Reklama

Wixapol walczy z narodowym wstydem

Kacper Peresada
muzyka
wywiad
16.02.2024
14 min. czytania

Nie aspirujemy do zachodnich trendów, chcemy być Polakami. Żyjemy w zgodzie ze sobą i swoim backgroundem. Rozmowa z Wixapolem

Jedna z najbardziej rozpoznawalnych imprez w Polsce świętuje dziesiąte urodziny. Z tej okazji jej organizatorzy postanowili wyjaśnić, czy Polacy postrzegają polskość jako egzotyczną i dlaczego gatekeeping krzywdzi scenę klubową.

Kacper Peresada: Najpierw prywata: pierwszy raz o Wixapolu usłyszałem 19 stycznia wiele lat temu, gdy matka moich dzieci leżała w szpitalu, czekając na urodzenie mojego pierworodnego syna, a ja grałem w nieistniejącym już klubie Basen z dwójką moich rozmówców. Syn urodził się dzień później, dostał szalenie polskie imię – Włodzimierz. Od tego czasu mówienie, że nazwałem syna na cześć Putina straciło na uroku, a Wixapol stał się wizytówką naszej sceny.

Wątpię, aby ktokolwiek przypuszczał, że po ponad dekadzie od narodzin mojego syna Wixapol nie tylko wciąż będzie istniał, ale stanie się też naszym głównym klubowym towarem eksportowym. Wixapol został szybko zauważony za granicą. Gdy w 2017 roku „Gazeta Wyborcza” starała się sprowadzić te imprezy do „wydarzeń do ćpania”, zagraniczne media muzyczne (takie jak Electronic Beats) zachwycały się nową falą gabberskiej kultury. Gdy berlińskie i francuskie kluby zapraszały ich do grania, polscy promotorzy nadal postrzegali ich jako skazę na mapie elektroniki, która śmie czuć dumę z muzyki postrzeganej jako ta gorszego sortu. Przez ponad dekadę na Wixapol chodziły nastolatki, które odkrywały clubbing nieograniczony nudną kuratelą poważnych djów i djek, chcących koniecznie zrobić z Warszawy drugi Berlin albo Londyn. Wixapol chciał po prostu stworzyć warszawską atmosferę. I chyba mu się udało. A ich miłość do szybkich bpm-ów odcisnęła piętno w całej Europie, w której 150 bpm-ów na techno imprezach to absolutna norma, gabberowe boiler roomy to codzienność, a zapotrzebowanie na harde granie jest tak duże, że festiwale organizują u nas holenderscy promotorzy.

WIXAPOL SZCZECIN – BERLIN SECKSPRESS 7.07 BAJ SZYSZK4ART

Jak to się wszystko zaczęło?

Mikouaj Rejw: Stworzenie Wixapolu nie było nagła decyzją, wręcz przeciwnie, ten proces powstawania trwał. Byliśmy znudzeni otaczającą nas sytuacją klubową. Techno wtedy dopiero zaczynało zyskiwać większą popularność w Polsce, ale nam z tym techno nie było po drodze. Warto podkreślić, że Wixapol – jak i cały hardcore – to nie jest techno. Może te gatunki się łączą, ale gabberowcy szczycą się tym, że ich korzenie muzyczne są gdzieś indziej. To był taki moment, że techno robiło się popularne, a z drugiej strony popularność zyskiwała taka majesticowa estetyka muzyczna i identyfikacja wizualna.

SportySpice: Dużo było na scenie deep house’owego przeestetyzowania, które było zbyt miłe i ładne.

MR: To była niezgoda na rzeczywistość, która pojawiałą się na scenie.

Torrentz.EU: Wpływ na Wixapol miał też fakt, że robiliśmy go tuż po hype’ie na fidgety i electro. Wskrzeszono motywy estetyczne ze starszych czasów, które nie były tak nudne jak mroczne minimalistyczne techno. Chętnie nawiązywano do przeszłości, chociażby w formie remixów tracków z lat dziewięćdziesiątych. Muzyka okołohazelowa krążyła po Youtube’ie jako żarty. Tak jak postrzegano prowincjonalne dziedzictwo tej muzyki – to był po prostu mem. Gabberhouse jest bardzo daleki od zdehumanizowanego techno: sufiks -house jednoznacznie sugeruje działanie wspólnotowe, to ruch muzyczny, w którym po prostu ważniejsi są ludzie niż wyścig z maszynami.

