Kultura obowiązkowa, 10–16 lutego
Słoweńskie legendy w Krakowie, mierzenie się z traumą wojny w Ukrainie w Zachęcie, szukanie „prostej historii” w „Ulissesie”, opera Verdiego w post apokaliptycznym świecie oraz Teresa Pągowska w Londynie.
„Ulisses”
14 lutego,Teatr Słowackiego, Kraków
Autorzy inscenizacji jednej z najważniejszych książek XX wieku podkreślają, że z tej monumentalnej prozy chcą wydobyć „prostą historię” – zdanie, które każdemu, kto kiedykolwiek mierzył się z prozą Joyce’a, wydawać się może co najmniej ironiczne. W końcu pisarz ten aktywnie bawi się z czytelnikami, przeskakując w książce między technikami narracyjnymi, nadając jej życia nie tylko treścią, ale złożoną formą często będącą strumieniem świadomości. Ulisses to historia Stephena, Leopolda i Molly, których opowieść nawiązuje do powrotu Odyseusza do ojczyzny po wojnie trojańskiej. Dzieje się jednak w Dublinie z początku XX w. i porusza m.in. tematykę skomplikowanej historii Irlandii i jej relacji z Wielka Brytanią Tak bardzo różnej od tej, z którą mierzył się Zygmunt Hübner – reżyser pierwszej polskiej inscenizacji „Ulissesa”, która zadebiutowała dokładnie 55 lat przed premierą w Krakowie.
14 lutego, Opera Narodowa, Warszawa
„Simon Boccanegra” to historia korsarza, który dzięki poparciu plebejuszy zostaje pierwszym władcą Genui. Pisząc swoją operę, Giuseppe Verdi opierał się na nie tyle na prawdziwej historii Boccanegry, ile na teatralnym opracowaniu stworzonym przez Antonia Garcię Gutiérreza. Verdi chciał odejść od operowego patosu i skupić się na doświadczeniach bohaterów. Dokonał tego, tworząc mroczną muzykę, w której dominują niskie głosy i w której brakuje drugoplanowych ról żeńskich. Verdi potrzebował jednak wielu lat, aby ukończyć dzieło, po tym jak prapremiera w 1857 roku nie została dobrze przyjęta i dopiero wersja napisana wspólnie z Arrigo Boito z 1881 odniosła sukces na scenach operowych. Inscenizację przygotowała reżyserka filmowa Agnieszka Smoczyńska, która przeniosła historię korsarza do przyszłości – postapokaliptycznego świata dotkniętego katastrofą klimatyczną.
15 lutego – 4 kwietnia, Zachęta, Warszawa
Wystawa „Powtarzajcie za mną II” ma być zbiorowym portretem świadków wojny w Ukraine, prezentowanym w formie instalacji audiowizualnej. Składają się na nią dwie prace wideo przedstawiające cywilnych uchodźców opowiadających o wojnie. Pierwsza z nich, nakręcona w 2022 roku, została zrealizowana pod Lwowem w obozie dla uchodźców wewnętrznych. Druga praca powstała w 2024 roku poza Ukrainą, w „bezpiecznych miejscach”, w których bohaterowie muszą mierzyć się z traumą, jaką powodują dźwięki wojny. Artyści Open Group – Yuriy Biley, Pavlo Kovach i Anton Varga – wykorzystują formułę karaoke, jednak w tym wypadku akompaniamentem nie są znane przeboje, lecz wystrzały, kanonady, wycie i wybuchy, a tekstem – opisy śmiercionośnej broni. Tak brzmi ścieżka dźwiękowa wojny. Wystawa była pokazywana w Pawilonie Polskim na zeszłorocznym biennale w Wenecji.
16 lutego, Klub Kwadrat, Kraków
Istniejący od 45 lat Laibach to prawdziwa legenda, która od pierwszych dni powstania szokowała i kontrowersje budzi do dziś, przyciągając rzesze słuchaczy. W Krakowie pojawią się, aby zagrać utwory ze swojego trzeciego studyjnego albumu „Opus Dei”, na którym znalazły się m.in. przeróbki piosenek Queen czy Opus. Tuż po wydaniu tej płyty członkowie grupy twierdzili, że inspiracjami dla wydawnictwa był amerykański zespół Toto, prezydent Socjalistycznej Federacyjnej Republiki Jugosławii Josip Tito oraz francuski aktor Jacques Tati. Laibach to awangardowe zjawisko, które zmieniło świat muzyki, tworząc sztukę, którą trudno zaszufladkować. Jeśli możecie – zobaczcie ich na żywo.
14 lutego – 2 kwietnia, Ely House, Londyn
„Shadow Self” to pierwsza solowa wystawa Teresy Pągowskiej w Wielkiej Brytanii – przegląd prac, które powstawały przez pięć dekad jej kariery. Pągowska to ważna postać polskiej sztuki powojennej, a jej prace są szalenie rozpoznawalne dzięki wrażliwemu przedstawianiu kobiecego ciała i nowatorskiemu wykorzystaniu czystego płótna jako elementu malarskiego. Chociaż nie tworzyła dzieł całkowicie abstrakcyjnych, Pągowska ukazywała rozpływające się postaci, takie, które często wpływają na otaczającą je przestrzeń. Gdy w 1961 roku artystka została jedną z dwóch kobiet, których prace pokazano na wystawie „15 polskich malarzy” w Museum of Modern Art w Nowym Jorku, kurator pisał o jej malarstwie tak: „Jej abstrakcje zdają się mieć swoje źródło w doświadczeniu natury, nie takiej obserwowanej z dystansu i horyzontu, ale przeżywanej intymnie.”
I taki to był tydzień w kulturze. Mały problem z „Brutalistą”, duży problem z decyzjami Trumpa
Jeśli trzy i pół godziny „Brutalisty” to dla was pikuś, to mam kolejne wyzwanie! W weekend do sieci trafił zapis blisko sześciogodzinnego koncertu na rzecz wsparcia ofiar pożaró...
czytaj więcej ->„Dziś z AI rozmawia się tak jak z drugim artystą”. Sztuka a sztuczna inteligencja
Czy sztuczna inteligencja to dziś partner czy narzędzie dla artystów? Rozmawiają Janek Simon oraz Katarzyna Nestorowicz i Marcin Nowicki ze studia Noviki. Pytają Alek Hudzik i A...
czytaj więcej ->Lynch zmartwychwstał, ale jako zombie pożerające własny mózg. „Putin” Patryka Vegi
Nowy Vega to trochę Lynch z wysoką gorączką, trochę Tommy Wiseau, trochę eksperyment oszalałego studenta filmówki, którego wyrzucono po pierwszym roku za creeperstwo i tworzenie...
czytaj więcej ->