Najlepsze wystawy: Polska, Europa, Stany Zjednoczone
( 11.07.2024 )
Co zobaczyć w Gdańsku, Paryżu i Nowym Jorku. Przyglądamy się czternastu najciekawszym wystawom, które można obejrzeć w te wakacje – w kraju i na świecie.
Polska
„Surrealizm. Inne Mity”. Muzeum Narodowe, Warszawa
do 11 sierpnia
Oto wystawa, która powinna otworzyć nowy rozdział w myśleniu o polskim surrealizmie – i o polskiej kulturze w ogóle. Kuratorce wystawy Hannie Doroszuk udało się w Muzeum Narodowym zgromadzić prace kilkudziesięciu wybitnych polskich artystów i artystek, w tym Władysława Hasiora, Erny Rosenstein czy Teofila Ociepki, by pokazać jak wiele wątków, metod twórczych i technik łączy w sobie sztuka polskiego surrealizmu. Jednym z najciekawszych wątków wystawy jest ten poświęcony polskim surrealistkom. Skąpana w mrokach wystawa to idealna propozycja dla tych, którzy chcą dowiedzieć się czegoś więcej o polskiej historii sztuki.
Jerzy Kujawski (1921–1998), Bez tytułu, 1948, kredka, czarny papier. Kolekcja Lytfy Kujawski © Adagp, Paris, 2024
Ewa Kuryluk, „Spotkanie na brzegu morza”. Państwowa Galeria Sztuki, Sopot
do 18 sierpnia
Dwa lata temu wystawa Ewy Kuryluk podczas Biennale w Wenecji wzbudziła niemałe zainteresowanie. O artystce na nowo rozpisywała się prasa, krytycy znów przyglądali się jednej z najniezwyklejszych artystek polskiej sztuki lat 70. i 80. Na wystawie zatytułowanej „Spotkanie na brzegu morza” Kuryluk pokazuje to, co najpiękniejsze w jej sztuce, czyli różnorodność. Od niewielkich kolaży, po przerastające wzrost człowieka instalacje z tkaniny, jak choćby „Teatr Miłości” z 1986 roku. Wspólnym elementem tych prac jest cielesność, bo to do niej zawsze było i jest Kuryluk najbliżej. Wizyta w PGS to doskonała okazja, żeby poznać Kuryluk bliżej i uzupełnić wiedzę o kanonie współczesnej polskiej sztuki.
„Wojciech Fangor, American Dream”. Krupa Art Foundation, Wrocław
do 20 października
Życie Wojciecha Fangora w Stanach Zjednoczonych zasługuje na reportaż. Od wyprawy w nieznane, przez wystawy w największych galeriach – w tym w nowojorskim centrum Guggenheima – po spokojne życie na północy stanu Nowy Jork w domu, obok którego malarz wybudował obserwatorium gwiazd. Amerykański sen Fangora zaowocował najbardziej ikonicznymi, abstrakcyjnymi obrazami, na których plamy kolorów układają się w op-artowe kształty. Opowiada o tym wystawa „Wojciech Fangor. American dream”, na której zobaczymy aż 48 prac artysty. Po gdańskiej retrospektywie to druga tak duża polska wystawa Fangora w ciągu kilku ostatnich lat. I równie ciekawa.
Wojciech Fangor, SU 14 (1971), dzięki uprzejmości Fangor Foundation, kolekcja prywatna
„Afrotopie”. Miesiąc Fotografii w Krakowie
do 27 lipca
O sztuce Afryki, tak jak o politykach rządzących poszczególnymi krajami tego kontynentu, wiemy zdecydowanie za mało. Dlatego wejście na wystawę „Afrotopie”, zorganizowaną podczas Miesiąca Fotografii w Krakowie, jest jak podróż w nieznane. Na wystawie przygotowanej przez trio kuratorów, Amy N. Muhoro, Malaika Nabila i Witka Orskiego, dostajemy wgląd we współczesną fotografię wschodniego i zachodniego wybrzeża Afryki, ze szczególnym naciskiem na to, co dzieje się w Kenii. Oto opowieść o różnorodności spojrzeń, estetyk, tematów, które fascynują artystki i artystów fotografujących w Afryce. Na wystawie jest niewiele zdjęć dokumentalnych, ale pojawiają się pytania o polityczny wymiar fotografii przedstawiających kwestie afrykańskich praktyk voodoo i środowisk LGBTQ+.
