Przemoc wobec kobiet jest wszędzie. Rozmowa z reżyserką filmu „Jak zostałam perliczką”

Przemoc wobec kobiet jest wszędzie. Rozmowa z reżyserką filmu „Jak zostałam perliczką”

( 21.03.2025 )

Kultura Bemba dawniej uczyła, że możesz mówić o wszystkim. Również o swoim życiu seksualnym. Twoja babka mogła się w to włączyć, twoja matka. W opisie tego, co dzieje się między tobą a twoim mężem, można było być tak obrazowym i wulgarnym, jak tylko się chciało. To nigdy nie było tabu, a potem się nim stało.

Przemoc wobec kobiet jest wszędzie. Kiedy byłam młoda, nie mówiłam o tym głośno. Przez wstyd, przez strach. Bo w jakimś sensie miałam poczucie, że to, co mnie spotkało, jest niemal kliszą. Myślałam sobie: „no dobrze, mam za sobą doświadczenie przemocy, ale która z nas nie była molestowana seksualnie?”. Trafiasz do dowolnego miejsca pracy i okazuje się, że większość kobiet ma takie historie. Jesteś w jakimś absurdalnym spektrum – rozmawiamy z Rungano Nyoni, reżyserką filmu „Jak zostałam perliczką”.

Noc, pusta, pokryta pyłem droga. Shula, młoda kobieta, widzi na jezdni ciało swojego wuja. Mieszkańcy zambijskiej wioski, w której dochodzi do tragedii, okrywają się żałobą. Jednocześnie wychodzi na jaw ukrywana przez lata prawda o mężczyźnie. „Jak zostałam perliczką” to opowieść o traumach przenoszonych z pokolenia na pokolenie. O świecie, w którym milczenie kobiet jest normą, a oprawcy czują się bezkarni.

Podobno pomysł na film pojawił się na pogrzebie twojej babci.

Tak, nie mówię o tym, bo to brzmi tandetnie. Był trzeci dzień po pogrzebie, nie mogłam spać. Miałam koszmar, obudziłam się w środku nocy. Nie pamiętam, co mi się śniło, ale usiadłam i zaczęłam pisać. Parę godzin później wszyscy wstali, przyszedł mój partner i zapytał, czemu nie jestem w łóżku. Powiedziałam, że chyba coś napisałam. Coś o dziewczynie na pogrzebie, może będzie z tego scenariusz.

Często zapisujesz sny?

Bardzo często. Tamten moment był szczególny, co noc śniło mi się coś dziwnego. Nie zapomnę jednego obrazu, ostatecznie nie wszedł do filmu. Przyśniły mi się drzwi. Otworzyły się na oścież i wylała z nich wielka fala. Potem przeczytałam, że fala oznacza zbliżającą się zmianę, wstrząs, przytłoczenie nagłymi emocjami. Babcia śniła mi się ciągle. Sądzę, że w pewnym sensie wysyłała mi sygnały. Nie wiem, jak umarła. Była po prostu starszą kobietą, wszyscy się tego spodziewali. Czuwali przy niej od dłuższego czasu.

Zapisałam te sny, choć nie lubię tego motywu w kinie. Nie lubię retrospekcji, majaków i wizji. Nawet jeśli czułam, że nie ufam tym scenom, że wydają mi się banalne, to coś kazało mi je umieścić w filmie. W trakcie montażu wydawało mi się to ważne, może najważniejsze.

Dziękujemy!

Jak zostałam perliczką, reż. Rungano Nyoni

Na wszelki wypadek doprecyzujmy: pogrzeb twojej babci odbył się w Zambii? Wasza rodzina przeniosła się do Walii, kiedy byłaś dzieckiem.

Ale babcia pozostała stuprocentową Zambijką. Urodziła się tam i wychowała. Nie mówiła po angielsku. Myślę, że potrafiła, ale nie chciała. Udawała, że nie rozumie. Była staroświecką duszą. Nie miała wykształcenia, wyszła za mąż, gdy miała czternaście lat. Urodziła trzynaścioro dzieci. Jej śmierć miała dla mnie wymiar wręcz mistyczny. To był symbol upływającego czasu; etosu, którego już nigdy nie odzyskamy.