Dziwi was, że stworzyliście tak trwały projekt?

Torrent.EU: Nie dziwi, bardziej cieszy. Tworzenie Wixapolu przez jedenaście lat na pewno wymagało prób i błędów. Często imprezy powstają w spontaniczny sposób. Chcielibyśmy, aby ludzie przez ten czas czuli, że to inkluzywna rzecz. Chcieliśmy pozbyć się gatekeepingu, który wymagał bycia „kimś”, aby stać się członkiem. U nas najważniejsze było zawsze to, że kultura naszych wydarzeń jest otwarta. Nie dyskryminujemy nikogo.

Działacie trochę w kontrze do imprez techno, które szczycą się bramkarzami i faktem, że to oni wybierają.

MR: Walka z gatekeepingiem jest ważna. Nie chcemy twardej selekcji, chcemy, by każdy czuł się bezpiecznie i każdy czuł, że tutaj pasuje.

SS: W ten sam sposób też podchodzimy do biletów. Staramy się, aby nie były drogie.

MR: Chętnie deprecjonujemy samych siebie. U nas można być każdym, nie znać się na muzyce, wyglądać jak chcesz. Liczy się tylko dobra zabawa. Tak też patrzymy na ceny, zależy nam, aby były osiągalne dla każdego. Teraz oczywiście nasze bilety są droższe niż kilka lat temu. Ale mimo naszej marki i popularności nadal są dwa razy tańsze niż na no name’owych imprezach techno. Pewnie moglibyśmy dokonać optymalizacji finansowej. Przyjdzie trochę mniej osób, ale zarobimy więcej. Ale nie zależy nam na tym. Chcemy, żeby na naszych wydarzeniach był tłum, masa ludzi, którzy czują się dobrze, a nie garstka wybrańców, która płaci nam dużo pieniędzy.

SS: Nadal walczymy z tym, jak postrzega się naszą imprezę – a często ci trueschoolowi DJ-e po prostu uważają nasze imprezy za wydarzenia dla wieśniaków.

WIXAPOL SZCZECIN – BERLIN SECKSPRESS 7.07 BAJ SZYSZK4ART

Wiele się w tym temacie zmieniło?

MR: W chuj. Przeoraliśmy scenę klubową. Z pewną dozą nieśmiałości możemy stwierdzić, że Praga Centrum robiąca Hazela jest potwierdzeniem tego, że ludzie idą za nami. Przez dekadę mówiliśmy, jak zajebista i ekstatyczna jest ta muzyka, i to przynosi efekty. Jednocześnie wciąż borykamy się z tym, że świat techno zaczyna robić to co my, gra to co my, ale udaje, że to coś innego. Z jednej strony zgięli ten krnąbrny kark, przyznali nam rację, ale nadal nie chcą tego powiedzieć otwarcie. 

T.EU: Przez te lata udało nam się przesunąć granice estetycznych i dźwiękowych norm. Wixa jest szybką muzyką, hard style i gabbery nigdy nie były tak naprawdę bardzo popularne. Często podkreślaliśmy, że nigdy wcześniej tyle osób nie słuchało takiej muzyki. Teraz dla dzieciaków to jest coś całkowicie normalnego, jest to część świata muzycznego, który nie szokuje. I to widać wszędzie na świecie, nie tylko u nas.

Jesteście nie tylko kołem zamachowym zmian na polskiej scenie, ale też w jakimś stopniu jesteście odpowiedzialni za całkowitą zmianę techno w Europie. Dekadę temu nikt nie wyobrażał sobie, że scena będzie prowadzona w tempie co najmniej 150 bpm-ów. Teraz to norma.

SS: W wielu miejscach rozwijają się podobne ruchy, a my oczywiście byliśmy częścią tego zeitgeistu.

