„Arkadia” w Muzeum Narodowym zwiastuje wiosnę
( 01.03.2024 )
„Arkadia” nie kończy się estetyzacją katastrofy, a wezwaniem do myślenia o wielogatunkowej wspólnocie, którą proponują współczesne polskie artystki. Stobiecka o wystawie w Muzeum Narodowym w Warszawie
Ostatnie lata w Muzeum Narodowym w Warszawie kojarzą mi się z dwoma niefortunnymi (choć memicznie produktywnymi) symbolami – telewizorami z Leonardem da Vinci Jerzego Miziołka oraz papieżem, który trzyma głaz wielkości kabinówki. Mam szczerą nadzieję, że decyzja o przyznaniu funkcji pełniącej obowiązki dyrektorki Agnieszce Rosales Rodriguez wyznaczy kierunek zmian w instytucji; zmian, dla których przypadająca na czas jej nominacji „Arkadia” jest pierwszym skowronkiem zwiastującym wiosnę.
„Arkadia” ma w istocie dość tradycyjną strukturę. Składa się z dziewięciu sekcji, które w porządku chronologicznym ujmują ważny dla historii kultury antyczny mit, jego liczne wersje i reinterpretacje w sztukach wizualnych. Pierwsza sekcja, „Arkadia. Miejsce i metafora”, ukazuje źródła arkadyjskiego mitu przy pomocy różnorodnych źródeł pisanych i wizualnych. Brawa za ukłon kuratorów w stronę pozaeuropejskich analogii, czego przykładami są wystawiony Koran wraz z komentarzem i perski kobierzec ilustrujący opisywaną w świętej księdze islamu ideę zielonego ogrodu (arab. dżanna).
Ciekawym dodatkiem do tej sekcji jest współczesna praca Jarosława Kozakiewicza, która w duchu arkadyjskiego przejęcia antycznych ruin proponuje plan zagospodarowania pozostałości wczesnobarokowej willi w Broku. Druga część wystawy zatytułowana „Pastorale. Tradycja arkadyjska w kulturze dawnej” przedstawia dworską kulturę włoską oraz jej recepcję w sztuce renesansu północnego. To bodaj najbardziej klasyczna sekcja tej wystawy. Tutaj publiczność znajdzie już wielkie nazwiska sztuki – Rembrandta, Rubensa, Lorraina czy Bouchera. Czyli prawdopobnie to, co przyciąga wiele osób do muzeów narodowych.
Arkadia, Muzeum Narodowe w Warszawie, identyfikacja graficzna Full Metal Jacket
„Arkadia” to jednak o wiele więcej niż rozpoznawani mistrzowie sztuki dawnej – to przede wszystkim klasyczny koncept, który rozwija się w nietradycyjnych kierunkach, począwszy od sekcji trzeciej. „Arkadie XIX wieku”, w moim poczuciu, mogłyby stać się samodzielną, fascynującą wystawą; niemniej w prezentowanym ujęciu, jako część kompilacji, zyskują na perswazyjności. Ta część zestawia klasyczne obrazy mitu (sielankowe włoskie pejzaże) z lokalną ziemiańską idyllą i arcyciekawymi folklorystycznymi adaptacjami Arkadii w Polsce. Praca z nieco nieoczekiwanymi kontrastami, jak chociażby zestawienie rzymskich ruin z pejzażami karkonoskimi, przepływa między na pozór odległymi wątkami prezentowanymi przez cykl ilustracji Kossaka, fotografie Borettich, prace Malczewskiego, Stryjeńskiej i Wawrzenieckiego. Część tej selekcji można by podziwiać z myślą o trwającym w polskiej humanistyce zwrocie ludowym, choć zapewne ukazane dworki i koncepcja dworskiej arkadii realizowana w jednym z polskich majątków, nie do końca mogą taką tezę wspierać. Może to jednak clou tej części wystawy? Praca z nieoczekiwanymi kontrastami, jak chociażby zestawienie rzymskich ruin z pejzażami z Karkonoszy.
Kolejna część nosi tytuł „Popołudnie fauna. Idylle i marzenia, lęki i obsesje schyłku XIX wieku” i gra na typowym dla tego okresu eskapizmie; konfrontuje się tu wizje odległych miejsc ucieczki od męczącej atmosfery miast Europy końca wieku. Niepokojące prace Klingera sąsiadują z urokliwymi widoczkami Śródziemnomorza. Ta galeria jest, jak sądzę, dobrym podsumowaniem celu tej wystawy – chodziło o to, by użyć bardzo tradycyjnego wątku (mit arkadyjski) jako otwarcia na różne nurty, epoki i tradycje sztuki bez efektu chaosu. Na tej wystawie nie da się zgubić, a główny wątek nie zanika pośród licznych, a przy tym różnorodnych dzieł. Jednocześnie nie ma tu nadmiernego dydaktyzmu, o który zawsze łatwo w przypadku wystaw poświęconych klasycznym toposom.
