„Seks, hajs i głód, kronika rodzinna według Emila Zoli”. Recenzja spektaklu

„Seks, hajs i głód, kronika rodzinna według Emila Zoli”. Recenzja spektaklu

( 14.03.2025 )

Dom w spektaklach Percevala rzadko bywa ostoją. Zwykle stanowi miejsce, gdzie bohaterowie ocierają się o granice własnej wytrzymałości i bywają skrajnie samotni. Jak Mary, która codziennie błądzi we mgle – egzystuje za mleczną szybą.

Flamandzki mistrz

Od kilku sezonów najżywiej oklaskiwane dzieła teatralne w Polsce wychodzą spod ręki Luka Percevala – belgijskiego, a właściwie flamandzkiego aktora, reżysera i jogina, uchodzącego za jednego z czołowych mistrzów teatru europejskiego. O maestrii Percevala można było przekonać się 2 lipca 2022 roku na Malta Festival Poznań, kiedy to po raz pierwszy, w ramach całodniowego wydarzenia, zaprezentowano jego postkolonialny tryptyk „Cały smutek Belgii” (NTGent, Gandawa, 2019–2022). I tu wypada nadmienić, że poznańskie show nie było wcale pierwszym spotkaniem Flamanda z szeroką publicznością w Polsce.  

Kilka lat wcześniej Grzegorz Jarzyna i Roman Pawłowski zaprosili Percevala do pracy w TR Warszawa. W czerwcu 2021 roku odbyła się wreszcie długo wyczekiwana premiera jego imponującego spektaklu 3Siostry na podstawie dramatu Antona Czechowa. Spektakl stanowi koprodukcję TR Warszawa z Narodowym Starym Teatrem im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie i obecnie wystawiany jest już tylko w stolicy Małopolski.   

Warszawsko-krakowskie przedstawienie opowiada o żalu za pogrążającym się w marazmie Starym Kontynencie. Aktorzy sporo grają plecami do publiczności, stojąc naprzeciwko monumentalnych luster oraz ekranów ustawionych na scenie. Widz podgląda postaci dramatu w zniekształconych odbiciach i śledzi ich powolne pogrążanie się w otchłani własnego „ja”. Po wybuchu pełnoskalowej wojny w Ukrainie Perceval wprowadził drobne zmiany, dzięki którym zatarł resztki rosyjskocentrycznej perspektywy i podkreślił europejski wymiar twórczości Czechowa. Pół roku po premierze 3Siostry stały się wyrazem bezbrzeżnej tęsknoty za bombardowanym Kijowem. 

Dziękujemy!

„SEKS, HAJS i GŁÓD, kronika rodzinna według Emila Zoli”, reż. Luk Perceval, materiały prasowe Starego Teatru w Krakowie

Nieprzeźroczysta samotność

Niedługo potem Perceval wrócił do Starego Teatru, by wystawić Long Days Journey Into Night Eugene’a O’Neilla – sztukę o rodzinie uzależnionej od substancji psychoaktywnych. W krakowskim spektaklu, zatytułowanym Pewnego długiego dnia (premiera 23 czerwca 2023 roku), starzejący się aktor James Tyron (Roman Gancarczyk), jego żona Mary (Małgorzata Zawadzka) oraz ich synowie Edmund (Mikołaj Kubacki) i Jamie (Łukasz Stawarczyk) z determinacją wartą lepszej sprawy maskują swoje słabości, wikłając się w spiralę kłamstw. Tragedia rozgrywa się na tle białego ekranu, który symbolizuje nadciągającą znad pobliskiego jeziora mgłę i jednocześnie sygnalizuje pozorną tylko jawność czy przeźroczystość relacji w dysfunkcyjnej rodzinie. 

Dom w spektaklach Percevala rzadko bywa ostoją. Zwykle stanowi miejsce, gdzie bohaterowie ocierają się o granice własnej wytrzymałości i bywają skrajnie samotni. Jak Mary, która codziennie błądzi we mgle – egzystuje za mleczną szybą. Ale i jak jej mąż James, który każdej nocy w swoim salonie wstępuje w piekło bezsiły.

