„Zrobiłam to, żeby się uratować”. Kim Novak
( 06.11.2025 )
W filmie Philippe'a opowiada, że zerwała z kinem, żeby odzyskać własną tożsamość. „Grasz postać, i następną, i następną, i po dziesięciu albo dwunastu rolach spostrzegasz, że nasiąkłaś cechami tych wszystkich ludzi. Zaczynasz gubić siebie. To przytrafiło się tak wielu gwiazdom. Popatrz na Marylin".
Film będzie można obejrzeć w ramach 16. TAURON American Film Festival we Wrocławiu, 10 i 11 listopada 2025.
„Zawrót głowy Kim Novak" rozpoczyna się od zbliżenia. Tytułowa bohaterka jest na nim młoda. Przerażona. U szczytu sławy. Chwilę później, gdy kamera wędruje przez ogród otaczający jej dom w Oregonie, słyszymy głos – cichy i drapiący, wycieńczony: „Z trudnością łapię oddech". Zrobiła to nagranie rok temu, w wieku 91 lat. „Zbliżam się do końca".
Dzieli się wspomnieniem: „Pewnego dnia, gdy zeszłam z ojcem do piwnicy...". I kolejnym, wbijającym w fotel jeszcze mocniej niż pierwsze.
Przetrwała, choć miała się nie urodzić, a potem, gdy jednak się urodziła, od razu miała zniknąć. „Nie wiem, czego się ode mnie oczekuje. Kim mam być?" - mówi. Film Alexandre'a O. Philippe'a próbuje jej pomóc znaleźć odpowiedzi na te pytania. Stawiając inne: o cenę i znaczenie kobiecego piękna w Hollywood. O i to, kto ma nad pięknem władzę.
*
W wieku 20 lat Kim Novak została towarem Harry'ego Cohna. Wedle wszelkich kronik, Cohn, legendarny założyciel wytwórni Columbia Pictures, był potworem. Gdy wchodził do pokoju, łypiąc ciemnym okiem i roztaczając zapach wody kolońskiej Carnival de Venise – zapadała martwa cisza. Miał powiązania z mafią i prowadził swoje studio bandyckimi sposobami. Ojciec chrzestny. Mówiło się, że wysłał na cmentarz więcej ludzi niż niejeden capo. „Goryl, King Kong" – powie po latach Novak. „Jego metodą działania było zastraszanie". Nigdy nie nazywał jej inaczej niż „moja świetna, tłusta Polka" (rodzice Novak byli Czechami).
Zanim trafiła pod jego skrzydła, próbowała kariery modelki i reklamowała lodówki. Cohn dostrzegł w niej materiał na gwiazdę. Posadził w fotelu i rozkazał makijażyście: zrób jej usta jak u Joan Crawford, włosy jak u Marylin Monroe. „Gdy skończyli, nie byłam już sobą".
„Zawrót głowy Kim Novak”, reż. Alexandre O. Philippe, materiały prasowe American Film Festival
W złotej erze Hollywood tak działała branża. Rządziło nią kilku bezwzględnych mężczyzn, ojców założycieli metody, którą pół wieku później z powodzeniem stosował Harvey Weinstein. Kin było wtedy w Ameryce więcej niż banków, Amerykanie kupowali 70 milionów biletów kinowych tygodniowo, szefowie wytwórni dysponujący miliardami dolarów zyskali wpływ na politykę, na sądy, na policję; byli bezkarni. Projektowali i wykorzystywali gwiazdy według własnego widzimisię, a gdy wychodziły z mody, zastępowali je nowymi. Wartość aktorek wyliczano według średnich dochodów, jakie przynosiły filmy z ich udziałem. „Upiększano" je z użyciem chemikaliów bądź elektrod usuwających piegi, depilowano je bolesną elektrolizą, poddawano ryzykownym zabiegom raczkującej wtedy chirurgii plastycznej. Cohn był największym brutalem w tym interesie. Kim Novak miała w jego stajni zastąpić Ritę Hayworth i konkurować z Marylin Monroe zakontraktowaną przez 20th Century-Fox. Na początku lat 60. Novak wyprzedziła Monroe i wszystkie inne gwiazdy pod względem zysków. Niewiele później wzorem swej idolki Grety Garbo, zerwała z aktorstwem i opuściła Hollywood. „Zrobiłam to, żeby się uratować" - mówi w filmie Alexandre'a O. Philippe'a.
