RuPaul, zdjęcie okładkowe

„Rodzimy się nadzy, a reszta to drag”. RuPaul

Jakub Wojtaszczyk
literatura
recenzja
4.12.2024
10 min. czytania

Warto, aby „RuPaul’s Drag Race” wreszcie rozgościł się nad Wisłą. Prowadząca mogłaby być tylko jedna –Twoja Stara, najpopularniejsza polska drag queen. Gdy pytam ją, co myśli o RuPaul’u, słyszę: „The Mother. Wielka persona”.

Musiał być początek nowego millenium, kiedy z internetu ukradłem film „Cheerleaderka” Jamie Babbit, w którym grana przez Natashę Lyonne nastoletnia bohaterka zostaje przez rodziców i bandę znajomych wysłana na obóz mający wyleczyć ją z „homoseksualizmu”. Nie pamiętam, skąd ten tytuł wziął się w mojej głowie. Natomiast liczyłem, że podsunie mi pomocne wskazówki, jak przestać czuć się „innym” (słowo na „g” nie mogło mi przejść przez gardło). 

Już po kilkunastu minutach seansu zdałem sobie sprawę, iż „Cheerleaderka” niczym tęczowa kobyła trojańska na pełnej wjechała do mojej głowy, a z jej wnętrza wysypują się lesby, pedały i inne „dziwadła”, których, mimo usilnych prób zaprzeczania samemu sobie, pragnąłem poznać. Wśród nich był on – „wyleczony” z homoseksualności trener Mike, w koszulce z napisem „Straight is great” uczący chłopaków, jak wyzbyć się ciągot do przedstawicieli tej samej płci, jednocześnie – tak, jak ja – nieudolnie hamujący własne popędy. Czytelna dla nastolatka satyra na konserwatyzm i pochwała różnorodności może nie wyleczyły mnie wtedy z (auto)homofobii, ale na pewno zachęciły do głębszego zastanowienia się nad sobą. Poza tym film przedstawił mi RuPaula Charlesa, który wcielił się w postać stłamszonego trenera. Nie miałem pojęcia, że ów łysy, czarnoskóry mężczyzna nie jest (tylko?) amerykańskim aktorem, lecz drag queen o (dziś) światowej sławie. W „Bravo” o „takich rzeczach” nie pisali.

Wiele wymiarów dragu

Czym jest drag? Pewnie ile osób dragujących, tyle definicji. W odpowiedzi najczęściej pojawi się performens, a tuż obok kwestionowanie normatywności. Płeć może, ale nie musi mieć znaczenia. Najczęściej jednak, gdy słyszymy „drag queen”, na myśl przychodzi nam „chłop przebrany za babę” – w brokatowej kiecce, szpilkach, wielkiej peruce i z jaskrawym makijażem. Pewnie też robi playback do piosenek diw popu. Pojawia się w klubach gejowskich i na marszach równości.  Tak jak dragu nie da się jednak sprowadzić do jednego wizerunku, tożsamości czy płci, tak też nie należy ograniczać drag queens„tylko” do formy rozrywkowej. 

Drag RuPaula jest ultrakobiecy, stereotypowy. Nosi suknie szyte na miarę, często z cekinami, piórami, wysadzane kamieniami. Buty zawsze na koturnach, co przy jego niemal dwumetrowym wzroście sprawia, że wygląda jak grecka bogini, która zeszła z piedestału i zaczęła spacerować przed widownią, zalotnie kręcąc tyłkiem. Na głowie RuPaul ma perukę, doskonale dopasowanądostylizacji. W autobiografii „Dom ukrytych znaczeń” podaje przepis na swój look: „Opanowałem sztukę niegrzecznej lekkości: dwie łyżki Diany Ross, szczypta Cher, szklanka Dolly Parton, a wszystko to podlane sosem familijnej rozrywki à la Walt Disney”. Jako czarnoskóry złamał kod w rasistowskiej Ameryce – stworzył wizerunek, który nie budzi niepokoju wśród białych odbiorców.