Żarty w Krakowie

W Pewnego długiego dnia Perceval wydobył z patogennego układu rodzinnego tak intensywne napięcia, że właściwie każda wymiana słów czy spojrzeń zdawała się grą o najwyższą stawkę. Kunsztowna reżyseria nie umknęła recenzentom oraz jurorom teatralnym, a aktorzy NST deklarowali gotowość do dalszego rozwoju zawodowego oraz osobistego pod okiem Flamanda, który każdą próbę zaczynał od seansu jogi. Nowopowołana dyrektorka Starego Teatru, Dorota Ignatiew, spełniła wolę Zespołu i zaproponowała Percevalowi kolejną produkcję. Podobno zasugerowano mistrzowi z Belgii, by tym razem wystawił W pustyni i w puszczy. Brzmi to jak żart, ale kto wie. Być może rzeczywiście komuś się wydawało, że antykolonialna optyka Belga zdołałaby rzucić nowe światło na powieść Henryka Sienkiewicza.  

Ostatecznie Perceval wrócił do Krakowa z tryptykiem Liebe. Geld. Hunger. Die Geschichte meiner Familie (Miłość. Pieniądze. Głód. Dzieje mojej rodziny) na podstawie dwudziestojednotomowej kroniki rodzinnej Les Rougon-Macquart Emila Zoli, który wyreżyserował w latach 2015–2017 w hamburskim Thalia Theater. Na potrzeby NST ośmiogodzinna trylogia została skrócona do 2,5-godzinnego spektaklu Seks, hajs i głód, kronika rodzinna według Emila Zoli (premiera 18 stycznia 2025 roku). Polski tytuł, choć nieodległy od niemieckiego oryginału, nie brzmi zachęcająco. Takie wyliczanki na polskich scenach zwykle zapowiadają produkcję ultra light – na przykład niewybredną komedię lub farsę. Ciekawe, czy Flamand został o tym uprzedzony? A jeśli tak, to dlaczego zdecydował się na tego rodzaju prowokację? Dla żartu? Szczerze mówiąc – nie sądzę.       

Nana, Germinal i nieczytelna reszta

W założeniu Seks, hajs i głód odnosi się do 7 powieści z monumentalnego cyklu Zoli, ale z dramaturgicznej magmy prezentowanej na deskach Starego Teatru widz wyłapie w najlepszym razie odniesienia do powieści Nana oraz Germinal. Pierwsze dwie części spektaklu skupiają się na ludzkich namiętnościach – pragnieniu bycia kochanym, sławnym oraz bogatym. Siedmioro aktorów z ogromnym poświęceniem, grając po kilka ról, a czasem i zamieniając się rolami, odtwarza losy rodu, który rozpadł się na dwie linie – burżujską oraz lumpenproletariacką. W akcie pierwszym i drugim dorastająca w biedzie Nana (Aleksandra Nowosadko i Ewa Kaim) przekracza własną kondycję, lecz patykiem po wodzie pisana kariera sceniczna stanowi zapowiedź jej rychłego upadku. Z kolei w części trzeciej reprezentantom stanów posiadających (Anna Dymna, Małgorzata Zawadzka i Krzysztof Zawadzki) rachunek wystawiają strajkujący górnicy. Prędko okazuje się, iż największą hipermocą kapitalistów jest stara jak świat zasada, że buntowników należy brać głodem. 

Mądrzejsi o wiek XX i pierwszą ćwierć kolejnego – wiemy, że ruchy robotnicze nie zatrzymały pochodu turbokapitalizmu. Równocześnie stały się, i to zarówno na Zachodzie, jak i na Wschodzie Europy, ciałami stricte politycznymi – zakładnikami kolejnych reżimów, lecz i języczkiem u wagi. Zwłaszcza w trybie wyborczym. Perceval wydaje się całkowicie bezradny wobec tych faktów. Zamiast więc budować – jak w Pewnego długiego dnia – napięcia oraz relacje, w toku których bohaterowie mogliby choć spróbować powalczyć o ważne – również współcześnie – sprawy, przepoczwarza aktorów w szeleszczące papierem figury zysku oraz wyzysku: w kukły dziewiętnastowiecznych ludzi sukcesu, manekiny staroświeckiej inteligencji oraz atrapy rewolucjonistów.