*
To ona chciała, żeby powstał ten film.
- Od paru lat pracuję nad dokumentem o „Zawrocie głowy" Alfreda Hitchcocka - mówi Philippe. - Skontaktowałem się z menadżerem Kim Novak, która zagrała tam główną rolę. Zgodziła się na rozmowę, a przy okazji menadżer zapytał, czy nie chciałbym zrobić filmu o niej.
Przez kilka miesięcy spotykali się na nagraniach. Między spotkaniami Novak wysyłała reżyserowi wiadomości głosowe.
- Niektóre były zabawne, inne banalne, dotyczyły codziennych spraw. Aż nagle przysyłała coś nieoczekiwanego, od czego włosy stawały dęba.
Dokument „Zawrót głowy Kim Novak" utkany jest właśnie z najszczerszych, często mrocznych wyznań gwiazdy. Niemal siedemdziesiąt lat po premierze „Zawrotu głowy" Hitchcocka Philippe pokazuje, że historia bohaterki (a raczej bohaterek) tamtego arcydzieła jest jednocześnie historią aktorki, która wykreowała ją (je) na ekranie. I tysięcy innych aktorek.
„Zawrót głowy" wyprzedził swoje czasy. Wypożyczając Hitchcockowi Novak ze swej stajni, Harry Cohn powiedział jej, że reżyser jest genialny, ale scenariusz bez sensu. Po premierze z tą opinią zgadzała się spora część krytyków i publiczności. Nie rozumiano, co kieruje postaciami i dlaczego mistrz suspensu rozwiązuje zagadkę w połowie filmu. Dopiero po dekadach „Zawrót..." zyskał rangę jednego z najdoskonalszych i najbardziej magnetycznych dzieł w historii kina. Hitchcockowskie opus magnum. Wypowiedź szekspirowska w formie i treści: o pożądaniu, chciwości i kłamstwie. O obłędzie i śmierci.
O władzy.
„Zawrót głowy Kim Novak”, reż. Alexandre O. Philippe, materiały prasowe American Film Festival
*
„Jeśli zrobię, czego żądasz, pokochasz mnie?" - Judy (Kim Novak) oddaje się Scottiemu (James Stewart). Pozwala mu zdecydować o swoim wyglądzie, ubiorze, zachowaniu. Oddaje mu władzę nad własną twarzą - tak jak niezliczone aktorki oddały ją Harry'emu Cohnowi i innym bonzom Hollywood. O być albo nie być w świecie Judy i w świecie aktorek decydował niepodważalny autorytet męskiego spojrzenia. W wywiadzie, jakiego udzieliła w 1996 roku, niemal 40 lat po premierze „Zawrotu głowy", Novak opowiadała o emocjach związanych z kluczową sceną - kiedy Judy pokazuje się Scottie'emu przeobrażona wedle jego życzenia. „Gdy szłam w stronę kamery, miałam gęsią skórkę, cała drżałam. Jakby to dotyczyło mnie samej - chciałam zrobić właściwe wrażenie. Czy się uda? Czy on mnie pokocha?".
W filmie Philippe'a opowiada, że zerwała z kinem, żeby odzyskać własną tożsamość. „Grasz postać, i następną, i następną, i po dziesięciu albo dwunastu rolach spostrzegasz, że nasiąkłaś cechami tych wszystkich ludzi. Zaczynasz gubić siebie. To przytrafiło się tak wielu gwiazdom. Popatrz na Marylin".
Philippe przeplata jej wypowiedzi z fragmentami filmów z jej udziałem i archiwalnymi nagraniami. „Jestem wdzięczna, że nie muszę już być tą piękną dziewczyną" - mówi Novak. „Nie mów mi, jaka jestem piękna i jak bardzo mnie pożądasz, bo mam dość bycia pożądaną" - woła bohaterka „W środku nocy" (1959).
Novak: "Jestem wolna. Mogę zaczesać dłonią włosy, nie martwiąc się o to, czy zepsuję fryzurę".
Frank Sinatra: „Przed państwem piękna myszka zwana Kim Novak".