RuPaul, źródło: Facebook RuPaula

Rodzimy się nadzy, a reszta to drag

Legenda głosi: matka RuPaula, Ernestine usłyszała od wróżki, że urodzi syna, który będzie sławny. Spełniło się. Pytanie tylko, czy przez przepowiednie, czy determinację syna? Program „RuPaul’s Drag Race” doczekał się szesnastu edycji, a z tych wypączkowało kilka spin-offów i kilkanaście wersji międzynarodowych (m.in. brytyjska, niemiecka, tajlandzka, chilijska i włoska. Polskiej wciąż brak). „Drag Race” to przegięta wersja wyborów miss, a jej celem jest wyłonienie spośród uczestników i uczestniczek najciekawszej i najbardziej utalentowanej królowej, która otrzymuje tytuł America’s Next Drag Superstar. Jury ocenia kostiumy, zacięcie komediowe, aktorskie i muzyczne. RuPaul – jako prowadząca – testuje „charyzmę, wyjątkowość, odwagę i talent” performerów i performerek, którzy, występując w dragu i bez niego, dostają również szansę, by opowiedzieć swoje historie. Te chwytają za serca, bo pełne są doświadczeń rasizmu, homofobii, transfobii, ale też biedy i prób zrozumienia własnej tożsamości. Osobista narracja działa na widownię jak magnes. Podobnie jak slang (niektóre wyrażenia pochodzą z dragowej kultury, inne ukuto już w programie), m.in. „sashay away” (fraza używana przez RuPaula kiedy eliminuje jedną z uczestniczek), „sissy that walk” (chodzić pewnie po wybiegu) czy „tuck” (od tucking – chowania penisa i jąder tak, by nie odznaczały się w czasie występu). „Drag Race” stał się do tego stopnia popularny, że jako gościni pojawiła się w nim Nancy Pelosi.

RuPaul mawia: „Rodzimy się nadzy, a reszta to drag”. Zatem codziennie przybieramy jakąś personę i odgrywamy ją,np. w pracy, przed rodziną czy partnerem/partnerką. W „Cheerleaderce” trener Mike nie nosi sukni i wielkich włosów, tylko dres i adidasy, mimo to jego queerowość była dla mnie, niewyoutowanego nastoletniego geja, podświadomie czytelna. Ru wyolbrzymiał stereotypy na temat płci, żeby absurd powielania binarnych podziałów (również tych najbardziej podstawowych, jak np. kolor niebieski jest dla chłopców, a różowy dla dziewczynek) był jeszcze bardziej widoczny. 

Dragowe performensy często czerpią z doświadczenia osoby występującej – choć to żaden wymóg – a ta przepracowuje swoje małe i większe traumy na scenie (w klubie, ale sceną mogą być też ulica, social media, you name it). W klasycznym repertuarze m.in.: rodzina i ukrywanie swojej tożsamości. RuPaul urodził się w 1960 roku w prowincjonalnym San Diego. Dzieciństwo kojarzyło mu się z nieustannymi kłótniami rodziców. Pamięta matkę ciskającą talerzami w niewiernego i przemocowego męża. W takich chwilach Ru chował się z siostrami po kątach. Rozstanie rodziców niewiele zmieniło. Co prawda Ernestine w przyszłości miała wspierać dragowe poczynania syna, lecz wtedy, pogrążona w depresji, traktowała go jak „żywy antydepresant”, który miał „rozwiewać te nieustannie wiszące nad nią burzowe chmury”. Ojciec Irving zjawiał się od wielkiego dzwonu, np. chcąc upewnić się, że krążące plotki o homoseksualności syna nie są prawdziwe. Bycie niehetero wśród Czarnych – jak powiedział Ru w rozmowie z Ronanem Farrowem – zagraża rodzinie, bo jest odstępstwem od normy. „A rodzina jest przedłużeniem sposobu, w jaki czarnoskóre osoby przetrwały niewolnictwo” – dodał. 

Odnaleźć siłę pomogli mu inni uciekinierzy i uciekinierki ze statku „Heternormatywność”. W połowie lat 70. nastoletni RuPaul zamieszkał z siostrą Renettą w Atlancie. Miastem rządził pierwszy czarnoskóry burmistrz i do tego demokrata. Korzystne połączenie. Boom przeżywały czarne biznesy, z podziemi nosy wyściubiały LGBT-y. Atlanta stała się ówczesną mekką dragu. Ten z natury jest polityczny, bo, jak pokazały feministki, prywatne jest polityczne. 

RuPaul, zdjęcie okładkowe

Polityka ma znaczenie

W Atlancie RuPaul oglądał dragowe występyz prawdziwego zdarzenia. Odnajdując w nich swoją ekspresję, pozwolił uzewnętrznić się „sekretnej dziewczynie”, a tę czuł w sobie od dzieciństwa. Był dzieckiem punka, więc inspiracją dla jego dragu stało się „wyśmiewanie wszystkiego, co się da. Można było ten styl nazwać »genderfuckiem«, bo przyświecała mu chęć rozbicia tego, jak kulturowo postrzegamy płeć”. Jednak RuPaul nie wymyślił koła na nowo, tylko wykorzystywał szanse, które właśnie w tamym czasie dawała polityka. 

