcią, co nie przeszkodziło im spłodzić jeszcze dwójki dzieci. Przez pierwsze sześć lat dziewczynka mieszkała razem z dziadkiem i wspomina to jako jedyny szczęśliwy i bezpieczny czas swojego wychowania. Dom kojarzył się wtedy z ciepłem, troską i stawianiem granic. Takie dorastanie skończyło się jednak wraz z wyprowadzką ojca do Nowego Jorku. Matka tylko wpadała do Stanów, Julia właściwie nigdy nie miała z nią bliskiej relacji. Czuła się porzucona przez Gracie. Thomas robił, co mógł, żeby dobrze wychować córkę, ale jego metody pozostawały wiele do życzenia – jeśli Julka zrobiła coś, co mu się nie podobało, wymierzał kary cielesne – i nie mam tu na myśli klapsa w pupę. Na szczęście i nieszczęście – rzadko bywał w domu.
Szybko więc zrozumiała, że musi radzić sobie sama w tym wielkim mieście. Sojuszniczkami były kolejne przyjaciółki. Do każdej koleżanki przywiązywała się ostatecznie i fanatycznie. Kiedy ich drogi się rozchodziły, za każdym razem miała złamane serce. Czuła się samotna, niechciana i desperacko pragnęła uwagi. Z tych pragnień oraz wrodzonej ciekawości wyniknęły jej bardzo wczesne eksperymenty z używkami i seksem – już jako jedenastolatka próbowała trawki i alkoholu, całowała się i miała pierwsze kontakty erotyczne. Nie bez znaczenia było środowisko, w jakim wyrastała. Choć Yorkville na Manhattanie sąsiaduje z Upper East Side, dzielnica ta nie ma nic wspólnego ze swoją snobistyczną sąsiadką.
Yorkville początku drugiego millenium to robotnicza dzielnica, w której dzieciaki chodzą do publicznej szkoły (częściej wagarują), kasy raczej brakuje, podobnie jak wiary w amerykański sen. Żyje się chwilą, co najczęściej przekłada się na imprezowanie, ćpanie i korzystanie z okazji, żeby wykiwać system. Już w wieku dwunastu lat Fox dostała dożywotni zakaz wstępu do sieci Bloomingdale’s ze względu na skalę swoich kradzieży w tych sklepach. Kiedy wraz z koleżankami czegoś potrzebowały, po prostu szły na Upper East side i to kradły. Poza nielicznymi wpadkami – były w tym naprawdę skuteczne. Kradło się zresztą nie tylko ubrania – podbierało się torebki bogatych lasek w klubach albo karty kredytowe majętnych rodziców kumpeli czy gości śliniących się na widok dojrzałej lolitki.
Fox odkrywa, że może naprawdę wiele osiągnąć dzięki swojej atrakcyjności. Dopiero po latach zda sobie sprawę i opowie o tym, jak traumatyczne były nieustające interakcje ze starszymi mężczyznami, którzy bez przerwy gapili się, zagadywali, próbowali obmacać czy namówić na seks. W wywiadach będzie przekonywać, że dziewczynki są nieustannie narażane na niechcianą uwagę mężczyzn, których pedofilskie fantazje są ignorowane przez ogół.
W rolce na Instagramie Julia zmontowała swoje zdjęcia z młodości do kawałka Wheatus „Teenage Dirtbag” – skąpe ciuchy, t-shirt z Cobainem, fajki jarane w kiblu, głupawka paczki psiapsiółek na jakiejś imprezie. Choć dość ryzykowne i niespecjalnie legalne, przygody młodej Julii pozostają w granicach nastoletniego buntu, dopóki nie zaczyna się zakochiwać.
W książce imiona osób z jej życia zostały zmienione, więc przy takich pozostanę. Najpierw pojawia się Gio – dwudziestoparolatek na motorze, poznany we Włoszech. Z nim traci dziewictwo i zaczyna postrzegać seks jako wyraz miłości. Chce go więcej i więcej. Musi jednak opuścić Italię – katolicka rodzina, u której się zatrzymała, ma jej dość. To już nie jest bezpieczny dom dziadka, a ona nie jest już małą dziewczynką. Opiekunom nie podoba się, że pije, pali jak smok i „się puszcza”. Musi wracać do Nowego Jorku.
