Nie chcę się stać mentalnym raperem. Rozmowa z Dominiką Płonką

( 02.04.2025 )

Dominika Płonka na debiutanckiej płycie śpiewa teksty zwykłe jak codzienne życie i intymne jak notatki z pamiętnika. Tak szuka prawdy o sobie. A na okładce albumu pozuje w czepku pływackim. W tym roku została nominowana do Fryderyka w kategorii Debiuty. Rozmawia Angelika Kucińska.

Artykuł pochodzi z pierwszego papierowego wydania Mint Magazine (15 stycznia 2025).

Twoja debiutancka płyta „Dominika Daniela” pozwala oglądać ciebie z bardzo bliska.

Słyszę od ludzi, którzy podchodzą do mnie po koncertach, że łatwo im się utożsamić z moimi piosenkami. Albo że jakoś im te utwory pomagają. Parę osób powiedziało mi, że mają diagnozę ADHD, na co dzień mierzą się z nieuporządkowaniem myśli, a dzięki moim piosenkom łatwiej jest im je poukładać. 

Aż tak?

Często wykorzystuję piosenkę, żeby samej sobie coś wytłumaczyć. Na bieżąco procesuję moje doświadczenia, przeżycia, myśli, więc może dzięki temu pomagam innym w podobnym procesowaniu. 

Słychać, że te piosenki napisała dziewczyna, która jest bardzo blisko siebie. Albo przynajmniej stara się być.

Nie wyobrażam sobie żyć inaczej. Codziennie medytuję, uprawiam dużo sportu, lubię spędzać czas sama ze sobą. Ale wszystko zaczyna się od pamiętnika i to on jest w tej układance najważniejszy. Piszę go, odkąd pamiętam. Mama mówi, że może za bardzo wszystko analizuję i pewnie nie powinnam trwać w stanie permanentnej autorefleksji, ale ja to lubię. Trudno wytłumaczyć nawyk, który towarzyszy ci od zawsze. Dla kogoś, kto dorastał w mocno religijnej rodzinie i sam pozostał religijny, pewnie modlitwa będzie rytuałem, który uduchawia i trzyma w ryzach. Dla mnie tą praktyką jest pamiętnik. Notuję, co myślę. Spisuję, za co jestem wdzięczna. Piszę do siebie. Ostatnio przygniata mnie nadmiar obowiązków, bo muszę połączyć pracę na etacie w agencji marketingowej z prowadzeniem audycji w radiu i promocją płyty, więc zapisuję w pamiętniku proste wiadomości do samej siebie, takie jak „Domi, dasz radę”.

Różne praktyki porządkujące codzienność – od medytacji po prowadzenie dziennika – są dziś nieustannie zalecane w lifestyleowych poradnikach.

Naprawdę współczuję ludziom, którzy nie mają w życiu niczego, co pomagałoby im choć na chwilę zaprowadzić porządek w głowie. Widzę ten wysyp artykułów o zaletach prowadzenia dziennika albo obserwuję, że wszyscy nagle zaczynają chodzić na jogę, bo jest modna, i myślę sobie, że to jest przecież coś, czego powinni nas uczyć w podstawówce. Nie potrafimy być sami ze sobą, nie jesteśmy w kontakcie ze swoim ciałem. Umiejętność bycia blisko siebie uwalnia intuicję, dzięki której już na wczesnym etapie wiesz, czy coś jest dla ciebie dobre czy złe. Ja słyszę znaki, które daje mi ciało.

Dominika Płonka, fot. Jakub Patrzykąt, ig: ____starboj

Masz intuicję muzyczną?