Brudna energia rewolucji

Upostaciowieniem reżyserskiej niemocy jest mały Etienne – brat Nany, którego gra Roman Gancarczyk, tuląc w kącie sceny pluszowego misia. Widz przejmuje się jego losem, ponieważ dostrzega w nim ofiarę domowej oraz dziejowej niesprawiedliwości. „Pewnego dnia armia robotników przywróci sprawiedliwość. Nasi dziadowie nie potrafili nawet napisać swoich imion, ale wnuki piszą i czytają jak profesorowie. Stary dobry Bóg umarł, stary świat rozpadnie się w proch! Pewnego dnia powstanie zjednoczony lud równouprawnionych robotników” – pisze dorosły Etienne w listach wysyłanych z kopalni. 

Dziękujemy!

„SEKS, HAJS i GŁÓD, kronika rodzinna według Emila Zoli”, reż. Luk Perceval, materiały prasowe Starego Teatru w Krakowie

Jak rozumieć patos tej czytanki, zwłaszcza dziś, kiedy robotnicy i pracownicy nie mają żadnych podstaw, by śnić o równouprawnieniu? Większość z nich stała się pozbawionym jakichkolwiek gwarancji prekariatem. Obecnie rozumiemy, że dwa wieki walk klasowych wcale nie przyniosły pełnej emancypacji grup zależnych, wciągnęły nas za to w logikę stricte kapitalistycznego i niekończącego się nigdy „awansu”. W tym późnonowoczesnym reżimie ci, którzy mieli ramię w ramię walczyć z kapitałem, stali się wobec siebie konkurentami.

Percevala nie zajmują jednakże skutki „awansu”. Interesują go raczej jego przyczyny. Być może wynika to z tego, że dziadek reżysera był górnikiem i żył w środowisku niewolnym od alkoholu? „[W]szyscy w jakimś stopniu jesteśmy dziećmi kultury, w której alkohol to podstawowa metoda odprężenia” – przyznał reżyser w jednym z wywiadów. 

Dziękujemy!
( Arek Kowalik )

Przegląd tygodnia 19–25 lutego

Perspektywa socjogenetyczna pomaga zrozumieć, dlaczego opowieść o dysfunkcyjnym rodzie przeobraża się w Seksie, hajsie i głodzie w historię społeczną vel narodową. Wynika to z tego, że dziewiętnastowieczny kapitalizm to li tylko unowocześniona wersja feudalizmu. Awans stanowy – możliwy niegdyś wyłącznie na drodze bohaterskiego czynu na rzecz panującego reżimu, w nowych czasach zastąpił awans klasowy, który dokonuje się za sprawą pieniędzy – czyli w logice kapitału. Tymczasem postępujące rozwarstwienie społeczne zamienia wspólnoty w zwaśnione plemiona, które, choć nadal deklarują przywiązanie do idei republikańskich, w zaistniałym chaosie nie są już nawet zdolne wspólnie zredefiniować takich idei jak wolność, równość, braterstwo. 

Po której ze stron stałby dzisiaj Etienne? Czyje interesy reprezentowałby w kraju, w którym wybory od ponad trzech dekad wygrywa się na Śląsku? Wnuk belgijskiego górnika nie stawia takich pytań w krakowskim przedstawieniu. Tymczasem my dobrze wiemy, że z  powodów stricte politycznych nasze społeczeństwo od dekad składa się na nierentowne górnictwo – kosztem służby zdrowia, edukacji i tak dalej.