W „Domu ukrytych znaczeń” owe szanse nazywa otwartymi i zamkniętymi oknami. Te pierwsze pojawiły się w latach 90., kiedy w Gabinecie Owalnym brylował Clinton. Jego prezydentura, przynajmniej na początku, wydawała się powiewem świeżego powietrza po konserwatywnych bąkach Busha seniora. Dokładnie dzień przed oficjalnymi wynikami wyborów, w listopadzie 1992 roku, RuPaul, już po przeprowadzce do Nowego Jorku, wypuścił klip „Supermodel”, który zdobył szczyty list przebojów i wywindował jego karierę. W 1995 roku zagrał w hicie „Ślicznotki”, tuż obok kojarzonych z filmów akcji Wesleya Snipesa, Patricka Swayze i Johna Leguizamo. Cała trójka wcieliła się w drag queens niosące kaganek queerowości w „redneckowej” Ameryce. Podobnie jak „Ślicznotki”, RuPaul zaczął docierać do większej widowni, wydawał płyty, wyskakiwał z MTV. Wiedział jednak, że to, co podoba się widowni, to z pewnością nie punk rockowy look z nieogolonymi nogami i pachami, ubraniami z lumpeksu, ani – tym bardziej – styl sugerujący nieokreśloność płciową. Lata 90. to zatem zupełne usuwanie seksualności z jego dragu i feminizacja wizerunku.

Gdy na początku lat 2000 oglądałem „Cheerleaderkę”, RuPaul powoli zwijał swój kramik i schodził do podziemia. Zanim na dobre pojawił się na moim radarze, zdążył z niego zniknąć. Pozostała mi po nim myśl: „A jeśli jestem gejem?”. Miejsce „fizyczne” zajęli chłopcy z „Tajemnicy Brokeback Mountain”, a ja zacząłem bać się, że za pedalstwo grozi mi samotność i śmierć. Ale to już zupełnie inna historia. W Stanach atak na World Trade Center i republikański Bush jr w Białym Domu zakwasili atmosferę. Okno dla RuPaula się zamknęło. 

Zmianę przyniosła prezydentura Obamy. Na jej fali w 2009 roku premierę miał wspomniany „RuPaul’s Drag Race”. Początkowo robiony za psie pieniądze, z czasem (a przede wszystkim wtedy, kiedy w 2018 roku odcinki wleciały na Netflixa) zyskał rzeszę fanów i fanek na całym świecie, a także grube dolce płynące m.in. z merczu i reklam. Na nowo poznałem RuPaula już jako drag queen, ale nie za sprawą programu (ten nadrobiłem w swoim czasie), tylko dzięki polskim performerom i performerkom, z którymi zacząłem przeprowadzać wywiady. 

Młode pokolenie

Polska historia dragu sięga znacznie dalej niż 2009 rok, jest zawiła i ściśle związana z transformacyjnym przełomem. Nie będę jej tutaj przytaczał (napisałem o niej książkę). Natomiast RuPaul zrobił jedną ważną rzecz dla naszego dragu: zwrócił na niego uwagę młodych ludzi ze społeczności LGBTQ+. Po pierwsze przestali się go wstydzić (mówiono, że drag queens psują wizerunek „normalnym” gejom), po drugie coraz więcej osób zaczęło wcielać się w persony i wychodzić na scenę. Mimo szalonej popularności, trudno w kontekście RuPaula, jego programu i całego zjawiska mówić jednak o mainstreamie. Sam zainteresowany w wywiadzie dla „Time Magazine” wspomniał, że nigdy nie uda się dragowi osiągnąć masy krytycznej. „Wymagałoby to, aby ta »masa krytyczna« spojrzała na siebie rentgenowskim wzrokiem i zrozumiała, kim naprawdę jest, poza tym, co ma zapisane w dowodzie”. 

Na szczęście, mimo usilnych prób prawicy, dragu nie da się zatrzymać. Coraz więcej osób, nawet kilkunastoletnich, zaczyna pierwsze próby makijażowe i performermerskie. Ru w jednym z wywiadów powiedział, że na DragCon’ach (wielkich spotkaniach uczestników programu z fanami) spotyka osoby „o płynnej tożsamości płciowej, nawet jeśli jeszcze nie rozumieją, co to naprawdę znaczy, wiedzą, że są naszą [drag performerów] nadzieją. Nie pozwolą, by ruch umarł. Nie chodzi tu tylko o wchodzenie w drag, ale o wolność wyrażania siebie i możliwość wyboru tego, jak postrzegają siebie w świecie”. Drag daje nadzieję, że różnorodność jest możliwa. Dlatego warto, aby „RuPaul’s Drag Race” wreszcie rozgościł się nad Wisłą. Prowadząca mogłaby być tylko jedna –Twoja Stara, najpopularniejsza polska drag queen. Gdy pytam ją, co myśli o RuPaul’u, słyszę: „The Mother. Wielka persona”.  

„Dom ukrytych znaczeń” w przekładzie Pawła Kozłowskiego, Poli Sobaś-Mikołajczyk i Leona Wiesenia wydało Wydawnictwo W.A.B.