Na jednej z imprez pierwszy raz bierze ecstasy i poznaje kilka lat od niej starszego Ace’a – dilera narkotykowego. Typ lokalnego celebryty, do którego łaszą się wszystkie jej koleżanki. Rychło się przekonuje, że są po prostu uzależnione od jego towaru. Ace uzależnia Julię nie tylko od dragów, ale również od siebie – powtarza, że jest miłością jego życia, że się z nią ożeni. Tatuują sobie swoje imiona na przedramionach. Jest zaborczy i zazdrosny. Julia pakuje się w niebezpieczne sytuacje, doświadcza upokorzeń, narkotykowego głodu, szantażu i przemocy. Rodzina nie wie, co się z nią dzieje. W końcu zaczyna jej szukać policja, Ace jest zaś ścigany. Kończy za kratkami. Julia trafia z powrotem pod opiekę ojca. Ace uczestniczy w życiu swojej narzeczonej, nawet będąc w więzieniu, nie chce pozwolić jej odejść. Ona coraz bardziej odpływa i coraz odważniej eksperymentuje z używkami.
Kiedy Julia trafia do psychiatry, ten zdiagnozuje u niej osobowość typu borderline. Osoby dotknięte tym zaburzeniem są hiperwrażliwe, rzeczywistość przeżywają z nieznośną intensywnością, mają zaniżone poczucie własnej wartości i boją się, że nie zasługują na miłość i uwagę. Kiedy spotyka je coś dobrego – natychmiast to sabotują. Ich nastroje zmieniają się gwałtownie, nawet kilka razy dziennie. Takie osobowości tworzą się najczęściej u dzieci zaniedbywanych, w rodzinach, gdzie ich potrzeby nie są zauważane, a granice nie są stawiane. Julia przechodzi przez długie okresy depresji oraz pełne ekscesów okresy manii. Oprócz tego cechuje ją wybitna inteligencja, funkcjonuje z ADHD oraz elementami nerwicy natręctw (żeby jakoś kontrolować ten chaos). „Byłam jak diabeł tasmański, niszczyłam wszystko, co było w moim zasięgu”, powie po latach.
Jako nastolatka nie ma jednak zamiaru zmieniać swojego stylu życia. Czuje się niezwyciężona – nie zmieniają tego nawet doświadczenia przedawkowania. Julia widzi tunel i światło, unosi się nad swoim ciałem, obiecuje poprawę, po czym wraca do dobrze znanych praktyk. Jej narkotykowe ciągi będą powtarzać się nawet wtedy, kiedy zaczyna być rozpoznawalna jako artystka – wystawia swoje fotografie w nowojorskich galeriach, jest doceniana, bywa na salonach. Staje się znana w środowisku kontrkultury, jej twarz i ciało trafiają nawet na mury nowojorskich kamienic jako modna wrzuta. Oto punkrockowa pin-up girl, Wenus Botticellego w wersji rodem z Chelsea hotel.
Ma środki na finansowanie rozmaitych wybryków – pracuje jako dominatrix w jednym z nowojorskich „lochów” BDSM. Z twarzą aniołka i włoskim akcentem jest jedną z ulubionych pracownic. Po kilkunastu miesiącach praca seksualna zaczyna jednak Julię nudzić i męczyć. Modli się o to, aby poznać jakiegoś sympatycznego „sugar daddy” i ma szczęście – ktoś taki pojawia się w jej życiu. Rohan finansuje nie tylko ją, ale także jej przyjaciółki. Mieszkają razem w apartamencie w Meatpacking District i zakładają markę mody, Franziska Fox. Plakaty z kampanii trafiają na ulicę, marka staje się popularna wśród nowojorskiej bohemy. „Tatuś” uwielbia nie tylko powierzchowność swojej utrzymanki, ale też widzi jej talent i żywą inteligencję. Ona znajduje w nim rodzica, którego nie miała. Julia zaczyna uczęszczać na spotkania AA, poznaje tam swoją wieloletnią, ukochaną przyjaciółkę Giannę, którą nazywa „bratnią duszą”. Wydaje się, że jej życie wreszcie zaczyna się układać.
