Uniwersalizm, pobudka! Žižek

Uniwersalizm, pobudka! Žižek

( 01.02.2024 )

Žižek sprawę stawia jasno: „nie możesz być lewicowcem, jeśli nie opowiadasz się jednoznacznie za Ukrainą”

Powtarzana latami mantra o końcu świata, który łatwiej wyobrazić sobie niż koniec kapitalizmu, świadczyła nie tylko o nieosiągalności tego ostatniego, lecz także zakładała, że ten pierwszy należy do odległej przyszłości. Aż tu nagle sytuacja uległa zmianie. Pandemia, widmo katastrofy klimatycznej, lęki przed wojną nuklearną – wszystko to sprawiło, że koniec świata to już nie jakaś mglista projekcja, ale spełniająca się rzeczywistość, ćwiczona na naszej własnej skórze. Pilnie potrzeba więc pobudki z ogarniającej nas dziś apatii. Nie wybudzenia z drzemki w celu zdania sprawy z tego, jak źle mają się rzeczy, ale podjęcia działań, które już dziś otwierałyby szansę dla przyszłości innej niż świat spełnionej apokalipsy. To z takich założeń wyrosła najnowsza książka Slavoja Žižka.

Wydana jesienią Too Late to Awaken: What Lies Ahead When There is No Future? to zbiór interwencji publicystycznych (częściowo znanych polskim czytającym za sprawą przekładów w „Krytyce Politycznej”), który pozwala prześledzić, w jaki sposób myślenie słoweńskiego filozofa kształtuje się pod wpływem najbardziej bieżących wydarzeń politycznych. Jak niegdyś Hegel pod wpływem wieści o rewolucji niewolników na Haiti, tak dzisiaj Žižek na gorąco, w biegu, odpowiada na napływające ze świata wieści. Zdania pulsują tu pośpiechem, wynikającym i z chęci natychmiastowej reakcji na zdarzenia, i z przekonania, że nie ma już czasu do stracenia. Žižkowym Haiti staje się zaś Ukraina. 

Większość zgromadzonych tekstów powstała w kontekście rosyjskiej inwazji. Žižek postrzega walkę Ukraińców nie jako część lokalnego konfliktu, ale jako wydarzenie modelowe w skali globalnej. Ukraina walczy bowiem z rozszalałym imperium o to, by jakakolwiek polityka społecznej sprawiedliwości była w ogóle możliwa. Należy więc „rozpoznać i sławić ukraiński opór”, który jest „walką o globalną wolność, wliczając w to wolność samych Rosjan”. Žižek sprawę stawia jasno: „nie możesz być lewicowcem, jeśli nie opowiadasz się jednoznacznie za Ukrainą”. 

Odróżnia się tym zdecydowanie od całej skompromitowanej czeredy lewicowych westplainerów, Putinvehrsteherów i Rogerów Watersów, którzy jak zacięte automaty deklamują: „jest jeden imperializm i jest to imperializm amerykański”. „Pożytecznych idiotów” Putina w rodzaju Chomsky’ego czy Varoufakisa Žižek nazywa po imieniu: „najbardziej nikczemnymi postaciami dzisiejszej przestrzeni publicznej”. Dobiegające z ich strony wołania o pokój są tak naprawdę szorującym o moralne dno namawianiem ofiary do poddania się brutalnej agresji. Abstrakcyjnie pojmowany pokój – mówi Žižek – nie posiada żadnej politycznej i etycznej wartości: „Okupanci zawsze szczerze pragną pokoju na terytorium, które zajmują”. To dlatego, jak ujął to Etienne Balibar, dzisiaj „pacyfizm nie jest żadną opcją”. „Lewica” („nie mogę tu używać tego słowa bez cudzysłowu” – dodaje Žižek), która „okazuje zrozumienie Rosji”, tak naprawdę „papuguje” śpiewkę kremlowskiej propagandy o winie NATO. 

Dziękujemy!

Slavoj Žižek 2015 fot. Amrei-Marie

Wyrozumiałość dla bandyckich zachowań Rosji współistnieje tu z niechęcią do Europy. Tymczasem sprowadzając Europę do popełnionych przez nią zbrodni, traci się możliwość pomyślenia idei emancypacji i sprawiedliwości społecznej, które również należą do europejskiego dziedzictwa. To Europa stwarzałaby pojęciowe ramy, w których pomyślenie przyszłości byłoby w ogóle możliwe. Przywiązanie do europejskości, jakie wykazuje Žižek, nie ma więc nic wspólnego z nostalgią za dawną hegemonią europocentryzmu. Pozostaje eurofilskie w tym sensie, że znajduje w Europie przyczółek działań na rzecz sprawiedliwszego urządzenia rzeczy. 

