Faulkner wraca do Polski

Faulkner wraca do Polski

( 13.10.2023 )

Nawet jeśli z dzisiejszej perspektywy trudno bronić niektórych wypowiedzi Faulknera, nie wydaje mi się, żeby należało cancelować akurat tego pisarza, który był w stanie wyjść poza swoje wychowanie i spojrzeć krytycznie na swoją ojczyznę, amerykańskie Południe – mówi Piotr Tarczyński, autor nowego tłumaczenia Światłości w sierpniu Williama Faulknera.

W sierpniu ukazał się pański przekład Światłości w sierpniu Williama Faulknera. To dopiero drugie tłumaczenie tej powieści na język polski – wcześniej, niemalże sześćdziesiąt lat temu, przełożył ją Maciej Słomczyński. Dlaczego wydawcy omijali tę książkę szerokim łukiem?

Faulkner od lat czekał na nowe przekłady. Kiedy chodziłem po wydawnictwach z propozycją zamówienia nowych tłumaczeń Faulknera, długo słyszałem, że „to się nie sprzeda, niestety”, a poza tym „są już przekłady, stare”. Na szczęście coś się zmieniło. Nowe przekłady klasyki stały się, z braku lepszego słowa, „modne”,  i Wydawnictwo Znak postanowiło zaryzykować.

A czemu postanowiłem przełożyć Światłość w sierpniu? Bo to moja ulubiona powieść Faulknera, a do tego, moim zdaniem, najlepsza pozycja dla tych, którzy tego pisarza jeszcze nie znają. Nie aż tak „wściekła” i „wrzaskliwa” jak Wściekłość i wrzask, przystępniejsza, a jednocześnie doskonale pokazująca, co w stylu Faulknera najlepsze.

Chociaż narracja jest skonstruowana z dużą empatią wobec bohaterów wykluczonych, z dzisiejszej perspektywy poglądy Faulknera należy uznać za rasistowskie, o czym świadczy jego publicystyka – listy, wywiady, publikacje prasowe. Jak radzi sobie Faulkner w czasach cancel culture?

Debata na temat rasizmu Faulknera toczy się od dawna pod wpływem głośnej książki autorstwa Michaela Gorry. Nawet jeśli z dzisiejszej perspektywy trudno bronić niektórych wypowiedzi Faulknera, nie wydaje mi się, żeby należało cancelować akurat tego pisarza, który był w stanie wyjść poza swoje wychowanie i spojrzeć krytycznie na swoją ojczyznę, amerykańskie Południe. Nie idealizował czasów sprzed wojny secesyjnej. Jego powieści w niczym nie przypominają naiwnego, uładzonego Przeminęło z wiatrem, którego zresztą nie znosił.

Faulkner był trochę jak Doktor Jekyll i Mr. Hyde: w wywiadach potrafił mówić rozmaite paskudne rzeczy, owszem, ale w jego prozie widać, że rasizm postrzegał jako problem, a nawet więcej – potrafił mówić o takich sprawach, które mainstream dostrzegł dopiero później, jak choćby seksualna fetyszyzacja czarnych, która występuje też w Światłości w sierpniu.

Dlaczego tłumaczyć na nowo tę powieść, gdy na tłumaczenie czeka na przykład twórczość Frantza Fanona?

To nie jest gra o sumie zerowej. Wydaje się w Polsce afroamerykańskich eseistów zajmujących się kwestią rasy i rasizmu. Karakter wydał eseje Jamesa Baldwina, Agora – Ta-Nehisiego Coatesa, Filtry – bell hooks, na pewno przyjdzie i czas na Fanona.

Poza tym Faulkner jest ważny nie tylko z powodu tego, jak ujmował kwestie rasowe na amerykańskim Południu, ale też – pewnie nawet bardziej – z powodu swojego literackiego kunsztu, nowatorskiego sposobu prowadzenia narracji, wpływu, jaki wywarł na mnóstwo pisarzy i pisarek, którzy sami są już dziś klasykami. I dlatego warto go czytać od nowa. Współczesne tłumaczenia Faulknera to element szerszego trendu – ukazują się teraz kolejne przekłady dzieł Prousta, Hemingwaya, Henry’ego Jamesa czy Toni Morrison. Dobrze, że młodsze pokolenie do nich wraca – i ze robi to krytycznie.

Na ile mrok przełomu XIX i XX wieku znajduje swoje odzwierciedlenie w prozie Faulknera? Czy jego opisom napięć rasowych można zarzucić przesadną metaforyczność oraz estetyzację?

Tak bym nie powiedział. Choć język Faulknera często określa się mianem „poetyckiego”, tworzył on literaturę realistyczną. Odnosząc to do autorów lepiej znanych w Polsce: bardziej Vargas Llosa, niż García Márquez, choć przecież obaj przyznawali się do inspiracji Faulknerem. A tego mroku, o który pan pyta, jest przecież w prozie Faulknera bardzo dużo, także w Światłości w sierpniu, szczególnie w ostatnich rozdziałach.

„Faulknerowski” w polskim przekładzie, to znaczy jaki? Czy polszczyzna jest w ogóle w stanie oddać ten styl, czy pozostaje on nieprzekładalny?

