I taki to był tydzień w kulturze. Płacz na „Kiss the Future” i Live Nation, który jest jak Żabka

Aleksander Hudzik
przegląd tygodnia
24.05.2024
4 min. czytania

Ok, przyznaję… popłakałem się. I to oglądając film o Bono, a konkretnie „Kiss the Future” o U2 i wojnie w Bośni. To był film skazany na porażkę, ale potem wydarzył się cud opowieści, jak w przypadku biografii Zbigniewa Herberta pióra Andrzeja Franaszka.

Podobno dawniej było tak, że kiedy samochód na handel przekraczał granicę niemiecko-polską, od razu był świeższy o jakieś 100 tysięcy kilometrów. Teraz wygląda na to, że gdy nowe dzieła opuszczają pracownię brytyjskiego artysty Damiena Hirsta, na dzień dobry są starsze o kilka lat. Okazało się właśnie, że ponad 1000 prac jednego z najbogatszych artystów na świecie mają niewłaściwe daty. Miały być sprzedawane jako NFT i antydatowane, czyli opatrywane wcześniejszą datą produkcji. Dlaczego? Bo dobrze, gdy sztuka jest nowoczesna, ale tylko wtedy, gdy nie przeszkadza to w handlu.

Damien Hirst

Ok, przyznaję… popłakałem się. I to oglądając film o Bono, a konkretnie „Kiss the Future” o U2 i wojnie w Bośni. To był film skazany na porażkę, ale potem wydarzył się cud opowieści, jak w przypadku biografii Zbigniewa Herberta pióra Andrzeja Franaszka. Do bohatera podchodzę jak pies do jeża, a po kilkudziesięciu minutach jestem nim zafascynowany. Wsiąkłem w historię dwóch kolesi, którzy w ogarniętym wojną Sarajewie prowadzą audycję muzyczną w lokalnym MTV.

Tych dwóch kolesi wpada na pomysł, żeby zrobić wywiad z Bono, który akurat gra po drugiej stronie Adriatyku, we Włoszech. Wysyłają fax, na który nikt nie odpowiada, pożyczają telefon satelitarny, żeby zadzwonić do bóg-wie-kogo, potem okazuje się, że to manager U2. Jeden z kolesi trafia na koncert ze świstkiem potwierdzającym zgodę na wywiad. Wywiad staje się viralem w telewizji, która po prostu nie ma innych materiałów do emisji. Bono mówi w rozmowie – tak jak tylko on potrafi – o godności, która nie musi się łączyć z przemocą, o oporze, który jest silniejszy niż wojna. I obiecuje koncert w Sarajewie, co nie może się wydarzyć przez kolejnych kilka lat, bo nad Sarajewem latają bomby.

Piosenkarz wspomina też o tym, jak U2 przez rok transmituje fragmenty wywiadów z obywatelami Bośni na koncertach w całej Europie, a potem rezygnuje z tego, widząc, że obraz wojny wcale się przez ich aktywizm nie zmienia. A na koniec, już po reakcjach polityków i sfinalizowaniu negocjacji pokojowych, U2 przyjeżdżają do Sarajewa, gdzie ludzie, którzy przez kilka lat ukrywali się w piwnicach, wychodzą i śpiewają „One” (piosenkę, której dotąd nie mogłem słuchać). Jeden z uczestników koncertu mówił: „Nie wierzę, że jakaś piosenka może skończyć wojnę, ale gdy tysiące głosów przyłączają się do śpiewu, to może da się w ten sposób zagłuszyć szaleństwo”. I teraz mi wstyd, ale słucham U2. 


Walka o tańsze bilety trwa. To domino zaczęło się gdzieś w tej naszej małej Polsce, gdy latem 2023 roku upadł Fest-Festival, a pewna bileteria odmówiła zwrotu pieniędzy ludziom, którzy w tamte wakacje bardzo chcieli posłuchać Peggy Gou. Niby mała rzecz, a jednak. Rok później Departament Sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych pozywa giganta Live Nation. Chodzi przede wszystkim o praktyki monopolizacji rynku i zawyżanie cen biletów. Live Nation jest jak Żabka w Polsce: nie da się jej uniknąć i tylko od niej zależy, ile dziś zapłacisz za butelkę piwa na Ż. Z tym że Live Nation w Stanach kontroluje aż 60 procent rynku biletowego i aż 80 procent rynku sprzedaży biletów na wielkie wydarzenia (w stylu kolejne tournée Metalliki). Departament Stanu zwraca uwagę, że wzrastające koszty biletów Live Nation usprawiedliwia tym, że pojawiły się nowe podatki, które w rzeczywistości jednak nie istnieją. Sprawa badana od dwóch lat wkrótce trafi do sądu. „The New York Times” raportuje, że w tym samym czasie Live Nation wydało 2,4 miliona dolarów na lobbowanie w swojej sprawie, co skończyło się wielką imprezą w Waszyngtonie (oczywiście sponsorowaną przez korporację). Sąd ma się zająć tą sprawą, a komentatorzy tłumaczą, że być może w efekcie tej batalii bilety na koncerty ulubionych gwiazd młodzieży nie będą kosztowały tyle, ile wynosi miesięczna pensja rodziców.

I taki to był tydzień w kulturze.