W filmie dużo uwagi poświęcasz zambijskim zwyczajom pogrzebowym.

Każde plemię inaczej żegna zmarłych. Znam tylko naszą tradycję, plemienia Bemba. Po latach wróciłam do mojej kultury, zaczęłam ją zgłębiać i doceniłam ten sposób przeżywania żałoby. Towarzyszy mu dużo płaczu, a może wręcz pełnego żalu krzyku. Dawniej był ku temu prosty, pragmatyczny powód. Ludzie mieszkali na wsiach. Gdy chcieli przekazać informację, że ktoś nie żyje, kobiety płakały, a ten płacz niósł się po okolicy. Sąsiedzi znali ten dźwięk, to zawodzenie. Porzucali wszystko. Przychodzili do żałobników, by ich wspierać.

*Reklama

Poza tym pogrzeb w naszej kulturze był zawsze czymś nagłym. Rozciąganie pochówku do kilku dni jest zjawiskiem współczesnym. Dawniej ludzie nie trzymali ciał w chłodniach. Trzeba było pogrzebać i opłakać swoich bliskich w dniu, w którym umierali. Nagle wszystko się przerywało. Nikt nie czekał na krewnych, którzy musieli dolecieć z dalekich krajów.

Ale to kwestia przemocy seksualnej jest głównym tematem twojego filmu. Kilka dni temu natknąłem się na ubiegłoroczny raport UNICEF-u. Przeczytałem w nim, że ponad siedemdziesiąt dziewięć milionów dziewcząt i kobiet Afryce Subsaharyjskiej padło ofiarą gwałtu lub napaści seksualnej przed ukończeniem osiemnastego roku życia. 

Spotkasz to pod każdą szerokością geograficzną. Przemoc wobec kobiet jest wszędzie. Kiedy byłam młoda, nie mówiłam o tym głośno. Przez wstyd, przez strach. Bo w jakimś sensie miałam poczucie, że to, co mnie spotkało, jest niemal kliszą. Myślałam sobie: „no dobrze, mam za sobą doświadczenie przemocy, ale która z nas nie była molestowana seksualnie?”. Trafiasz do dowolnego miejsca pracy i okazuje się, że większość kobiet ma takie historie. Jesteś w jakimś absurdalnym spektrum.

Znam różne historie z Zambii. Kilka kobiet na planie naszego filmu padło ofiarą przemocy. Od razu to poczułam. Poznałam super odważne dziewczyny, które były w stanie otwarcie o tym mówić. Kultura Bemba wywodzi się z kultury matriarchalnej. Uczono mnie, że jeśli twój mąż podniesie na ciebie rękę, pociągasz do odpowiedzialności jego i całą jego rodzinę. Stajesz przed sądem i na forum mówisz: zrobił to, zrobił tamto. Rozwód nie jest papierkową robotą. Nie musisz niczego podpisywać. Mówisz, że masz dosyć i kończysz to.

W wielu społecznościach seksualność i relacje są uważane za prywatną sprawę. Gdy osoba, która doznała przemocy, zabiera głos, sama często zostaje obwiniona o nadużycia. To tak zwany victim blaming.

Dla mnie to jest o tyle ciekawe, że wychowałam się na styku dwóch kultur – czasami czuję się bardziej Zambijką niż Brytyjką, czasami odwrotnie, ale zawsze skłaniałam się ku milczeniu. Ku trzymaniu rzeczy w sobie, szczelnym zasuwaniu zamka. Nie ma żadnego środka prawnego, który by ci pomógł. Cały system sprawiedliwości i służby uległy erozji. 

Dziękujemy!

Jak zostałam perliczką, reż. Rungano Nyoni

Inna sprawa, że to chrześcijaństwo premiuje ten patriarchalny układ. Wielką rolę odgrywa tu wstyd. Kultura Bemba dawniej uczyła, że możesz mówić o wszystkim. Również o swoim życiu seksualnym. Twoja babka mogła się w to włączyć, twoja matka. W opisie tego, co dzieje się między tobą a twoim mężem, można było być tak obrazowym i wulgarnym, jak tylko się chciało. To nigdy nie było tabu, a potem się nim stało.

