Reklama

Coals, fot. Marccelo Gaska

W tym sanatorium leczą nostalgią. Wywiad z Coals

Angelika Kucińska
muzyka
wywiad
4.04.2024
8 min. czytania

Przeszłość rozgrzebana w żmudnym procesie zdrowienia kontra kojące fantazje o lepszej przyszłości. Duet Coals na swojej nowej płycie „Sanatorium” buduje sentymentalne wizje z artefaktów dorastania w Polsce lat dwutysięcznych, ale i zapowiada „nowy lepszy świat”.

Spotkaliśmy się z Kachą Kowalczyk i Łukaszem Rozmysłowskim Lucassim, żeby porozmawiać o tym, co było, i zapytać o to, co będzie. Za czym tęsknią? Czego się boją? I czy lubią centra handlowe?

Co to za miejsce z okładki waszej nowej płyty?

Lucassi: Wirtualne.

Kacha: To miejsce wymyślił fotograf i artysta wizualny Marcello Gąska, którego specjalnością są specyficzne kolaże, inspirowane latami osiemdziesiątymi. I choć my sami nie korzystamy z estetyki ejtisowej, ta okładka bardzo nam się spodobała. A z kolei zdjęcia do płyty robiliśmy w Pałacyku Otrębusy, mocno postmodernistycznym hotelu niedaleko Warszawy. 

A jakim miejscem jest sanatorium z tytułu waszej nowej płyty?

Kacha: Sanatorium to ten moment w życiu, gdy zaczynasz widzieć światełko w tunelu. Przerabiasz problemy i sytuacje z przeszłości. Idziesz do przodu. 

Lucassi: To też moment relaksu.

Kacha: Dla mnie może nie do końca właśnie relaksu, bo jednak wałkujesz sprawy, ale na płycie – wśród melancholijnych utworów – znalazło się też kilka weselszych piosenek, jak „Kurort” czy „Wuj”. Płyta niesie raczej pozytywny przekaz. A ja lubię magiczne miejsca, lubię wizualizować sobie różne fikcyjne przestrzenie.

Czytaj też: Czarni kowboje i nowa płyta Beyonce

Na moją wyobraźnię mocno działa możliwość poszwendania się po opuszczonej galerii handlowej. To wizja, którą snujecie w piosence „Plaza”. 

Kacha: Pisałam ten tekst konkretnie o centrum Kraków Plaza, chociaż podobnych jest w Polsce całe mnóstwo. Krakowskiej Plazy już nie ma, została zburzona, a miejsce po niej już pewnie przejęła patodeweloperka (śmiech)…

Coals, fot. Marccelo Gaska

Jesteście z pokolenia, które dorastało, gdy w Polsce pojawiały się pierwsze wielkie centra handlowe. Dla was i waszych rówieśników to były miejsca, w których spędzało się czas wolny.

Lucassi: W mieście, w którym dorastałem, nie było centrum handlowego. Marzyłem o wielkiej galerii gdzieś blisko domu. Dla mnie to przykład przestrzeni liminalnych, które bardzo mnie ekscytują. Nawet dziś, gdy widzę zdjęcia starych centrów handlowych, przypomina mi się dzieciństwo. To bardzo miłe skojarzenie, dobrze na mnie oddziałuje.

Kacha: My z rodzicami jeździliśmy do centrum handlowego co tydzień. Czasem się jechało nie dlatego, że były potrzebne duże zakupy, a po jedną głupią rzecz i żeby sobie pochodzić. Ciekawe, bo kiedy myślę o przestrzeni takiego centrum, mam wyłącznie pozytywne odczucia. Ale kiedy się już w niej znajdę, od razu czuję się przebodźcowana i zaniepokojona. Chyba że faktycznie nie ma tłumów. Byłam niedawno w galerii Panorama na warszawskim Mokotowie. Upadające centrum, w środku postmodernizm i wodospady. Miałam szczęście, bo akurat prawie nikogo nie było, więc czułam się świetnie. 

Na „Sanatorium” pojawia się sporo obrazków i historii z przeszłości, do tego to płyta bardzo osobista, więc zadam wam osobiste pytanie o przeszłość. Co wisiało na ścianach w waszych pokojach, gdy dorastaliście?

Kacha: U mnie obraz, który sama namalowałam. Przez całe dzieciństwo i okres nastoletni byłam wkręcona w malarstwo, a do tego fascynowała mnie – i dalej fascynuje – latynoska popkultura. Oglądałam telenowele i chciałam mieć pokój w stylu meksykańskim. Namalowałam sobie więc trzy Meksykanki z Matką Boską z Guadalupe (śmiech). Nie jestem wierząca jakby co.

Lucassi: A wtedy byłaś?

Kacha: Wtedy tak.

Lucassi: No właśnie, bo mnie się głównie przypomina święty obrazek z postacią anioła, do którego modliliśmy się z bratem każdego wieczoru. I plakat z Lego, w który się wpatrywałem, bo miał niesamowitą strukturę – obrazek składał się z małych kolorowych kółeczek. 

A jak spędzaliście – skorzystam z tytułu jednej z piosenek na płycie – „Ferie X lat temu”?

Kacha: Odwiedzałam rodzinę w Bystrej. Góry, lasy. Jeździłam na dupolocie. 

Lucassi: My z rodzicami jeździliśmy na wyjazdy narciarskie.

Kacha: I rzeczywiście, tak jak śpiewam w „Feriach X lat temu”, siedziałam u babci, oglądałam „Jedyneczkę” i piłam kakao.

