Małgorzata Halber

Małgorzata Halber

( 27.09.2023 )

Nie wyobrażam sobie bardziej odmiennych od siebie rzeczy niż pisanie i  wydawanie książki.  To pierwsze to siedzenie w gaciach i introspekcja bez zakłóceń z zewnątrz. To drugie to robienie zdjęć, spotykanie się z nieznanymi ludźmi oraz co najgorsze: mówienie o tym, co się napisało.  W dodatku – tylko jedna z tych rzeczy jest naprawdę ważna. Dwie skrajne krzywej Gaussa. 

Trafnie ujęła to Glennon Doyle: „Jak można wymagać, by ktoś, kto pisze i tworzy rzecz składającą się ze słów, opowiedział o słowach, które napisał: czy od malarzy oczekuje się, że stworzą akwarele opowiadające o obrazach, które namalowali?”.

„Obiecałem sobie, że już nigdy więcej nie udzielę żadnego wywiadu”, powiedział mi Juliusz Strachota. I nazwał myśl dławiącą mnie od dłuższego czasu: gdybym tylko mogła przeznaczyć na pisanie tę samą ilość energii i uwagi, której wymagają ode mnie mechanizmy promocji…

Podobno są osoby piszące, które właśnie lubią udzielać wywiadów, lubią ten szmer i zdjęcia. Rozumiem to, naprawdę: ludzie są różni. Ale większość nie bez powodu wybrała pisanie jako zawód – to znalezienie takiego sposobu bycia z ludźmi, który nie wymaga pokazywania się.  Pisanie zasadniczo bierze się z chęci nazwania i zrozumienia pewnych zjawisk, z natręctwa tłumaczenia samej sobie/samemu sobie świata.

Niemniej wszystko to zostaje potem opakowane, spozycjonowane i utowarowione, tak samo jak inne elementy, którymi obracamy na wolnym rynku.

Sytuacja o tyle paranoidalna, że książka to obiekt reprezentujący ten przedziwny byt nazywany LITERATURĄ. 

Mieszają się więc w tym momencie trzy porządki: intymność, sprzedaż i mistyczny świat sztuki wyższej, a więc prestiż.

Oczywiście tylko jeden z nich jest naprawdę ważny.

O tym, jak doszło do dramatycznej zmiany paradygmatu w świecie wydawniczym, pisze Therese Bohman w swojej ostatniej książce, Andromeda (Pauza 2023), której bohater „był zasmucony i zły na to, że świat, w którym spędził całe swoje życie zawodowe, tak szybko się zmienił, że władza w wydawnictwie przeszła z literatury na finanse. Był kierownikiem literackim, ale przestrzeń jego działalności się kurczyła (…). Teraz wszystko musiało być wałkowane przez dział finansowy i marketingowy, a w obu pracowali ludzie, o których miał niskie mniemanie”.   

Z rozczuleniem wspominam siebie sprzed debiutu, kiedy myślałam, że książka dobrze napisana obroni się sama, zdobędzie uznanie i w dodatku będzie pięknym przedmiotem, a na tyle jej okładki znajdą się po prostu wyjątki z tekstu, które wystarczą, by zachęcić czytelnika.  

*Reklama

Być może wiele czytelniczek/-ów tak właśnie sądzi do tej pory. Zakładają oni również, że pisarka/pisarz chce tych błyskotek – zdjęć, wywiadów, promocji. 

Skąd mają wiedzieć, że to nieme założenie działu handlowego – że tak właśnie promujemy książkę, osobę piszącą wrzucamy na portale, rozkładówki, tam, gdzie są dobre kliki i dobra oglądalność. Bo bez tego nikt się przecież nie dowie o książce.

Sama odpowiedziałabym: nie wiem skąd. Ale chyba od tego jest właśnie dział handlowy, żeby to wymyślił, i to bez bez pragmatycznego wykorzystywania do tego kogoś, kto woli pisać, niż wypowiadać się publicznie.

