Werner Herzog, Zmierzchanie świata – recenzja

Werner Herzog, Zmierzchanie świata – recenzja

( 02.10.2023 )

Znać, że filmowiec, bo gdy Werner Herzog otwiera swój debiut prozatorski, to taką sceną, która momentalnie przykuwa uwagę czytelnika – o powieści Zmierzchanie świata pisze Karol Kleczka.

Znać, że filmowiec – debiut prozatorski Wernera Herzoga zaczyna się sceną, która momentalnie przykuwa uwagę czytelnika. Podczas wizyty reżysera w Japonii sam cesarz zaprasza go na prywatną audiencję. Herzog jednak odmawia, bo o czym tu rozmawiać z cesarzem? Zapytany z kim wolałby się zobaczyć, odpowiada bez wahania, że z Hiroo Onodą, żołnierzem, który odmówił kapitulacji po II wojnie światowej i prawie trzy dekady spędził w dżungli.

Odtwarzam tę scenę krok po kroku, bo przywołane przez Herzoga dyplomatyczne faux pas tylko podbija atrakcyjność historii japońskiego weterana, jakby niepojęte zaszycie się w głuszy na trzydzieści lat już samo w sobie nie było ciekawe. Być może Herzog zdaje sobie sprawę, że człowiek pokroju Onody może trafić do grona fascynujących dziwaków z ostatnich minut telewizyjnego dziennika. Ta perspektywa nie oddaje jednak sprawiedliwości metafizycznemu potencjałowi  wspomnianej anegdoty.

W grudniu 1944 roku Hiroo Onoda otrzymał rozkaz utrzymania filipińskiej wyspy Lubang. Aby zdać sprawę z tego, o jakim strategicznym celu mówimy, posłużę się prostym porównaniem: Lubang jest o 6 km2 większa od Dąbrowy Górniczej. Onoda wykonuje polecenia z oddaniem i bez zastanowienia. Konsekwentnie prowadzi działania wojenne wraz z przypadkowo zebranym oddziałem złożonym z trzech innych żołnierzy. Ukrywa się w dżungli, podsłuchuje rzekomych agentów obcego wywiadu, unika  ponad stu zasadzek. Ale patrząc z zewnątrz, łatwo odnieść wrażenie, że Onoda uprawia zabawę w chowanego, która ciągnie się od końca wojny do 1974 roku. Kontrast między tymi dwoma perspektywami wyznacza oś powieści Herzoga, w której wszystkie poczynania Onody są traktowane z szacunkiem i powagą, choć autor nie traci przy tym poczucia humoru. Towarzysze Onody giną, on sam nie raz musi racjonalizować tragiczne doświadczenia, ale nie podaje swojej misji w wątpliwość – jest samurajem, rozkaz to rozkaz, a honor to świętość. Porzucenie placówki? To się w głowie nie mieści.

Życie toczy się jednak dalej, a zachowania żołnierza nie mają wielkiego wpływu na globalną sytuację. Japonia wojnę przegrała, Amerykanie nie są już wrogami, lecz przyjaciółmi, cesarz nie jest bogiem, tylko człowiekiem. Tyle że do Onody to nie dociera. Żołnierz spętany własną determinacją widzi świat po swojemu. Amerykańskie myśliwce, które zawsze przecinają niebo, kierując się ze wschodu na zachód, niechybnie oznaczają kontynuację działań wojennych na Pacyfiku, a w tych zapewne biorą udział Indie i niepodległa Syberia. Do Onody docierają strzępki informacji prasowych, od czasu do czasu słucha radia, ale cóż z tego – informację o wysokiej frekwencji widzów na wyścigach konnych w ojczyźnie interpretuje jako dobitne świadectwo militarnej przewagi państw Osi. Onoda postrzega świat inaczej niż wszyscy, ale nie dlatego, że pada ofiarą manipulacji. Nie z nim takie numery, to człowiek ponadprzeciętnie inteligentny: nie znając budowy silnika odrzutowego, potrafi samodzielnie wyobrazić sobie wszystkie procesy potrzebne do tego, aby samoloty poruszały się tak, jak się poruszają. Dla Onody wojna po prostu nigdy się nie kończy.

Zagubienie bohatera Herzoga ma też inne odsłony, mimo że na pierwszy rzut oka jego zachowanie da się logicznie wyjaśnić czytelnikom i łatwo je po reportersku przekazać – Zmierzchanie świata można opowiedzieć jako zajmującą historię o żołnierzu, który zniknął. Ale oprócz tego Onoda cierpi na inny rodzaj dezorientacji, znacznie bardziej fascynujący, a przy tym trudniejszy do przedstawienia – bohater gubi się również „do wewnątrz”. W jego wyobraźni subiektywnie zacierają się granice między czasem i przestrzenią.

