Co się wydarzylo na polskim rynku sztuki w 2023
( 17.01.2024 )
Kryzysu polskiego rynku sztuki upatruje się w coraz niższych zyskach ze sprzedaży aukcyjnych. Widzę tu raczej stabilizację po szaleństwie ubiegłych lat niż efekt mniejszego zainteresowania publiczności
Ostatnie lata przyzwyczaiły nas do ciągłego wzrostu na rynku sztuki. Media donosiły o kolejnych rekordach i pewnych inwestycjach. Rok 2023 jednak rozczarował wielu nowych graczy dwudziestopięcioprocentowym spadkiem. Przede wszystkim nowych – bardziej doświadczeni widzieli już niejeden skok i spadek.
Kryzysu polskiego rynku sztuki upatruje się w coraz niższych zyskach ze sprzedaży aukcyjnych. Widzę tu raczej stabilizację po szaleństwie ubiegłych lat niż efekt mniejszego zainteresowania publiczności. Pewne jest, że coraz więcej osób przekonuje się do kupowania dzieł sztuki. Intencje są różne – moda, alternatywna inwestycja, ciekawość, potrzeby estetyczne… Każdy powód jest dobry. Sztuka powoli staje się elementem lifestyle’u i wypada się nią interesować, albo jeszcze lepiej, posiadać. Z tego względu o rynku sztuki mówi się coraz więcej i każdy lubi mieć na jego temat zdanie, co niekoniecznie idzie w parze z kompetencjami.
„Pierwszy taniec”, olej płótno, fot. Artinfo Desa Unicum
Trudno mówić o podsumowaniach całego rynku, ponieważ te tyczą się jedynie danych publicznych, czyli pochodzących z domów aukcyjnych, a i te pozostawiają wiele do życzenia, jeśli chodzi o ich transparentność. Opierając się na tych danych, możemy stwierdzić, że faktycznie rynek aukcyjny w Polsce radykalnie zwolnił, odbyło się mniej aukcji (w pierwszej połowie roku zorganizowano 281 aukcji w porównaniu do 324 w roku ubiegłym), a na rynek trafiło również znacznie mniej obiektów. Jednak nie o ilość, a przede wszystkim o jakość tu chodzi – to spektakularne sprzedaże pojedynczych prac decydują o obrotach (w zeszłym roku były to spektakularne sprzedaże Matejki, Malczewskiego czy Kantora). Inflacja powoduje, że osoby będące w posiadaniu wybitnych dzieł sztuki, przede wszystkim klasyków, niechętnie się ich pozbywają. Na rynkach zachodnich lukę tę płynnie przejęła sztuka najnowsza, która w Polsce sprzedawana jest przede wszystkim przez galerie – a te obroty nie są brane pod uwagę w statystykach.
Polscy klienci i klientki (choć mam poczucie, że klientela domów aukcyjnych to w większości jednak mężczyźni), chętnie inwestują w klasykę i sprawdzone nazwiska, tak zwane blue chips – w Kossaków, Wyczółkowskiego, Muter czy Nowosielskiego. Zauważalny jest mocny odwrót od realizmu magicznego, który przez ostatnie lata wydawał się doskonale zaspokajać polskie gusta. Rynek weryfikuje pojawiających się jak grzyby po deszczu artystów tworzących w tej estetyce, a niesłabnącą popularnością z reguły cieszą się nieżyjące już osoby artystyczne, między innymi Zdzisław Beksiński, dopiero zdobywająca rozpoznawalność Anna Guenther czy odkryty na nowo Teofil Ociepka.
Co ciekawe, coraz większym powodzeniem cieszą się rzeźba, tkanina i design. Wciąż jednak widać wsobność polskiego rynku – nasi kupujący rzadko interesują się sztuką międzynarodową. Oczywiste jest też komercyjne podejście inwestorów; znane nazwiska osiągają nieproporcjonalnie wysokie ceny w porównaniu do równie interesujących, lecz niedocenionych jeszcze artystów (na przykład Włodzimierz Tetmajer vs. Stanisław Gałek).
Przygotowałam zestawienie pięciu najciekawszych polskich wydarzeń aukcyjnych minionego roku. A co do 2024: styczeń to na razie sezon ogórkowy na aukcjach. Na pierwsze ważne transakcje poczekamy do marca.
Teofil Ociepka, Autoportret
Powrót Juszkiewicz do matczyzny
Wiadomo było, że obrazy Ewy Juszkiewicz – kobiece portrety z twarzami zakrytymi roślinnością, tkaninami lub włosami zaczną pojawiać się na polskim rynku aukcyjnym. Po wielkich sukcesach w największych domach aukcyjnych Christie’s i Sotheby’s, kolej przyszła na warszawski Polswiss. W latach ubiegłych na światowym rynku obrazy osiągały ceny powyżej pięciuset tysięcy złotych. Rekordową sprzedaż odnotowano w czasie charytatywnej licytacji w 2022 roku, kiedy dzieło Portrait of a Lady (After Louis Leopold Boilly) osiągnęło wartość 1.25 miliona dolarów. W roku 2023 w Polswiss pojawiły się trzy obrazy artystki. Najwyższą cenę, 2.3 miliona złotych, uzyskał obraz bez tytułu (za Adolfem Ulrikiem Wertmuellerem) z 2019 roku. Podobno kolejne prace wracają na polskie łono. Sprawdzony schemat kompozycyjny wciąż na fali!