Z tego względu antyzachodni resentyment lewicy piłuje gałąź, na której wszyscy siedzimy. Przekreśla też samą możliwość lewicowej polityki. W paramafijnej despotii, której modelu dostarcza dzisiejsza Rosja, nie istnieje żadna instancja, do której jednostka mogłaby odwołać się, by dochodzić swoich praw. I to właśnie dlatego Kreml i alt-rightowa międzynarodówka mówią w sprawie Europy jednym głosem: „tym, co czyni Europę obiektem nienawiści i zazdrości, jest przekonanie, że w oczach tak wielu «Europa» wciąż oznacza pokojową współpracę narodów, osobistą wolność i państwo dobrobytu”. 

To dziedzictwo Oświecenia, wraz ze zdolnością do samokrytycyzmu, odróżnia Europę od innych organizmów geopolitycznych chcących zająć pozycję hegemona. Mimo różnych przewin Zachodu, którym przecież Žižek nie zaprzecza, Rosja, Chiny i inne siły naspidowane antyzachodnim zapałem nie są, jak chciałaby część lewicy, obiecującymi alternatywami dla liberalnej hegemonii, ale wrzaskliwymi w swoim narcyzmie ucieleśnieniami najgorszych form przemocy. 

Miłośnicy pokoju za wszelką cenę łatwo tracą z oczu fakt, że putinowska Rosja to faszystowskie państwo napędzane ultrakonserwatywnym nacjonalizmem, którego politykę cechuje imperialny ekspansjonizm. Jego paliwem jest kult przemocy połączony z całkowitą obojętnością dla pojedynczego życia, wzorem zaś – maczystowska bandyterka gopników, która przebija się też przez wypowiedzi Putina fantazjującego o gwałcie na Ukrainie.

Stąd Žižkowa rehabilitacja hipokryzji. Bo przecież nic łatwiejszego niż mówić: „patrzcie, Zachód przedstawia siebie jako wzorzec poszanowania praw człowieka, a jednocześnie wspiera krwawe reżimy, dozbraja bandytów i ma na sumieniu tysiące niewinnych ofiar”. Sęk w tym, że już sama możliwość zarzucenia Zachodowi hipokryzji dowodzi, że uznaje on pewien zbiór etycznych zasad, które przynajmniej w teorii regulują życie społeczne. Nie można tego powiedzieć o siłach, które biorą go na cel: „tak, liberalny Zachód jest pełen hipokryzji, stosując swoje własne wyśrubowane standardy bardzo wybiórczo. Ale hipokryzja oznacza, że łamiesz standardy, które głosisz, a w ten sposób wystawiasz się na immanentną krytykę: kiedy krytykujemy liberalny Zachód, posługujemy się jego własnymi standardami”. 

Dziękujemy!
( Recenzja ) ( Mateusz Demski )

Rola osoby, która fotografuje. Wystawa w Muzeum Fotografii

Jeśli Zachód stroi się w szaty poszanowania godności jednostki, putinizm oferuje jej jedynie obsceniczną pogardę. To „świat pozbawiony hipokryzji, ponieważ pozbawiony też globalnych etycznych standardów”, bez których pozostaje tylko prawo pięści i niczym nieregulowana wola panowania. Dlatego Žižek pisze: „Jestem całym sercem po stronie hipokryzji: forma (a więc hipokryzja właśnie) nigdy bowiem nie jest wyłącznie formą, ale też częścią treści; gdy porzucamy formę, brutalizuje się także treść”.

Słoweński filozof stwierdza więc oczywistą rzecz, która wciąż nie wybrzmiewa wystarczająco głośno: zwyczajowe wyrzekania lewicy na Zachód stały się jałowe w swoim automatyzmie, a co gorsze straciły z pola widzenia znacznie bardziej reakcyjne i brutalne siły. W tym sensie napędzani paliwem toksycznych resentymentów autorzy antyzachodnich żalów nie zorientowali się nawet, kiedy w swojej rzekomej dbałości o wykluczonych stali się pałką zamordyzmów, których dominacja uniemożliwiłaby upomnienie się o głos jakichkolwiek wykluczonych. Podobny perwersyjny twist wydarza się w przypadku drugiego obok Rosji szwarccharakteru omawianej książki: kultury woke.

A Žižek nie bawi się tu w półśrodki. Umieszcza woke lewicę, jako „lokalny przejaw głupoty”, na liście składowych apokalipsy – obok m.in. katastrofy klimatycznej. O ile część komentatorów oczywistą ofiarę, jaką jest Ukraina, chętnie przedstawia jako sprawcę, o tyle wokeizm, wychodząc często od słusznego rozpoznania krzywdy jakiejś grupy, buduje jej narcystyczną tożsamość wokół poczucia zranienia, podtrzymując samą strukturę dyskryminacji. 

Žižek widzi więc w woke nie platformę dla głosów wykluczonych, ale „ekstremalnie autorytarny” ruch purytańskich fundamentalistów. Ci, choć deklaratywnie stoją w „opozycji do nowych form barbarzyństwa”, w istocie „w pełni w nich uczestniczą” w imię „zsekularyzowanego religijnego dogmatu” o krzywdzie. Wrażliwość na opresję przechodzi tu płynnie w okrucieństwo wymierzone w tych, którzy nie podzielają logiki nieskazitelnej ideowej czystości. 