Głód

Seks, hajs i głód wydaje się zatem straconą okazją, by uporządkować rozmowę o zasadniczych kategoriach. Jako diagnosta współczesności Perceval wydaje się całkowicie bezbronny – niczym wtulony w misia Etienne. A jednak jako teatralny wizjoner reżyser osiąga skutek. Scenografię tworzą bowiem tym razem nie lustra czy też ekrany, lecz gigantyczne litery, które składają się w hasła: „SEKS”, „HAJS” i „GŁÓD”. Dwa pierwsze dotyczą odwiecznych ludzkich pragnień. Nieobce środowisku Nany, nie słabną również i dzisiaj. Trzecie przykuwa moją uwagę. Zola wiedział, czym jest głód. Ja nie mam o tym pojęcia. Owszem, cierpię na te same, co wielu innych Europejczyków, niedostatki, ale nie stykam się ze śmiercionośnym głodem. A przy tym rozumiem, że głód ustąpił z tak zwanego Pierwszego Świata właśnie dlatego, że w czasach Emila Zoli powstawały coraz prężniejsze ruchy robotnicze, które w toku ubiegłego stulecia stały się głosującą – a więc realną – siłą polityczną. Patrząc wstecz – należałoby zatem odtrąbić sukces. A jednak Perceval tego nie czyni. Przeciwnie. „Głód jest nieunikniony” – pada ze sceny w ostatnim akcie. Syty Belg straszny Polaków głodem! I słusznie. Bo głód nadejdzie. Kiedy? Nie wiem. Zakładam jednak, że wkrótce.   

Dziękujemy!

„SEKS, HAJS i GŁÓD, kronika rodzinna według Emila Zoli”, reż. Luk Perceval, materiały prasowe Starego Teatru w Krakowie

Palącym problemem nie jest dziś budowanie promów na Marsa, ale przeciwdziałanie zbliżającemu się głodowi. Postępujące zmiany klimatyczne już uszczuplają naszą przestrzeń do życia i pod uprawy, a zdewastowana gleba (zasób nieodnawialny) z każdym rokiem zatraca naturalną płodność. Oczywiście mamy nawozy, ale czy rozumiemy, że ich składniki to przedmiot bardzo brutalnej polityki? Czy pamiętamy, że rozdającym w tej kwestii karty jest między innymi Rosja?  

Flamandzki mistrz teatru współczesnego tym razem opuszcza NST na tarczy – ogłusza bowiem publiczność fałszywie brzmiącymi songami. Lecz mimo to sukcesem styczniowej premiery będzie każdy widz, który opuści Stary Teatr z hasłem „GŁÓD” pod powiekami. Człowiek postnowoczesny niewiele się nauczył i nadal pożąda przede wszystkim hajsu, władzy i seksu. A tych nie da się zdobywać inaczej niż wskutek umacniania podziałów. Rozwarstwienie społeczne to „ślepe, głuche, uwolnione od śmierci zwierzę”, które – jak słyszymy w finale – „toczy się i toczy”. „Galopujący” kapitał napędza tę „bestię”. 

Seks, hajs i głód, kronika rodzinna według Emila Zoli 
Narodowy Stary Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie, premiera 18 stycznia 2025 roku

  • Luk Perceval – reżyseria i scenariusz na podstawie cyklu powieściowego Emila Zoli, w tłumaczeniu Sławy Lisieckiej
  • scenografia: Anette Kurz
  • kostiumy: Annelies Vanlaere
  • światła: Mark van Denesse
  • choreografia: Ted Stoffer
  • obsada: Anna Dymna, Roman Gancarczyk, Magda Grąziowska, Ewa Kaim, Aleksandra Nowosadko, Małgorzata Zawadzka, Krzysztof Zawadzki, Justyna Skoczek (muzyka na żywo)

( Mintowe Ciasteczka )

Nasza strona korzysta z cookies w celu analizy odwiedzin.
Jeżeli chcesz dowiedzieć się jak to działa, zapraszamy na stronę Polityka Prywatności.