Julia nie byłaby jednak sobą, gdyby nie wywinęła numeru. Znów zakochuje się w nieodpowiednim mężczyźnie (na imię ma Shane) i zaczyna romans – nie potrafi powiedzieć o tym swojemu sponsorowi. Rozstają się z winy Julii, a mimo to on obiecuje, że nadal będzie pomagał dziewczynom finansowo. Związek, choć seksualnie wybuchowy, nie układa się. Podobnie jak jej poprzedni chłopcy – ten również ją zdradza, a kiedy Julia zachodzi w ciążę, kategorycznie nakazuje aborcję. Do tego podczas jednej z kłótni, uderza ją tak mocno pięścią w twarz, że dziewczyna upada na ziemię. Choć dzieje się to w klubie, który razem prowadzą, i chociaż jest wielu świadków tej sytuacji, nikt nie wstawia się za Julią. Dostaje zakaz wstępu do klubu, w którym ma swoje udziały. Zdaje sobie sprawę, że po raz kolejny wybrała kogoś, kto będzie jej zadawał ból. Wyjeżdża z miasta, żeby zapomnieć, i podróżuje po Stanach, od jednego wybrzeża po drugie, pomieszkując u przyjaciół, ćpając z nimi i wymyślając projekty, które spotykają się z coraz większym uznaniem. Ma już dwadzieścia parę lat.
Mimo że marka modowa Julii nie wypala, staje się jasne, że posiada wyjątkowy zmysł estetyczny, wyczucie mody i pionierską intuicję estetyczną. Pozuje do sesji zdjęciowych, wraz z przyjaciółkami tworzy awangardowe stylizacje i artystyczne wydarzenia. Wydaje się, że Julię zna już cały Nowy Jork, a ona zna każdego, kto się w nim liczy. W końcu te znajomości i projekty przekładają się na sztukę popularną – dostaje propozycję zagrania w filmie u boku Adama Sandlera. Film nosi tytuł Nieoszlifowane diamenty, a ona ma grać kochankę głównego bohatera, zmysłową i sprytną oszustkę. W wywiadach promocyjnych śmieje się, że zagrała siebie. Ale nie jest łatwo – na planie często jest naćpana, udaje jej się przetrwać tylko dzięki wsparciu nieocenionej Giannę, która nie ustaje w kibicowaniu przyjaciółce.
Poznaje kolejnego mężczyznę, Rosjanina mieszkającego w Stanach. Pobierają się. Julia znów zachodzi w ciążę i tym razem upiera się, aby zatrzymać dziecko. Ten związek także nie wypali, ale tym razem uda się zadbać o zdrową relację – były mąż jest dobrym ojcem i przyjacielem Julii. Artystka przełamie swój schemat.
Po jakimś czasie Julia przekonuje się, że narkotyki to gra, w której stawką może być życie. Przedawkowują jej dwie dobre koleżanki, a potem ukochana Gianna zostaje znaleziona martwa. Julia sama sprząta łazienkę z jej wymiocin i krwi. Wiele razy przysięgała, że nie będzie już ćpać, ale teraz czuje, że naprawdę pora z tym skończyć, dla Gianny. Jej synek, Valentino, rodzi się w dniu urodzin przyjaciółki. Jest przekonana, że to znak – znak, że Gianna będzie zawsze razem z nią.
Podczas premiery swojego debiutanckiego filmu w 2019 roku Julia jest w żałobie. Po urodzeniu Valentino jest zarazem szczęśliwa i zrozpaczona jak nigdy. Do tego wszystkiego dochodzi pandemia – rozpędzająca się kariera musi zwolnić. Julia wykorzystuje ten czas, żeby pisać, rozmyślać, uczyć się bycia mamą i – nagrywać TikToki. Jej kanał to prawdziwe mistrzostwo szczerości, czy raczej – oversharingu.
Materiały prasowe wydawnictwa
Jej obserwujący mogą dowiedzieć się, że najlepsze pomysły przychodzą Julii do głowy na kiblu, zobaczyć jej twarz po spędzeniu nocy w makijażu, usłyszeć, że mężczyzn należy „pierdolić”, albo że obudziła się podczas operacji plastycznej nosa, etc. Są też ważne przekazy – zachęca kobiety do przejmowania władzy, bo „mężczyźni są zbyt słabi, żeby nie dać się jej skorumpować”, proponuje rozwiązania socjalne, wspiera osoby niebiałe i queer. Jej głos brzmi łagodnie i kojąco, ma nowojorską manierę wtrącania „like” oraz „yeah” do każdego zdania i tendencję do wznoszącej się intonacji – nowojorska Włoszka. Z tych przekazów rodzą się rozmaite życiowe mądrości, widać w nich poczucie humoru i dystans do siebie.