Oczywiście, że zdarzają się rozmowy i spotkania, które mają sens. Ze zdumieniem stwierdzam jednak, że prawie nikt nie pyta pisarzy i pisarek o to, co jest sensem ich zawodu. Prawie nikt z nami nie rozmawia o słowach, o języku, o pojęciach. O próbach opisywania świata, mimo że zajmujemy się właśnie tym.  Z nami chce się rozmawiać o nas, nie o nędznym statusie naszego zawodu, tylko o naszym, nie wiem, dzieciństwie.  Albo – co gorsza – o Polsce.  

Nikt nie pyta o czytanie lub demaskowanie pojęć, których często używa się bezmyślnie. Wyrywa się nas ze stanu skupienia, kiedy w myślach wirują nam słowa i struktury emocjonalne; kiedy na chwilę stajemy się nikim, zastanawiając się nad czymś nienazwanym.

Dziękujemy!
( Muzyka ) ( Esej ) ( Angelika Kucińska )

boygenius: święta trójca nowego rocka

Żeby zrozumieć tę różnicę między zanikiem ego a epatowaniem sobą, które jest nieodłącznym elementem promowania książki, należy zastanowić się nad podstawowym: po co się pisze.

Zanim wskażę najdoskonalszą odpowiedź, muszę zaznaczyć, że świat literatury jest chyba najbardziej nasyconym ego-tripami środowiskiem, jakie dane było mi obserwować. To kwestia wymagająca oddzielnego tekstu, nie mogę jednak brawurowo pisać o zaniku ego, ignorując to, jak bardzo jesteśmy uwikłani w jego podszepty, gdy sprawdzamy listy nominacji do nagród, składy panelistów na festiwalach, czy też – co wydaje się nieuniknione – gdy czytamy recenzje książek, które napisaliśmy. Ego to potworne gówno, które bardzo, ale to bardzo przeszkadza w pisaniu. 

W 1919 roku poeta  André Breton, „papież surrealizmu”, pod wpływem rozmów z Tristanem Tzarą postanowił stworzyć ankietę, by zapytać reprezentantów sceny literackiej „po co piszą”. Odpowiedzi były publikowane na łamach „Littérature”. Biograf Bretona podkreśla, że to pytanie zostało zadane całkiem na serio – Francuz chciał przyprzeć do muru osoby piszące i obnażyć poziom ich uczciwości.

Odpowiedzi były przeróżne, poczynając od „aby pisać lepiej!” Maxa Jacoba, po: „gdyż wierzę, że w ten sposób spełniam swój obowiązek jako obywatel” Mariusa André oraz przebojowe „ku chwale Boga, Kościoła i Francji” Henri Gheona.  

Nie wszystkie odpowiedzi są tak kabotyńskie. Paul Valery napisał po prostu: „ponieważ jestem słaby”.

Ale zabrakło w tej ankiecie najpiękniejszej odpowiedzi ze wszystkich. Znajduje się ona w opowiadaniu Pan Knuta Hamsuna. Czuję ciarki za każdym razem, gdy ją przytaczam – tak jest prawdziwa, tak prosta i tak mieniąca się znaczeniami jednocześnie. Odpowiadając na pytanie o cel pisania, Hamsun porusza o wiele szerszy wątek. Mówi o bezsensie egzystencji, o samotności i bezradności wobec świata. Swojej odpowiedzi udziela z miejsca, w którym ego jest czymś nieistotnym, i dlatego jest ona prawdziwa. Jego słowami chciałabym więc zakończyć ten wywód, bo w swojej skromności podsumowują „świat literatury”, który jest właściwie sprzeczny z istotą pisania. Hamsun stwierdził, że pisze, „by zabić czas”.

( Mintowe Ciasteczka )

Nasza strona korzysta z cookies w celu analizy odwiedzin.
Jeżeli chcesz dowiedzieć się jak to działa, zapraszamy na stronę Polityka Prywatności.