Ewy Juszkiewicz Portrait of a Lady (After Louis Leopold Boilly)
Skok Rubensa
Koniec roku to zawsze najgorętszy okres aukcyjny i czas najlepszych sprzedaży. Polswiss postanowił zostawić najlepsze na koniec i na grudniowej aukcji wystawił dzieło opisane w katalogu jako „Peter Paul Rubens (pracownia artysty)” pod tytułem Święta Rodzina (ok. 1630). Cena wywoławcza została ustalona na 3.8 miliona złotych, estymacja 4-6 mln zł, a sprzedaż (najpierw podważona, a potem potwierdzona) zamknęła się na 3.85 milionach, a zatem niewiele ponad wywołanie. Już zeszłoroczna sprzedaż Portretu damy Rubensa w Desa Unicum wzbudzała spore kontrowersje. Tym razem rozgorzała wielka dyskusja dotycząca autorstwa, datowania i pochodzenia dzieła. Najwięcej wątpliwości budził fakt, że obraz ten został wystawiony w 2017 roku w Dorotheum z estymacją półtora tysiąca euro. Wówczas opisano go jako „Peter Paul Rubens, Nachfolge”, co w luźnym tłumaczeniu oznacza „naśladowca”. Został wówczas sprzedany za niewiele ponad trzy tysiące euro! Czyżby ekspertyzy polskich rubensologów okazały się trafniejsze od tych z austriackiego domu aukcyjnego z trzystuletnią tradycją?
Peter Paul Rubens((pracownia artysty)) (1577 – 1640) Święta Rodzina, ok. 1630 Polswissart
Fangor jak bumerang
Po lansowaniu kół Fangora przyszedł czas na tak zwane rozety. Koła Wojciecha Fangora, jednego z najpopularniejszych polskich artystów ostatnich lat, rozpaliły apetyt polskich kolekcjonerów. Szczególnym zainteresowaniem cieszyły się „koła”, których, jak mówiono, artysta namalował bardzo mało. Kół na rynku pojawiło się całkiem sporo, a ich blask przyćmiły wspaniałe rozety. Po zaledwie pięciu latach wrócił na rynek hipnotyzujący kolorami M39 z 1969 roku, który kilka lat temu sprzedano za wówczas rekordowe 4.7 miliona złotych. Od tego czasu jego wartość wzrosła o ponad sześćdziesiąt procent. Obie sprzedaże odbyły się w Desie Unicum. Odtrąbiony sukces nie jest już tak wyraźny, jeśli weźmie się pod uwagę, że w 2020 roku analogiczna rozeta Fangora została sprzedana za ponad siedem milionów. Biorąc pod uwagę wzrost na rynku sztuki z ostatnich trzech lat, takie sumy wciąż mogą jednak rozczarowywać.
Wojciech Fangor (1922 Warszawa – 2015 Warszawa) „M 39”, 1969
Kolejny Chełmoński do koszyczka
Jednym z ważniejszych zakupów na rzecz polskich zbiorów publicznych był obraz Józefa Chełmońskiego, Wieczór letni z 1875 roku, sprzedany w Desie Unicum. Dzieło, które uznano za zaginione, powróciło na rynek po stu trzydziestu trzech latach. Wylicytowało je Muzeum Narodowe w Poznaniu za 3.6 miliona złotych. Muzealni kustosze podkreślają, że obraz jest wyjątkowy, bo powstał w najlepszym okresie twórczości artysty, tak samo jak słynne Babie lato. Obraz zapewne pojawi się na planowanym cyklu monograficznych wystaw Józefa Chełmońskiego, które wypełnią kalendarz Muzeów Narodowych na lata 2024/25 (Warszawa, Poznań, Kraków). Dokupywanie kolejnych obrazów „wielkich Polaków” do zbiorów publicznych było elementem polityki kulturalnej władzy słusznie minionej. Jak wiele ich decyzji – pozostawiało dużo do życzenia. Może pora zweryfikować listy planowanych zakupów?
Ubi leones
Wyjątkowym wydarzeniem na polskim rynku mogła być, ale nie była, sprzedaż grupy wysokiej jakości siedemnastowiecznych srebrnych kufli. Na przygotowanej przez Desę Unicum aukcji „Dawna Rzeczpospolita. Sztuka. Tradycja. Kultura”, na której obiekty zostały dobrane dość arbitralnie pod względem ich faktycznych związków z historią RP (konia z rzędem temu, kto wyjaśni, co łączy szesnastowieczny obraz z warsztatu śląskiego z dawną Rzplitą), większość lotów spadła. Wśród spadów były między innymi kufle warsztatów wrocławskich, gdańskich i królewieckich. Zaskakująca była już ich estymacja, wysoka nawet jak na standardy międzynarodowe (od 110 do nawet 500 tysięcy złotych), bo zagranicą rzemiosło artystyczne jest niezwykle cenione. Na pewno była ona paraliżująca dla klientów nieprzyzwyczajonych do tego typu obiektów na polskim rynku sztuki. Daleko nam do koneserów sztuki dawnej. Na razie mamy serialowe 1670.