Oskar Dawicki, „Koniec Tytułów”, Galeria El, Elbląg
do 1 września
Sztuka w Galerii El łagodzi upał. Po prostu. Ta ulokowana w dawnym kościele galeria sztuki jest miejscem, które warto odwiedzić choćby dla ochłody, zwłaszcza gdy wystawia tam artysta tak bardzo „cool” jak Oskar Dawicki: performer, trickster, żywa legenda. Na wystawie w Elblągu zobaczymy fotografie, rekwizyty z performansów i małe rzeźby artysty, zamknięte jak chrześcijańskie wota w gablotach wyłożonych aksamitem. Na wernisażu można było usłyszeć zespół PROSZEK, współtworzony przez Dawickiego, a po wernisażu można z galerii El wyjść z (zakupioną rzecz jasna) płytą, na której posłuchacie artysty, który kiedyś napisał o sobie w połowie pustą książkę.
Oskar Dawicki, cykl „Mężczyźni”
EUROPA
„Ellsworth Kelly: Shapes and Colors, 1949-2015”. Fondation Louis Vuitton, Paryż
do 9 września
W zeszłym roku Fundacja Louis Vuitton otworzyła wystawę prac Marka Rothko. Tłumy, które ją oglądały, można by porównać jedynie z koncertami Taylor Swift, bo taki też ma charakter program paryskiej fundacji – popularyzowanie ciekawej sztuki za pomocą wielkich nazwisk (niestety zwykle to nazwiska malarzy, a konkretnie facetów pochodzących z zachodu). Nic jednak nie może umniejszyć sztuce jednego z najbardziej szlachetnych malarzy XX wieku, Ellsworthowi Kelly’emu. 100 prac artysty prezentowanych w Paryżu jest jak sto dokumentów na temat obsesji artysty, którego prace, głównie obrazy, charakteryzowały się nieskazitelną gładkością i idealnymi powierzchniami. Kelly nie cieszy się taką popularnością jak inni wielcy minimaliści ze Stanów, ale wystawa w Paryżu może to nieco zmienić.
Ellsworth Kelly. Formes et couleurs, 1949-2015, fot. Fondation Louis Vuitton / Louis Bourjac
Anne Imhof, „Wish You Were Gay”, Kunsthaus Bregenz, Austria
do 22 września
A teraz czas na eksperyment. Podwójny, bo Bregencja, 30-tysięczne miasto nad jeziorem Badeńskim w Austrii, to nieoczywisty kierunek turystyki związanej ze sztuką. Tymczasem Kunsthaus Bregenz to miejsce, gdzie można spotkać najlepszą, najbardziej nowoczesną i eksperymentalną sztukę współczesną. I tu czas na drugi eksperyment, bo sztuka Anne Imhof, niemieckiej artystki reprezentującej swój kraj na Biennale w Wenecji w 2017 roku, to niekończący się eksperyment. Artystka poszukuje głównie w obszarze performansu i instalacji, dlatego jej wystawa w Austrii wypełnia galerię czerwonym światłem, przez które oglądamy fotografie i obrazy.
Roni Horn, Louisiana Art Gallery, Dania
do 1 września
Louisiana Art Gallery to kierunek niemal tak nieoczywisty jak Kunsthaus Bregenz. A ta instytucja jest równie istotna dla europejskiej sztuki. Do galerii usytuowanej na północno-wschodnim wybrzeżu Danii, odległej o niespełna godzinę jazdy od Kopenhagi, warto pojechać choćby dla przyjemności spędzenia popołudnia w przyrodzie. Galeria ukryta jest w parku nad wodą. A w parku znajduje się sztuka. Sercem tego pięknego miejsca jest sama galeria, gdzie aktualnie prezentowane są dzieła amerykańskiej artystki Roni Horn. A Roni Horn to artystka totalna. Dwa lata temu słuchałem jej podcastów podczas Manifesta w Prisztinie, bo artystka uznała, że podcast to świetny materiał na robienie sztuki. Horn fotografuje, napełnia beczki cieczą, robi co chce, jak chce!
