Po co człowiekowi wampiry (w kinie)

Po co człowiekowi wampiry (w kinie)

( 17.07.2024 )

Gatunki filmowe przechodzą różne procesy transformacji. W kinie grozy te zmiany trwały stosunkowo długo. Filmy klasyczne, czyli wspomniane gotyckie obrazy, cieszyły się popularnością jeszcze w latach 60. Rozmowa z historykiem filmu Tomaszem Kolankiewiczem.

Po co człowiekowi wampiry?

Tomasz Kolankiewicz: Wampiry to nasze, słowiańskie, upiory. Słowo pochodzi od prasłowiańskiego onpir, upir. To zjawa zatrzaśnięta między światem żywych i umarłych. Odwołam się tu do etnografa Arnolda van Gennepa i jego koncepcji rytuałów przejścia, zachodzących w kluczowych momentach życia człowieka. Jednym z nich, tym ostatecznym, jest rytuał związany ze śmiercią i pogrzebem. W tym wypadku pierwszą fazą preliminalną będzie czuwanie. Drugą, liminalną – pogrzeb. Ostatnią fazą postliminalną – stypa. Wampiry to upiory, które zostały zatrzaśnięte w sferze liminalnej. Nie są żywe, ale też nie są martwe. Na świecie różnie próbowano temu zapobiec. Na Mazowszu wierzono, że zmarły dotknięty wampiryzmem obraca się w trumnie zgodnie z ruchami faz księżyca. Dlatego przybijano go do deski grobowej. Stąd wziął się filmowy osikowy kołek. Umieszczano też sierp przy szyi i kłódkę w nogach, by zmarły nie mógł powstać z grobu. Dlatego dziś w filmach jedną z możliwych śmierci wampira jest dekapitacja.

*Reklama

W filmie postać zyskała popularność dzięki filmowi „Nosferatu. Symfonia grozy” F. W. Murnaua (1922), który jest plagiatem książki „Dracula” Brama Stokera. Tyle tylko, że w filmie grany przez Maksa Schrecka hrabia zwie się Orlok. W latach 30. XX wieku Dracula powoli staje się wszechobecny. Pojawia się w obrazach Universal Monster Movies [franczyza obejmująca serię horrorów stworzonych przez Universal Studios w latach 1923-1960 – red.] za sprawą legendarnego producenta Carla Laemmle’a Jr.

Dlaczego Hollywood stawia na wampiry ze Starego Świata?

Sama figura wampira jest personifikacją różnych lęków. Dracula jest europejskim arystokratą, który wybiera się za wielką wodę, by pić krew Amerykanek. Akcent jest stawiany na komponent erotyczny. Podkreślano strach przed Obcymi, emigrantami, którzy masowo przybywają do Stanów po I wojnie światowej. Mieli zabierać Amerykanom pracę, nastawać na ich kobiety.

Dziękujemy!

Dracula (1992)

Podobno wspomniany „Nosferatu”, film z 1922 roku, wyrażał antysemicki strach przed Żydami.

Kino nie powstaje w próżni. Wtedy, po I wojnie światowej, w Republice Weimaru zachodziły silne tarcia między komunistami a nazistami. Populizm rósł na sile. Filmowcy świadomie lub podświadomie przemycali wtedy gorące treści. Podejrzewam, że tak naprawdę czerpali ze zbiorowych lęków, ale miało to też wymiar profetyczny. Kiedy za Siegfriedem Krakauerem [niem. teoretyk filmu i krytyk – red.] przyjrzymy się filmom z tamtych lat, widzimy, że twórcy przeczuwają katastrofę. W tym okresie antysemityzm był bardzo silny nie tylko w Niemczech, podsycały go też kręgi okołopolityczne. Pamiętajmy jednak, że mówimy o czasach przed II wojną światową, kiedy narracja o tych sprawach była zupełnie inna. Trudno o jednoznaczną ocenę Murnaua, natomiast patrząc na jego dalsze losy, byłbym ostrożny w ferowaniu daleko idących sądów.

Dla mnie ciekawszy jest inny wątek. Jednym ze znanych kadrów z Murnaua jest ten, w którym postać grana przez Schrecka – wyprostowana, łysa, ze szponami zamiast dłoni – ukazuje się na tle gotyckich drzwi. Kompozycja ewidentnie faliczno-waginalna, mamy więc wątek erotyczny. Obraz dostarczał wielu inspiracji. W 1979 roku Werner Herzog zrealizował remake „Nosferatu wampir”. Z kolei w 2002 roku wyszedł „Cień wampira” E. Eliasa Merhige’a o kręceniu właśnie „Nosferatu”, z Johnem Malkovichem w roli Murnaua. Teraz z kolei powstaje film Roberta Eggersa. W kolejnych dziełach jeszcze mocniej akcentowano seksualność i erotyzm wampira, będącego emanacją freudowskiego Erosa i Tanatosa, czyli splecenia śmierci z miłością.