To zabrzmi pompatycznie, ale nie wydaje mi się, że zaszłabym tak daleko bez żadnego wykształcenia muzycznego, gdyby nie intuicja. Dopiero od niedawna chodzę na lekcje śpiewu. Wcześniej wszystko robiłam po omacku, prowadzona właśnie intuicją, która rozwijała się, gdy słuchałam muzyki. A słuchałam zawsze i bardzo dużo. Od dzieciaka moje życie miało soundtrack. Intuicja pomaga mi robić muzykę, która znajduje swoją niszę na polskim rynku. Różni się od tego, co jest obecne w mainstreamie. Gdybym była wyćwiczona w konkretnym kierunku i bardziej obeznana z branżą, nie poszłabym w tak moją stronę.

Pogadajmy trochę o branży. Wkurzyło mnie, gdy czytałam w twoim bio rozsyłanym przez wytwórnię, że jesteś konkretną dziewczyną, która na co dzień pracuje w korporacji, a po godzinach pisze piosenki. Bo to ma niby podkreślać twoje moce, ale właściwie tylko pokazuje niewydolność systemu, który nie potrafi stworzyć debiutantce odpowiednich warunków, żeby mogła rzucić pracę w korpo i zająć się wyłącznie muzyką. 

*Reklama

Może faktycznie to system nie działa, a może to ja nie potrafię postawić wszystkiego na jedną kartę? Nie ma we mnie złości, na razie jest tylko zapał. Odmiana muzyki, którą robię, jest już obecna za granicą, w Polsce jeszcze należy do rzadkości. Zawsze będę musiała starać się bardziej i robić więcej, czasem po godzinach pracy w korpo.

Nie obrażasz się, że nie mogłaś rzucić etatu, nagrywając album?

Mogłam. Przyznano mi stypendium w ramach programu TIDAL Rising. Dostałam je tuż przed rozpoczęciem nagrań i dzięki niemu mogłam spokojnie zwolnić się z agencji na kilka miesięcy, żeby skupić się tylko na płycie. Nie czułam się jednak dobrze. Po czterech miesiącach brakowało mi bodźców. Okazało się, że nie potrafię siedzieć w studiu codziennie od 9 do 17, a najlepiej pisze mi się, gdy czuję się przeciążona. Oczywiście są granice tego przeciążenia. Czasem mnie męczy, że funkcjonuję w dwóch światach. Jak Hannah Montana (śmiech). Tu call z klientką, tam koncert w klubie. Tu muszę być oficjalna, tam powinnam się wyluzować. 

Wracając do branży – problemem jest czas. Wydawcy, zwłaszcza duże wytwórnie, nie czekają cierpliwie, aż artysta odnajdzie swoją tożsamość. Nie pozwalają, żeby rozwijał się w swoim tempie. Jeśli pierwsza płyta nie „dowiezie wyniku”, który sobie założono, to na drugą budżet będzie już dużo mniejszy. Staram się to zrozumieć. To biznes, w którym rachunki muszą się zgadzać. Żeby zadowolić wytwórnię, artyści częstą idą na skróty. Gdy pierwsze moje single nie zdobywały odpowiednio dużych zasięgów, usłyszałam, że może warto byłoby spotkać się z producentem, który specjalizuje się w typowo radiowych utworach. Ale ja nie chcę korzystać z tego ogranego schematu, choćby dobrze się sprawdzał. Wierzę, że przemyślane projekty odnoszą większy sukces, nawet jeśli nie przychodzi on od razu.

Dominika Płonka –Dominika Daniela

Gdy śpiewasz: „Naiwni ci artyści / Myślą, że ich plan się ziści”, to śpiewasz jeszcze o braku oczekiwań czy już o rozczarowaniu rynkiem?