„In the Eye of the Storm. Modernism in Ukraine”, Royal Academy of Arts, Londyn
do 13 października
Takiej wystawy potrzeba Europie i takiej wystawy potrzeba Ukrainie. Wychodzenie z cienia Rosji, a wcześniej Związku Radzieckiego, to równie trudne zadanie dla kultury jak uwalnianie się polityki kraju od wpływu tyranicznego sąsiada. Wystawa „In the Eye of the Storm. Modernism in Ukraine” w Royal Academy of Arts pokazuje, jak wiele dobrego dla sztuki wydarzyło się na terenie Ukrainy w pierwszych dekadach XX wieku. Kazimierz Malewicz, El Lissitzky, Sonia Delaunay to nazwiska, które zmieniły kształt awangardy, wpływając na nią z Witebska, Hradyźku, czy Kijowa. To tam tworzyła się europejska kultura. I wystawa w Londynie tylko o tym przypomina.
Aleksander Hudzik
Vadym Meller, ‘Masks’ choreography for Bronislava Nijinska’s School of Movements, Kyiv, 1919
STANY ZJEDNOCZONE
„Sleeping Beauties”, Metropolitan Museum of Art, New York
do 2 września
Metropolitan Museum of Art nie ma wystaw, które rozczarowują, i pokaz „Sleeping Beauties” nie jest wyjątkiem. Ktokolwiek choć raz pomyślał, że moda nie jest formą sztuki – niech pierwszy rzuci kamień lub poleci na weekend do Nowego Jorku, żeby zobaczyć spektakularny przegląd 220 elementów garderoby i sukien z kolekcji muzeum. Ich sensualność została wzmocniona dzięki interaktywnym instalacjom i sztucznej inteligencji, które mają działać na zmysły zapachu, dotyku i wzroku. „Senność” odwołuje się z kolei do faktu, że większość obiektów jest tak zabytkowa i tak delikatna, że nie mogą być już dłużej noszone ani nawet prezentowane na manekinach. Spacer po „Sleeping Beauties” nie ma w sobie jednak nic z nocnych urojeń. To nie tylko feeria kolorów i kształtów, ale przede wszystkim pochwała ciężkiej pracy, dbałości o detal i wyśmienitego krawiectwa, które komplementuje ludzką sylwetkę przy pomocy prostej geometrii.
„Jenny Holzer: Light Line”, Guggenheim Museum, Nowy Jork
do 29 sierpnia
To wystawa nie tylko dla fanów Dróżdża czy Wodiczki. Jenny Holzer interpretuje ikoniczną architekturę Franka Lloyda Wrighta poprzez instalację z ledowych liter w głównej części budynku. Jest to remake pracy, którą artystka wykonała dla muzeum w 1989 roku. Wówczas literowy pas był najdłuższym istniejącym dziełem z dziedziny text-based art. Dzisiaj zdjęcia liter sunących po słynnej rotundzie biją rekordy popularności na Instagramie muzeum Guggenheima. Instalacja jest preludium do retrospektywy Holzer, na której zgromadzono jej obrazy, prace na papierze oraz dzieła wykonane w kamieniu. Jej interwencje wywodzą się z tradycji sztuki konceptualnej. Na pierwszy rzut oka operowanie zdaniami, które mają silny przekaz polityczny lub filozoficzny wydaje się wtórne, ale nawet jeśli metoda Holzer wydaje się archaiczna, a jej hasła giną w oceanie innych głosów, lekcja z jej pokazu jest jasna: „słowa mają siłę” – o ile kładzie się nacisk na jakość, a nie ilość. I to jest coś co każdy internetowy twórca powinien sobie wziąć do serca.