Dziękujemy!

Nosferatu wampir (1979)

Świetnie to wygląda w „Draculi” Coppoli.

Tak! W jednej ze scen hrabia jest nietoperzoszczurem, z włosami po wewnętrznej stronie dłoni, a w innym szykownym, przystojnym Garym Oldmanem w lenonkach, któremu ulegają zarówno kobiety, jak i mężczyźni.

Zastanawia mnie, kiedy filmowe przedstawienia zrywają z ludowym wyobrażeniem. Dracula Coppoli to męczennik uwięziony w ciele potwora. Jednocześnie pragnie krwi i miłości. Czy tu drapieżca przemienia się w udręczonego romantyka, który chce odrzucić swoje monstrualne ja?

*Reklama

Gatunki filmowe przechodzą różne procesy transformacji. W kinie grozy te zmiany trwały stosunkowo długo. Filmy klasyczne, czyli wspomniane gotyckie obrazy, cieszyły się popularnością jeszcze w latach 60. Masowo oglądano brytyjskie horrory, na przykład kolejne części „Draculi” wytwórni Hammer z Christopherem Lee w tytułowej roli i Peterem Cushingiem jako Van Helsingiem, czyli głównym wrogiem wampira.

Wampiryzm ciekawie wyglądał w kinie blaxploitation [niskobudżetowe filmy, w których czarnoskóre osoby bohaterskie walczą z systemem. Nurt narodził się w latach 70. – red.]. Mamy „Blaculę” Williama Craina i „Scream Blacula Scream” Boba Kelljana, gdzie tytułową rolę gra William Marshall. Te produkcje również wzbogaciły krytyczne spojrzenie na postać hrabiego. Ukazywano go wielowymiarowo, jako ofiarę, dla której nieśmiertelność to dramat. 

Lata 80. przyniosły nam „Zagadki nieśmiertelności” Tony’ego Scotta i bardzo podobną „polską wersję”, „Dom Sary” w reżyserii Zygmunta Lecha na podstawie prozy Stefana Grabińskiego – polskiego Edgara Allana Poe’ego. W obu filmach występuje wampirzyca wysysająca energię życiową ze swoich kochanków dla zachowania wiecznej młodości i urody. Pojawiają się tam też wątki satanistyczne. To przesunięcie akcentu na kobietę-potwora jest podszyte „lękiem menstrualnym”.

A kultowy „Wywiad z wampirem” Neila Jordana?

To było nowe otwarcie. Fetyszyzowano postać wampira. Silniej zaakcentowano wątek gejowski. Mamy do czynienia z parą pięknych wampirów, granych przez ówczesne symbole seksu, Brada Pitta i Toma Cruise’a. W tle pojawiają się sceny o mocnym zabarwieniu erotycznym, jak picie krwi z biustu czy tętnicy po wewnętrznej stronie uda. Louis to postać zatrzaśnięta w przestrzeni liminalnej, ale jedną nogą mocniej stojąca w świecie żywych. Nie może pogodzić się ze swoim losem, nienawidzi swojej „kondycji”. Stąd też empatia i współczucie widowni. 

Dziękujemy!

Wywiad z wampirem (1994)

W latach 90., czyli w okresie, kiedy premierę ma „Wywiad…”, galopuje postmodernizm. Z jednej strony dostajemy „Draculę” Coppoli, czyli obraz mimo wszystko klasyczny, czerpiący z gotyckich przedstawień wampirów. Natomiast ekranizacja powieści Anne Rice jest obrazem niestandardowym, bardziej hipsterskim. To wampiry na miarę tamtych lat i mód. Nie ma już płaszcza i podstarzałego lowelasa, mamy natomiast pięknych chłopaków w modnych retro kreacjach. Bliżej im do młodzieżowych „Zagubionych chłopców” Joela Schumachera – crossoveru między Piotrusiem Panem a Draculą…

Dziękujemy!
( Sztuka ) ( Aleksander Hudzik )

Norman Leto chodzi własnymi drogami

Podobną dwutorowość w portretowaniu wampirów zaobserwowaliśmy w kinie na początku lat 2000. Hitem okazała się saga „Zmierzch” o miłości śmiertelniczki i stuletniego wampira. Kontrą do  tej romantycznej wersji miała być hardcorowa ekranizacja komiksu „30 dni mroku” Bena Ketaia, gdzie wampiry polują na ludzi podczas nocy polarnej. 

Posągowo piękna Catherine Deneuve w „Zagadkach nieśmiertelności”, ultraseksowni Pitt, Cruise i Antonio Banderas w „Wywiadzie z wampirem” – porozmawiajmy o pragnieniu wiecznej młodości.