*Reklama

Znakomicie ilustruje to dłuższy fragment powieści. Pisze Herzog: 

Tu mimochodem coś się zaczyna, jak gdyby niepostrzeżenie zyskali niedostępne towarzystwo, naturalne rodzeństwo snu, niepodważalne jak sen: bezkształtny czas lunatykowania, chociaż wszystko jest rzeczywiste, bezpośrednie, namacalne, przeraźliwe i bezwzględnie obecne (…). Sen ma swój własny czas, przewija się w szalonym tempie w przód albo wstecz, utyka, nieruchomieje, wstrzymuje oddech, robi gwałtowny sus jak spłoszone znienacka dzikie zwierzę. Odezwie się nocny ptak, i oto cały rok upłynął. Kropla wody na woskowym liściu bananowca na moment łapie promień słońca, i upłynął kolejny rok. (…) Czas na zewnątrz naszego życia zdaje się manifestować gwałtownymi napadami, choć uniwersum nadal trwa niewzruszone i obojętne. 

Chociaż Onoda z żelazną dyscypliną śledzi upływ kolejnych dni, odnotowując ułożenie gwiazd w prowizorycznym kalendarzu, to rzeczywiste przemijanie, jakiego doświadcza, nie ma nic wspólnego z czasem mierzonym przez zegary. Jak wielkie jest jego załamanie, gdy po latach spędzonych w dżungli „gdzieś” zgubił pięć dni!

Dziękujemy!
( Sztuka ) ( Rozmowa ) ( Joanna Ruszczyk )

Dorastałem w budowlanym pyle. Rozmowa z artystą Cezarym Poniatowskim

Ale sprawa jest znacznie poważniejsza. Czas dla Onody jest miarą ruchu, jak w klasycznym ujęciu Arystotelesa, tyle że na Lubang właściwie nic się nie dzieje. Zmianę wyznaczają niezwykle odległe od siebie przebłyski, w obliczu których ziemskie zdarzenia tracą na znaczeniu. Śmierć kolejnych towarzyszy jest równie przełomowa, co opadająca kropla deszczu czy przemieszczenie się kolonii mrówek. Mgnienie oka zajmuje całe lata, a rzeczy dzieją się nie w porządku liniowym, lecz wszystkie na raz.

Elementem taktyki przetrwania Onody jest poruszanie się do przodu idąc tyłem, tak, aby ślady stóp zmyliły potencjalnego wroga. W tej metodzie zawarta jest jednak nie tylko przebiegłość survivalowca, lecz przede wszystkim głęboka relatywizacja przestrzeni – to, co przed Onodą, jest też za nim; w dżungli gubi się jakikolwiek stały punkt odniesienia. Żołnierz ukrywa się w lesie stosując technikę maskowania, lecz można odnieść wrażenie, że jednocześnie wnika w swoje otoczenie, jakby stawał się jego częścią. Mundur stopniowo ulega rozkładowi, ale ten proces przywodzi na myśl stary paradoks stosu – kiedy następuje moment, w którym stos piasku przestaje być stosem po odjęciu kolejnych ziarenek? Piasek tworzy kopiec albo go nie tworzy – mundur jest albo go nie ma. A co gdy zamiast materiału pozostaną same łaty? Onoda stopniowo zanika, a wraz z nimi zanika binarne wartościowanie prawdy i fałszu. Żołnierz po trzydziestu latach spędzonych w dżungli sam staje się lasem. „Nawet gdybym wiedział, gdzie stał bez ruchu, nie zobaczyłbym go” – mówi narrator powieści, który szuka weterana. Nic dziwnego, Onoda stał się żyjącym duchem, zniknął w czasie i przestrzeni.

Krótka powieść Herzoga jest poruszającym poematem o samotności, jak każde inne dzieło tego twórcy, lecz w tym przypadku czytelnik czerpie wyjątkową przyjemność z lektury dzięki  znakomitemu przekładowi Małgorzaty Łukasiewicz – możliwe zdaje się przyswojenie wyobraźni samego autora. Tytułowe „zmierzchanie” to proces, rozmycie, które staje się udziałem czytelnika współuczestniczącego w opowieści. Zwraca na to uwagę Paweł Mościcki w posłowiu do polskiego wydania, gdy pisze o prawdzie ekstatycznej Herzoga, w której „nie chodzi o zgodność obrazu z realnością, lecz o «działanie, poszukiwanie, próbę przybliżenia» do możliwie najbardziej nasyconej znaczeniem wizji świata. Ta ekstatyczna prawda tym różni się od prawdy faktów, że objawia się zawsze w ruchu przekroczenia, ujawnia coś prawdziwego również w zmyśleniu, szaleństwie czy fantazji”. Onoda jest jak kot Schrödingera – zarazem jest i go nie ma. To postać historyczna, która wykracza poza świat faktów. Aby to zrozumieć, należy oddać się czytelniczej ekstazie i posłusznie wejść w płynną czasoprzestrzeń, w której funkcjonuje znikający bohater znakomitej powieści Herzoga.

Karol Kleczka – redaktor miesięcznika „Znak”, doktor filozofii, dziennikarz i publicysta. Współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”, magazynem „Kontakt”, pisał również na portalach NOIZZ.pl, Deon.pl oraz w Tłustym Druku.

Dziękujemy!

Werner Herzog, Zmierzchanie świata, przeł. Małgorzata Łukasiewicz, PIW, 2023

( Mintowe Ciasteczka )

Nasza strona korzysta z cookies w celu analizy odwiedzin.
Jeżeli chcesz dowiedzieć się jak to działa, zapraszamy na stronę Polityka Prywatności.