Jednak tym, co najbardziej szokujące, jest sytuacja, w której kobiety każą innym kobietom milczeć. Wśród twoich bohaterek panuje zmowa milczenia.

Ktoś powiedział kiedyś, że matriarchat jest tak naprawdę patriarchatem w wersji light. Nadal tego nie rozgryzłam, ale w naszym świecie ciągle dochodzi do sytuacji, w której mężczyzna dominuje w rozmowie, a kobieta słucha. I tym milczeniem podtrzymuje męskie pragnienia.

Wczoraj po twoim filmie rozmawiałem z jedną znajomą. Kiedy usłyszała, co jest jego tematem, nagle powiedziała mi, że sama jest ofiarą przemocy seksualnej. To był dla mnie szok na wielu poziomach. Z jednej strony po raz pierwszy tak mocno poczułem, że wśród naszych bliskich są ludzie, którzy mają takie doświadczenia, a my nawet o tym nie wiemy. Druga sprawa: zrozumiałem, że nie wiem, jak zareagować; co powinienem powiedzieć. Nikt mnie tego nie nauczył. Nie rozmawia się o tym, nie ma na ten temat zajęć w szkołach. 

Nie, a powinny być. Bo ofiary są wokół nas. Nie raz byłam w sytuacji, kiedy znajomi siedzieli w jednym pokoju, wiedziałam o ich prywatnych sekretach związanych z doświadczeniem przemocy, ale nikt nie wymówił ich na głos. Zawsze rozmawiało się o kimś innym; że komuś coś się przytrafiło. Dobrze wiedziałam, że każde z nich ma na myśli siebie, ale mówili o tym w trzeciej osobie. Jakby to, co im się przydarzyło, było złe; jakby nie można było się do tego przyznać. 

Na planie poznałam wiele takich dziewczyn. Coś sugerowały, mówiły w sposób niedosłowny. Każda coś ukrywała. Każda bała się tym podzielić. Kiedy wymieniałyśmy się swoimi historiami, mówiłam: „jeśli nie chcesz, nie musisz mi niczego mówić. Nie przejmuj się nikim ani niczym, poza swoim dobrostanem”. A na końcu, kiedy padł ostatni klaps na planie, wszystkie zaczęłyśmy płakać. Śpiewać i płakać na zmianę. Jakby każda z nas chciała dać upust temu, co ją spotkało. Ale wciąż nie mogłyśmy sobie niczego powiedzieć.

Dziękujemy!
( Film ) ( Jan Tracz )

Work-life balance w trzech kolorach. Recenzja drugiego sezonu „Rozdzielenia”

Płacz jest potrzebny, często może pomóc.

Płacz to świetna rzecz! Nawet teraz, jak rozmawiamy, nie powstrzymuję łez, bo jestem naprawdę przejęta tymi wszystkimi kobietami. Kobietami w każdym wieku, ze wszystkich grup demograficznych, społecznych, które duszą coś w sobie. Które po prostu nie umieją o tym mówić. Doceniam, że ktoś był w stanie podzielić się czymś takim z tobą. Czasami brakuje mi takich chwil. Kiedy siadasz z kimś razem i możecie sobie wszystko powiedzieć.

Ale płacz i milczenie dotyczy w twoim filmie również oprawców. Jeden z nich umiera, a wszystko co zrobił, pokryła zasłona milczenia. W myśl zasady, która obowiązuje od czasów starożytnych: „o zmarłych należy mówić dobrze albo wcale”.

W Zambii jest z tym jeszcze gorzej. Nie dość, że nie można złego słowa powiedzieć o zmarłym, to ludzie boją się, że ich duchy powrócą i będą prześladować żywych. O zmarłych nie mówi się więc wcale, żaden moment nie jest dobry: ani przed, ani po pogrzebie. Lepiej milczeć, nie kusić licha.

W swoim debiucie pokazałaś, co to znaczy zostać oskarżoną o bycie czarownicą. Zastanawia mnie, czy takie sytuacje często zdarzają się w Zambii?