Nie miałam oczekiwań, gdy zaczynałam robić muzykę na drugim roku studiów, bo niby już miałam jakiś plan na życie. Studiowałam zarządzanie. Muzyka była obok. Za każdym razem, gdy publikowałam nowy kawałek w internecie, czułam się, jakby właśnie przyszedł Święty Mikołaj. Z moim bratem, który jest producentem, spotykaliśmy się o północy – bo wtedy piosenki wjeżdżają na streamingi – w kuchni naszego rodzinnego domu, żeby wypić razem herbatę w momencie premiery. Pierwsze utwory spotkały się z dobrym przyjęciem, podpisałam kontrakt z dużą wytwórnią i po roku wydawania piosenek zaczęłam myśleć: „Hej, a może mogłabym zostać piosenkarką?”. Oczekiwania wobec samej siebie i muzyki jako źródła utrzymania zaczęły rosnąć. Tyle że wtedy rozglądasz się dookoła i na linii startu widzisz kilkaset innych osób, młodych polskich artystów i artystek ustawiających się do tego samego wyścigu. Zdolnych ludzi jest wielu. Możesz mieć talent, ale często decyduje szczęście i to, czy twoja piosenka stanie się viralem na TikToku. Ruletka.

Podkreślasz, że muzyka, którą nagrywasz, różni się od tego, co najczęściej słyszymy na polskim rynku. Jak byś ją zdefiniowała?

( Agata Pyzik )

O „Intermezzo” Sally Rooney.

Ciężko mi ją zdefiniować, chociażby ze względu na to, jak gatunkowo zróżnicowany jest album Dominika Daniela. Myślę, że z jednej strony to elektronika, z drugiej – szeroko pojęty urban, mieszanka hip-hopu i house’u.

Kobiety odzyskują gatunki zarezerwowane wcześniej dla mężczyzn – od rapu po muzykę klubową – ale też na nowo negocjują warunki swojej obecności na scenie. Począwszy od tematów, które podejmują w tekstach, a na stylizacjach kończąc. Ktoś próbował cię przebierać za stereotypową popową dziewczynę?

W utworze H2O, który rok temu nagrałam z DJ-em Blikiem, śpiewam: „Mogłabym muzą być, ale jestem własną / Głowę za ciasną mam, a T-shirty za szerokie / Mojego menedżera okiem”. Fun fact: ten menedżer z tekstu piosenki jest obecnie moim chłopakiem. To on kiedyś, zanim jeszcze zaczęliśmy się spotykać i w absolutnie dobrej wierze, powiedział mi, że może na scenę pasowałyby mi bardziej obcisłe kombinezony. Nie ma opcji. Na scenie muszę przede wszystkim czuć się komfortowo. Jeśli ktoś chce wychodzić na scenę w seksownych sukienkach, bo lubi, to super. Ja sukienkę zakładam w Boże Narodzenie, żeby zrobić przyjemność babci.

Dwie najodważniejsze okładki płyt w tym roku. Zielona, rozpikselowana Brat Charli XCX. I twoja do Dominiki Danieli, ze zdjęciem w czepku do pływania – to koszmar każdej dziewczyny.

Kiedy opowiedziałam na swoim Instagramie, że mój były nigdy nie widział mnie w czepku, dziewczyny zaczęły pisać, że gdy chcą popływać, szukają takiego basenu, na którym czepki nie są obowiązkowe. Bo wstydzą się, jak w nich wyglądają. Nie chcę tego ubierać w wielką feministyczną rewolucję, ale faktycznie dziewczyny zaczęły wrzucać na Instagram swoje zdjęcia w czepkach, żeby się przełamać. Kobieta pozująca na okładkę płyty, o czym zresztą mówiła Charli XCX, nie musi już być umalowana, wystrojona i z rozwianym włosem. Widzieliśmy to milion razy.

Dominika Płonka, fot. Jakub Patrzykąt, ig: ____starboj

Ta okładka gra z treścią płyty, na której pokazujesz prawdziwą siebie. Bez masek.

Jako dziewczynka chodziłam do szkółki pływackiej i tylko ja w całej grupie nie potrafiłam skakać ze słupka. Każde zawody sztafetowe były dla mnie koszmarem. Cztery dziewczynki skaczą ze słupka, a ja zaczynam z wody. I okładka, i płyta są o potrzebie wyrzucenia z siebie poczucia obciachu. Gdy czujemy, że z każdej strony coś nas krępuje, nie żyjemy tak, jak mogłybyśmy żyć, gdybyśmy tylko wyzbyły czy wyzbyli się tego skrępowania.