enny Holzer: Light Line
„Mary Cassatt at Work”, Philadelphia Museum of Art, Filadelfia
Szczere, wysublimowane, eksperymentalne. W obrazach Mary Cassatt spotykają się linie Degasa, kompozycja van Gogha, bezkompromisowość Courbeta i wyczucie kadru Maneta. Miłośnicy jedynej członkini ruchu impresjonistów amerykańskiego pochodzenia musieli czekać 25 lat na kolejny, obszerny przegląd rewelacyjnej malarki. W historii sztuki tak długa „cisza radiowa” zwykle skutkuje zapomnieniem nazwiska i dorobku, ale w tym odosobnionym wypadku badacze Mary Cassatt nie próżnowali. Pokaz w Filadelfii nie tylko gromadzi ponad 130 prac artystki, ale jest też studium jej eksperymentalnych, nieopisanych wcześniej technik druku prac na papierze (dotychczas była znana ze swoich pasteli). Mary Cassatt zmarła w 1926 roku, dwa lata zanim Virginia Woolf opublikowała swój słynny esej „A Room of One’s Own”, w którym debatowała nad potrzebami współczesnych jej, emancypujących się kobiet. Malarka, która sama utrzymywała się ze swojej sztuki, wzięła sobie za cel danie kobietom należnej im autonomii, rejestrując ich codzienną „niewidzialną pracę”, która wprawia w ruch nowoczesny świat.
„Keith Haring: Art Is for Everybody”, Walker Art Center, Minneapolis
do 8 września
Kreski Keitha Haringa nie sposób pomylić z żadną inną. Retrospektywa to jazda bez trzymanki przez formaty, motywy i archiwum fotograficzne dokumentujące kulisy pracy artysty. Wszystko to w oprawie z bajecznie kolorowej scenografii. Tańczące postaci, szczekające psy i serca to symbole żywcem wzięte z popkultury lat 80. i 90. Pokaz w Walker Art Center jest też nostalgiczną podróżą do przeszłości, kiedy pojęcia „mega gwiazdy”, „art brandingu” i „międzynarodowej kariery” dopiero nabierały kształtu. Haring jest jednym z pierwszych artystów, którzy z sukcesem zbudowali swoją markę, sprzedając sztukę reprodukowaną na gadżetach takich jak t-shirty lub przypinki. Ta wystawa jest także przypomnieniem, że do mówienia o ważnych tematach nie zawsze potrzeba patosu. „Nie musisz znać się na sztuce, żeby móc ją docenić” – miał powiedzieć w wywiadzie w 1982. Mądre to i sprawiedliwe – a na dodatek bardzo aktualne.
Keith Haring, Red Room, 1988
„Foreign Exchange: Photography between Chicago, Japan, and Germany, 1920–1960”, Art Institute Chicago
do 9 września
Podwójne ekspozycje, fotomontaże i surrealistyczne kompozycje. Wystawa tropiąca nieoczywiste związki między fotografami pracującymi w Ameryce, Japonii i Niemczech to nie tylko subtelne przypomnienie o sile artystycznej wyobraźni sprzed epoki obrazów generowanych przy pomocy AI. To także świetna okazja do rozmowy o tym, że rewolucje w sztuce zawsze prowokują tę samą dyskusję nad jej końcem. Za każdym razem, kiedy powstaje nowa technologia tworzenia obrazu, powraca pytanie o wartościowość tej nowej metody kreacji. Prace Lucii Moholy, György’ego Kepego, Shojiego Osato czy Kansuke Yamamoto są kapsułami entuzjazmu z epoki, kiedy wierzono, że dobry design może zmienić świat, a maszyny są w tej misji niezbędnymi sprzymierzeńcami. Kiedy naziści zamknęli szkołę Bauhausu w 1933 roku, Laszlo Moholy-Nagy i Ludwig Mies van der Rohe, wyemigrowali do Chicago, co zapoczątkowało falę zmian w myśleniu o projektowaniu w tym mieście. Japońska estetyka była ważnym elementem programowego myślenia założyciela Bauhausu – Waltera Gropiusa. Efektami przenikania się tych wpływów i wzajemnych inspiracji są niecodzienne obrazy fotograficzne, które zapadają w pamięć bardziej niż pikselowe kompozycje z Midjourney.