Tak, ale takie mechanizmy represji manifestują się różnie w zależności od rejonu świata. W Zambii ludzie stoją na straży swoich wierzeń, tradycji, mają do nich radykalne podejście i w ten sposób prowadzą do ucisku kobiet. To nie znaczy, że krytykuję spuściznę krajów Afryki. Wprost przeciwnie: kocham tę kulturę, jest ona we mnie silnie wpisana. Mówię raczej o tym, jakim narzędziem opresji może się ona stać, gdy wyrwiemy pewne elementy z kontekstu. 

Kiedy pracowałam nad „Nie jestem czarownicą”, pojechałam do takiego obozu czarownic. Na początku byłam zupełnie sama. Pierwszy obraz w głowie: na horyzoncie pojawia się facet z bronią. Był to człowiek z organizacji Boko Haram. Odwiedziłam kilka takich miejsc. Oskarżenie o bycie czarownicą wiąże się z zamknięciem, izolacją, zsyłką na odludzie. Każdy obóz ma swoje zasady. W Ghanie spotkałam się z konceptem „niewidzialnej świątyni” – szaman twierdzi, że tylko on ją widzi, czarownice są zaś tymi, które utraciły kontakt z absolutem. Podobne konstrukty są wszędzie. Są miejsca w Ghanie, gdzie maluje się linie na ziemi. Ludzie wierzą, że nie można ich przekroczyć, bo inaczej umrzesz. Wiele kobiet wierzy w te zabobony, pozwalają, by kontrolowano ich najbardziej podstawowe odruchy.

Dziękujemy!

Jak zostałam perliczką, reż. Rungano Nyoni

Skupiamy się na Zambii, ale w tym, jak i w każdym innym filmie, bierzesz na warsztat chyba nie tyle afrykańskie korzenie, co swoją podwójną tożsamość. Na początku widzimy twoją bohaterkę w workowatym kostiumie tytułowej perliczki. Przeczytałem gdzieś, że pomysł ten podkradłaś z teledysku Missy Elliot.

Dokładnie tak! Mało kto zauważa to nawiązanie. Potrzeba nam więcej fanów Missy Elliot wśród krytyków filmowych (śmiech). Dla mnie to była oczywistość, jak kostium kowboja w westernie. Po czasie zrozumiałam, że ten strój jest jak szyfr; tylko dla wtajemniczonych. Missy Elliot, jak wszystkie dziewczyny, które w tamtym czasie podbiły scenę hip-hopową, była dla mojego pokolenia ikoną feminizmu. Robiła muzykę bez skrupułów. „She’s a Bitch” było moim hymnem! Nadal słucham jej utworów, kiedy chcę nabrać trochę pewności siebie przed wyjściem na spotkanie. Nie potrafię sobie wyobrazić jej współczesnego odpowiednika.

Co zatem oznacza ten kostium, ta tytułowa perliczka?

To się właściwie wzięło z zambijskiego powiedzenia, które mówi o tym, że stado perliczek jest w stanie uciec przed psem myśliwskim. Nawet jeśli jesteś małym, bezbronnym zwierzęciem, ale działasz razem, w grupie, będziesz w stanie uratować się przed każdym zagrożeniem. Perliczki to bardzo mądre zwierzęta. Proszę nie mylić z kurami (śmiech).

Rungano Nyoni – reżyserka i scenarzystka pochodząca z Lusaki (Zambia), mieszka i pracuje w Walii. Studiowała aktorstwo w Londynie, szybko postanowiła stanąć po drugiej stronie kamery. Współpracuje ze swoim partnerem Gabrielem Gauchetem, który na podstawie jej scenariusza nakręcił nagrodzony na Berlinale film „The Mass of Men” (2012). Nad swoim debiutem „Nie jestem czarownicą” (2017) pracowała jako rezydentka Cannes Cinéfondation. „Jak zostałam perliczką” (2024) to jej drugi pełnometrażowy film, nagrodzony za najlepszą reżyserię w canneńskiej sekcji Un Certain Regard.

( Mintowe Ciasteczka )

Nasza strona korzysta z cookies w celu analizy odwiedzin.
Jeżeli chcesz dowiedzieć się jak to działa, zapraszamy na stronę Polityka Prywatności.