Czyli to też jest o wolności?

Czuję ją w muzyce. Czasem nie powiem czegoś najbliższym, a wyjdzie w piosence.

A propos najbliższych. W paru miejscach pojawia się tata. Na przykład gdy śpiewasz, że spełniasz jego i własne ambicje. Co to za ambicje?

Rodzice zafundowali mi bardzo bezpieczne dzieciństwo. Tata dużo osiągnął, ciężko pracując, żeby zapewnić nam komfort. I chyba dlatego zawsze czułam się trochę dłużna. Skoro jest mi tak dobrze, to muszę się odwdzięczyć. Byłam szczęśliwa, gdy tata wychodził z zakończenia roku szkolnego z masą dyplomów i nagród, które zgarnęłam. Nie myślałam, czy te dyplomy kiedyś mi się przydadzą, chciałam, żeby rodzice byli zadowoleni. Odcięłam pępowinę, gdy rzuciłam studia. Nie miałam czasu i na magisterkę, i na muzykę. Myślę, że wiele młodych dorosłych może utożsamić się z potrzebą, by spełniać marzenia rodziców, a nie własne.

Bohaterem płyty jest także twój brat. To on produkuje sporą część twoich utworów. 

Gdy przed rozmową uprzedziłaś, że chcesz pogadać o bliskości, to nie pomyślałam o bliskości w związku czy byciu blisko ze sobą. Pomyślałam o moim bracie. Dawid jest jedną z najbliższych mi osób. Zastanawiam się czasem, czy mielibyśmy tak głęboką relację, gdyby nie wspólne tworzenie muzyki, bo znam ludzi, którzy nie utrzymują regularnych kontaktów ze swoim rodzeństwem.

Jesteście do siebie podobni?

Nasza mama żartuje, że nie rozumie, jak mogła wychować dwie tak różne osoby. Dawid jest wyważony, spokojny, wrażliwy, ale zamknięty. Uzewnętrznia się emocjonalnie tylko w swojej muzyce. Nie to co ja, yapperka, która nie potrafi się zamknąć.

Na koniec zapytam, jaki był dla ciebie miniony rok?

Mogłabym odpowiedzieć, że na zawsze go zapamiętam, bo wydałam pierwszy album, a debiutuje się tylko raz w życiu. Ale dla mnie najbardziej przełomowe były refleksje związane ze zdrowiem. Pierwszy raz wylądowałam w szpitalu, miałam wycinany wyrostek. Wcześniej myślałam, że jestem niezniszczalna. Nie miałam doświadczenia z SOR-em, byłam

Dominika Płonka, fot. Jakub Patrzykąt, ig: ____starboj

ze stali. A tu nagle musiałam przesunąć premierę płyty, bo długo dochodziłam do siebie po operacji. Postanowiłam teraz, że połowę rzeczy, które robię, robię dla 15-letniej Dominiki, która na pewno się jara, że w przyszłości zajmie się muzyką. A drugą połowę robię dla 50-letniej siebie. W tym roku przestałam być dużą nastolatką. Stałam się osobą przed trzydziestką.

Do czego osoba przed trzydziestką potrzebuje muzyki? Poza autorefleksją, o której mówiłyśmy wcześniej.

Do wyrażenia siebie. Być może muzyka służy też mojemu ego. Dużo o tym myślę, robię rachunek sumienia. To fajne uczucie, kiedy ludzie przychodzą na twój koncert. Staram się jednak, żeby ego nie było najważniejsze.

Dlaczego?

Bo nie chcę stać się mentalnym raperem. 

( Mintowe Ciasteczka )

Nasza strona korzysta z cookies w celu analizy odwiedzin.
Jeżeli chcesz dowiedzieć się jak to działa, zapraszamy na stronę Polityka Prywatności.