Najlepsze wystawy 2024. Podsumowanie Alka Hudzika
Mimo otwarcia Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, sztuka 2024 roku nie była skupiona na stolicy.
12 miesięcy spędzonych na festiwalach, w galeriach i muzeach, jednak to co ważne w sztuce objawiło mi się dopiero jesienią – w Warszawie, Łodzi, Białymstoku i Sopocie. Mimo otwarcia Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, sztuka 2024 roku nie była skupiona na stolicy. Zmieniła kurs, mniej było opowieści o własnych tożsamościach, a więcej eksperymentu. To jest kierunek, w którym będziemy podążać w kolejnym roku. Tymczasem najciekawsze wystawy tego roku.
Kolektyw kuratorski: SemFem (Anka Leśniak, Karolina Majewska-Güde, Paulina Olszewska, Agnieszka Rayzacher, Dorota Walentynowicz)
Ta wystawa zasługuje na uwagę choćby ze względu na zespół kuratorek. SemFem, czyli Seminarium Feministyczne to grupa badawcza działająca od 2017 roku i zrzeszająca ważne dla polskiej kultury myślicielki, kuratorki i artystki zajmujące się feminizmem. Z ich współpracy powstała jedna z najbardziej przejmujących wystaw tego roku. Tytułowe hasło „Chcemy całego życia” staje się bardzo realnym postulatem, gdy oglądamy historię kilku ostatnich dekad polskiej sztuki, opowiedzianą wyłącznie z perspektywy kobiet. Wystawa, na której spotykają się takie przełomowe prace jak „Olimpia” Katarzyny Kozyry, zapis walki bokserskiej Zuzanny Janin z Przemysławem Saletą czy rejestracje performansów Ewy Zarzyckiej i Teresy Murak. Prace dawne i te, które powstały choćby w wyniku rosnących w ostatnich latach represji praw reprodukcyjnych. Podzielona na kilka rozdziałów wystawa jest destylatem z tego, co ważne.
Z jednej strony głęboko analityczna i precyzyjna w mapowaniu zagadnień, wokół których gromadzą się artystki, z drugiej – niepoprawna i odważna. Nigdy dotąd nie widziałem Państwowej Galerii Sztuki tak dokumentnie zaanektowanej przez sztukę, która wciska się wszędzie, do sal, przez korytarze, po sufit, gdzie wiszą tkaniny Małgorzaty Mirgi-Tas. W idealnym świecie ta wystawa powinna przez kolejne lata podróżować po Polsce, wszędzie tam, gdzie głosy artystek mogą zmienić czyjś los.
MS2, Łódź
Kurator: Daniel Muzyczuk
Agata Ingarden wyrosła na artystyczną bohaterkę tego roku. Udział w Gwangju Biennale w Korei, otwierająca ten rok wystawa we wrocławskiej galerii 66p i jesienna wystawa w MS2 w Łodzi sprawiły, że często mówiło się o artystce pracującej na co dzień w Paryżu i Atenach. Ingarden to przedstawicielka myślenia o sztuce, które na polskiej scenie nie cieszy się dużą popularnością. Jest artystką totalną, mieszającą wszystkie możliwe media, działającą w obszarach związanych ze sztuką generatywną, z tańcem, z materiałami, które kolekcjonerzy nie uznają za wartościowe, i z tematami, które w ostatnich latach nie obchodziły decydentów w polskich instytucjach kultury. Ale czasy się zmieniają. Wystawa w MS2 to dwie prace artystki, „Rescue Dummies” i „Piknik o zachodzie słońca”. Prace na tyle monumentalne, że trzeba było im poświęcić całą salę na parterze muzeum. Dzieła Ingarden odwołują się do twórczości Marcela Duchampa. Odbicie własnej twarzy w brudnej szybie albo ustawiony w kącie but są tak samo ważne, jak trwające kilkadziesiąt minut wideo. Świetnie, że kuratorem wystawy jest ekspert od sztuki awangardowej Daniel Muzyczuk (obecnie pełniący też funkcję dyrektora Muzeum Sztuki), który rzuca na Ingarden nowe światło i tworzy odpowiednią przestrzeń dla tego eksperymentu.