W filmie „Pocałuj mnie, głuptasie" (1964) dwóch facetów ogląda ją jak krowę na targu. „Jak myślisz, ile waży?" - pyta jeden. Drugi chce jej dotknąć. „Czy mogę?". Ona milczy. Facet odpowiada za nią, nalewając whiskey: „Proszę bardzo!". „Byłam gwiazdą świecącą w niewłaściwej galaktyce" - mówi Novak w dokumencie o sobie.
*
Era handlowania bydłem mija. Po upadku Weinsteina wprowadzono dziesiątki regulacji zapewniających ochronę kobietom w branży filmowej. Cameron Diaz stwierdziła, że zmiany są „namacalne". „Do niedawna było nie do pomyślenia, żeby przed rozpoczęciem zdjęć dział HR informował, jakie zachowania na planie są niedopuszczalne. W Netflixie działa telefon zaufania, gdzie anonimowo można zgłaszać nadużycia". Kongres uchwalił ustawę zapewniającą ochronę kobietom zmuszanym do podpisywania umów o poufności - jakimi przez dekady zabezpieczał się Weinstein i inni gwałciciele. Kobiety rządzą lub współrządzą w wielu z największych wytwórni, m.in. w Amazonie, Netflixie, Universal Pictures, czy 20th Century Fox.
„Zawrót głowy Kim Novak”, reż. Alexandre O. Philippe, materiały prasowe American Film Festival
Jednak pytanie o to, kto ma władzę nad twarzą, pozostaje otwarte. W głośnym eseju na łamach „New Yorkera" Jia Tolentino pokazała, że standard piękna wyznaczany przez filtry do zdjęć umieszczanych na portalach społecznościowych dziwnym trafem jest tożsamy ze standardem promowanym przez przemysł chirurgii plastycznej. Przez dekady wzorce kobiecego piękna narzucał Hollywood. Dziś mówi się o demokratyzacji piękna, ale to pojęcie ma podwójne znaczenie. Po pierwsze: dzięki socjalom celebrytki uwolnione spod reżimu wytwórni same mogą kreować swój image. Po drugie: zabiegi „upiększające" są coraz tańsze i dostępne dla „zwykłych" ludzi. Część feministek - na czele z Madonną - twierdzi, że operacje plastyczne są manifestacją wolności: to moje ciało i robię z nim, co chcę. Tolentino stawia jednak następujące pytania: czy to na pewno demokratyczne, że botoksowy interes rośnie w zawrotnym tempie, uzależniając od swych usług dziesiątki milionów ludzi, i czy nie jest zastanawiające, że ponad 90 proc. jego klienteli to kobiety. Kto zdecydował, że piękna jest akurat twarz powielana tysiącami w chirurgicznych gabinetach: „oczywiście młoda, ze skórą bez przebarwień i porów, z wysokimi kościami policzkowymi. Kocie oczy, długie rzęsy. Mały, zgrabny nos. Pełne usta".
W 2014 roku 81-letnia Kim Novak dała się namówić, żeby na chwilę opuścić swój azyl w Oregonie. Przyjechała do Los Angeles i na gali wręczenia Oscarów w towarzystwie Matthew McConaugheya prezentowała nagrodę za najlepszy film animowany. Komentariat wyraził zaskoczenie jej nowym wyglądem. Jeden z widzów napisał na Twitterze: „Nie da się na to patrzeć. Kim powinna pozwać swojego chirurga plastycznego". Nazywał się Donald Trump. Bo gdy era handlu bydłem przemija, tyrani przywykli do kontroli nad kobiecą twarzą bez walki nie oddają władzy.
„Zawrót głowy Kim Novak”, reż. Alexandre O. Philippe, materiały prasowe American Film Festival
Portale plotkarskie doniosły, że Novak popłakała się za kulisami.
- Przez całą karierę zmagała się z pojęciem piękna - mówi Alexandre O. Philippe. - Chciała, żeby zapamiętano jej pracę, nie urodę. W latach 50. była w Hollywood osobna, aktorsko wyprzedziła swoje czasy. Gdy dziś ogląda się tamte filmy, uderza wrażliwość i inteligencja postaci, jakie wykreowała. Szefowie tego nie dostrzegali, liczył się wygląd. Choć odeszła z branży, przez lata żyła w cieniu traumy po pracy z Harrym Cohnem.
AFF 2025, Wrocław 6-11 listopada
"Zawrót głowy Kim Novak", reż Alexandre O. Philippe, 2025
"Zawrót głowy", reż. Alfred Hitchcock, 1958