Dziękujemy!
( Film ) ( Recenzja ) ( Agata Pyzik )

Czy „Zabójca” Davida Finchera wymyka się netfliksowym schematom

Nie jestem fanem przymiotnika „nieprzekładalne”. Jak to ujął Jerzy Jarniewicz: literatura jest nieprzekładalna co do zasady, ale właśnie dlatego się ją przekłada. W wyniku tego procesu powstaje coś nowego: nie jakaś marna kopia oryginału, ale nowy tekst, nowy język. Ja w ogóle nie postrzegam przekładu w kategoriach utraty czy rezygnacji, ale interpretacji właśnie.

Co było największym wyzwaniem w trakcie tłumaczenia?

Wszystko było trudne. Na pytanie pewnego dziennikarza o to, co mają robić osoby, które czytają prozę Faulknera dwa albo trzy razy, ale wciąż mają problem ze zrozumieniem jej, autor odparł: „Niech przeczytają czwarty raz”. 

Niektóre zdania czytałem i po pięć, sześć, nawet kilkanaście razy, ale i tak nie zawsze byłem w stanie zrozumieć, o co dokładnie chodziło Faulknerowi. Sprawdzałem w opracowaniach naukowych, ale i tam czasem trafiałem na stwierdzenia w rodzaju: „To zdanie może odnosić do tego a tego. A może nie”. Konsultowałem się z innymi tłumaczami, także native speakerami, ale i oni czasem rozkładali ręce. 

A jeśli chodzi o kwestie stricte językowe, to problematyczne były oczywiście dialekty, które zawsze są wyzwaniem dla tłumacza. Zależało mi na tym, żeby zróżnicować sposób, w jaki mówią bohaterowie, w zależności od klasy, rasy, pochodzenia, ale z drugiej strony nie przedobrzyć, żeby na przykład Afroamerykanie nie mówili jak chłopi z Lipiec Reymontowskich.

Czy miał pan ochotę ulepszyć nieudaną metaforę, wyciąć powtórzenie, skrócić któreś z ciągnących się zdań?

Nie. Taką strategię przyjął Słomczyński, więc po co miałbym robić to samo? Właśnie o to mi chodziło: żeby nie skracać, nie upraszczać, nie dzielić zdań na krótsze, nie rezygnować z neologizmów i tak dalej. Moim celem było zachowanie frazy Faulknera: czasem porywającej, czasem obcej i dziwnej. Jest taka po angielsku, więc chciałem, żeby była taka i po polsku.

Jak często sięgał pan po Słomczyńskiego, a jak często sprawdzał pan pomysły innych tłumaczy i tłumaczek Faulknera? Co jest największą słabością istniejących przekładów?

Zaglądałem całkiem często, choćby po to, żeby zobaczyć, jak inni zinterpretowali dany fragment czy zdanie. Z tego samego powodu zaglądałem też do przekładu Światłości w sierpniu na hiszpański – ten język akurat znam. Do tego prosiłem znajomych tłumaczy, żeby sprawdzili coś w przekładach na inne języki. Czasami miałem dzięki temu nowy pomysł – a czasem przeciwnie, upewniałem się, że coś nie jest właściwym rozwiązaniem.

A jeśli pyta pan o przekłady Faulknera na polski: jest ich wiele, więc trudno, żebym traktował je zbiorczo. Odnoszę natomiast wrażenie, że przekłady tłumaczek – Anny Przedpełskiej-Trzeciakowskiej, Zofii Kierszys, Marii Skibniewskiej – są często lepsze niż przekłady tłumaczy, ale z jakiegoś powodu lepiej pamięta się przekłady mężczyzn. Słomczyński cieszy się sławą wybitnego tłumacza, ale akurat Światłość w sierpniu nie jest jego najlepszym dziełem – poza znakomitym tytułem. 

Czy po wydaniu książki wciąż ma pan wątpliwości dotyczące niektórych przyjętych przez siebie rozwiązań?

Ja w ogóle jestem dość niepewny, jeśli chodzi o większość rzeczy, które robię. Ale z przekładu Światłości w sierpniu jestem całkiem zadowolony. To z pewnością największe wyzwanie w mojej karierze tłumacza, ale też najbardziej satysfakcjonujące – także dlatego, że tego Faulknera „wychodziłem” u wydawców.

Po Światłości w sierpniu mają się ukazać kolejne nowe tłumaczenia powieści i opowiadań Faulknera. Możliwe, że zainicjował pan kolejny boom na Faulknera.

To, czy ktoś będzie pamiętał mój przekład Światłości w sierpniu, jest mało ważne – cieszy mnie, że Faulkner wraca na polski rynek wydawniczy, że niektórzy go sobie przypominają, a inni dopiero odkrywają. Zwłaszcza, że oprócz „naszej” serii w Znaku – gdzie w najbliższym czasie ukażą się jeszcze dwie książki Faulknera, potem może kolejne – nad nowymi przekładami pracuje też Państwowy Instytut Wydawniczy, więc faktycznie szykuje się Faulknerowska szarża.

William Faulkner, Światłość w sierpniu, przeł. Piotr Tarczyński, Znak, 2023, s. 544

( Mintowe Ciasteczka )

Nasza strona korzysta z cookies w celu analizy odwiedzin.
Jeżeli chcesz dowiedzieć się jak to działa, zapraszamy na stronę Polityka Prywatności.