W kinie ten aspekt pojawia się z czasem. Wcześniej wieczność znaczyła nieśmiertelność. W tych bardziej współczesnych przedstawieniach jest ona łączona z pięknem. Przecież wszystko możemy powiedzieć o Maksie Schrecku, ale nie to, że był przystojny. Jego Nosferatu jest brzydki, stary, przygarbiony, a ze spiczastych uszu sterczą mu włosy. Podobnie blady Bela Lugosi, czyli tytułowy „Dracula” Toda Browninga. Kiedy zaczynał w amerykańskim teatrze, słów „Children of the night, what music they make” uczył się fonetycznie, bo nie znał dobrze angielskiego. Te postaci mają się nijak do Lestata czy Louisa. Zmiana w wizerunku świetnie sportretowana jest w filmie, a później w serialu na jego podstawie, „Co robimy w ukryciu”. Tu obok współczesnych i przystojnych wampirzych chłopaków, pojawia się postać à la Nosferatu, która wygląda jak ghul.

Dziękujemy!

Zagadka nieśmiertelności (1983)

Motyw wiecznej młodości ciekawie wypada też w przypadku granej przez dziesięcioletnią Kirsten Dunst Claudii w „Wywiadzie…”. Postać fizycznie zatrząśnięta jest w wieku, w którym została przemieniona w wampirzycę. Jednocześnie jej mózg dojrzewa, a ciało pozostaje bez zmian. Claudia z utęsknieniem patrzy na dorosłe kobiety. Z kolei Louis, choć piękny i dorosły, nie może uciec od wspomnień z poprzedniego życia, co znów jest przekleństwem. 

W marvelowskim „Blade 2” wampiryzm tłumaczony jest jako „rak z celem”. „Wywiad…” rozpatrywany jest przez pryzmat wirusa HIV. Skąd to utożsamianie z rozprzestrzenianiem się choroby?

W ludowych wierzeniach obok wampirów pojawiają się też nocne mary. Miały siadać na piersiach, powodować duszności, ale też wypijać krew. Zakładam, że tak próbowano wytłumaczyć sobie na przykład stany lękowe, ataki paniki. W kwestii wampiryzmu prawdopodobnie te wierzenia mają swoje źródło w porfirii, chorobie krwi, która objawia się niedoborem enzymów w czerwonych płytkach. Kolejnym symptomem był światłowstręt, niekiedy odpadały opuszki palców, ale też wargi, stąd widać było zęby. Ataki porfirii często wywoływały uczulenie na kwitnący czosnek. Jak to bywa w kulturze, te wierzenia były przetwarzane. Literatura i filmy zrobiły swoje. Wampiryzm utożsamiano z różnymi rodzajami chorób. Również ze wspomnianą epidemią AIDS, która głównie w latach 80. i 90. dziesiątkowała społeczeństwa. Ofiary nie umierały od razu, tylko słabły, jak gdyby przechodziły transformację. 

Wampiry zawsze pojawiały się w czasach niepokojów, tak jest też dziś.

Mam wrażenie, że nowe filmy o wampirach będą ukształtowane przez zbiorowe lęki dotyczące COVID-u, katastrofy klimatycznej i realności wojny. Gdy zbiorowe lęki są na wysokim poziomie, pojawia się populizm. Wystarczy spojrzeć, co stało się we Francji podczas ostatnich wyborów do Parlamentu Europejskiego. W Polsce rząd też straszy migrantami, co jest zresztą podobne do narracji, które spopularyzowały „Draculę” w latach 30. w Stanach. Filmy grozy mogą przetwarzać zbiorowe lęki w najróżniejszy sposób. Bywają remedium na rzeczywistość, ale i ucieczką od niej. Potrafią odwracać populistyczną perspektywę, jak w przypadku niektórych westernów, z „Django” Tarantino na czele. Ten oddawał perspektywę czarnych niewolników, ukazując ich symboliczną zemstę. 

Nie zdziwiłbym się też, gdyby filmy o wampirach wzięły na warsztat dyskurs wokół transpłciowości. Przecież wampiry są poniekąd w procesie tranzycji. 

Co ciekawe, w „Tylko kochankowie przeżyją” Jima Jarmuscha wampiry są bardziej ludzkie niż człowiek, „który zgubił swoje człowieczeństwo”. Może to one, idąc tropem ich wielkich bibliotek, staną się naszymi nauczycielami?

W rozumieniu cyberpunkowym ewolucja zmierza do tego, że ludzkość zamieni się w strumień danych. Wampiry nas przeżyją. Ale co one będą wtedy jadły?

Rozmowa odbyła się dzięki uprzejmości 22. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego Tofifest.

Dziękujemy!

Tylko kochankowie przeżyją (2013)

( Mintowe Ciasteczka )

Nasza strona korzysta z cookies w celu analizy odwiedzin.
Jeżeli chcesz dowiedzieć się jak to działa, zapraszamy na stronę Polityka Prywatności.