kuratorki: Maria Brewińska, Joanna Kordjak, Katarzyna Kołodziej-Podsiadło
Tęskniłem za taką Zachętą. Po wyganianiu z galerii złych duchów prawicowych przodków, po dwóch wystawach, które przypominały nieco salon odrzuconych, i ważnej wystawie pokazującej kolekcję Zachęty, przyszła kolej na wystawę „Historie potencjalne”. Będziemy do niej wracać za kilkanaście lat, z nostalgią wspominając, że to w 2024 roku w Warszawie pojawili się artyści i artystki, którzy dziś tworzą śmietankę świata sztuki. Oto historia o świecie, w którym Europa nie jest centrum – wystawa, w którym świat konkretnych obszarów Bliskiego Wschodu czy Północnej Afryki ma nam do opowiedzenia coś więcej niż tylko historię toczących się tam wojen. Wystawę otwiera praca białoruskiej artystki Ali Savashevich „Nieznany”, czyli wielka filcowa głowa przypominająca fragment obalonego pomnika. To symboliczny koniec czegoś: patriarchatu, zachodniocentrycznej historii, starego porządku. Tego dowiadujemy się z czasem, patrząc na działania artystów i artystek pochodzących z krajów innych niż zachodnie. I mamy tu Nikitę Kadana z Ukrainy albo Karolinę Grzywnowicz, która wraca ze swoim zapachowym projektem, pokazującym systemowe wypychanie ludności palestyńskiej z terenów rolniczych. Wersję tego projektu można było oglądać dwa lata temu podczas WGW, w Zachęcie wzbogacono go o film. Na „Historiach potencjalnych” można również zobaczyć twórczość najpopularniejszego artysty tegorocznego Biennale w Wenecji, Waela Shawky’ego (Egipt). W Zachęcie pokazano wideo Kabaretowe krucjaty, gdzie artysta reinterpretuje historię wypraw krzyżowych na podstawie arabskich źródeł historycznych. I jak można się domyślić, nie jest to historia, której uczono nas w szkole.
kuratorka: Monika Szewczyk
Możecie nie lubić Williama Kentridge’a, ale nie nazywajcie się wtedy miłośnikami sztuki. Artysta pochodzący z RPA, od lat żyjący w Stanach i Wielkiej Brytanii, to ikona drugiej połowy XX wieku, znany przede wszystkim z charakterystycznych wielkoformatowych rysunków wykonywanych czarnymi węglowymi pastelami. Mniej znany ze swoich scenografii teatralnych i krótkich, pół animowanych, pół aktorskich filmów, w których opowiada nam o historii wszystkiego. I właśnie takie filmy można zobaczyć na wystawie „I am not me, the horse is not mine” [Ja to nie ja, a koń nie jest mój]. Te prace to majstersztyk w sposobie, w jaki łączą humor z tym, co w życiu ważne, z przemijaniem i pytaniem o kondycję człowieka. Kentridge sprawia, że każdy z nas czuje się lekko tknięty palcem, ale nikt nie poczuje się obrażony. Zobaczyć takie rzeczy w Polsce to cud.
Kuratorki: Bjorn Geldhof, Ksenia Malykh, Oleksandra Pogrebnyak
Czasem sztuka sprawia, że człowiek odzyskuje nadzieję. „From Ukraine: Dare to Dream” to wystawa o wojnie i pokoju. Pokazuje, że żadna przemoc nie jest w stanie powstrzymać artystów przed tworzeniem nowych wizji świata po wojnie. „From Ukraine: Dare to Dream” odbywa się w dawnym weneckim pałacu, jednym z tych, które wciąż czekają na remont. Sztuka jest tu zawieszona w dziwnej przestrzeni, między ruiną a bogactwem. Czasem przenosimy się do eleganckich pokoi, gdzie wstawiono niewinnie wyglądające nagrania wideo dzieci. Jak się okazuje, odebrano je ukraińskim rodzicom i wywieziono w głąb Rosji. Czasem patrzymy na zniszczone ściany, na których działająca także w Polsce Kateryna Lysovenko odmalowuje delikatne murale.
To wystawa, która nie boi się nazywać problemu po imieniu: wojna to atak Rosji na Ukrainę. Bezpardonowo i z humorem mówi o tym prawdopodobnie najlepsza praca, jaką widziałem w tym roku – oto sztuka która nie kłania się nikomu. Ukrainka Żanna Kadyrowa w jednej z sal ustawiła kościelne organy, których wielkie metalowe piszczałki zwijają się w rulon, jak przytkane lufy armat zniszczonych niewybuchem. Tytuł pracy: „Rosyjski barok”. To wystawa, która od wojny w konkretnym rejonie świata przechodzi w wymiar uniwersalny, opowiadając o migrantach, przesiedleńcach, osobach, którym ktoś odebrał prawo do tożsamości. Tej sztuki nie da się zapomnieć.
Gdyby rok 2024 był obrazem… I taki to był rok w kulturze
Gdyby ten rok był jednym polskim miastem, byłby Oświęcimiem. Po pierwsze filmy „Prawdziwy Ból” i „Strefa Interesów” pokazały, że zło odkłada się jak choroba, i czasem łatwo uzna...
czytaj więcej ->Osiągam stan zgody z sobą i na siebie. Fragment dziennika Andy Rottenberg
Publikujemy fragment wydanego właśnie dziennika Andy Rottenberg Schyłek. Dziennik 2019–2022....
czytaj więcej ->Najlepsze płyty roku według osób redaktorskich Mint
Przygotowaliśmy dla Was zestawienie najlepszych płyt 2024 roku. Jaki to był rok w muzyce? Opowiadają: Angelika Kucińska, Kacper Peresada, Cyryl Rozwadowski, Klementyna Szczuka.<...
czytaj więcej ->