Lucassi: Jedyneczka, jedyneczka… Jeszcze oglądałem „Pingu”. I „Hugo”. Zresztą na „Hugo” kiedyś oszukał mnie kolega z bloków. Powiedział mi, że ma grę „Hugo” na komputer i pożyczy mi ją w zamian za wypożyczenie całej kolekcji gier z „CyberMychy”, które zbierałem. Mojego stosu nie odzyskałem, a na płycie z „Hugo” nie było gry. Był wirus.

Coals, fot. Marccelo Gaska

Kacha, wiem, że na tym albumie mierzysz się z tematami, którymi wcześniej się nie zajmowałaś. Że wreszcie poczułaś się gotowa.

Kacha: To prawda. Potrzebowałam, żeby minęło trochę czasu i żebym mogła nabrać dystansu. Niedługo kończę 30 lat i choć nie lubię słowa „dojrzałość”, myślę, że może właśnie o to chodzić. Staram się pozytywniej patrzeć na życie. Wróciłam nawet do słuchania piosenek z czasów nastoletnich czy początków dwudziestki, których nie mogłam słuchać, bo przypominały mi o traumatycznym czasie. Dziś nie uruchamiają już we mnie takich emocji.

Lucassi: Na mnie wciąż tak działają piosenki z początku lat 2000. Od razu wraca, co się wtedy działo. Byłem mały, niezadowolony, nie mogłem nic z tym zrobić.

„Sanatorium” to najbardziej przystępna z waszych płyt, ale mam wrażenie, że nawet gdy punktem wyjścia jest u was konkretna, konwencjonalna piosenka, to i tak ją z premedytacją pozbawicie oczywistej przebojowości. Dojdą warstwy, efekty, przetworzony wokal. Nie może być za prosto?

Lucassi: Nie wypuściłbym czegoś, co wydaje mi się zbyt proste. Za każdym razem, gdy piosenka wydaje nam się zbyt naiwna, dekonstruujemy ją. 

Kacha: Ja czuję wręcz złość czy irytację, gdy piosenka jest zbyt oczywista. Mam tak z naszym starszym utworem „Ganc egal”. Wiem, że ludzie bardzo lubią ten numer, jest radiowy, ale mnie dziś przeszkadza jego jednoznaczność. Dodałabym pogłosu i przesterów. 

Te wszystkie warstwy, eklektyzm i różnorodność brzmienia albumu w spójną całość skleja bardzo konkretne uczucie, które definiuje też naszą współczesność. Nostalgia jest dziś filozofią, estetyką i narzędziem terapeutycznym jednocześnie. Czym jest dla was?

Lucassi: Podoba mi się traktowanie nostalgii jako narzędzia terapii. Sam zawsze najbardziej lubiłem muzykę, która budziła we mnie właśnie to uczucie. Taka muzyka wprowadzała mnie w najlepszy nastrój.

Coals, fot. Marccelo Gaska

Wracamy do tego, co było kiedyś, bo kiedyś było lepiej?

Kacha: Lubię słuchać starszych piosenek – wracać do muzyki, która kiedyś mi się podobała, ale do przeszłości za nic nie chciałabym wrócić. Dziś czuję się lepiej niż kiedyś. Ale za to cieszy mnie, że wracają gatunki, które dominowały na Soundcloudzie w 2010 roku, na przykład witch house, albo że wróciła estetyka indie sleaze…

Źródeł powrotu indie sleaze upatruje się w tęsknocie za wspólnotą. To był czas ostatnich autentycznie wspólnotowych doświadczeń.

Kacha: Ciekawe, bo ja obserwuję wysyp internetowych subkultur. Ludzie chcą przynależeć i szukają swojej grupy.

Lucassi: Może tych małych grup jest faktycznie dużo, ale nie ma jednej wielkiej, która łączyłaby naprawdę wiele osób. Jak emo.

Kacha: W Polsce jest subkultura Dawida Podsiadły.

Lucassi: A jak oni wyglądają? Noszą coś charakterystycznego? (śmiech)

Kacha: Merch Dawida (śmiech).

A propos Dawida Podsiadły, żyjecie z muzyki?

Kacha: Potrafimy dobrze gospodarować pieniędzmi. Od kiedy jest Coals, nie czułam, że muszę sobie czegoś odmawiać, ale nie mam też potrzeby, żeby jeździć na luksusowe wczasy i mieć samochód. 

Lucassi: Robimy też sporo rzeczy poza zespołem. Kacha jest didżejką, ja miksuję płyty hiphopowe. 

Przegadaliśmy przeszłość, porozmawiajmy o przyszłości. Kacha, gdy śpiewasz: „Widzę nowy świat”, o jakim świecie myślisz?

Kacha: Lepszym. Ale nie śpiewam tu o świecie w ogóle, a o swoim świecie. To piosenka pisana z osobistej perspektywy, o tym, że sama czuję się lepiej i mam nadzieję, że w moim życiu wszystko będzie szło w dobrym kierunku. Nie postrzegałabym tej piosenki w kontekście globalnych zmian społeczno-ekonomicznych.

A tę globalną przyszłość jak sobie wyobrażacie? Coś was przeraża?

Lucassi: Rosnąca dysproporcja w społeczeństwie. Prognozy, że będzie niewielu bardzo bogatych ludzi i bardzo wiele osób żyjących w biedzie. I może trochę przerażają mnie roboty. Chociaż akurat jestem spokojny, że AI nie przejmie muzyki, bo ludzie zawsze będą potrzebowali ekspresji artystycznej innych ludzi. Sztuczna inteligencja może robić muzykę na TikToka, kopiować trendy, ale ludzie dalej będą poszukiwać autentyczności w muzyce.

Kacha: A jeśli coś jest naprawdę oryginalne, to nie da się tego podrobić.

Coals, „Sanatorium”, producent: PIAS Records, 2024.