W obliczu narcyzmu małych różnic najdrobniejsze odstępstwo od przyjętej linii poprawności (na przykład posłużenie się słowem niedostosowanym do nowej wrażliwości), nabiera cech niewybaczalnego przewinienia, paradoksalnie wywołującego sprzeciw dużo większy niż zupełnie otwarty seksizm czy rasizm. Toksyczność wokeu wynika więc z jego potwornego klinczu: im bardziej usiłuję sprostać podsuwanemu ideałowi, tym bardziej jestem winny tego, że nie mogę go osiągnąć. Musisz „wiecznie starać się, by zrozumieć doświadczenia wykluczonych”, ale „nigdy nie zrozumiesz, jak to jest być wykluczonym, a jeśli myślisz, że zrozumiesz, to jesteś przemocowcem”. 

Właściwa woke‘owi perwersyjna „sprawiedliwość tłumu” znajduje narcystyczne spełnienie w zajęciu wygodnej pozycji moralnej wyższości, „bez skutecznej zmiany społecznych stosunków dominacji”. Jak gdyby woke – w znikomym stopniu mogąc zaradzić faktycznej dyskryminacji – zaspokajał rozpaczliwą potrzebę sprawczości poprzez uderzanie w tych, których może dosięgnąć: „obecna «politycznie poprawna»lewica, zamiast pracować na rzecz szerokiej solidarności społecznej, piętnuje nawet potencjalnych sojuszników, stosując purystyczne kryteria pseudomoralności, wszędzie węsząc seksizm i rasizm, wszędzie znajdując nowych wrogów”.

Pokazuje to dobrze przypadek Vincenta Lloyda, czarnego antyrasistowskiego działacza i jednego z nestorów black studies, słynnego ze swoich prac poświęconych dyskryminacji, którego seminarium zostało zawieszone w wyniku oskarżeń o stosowanie przemocy wobec czarnych. W ten sposób sfetyszyzowanie subiektywnego odczucia krzywdy (nie można podważać uczuć kogoś, kto wystąpi w roli ofiary) nie tylko przekreśla tu wszelką debatę, lecz także uniemożliwia walkę z faktycznymi przejawami dyskryminacji. A sprawa Lloyda, wbrew osobom negującym istnienie woke i cancel culture, to tylko wierzchołek góry represji, które przetoczyły się przez amerykańskie kampusy. W tej sytuacji paląco potrzeba nam nieprawicowej krytyki wokeu. W przeciwnym razie to prawica nabija sobie punkty dzięki zasadnemu sprzeciwowi wobec tego zjawiska.

Dziękujemy!

Vincent Lloyd, fot. Fuller Studio


Ale chwila. Putin i woke? – zapyta ktoś zdziwiony. Co może mieć wspólnego zamordystyczny i maczystowski reżim z wyczuleniem na dyskryminację i wykluczenie głosów mniejszościowych? Žižek-symetrysta? Przeciwnie. Uniwersalista. Bo to uniwersalizm, a właściwie wezwanie do podjęcia go na nowo, jest właściwym tematem tej książki. 

Wspólnym mianownikiem, który łączy tak pozornie biegunowe zjawiska, jak putinowska Rosja i kultura woke, jest ich narcystyczna fiksacja na własnym partykularyzmie. To właściwe określenie owej podkowy, na której spotykają się te dwa elementy, narodowy partykularyzm spod znaku „ruskiego miru” i idpolowe przywiązanie do sztywnych tożsamości. Narcystycznie skoncentrowany na nich ruch woke prowadzi do ich potencjalnie nieskończonego przyrostu, przez co dokonuje sproszkowania wspólnego frontu emancypacji, możliwej tylko wtedy, gdy będzie wspólna.

To najpilniejsze zadanie polityczne naszej współczesności: wynaleźć uniwersalizm na nowo. Uniwersalizm, który nie byłby już ujednolicającą syntezą ani maską dla partykularnych interesów jakiejś grupy, lecz łączyłby powszechność idei z różnorodnością naszych form życia. I choć ostatecznie jego Žižkowa formuła jest jednak rozczarowująca (to dość abstrakcyjny uniwersalizm wspólnej walki), należy docenić słoweńskiego filozofa za to, że jako jeden z nielicznych trafnie określa sposób na wyjście z naszego politycznego potrzasku. 

Niezależnie od tego, czy jesteśmy kobietami czy mężczyznami, Polakami czy Filipińczykami, zamiast uprawiać kult swoich tożsamości, zgódźmy się, że każde z nas niezbyt jest do nich dopasowane. I dopiero gdy odkryjemy, że wszyscy jesteśmy różni, a zarazem połączeni tym doświadczeniem nietożsamościowego odklejenia, będziemy mogli utworzyć wspólnotę jednostek – zaczyn jedynego prawdziwego uniwersalizmu, który może dać nam jeszcze jakąkolwiek przyszłość.

( Mintowe Ciasteczka )

Nasza strona korzysta z cookies w celu analizy odwiedzin.
Jeżeli chcesz dowiedzieć się jak to działa, zapraszamy na stronę Polityka Prywatności.