Jej fani doceniają to, że pokazuje im się jako zwyczajna dziewczyna, bałaganiara i fleja – choć w odrobinę przeszarżowany sposób. Brytyjskiemu „Vogue” pokazała niedawno zawartość swojej torebki – nadjedzony snickers, jakieś cukierki, błyszczyk oraz masażer do twarzy, który „bardzo się przydaje, kiedy napuchniesz na kacu”. Viralem stał się filmik, w którym prezentuje swoje mieszkanie. Nie, nie dlatego, że pokazuje jakieś niesamowite pałacowe wnętrza, ale dlatego, że Julia przechadza się po zupełnie przeciętnym, dwupokojowym mieszkaniu, gdzie wszędzie walają się jej ciuchy, zabawki syna i widać nieogar zapracowanej mamy.
A Julia ma trochę pracy – książka jest sukcesem, sypią się oferty sesji zdjęciowych, kolejne projekty i zadania. Na Spotify trafił podcast, który współprowadzi, „Forbidden Fruits” – rozmawia tam z innymi kobietami, które są związane z modą i sztuką lub popularność zyskały w podobnych kontekstach (a przykład Grimes, Zola). Jak dziś mówi, jest survivorką i chce pomagać innym kobietom, aby nie pakowały się w przemocowe związki. Choć jedna z jej najlepszych koleżanek zostawiła ją, żeby stylizować Kanyego Westa, Julia wciąż wierzy w siostrzeństwo i koleżankowanie się – jej stylistką jest inna wieloletnia przyjaciółka, Briana Andelore, która po rozstaniu Julii z Ye również powiedziała mu „arrivederci”.
Choć na pierwszy rzut oka Julia Fox może wydawać się gwiazdką „na 15 minut” niczym z Fabryki Warhola, prawda jest taka, że żadna z niej „biedna dziewczynka” w stylu „it girl” lat sześćdziesiątych, Edie Sedgwick. Sama sobie jest Fabryką – artystka, modelka, aktorka, performerka, pisarka, influencerka, ikona społeczności LGBTQ+, nowojorczanka w stylu, który wydawał się już niemożliwy w świecie uładzonych obrazów i taśmowo produkowanych ślicznotek.
Jak sama mówi, „kiedyś ubierała się głównie dla męskiego spojrzenia, teraz głównie dla gejów i kobiet”. Na pewno ubiera się dla funu i to czuć. Współpracuje z najlepszymi projektantami i stylistami – zarówno głównego nurtu, jak Tommy Hilfinger, czy tymi niszowo-kultowymi, jak Javier. Uwaga Julii to namaszczenie na next big thing – tak działa spojrzenie it-girl.
Głównie zajmuje się jednak tym, by pozostać swoją własną muzą. W książce pisze, że jej życie polega na graniu jednej roli – siebie. Tak jak performerka Marina Abramović, Fox pracuje na swoich emocjach, czy to kiedy maluje obrazy krwią na jedwabiu, czy kiedy szyje „modę końca świata” ze starego ręcznika. Właśnie rozpoczyna pracę jako prowadząca program o modzie, OMG FASHUN. Nie będzie to żadna mainstreamowa moda, lecz poszukiwanie takiej, która nie boi się artyzmu i pilnuje, aby być odpowiedzialną. Chodzi tu o promowanie recyclingu, DIY i rękodzieła.
„Fox out of the box”, śmieje się Julia; nie da się jej zaszufladkować. Pandora’s box – można by dodać, bo wydaje się, że reprezentuje kobiecość, którą shame’uje się dziś najbardziej. Jest wolna i za nic nie przeprasza. Nie wstydzi się swojego ciała, swojej przeszłości, nie obawia się być „brzydka”, a do tego twierdzi, że normalizacja pornografii i pracy seksualnej będzie działać na szkodę patriarchatu i na korzyść feministycznych ideałów.
Podkreśla, że snuje swoją opowieść nie dlatego, że chce epatować traumą, lecz po to, by nikt nie mógł „wyciągać” rzeczy z jej przeszłości i wykorzystywać ich przeciwko niej. Tak samo często powtarza, że kobiety są wciąż narażone na dyskryminację i krzywdę – niezależnie od ich położenia. Jej rada – nie pozwolić, żeby ktoś zamknął naszą „puszkę Pandory”, i nie obawiać się pokazywania prawdziwej twarzy. Bo przecież w masce nie znajdzie się swoich ludzi, którym będzie można zaufać.
Czytaj też: Co było nie tak z Britney Spears?