„Idylle XX i XXI wieku”, kolejna sekcja wystawy, ukazuje dalszy rozwój tradycyjnych ujęć mitu, między innymi prezentując sposób, w jaki wykorzystywała go propaganda PRL-u, oraz dystopijne wizje artystów współczesnych. Ciekawym zabiegiem jest zestawienie projektu Kenara z pracami Picassa. Jak w przypadku innych wielkich nazwisk, tak i tu nie ma wrażenia, że dochodzi do twórcy rodzimi wypadają prowincjonalnie względem znanych artystów światowych.
Czytaj też: Dlaczego Picasso wielkim artystą nie był? Wystawa w Muzeum Narodowym. Recenzja Hudzika
François Boucher, Uroki wiejskiego życia, 1735–1740, Musée du Louvre, Paryż
Jedna z końcowych części wystawy, „Queerowe arkadie”, odwołuje się do nieheteronormatywnego locus amoenus, jakim była na przełomie wieków sycylijska Taormina. Historia, o której było niedawno głośno w mediach za sprawą drugiego sezonu Białego lotosu, na wystawie uzupełniona jest polskimi wizjami homoseksualnej Arkadii, a także prowadzoną z tej pozycji krytyką mitu.
Wystawę dopełniają i domykają posthumanistyczne sekcje: „Dystopie współczesności” oraz „Ziemia – arkadia odzyskiwana”. O ile ta pierwsza pracuje na apokaliptycznych wątkach obecnych w dyskusjach o katastrofie klimatycznej, ta druga prezentuje afirmatywne scenariusze wskazujące, jak odnaleźć krytyczną nadzieję na przyszłość po kryzysie. Wystawa jednocześnie unika dramatycznego finału – „Arkadia” nie kończy się estetyzacją katastrofy (co niestety bywa scenariuszem wystaw traktujących o katastrofie klimatycznej), a wezwaniem do myślenia o wielogatunkowej wspólnocie, którą proponują współczesne polskie artystki.
„Arkadia” jest wystawą konsekwentną w tym sensie, że nie traktuje mitu wyłącznie jako pretekstu do prezentacji wielu wątków, czasem bardzo od siebie odległych. Klasyczne interpretacje Arkadii towarzyszą publiczności w zasadzie w każdej sali. Nie ma tu wielkich odkryć – jest renesans północy, są słodkie rokokowe sielanki, jest i dziewiętnastowieczne odkrycie natury oraz niepokojące wizje schyłku XIX wieku. Można by powiedzieć, że takie wystawy były już wszędzie.
Jarosław Kozakiewicz, R ewolucja – kadr z filmu, 2011, film animowany, dzięki uprzejmości artysty
Niemniej na tym polega sukces tej wystawy – każda sekcja zaskakuje innym zestawieniem i oryginalnym dialogiem między wybranymi pracami. Właśnie dlatego jest to wystawa na miarę Muzeum Narodowego w Warszawie: odpowiada na potrzeby nieco bardziej tradycyjnej publiczności, oczekującej wielkich nazwisk i wielkich przeglądówek znanych toposów, stylów i epok, a do tego wychodzi naprzeciw potrzebom i wymaganiom współczesnego muzealnictwa, które widzi muzeum jako inkluzywne, zaangażowane, prowokujące do refleksji. Kompilacja wielu wątków nie kończy się chaosem, lecz dotarciem do wielu publiczności, które znajdują tu coś dla siebie.
Życzyłabym Muzeum Narodowemu w Warszawie i jego publiczności więcej takich wystaw jak „Arkadia”. Być może dlatego ten tekst jest raczej laurką wystawioną konceptowi Agnieszki Rosalez Rodriguez i Antoniego Ziemby niż recenzją. Podążając za coraz popularniejszymi pomysłami humanistyki afirmatywnej i towarzyszącej jej afirmatywnej krytyki, pomyślałam, że obecnie potrzeba nam więcej laurek – zwłaszcza w odniesieniu do państwowych instytucji. Laurkę można potraktować jako formę zachęty do zmian w gwałtownie zmieniającej się dziś rzeczywistości instytucji państwowych. Laurka być może ma potencjał uczulić na to, co skrzętnie przemyślane, doskonale przygotowane, oryginalne, a jednocześnie zaadaptowane do wymogów nobliwej instytucji, jaką jest Muzeum Narodowe w Warszawie.
17 listopada 2023 – 17 marca 2024
Muzeum Narodowe w Warszawie
Kuratorzy wystawy: dr hab. Agnieszka Rosales Rodríguez (Muzeum Narodowe w Warszawie) i prof. Antoni Ziemba (Uniwersytet Warszawski)
Czytaj też: Najlepsze wystawy 2023 roku według Mint Magazine
Franz von Stuck, Taneczny krąg, 1910, Muzeum Narodowe w Warszawie