WIXAPOL SZCZECIN – BERLIN SECKSPRESS 7.07 BAJ SZYSZK4ART

MR: Wydaje mi się, że byliśmy zapalnikiem w tym temacie. Rzadko kiedy polski twórca kultury miał taki duży wpływ na scenę europejską. Tak jak nie planowaliśmy stworzenia subkultury, nie myśleliśmy, że coś zmienimy w Europie – chcieliśmy tworzyć coś własnego. I jedni dostrzegli to szybko, inni nie. Co ciekawe – za granicą docenienie naszej działalności przyszło o wiele wcześniej niż w Polsce. Tutaj zaczęło się to dziać tak naprawdę niedawno. 

Menedżer poznańskiej Tamy, w której gramy, na maksa jara się tym, że scena techno dopiero dociera w obszary, w których my byliśmy już dziesięć lat temu. Ale wciąż jest więcej wyparcia albo zwykłej ignorancji. Swego czasu na pewnej techno imprezie w innym klubie menago zachwycał się granym właśnie traczkiem i komentował, że to jest „zupełnie nowe techno z Francji i że to jest przyszłość”. A Torrenciak pokazywał mu, że to jest dosłownie hardstyle sprzed dwudziestu lat, nawet zshazamował mu ten traczek. Ale oczywiście, jeśli chcą, niech wierzą, że to jest nowa muzyka z Francji.

T.EU: Jak w noweli Janko Muzykant. Sprowadzał z Włoch muzyków, a nie dostrzegał, że Janko potrzebuje skrzypek. To jest typowe dla Polski.

Jesteście zmęczeni faktem, że na scenie często sposób w jaki tworzycie wydarzenia jest wyśmiewany?

T.EU: Ciężko jest wyśmiewać tych, którzy sami chętnie się ośmieszają.

SS: Ludzie są bardzo poważni w stosunku do siebie. Bardzo się denerwują, kiedy ktoś zaburzy zwyczajowe zasady podejścia do muzyki i samych siebie. Świadomie od zawsze nie udawaliśmy poważnych i to złościło ludzi.

Martwicie się, że zbyt żartobliwe poruszanie tematyki narkotyków może mieć negatywne skutki?

T.EU: Uważam, że humorystyczne kampanie dotyczące narkotyków są potrzebne. W żaden sposób nie bagatelizują problemu.

SS: W każdej kwestii najważniejsze jest, aby o czymś mówić i nie chować głowy w piasek. Takimi tematem są właśnie narkotyki w środowisku klubowym. Na przykład gdy robiliśmy imprezę w pewnym klubie należącym do uczelni medycznej, nie zgodzono się na stanowisku SIN-u (Społecznej Inicjatywy Narkopolityki) na terenie imprezy. Czy to jest racjonalne podejście ze strony środowisk medycznych? I to prodziekan miał być przeciwny obecności fundacji na terenie imprezy. Na szczęście stanowisko w końcu powstało, ponieważ ktoś się odwołał do rektora, że to poważna organizacja. Ale to już pokazuje, że ludzie boją się poruszać ten temat – a musimy go poruszać, bo udawanie, że go nie ma, nie spowoduje, że zniknie.

WIXAPOL + DJ HAZEL 25.11.2023 TAMA POZNAN BY MATTIA

MR: Zwłaszcza że w ci, którzy biorą narkotyki, uwielbiają udawać, że problem nie istnieje. A jeszcze chętniej będą odgrywali świętojebliwe mieszczańskie oburzenie, że my śmiemy ten temat poruszać. Wychodzimy z założenia, że sami rozumiemy temat i wiemy, co jest dla ludzi. Ale co któryś żart pozytywny wrzucamy treści, które mają na celu zachęcenie odbiorców do przemyślenia swojego podejścia do narkotyków. Czasami musimy redukować szkody, lepiej, żeby 20 procent przekazu było edukacyjne, niż żebyśmy w ogóle o tym nie mówili. Albo tworzyli treści, które do nikogo nie trafiają.

MR: Nie da się wpłynąć na to, jak ludzie będą odbierali nasze posty. Nie każdy zrozumie ironię, nie każdy zrozumie warstwy dowcipu. Nie możemy niestety na to wpłynąć, ale bojąc się tego, że ktoś nie zrozumie naszych intencji, nigdy nie będziemy w stanie dotrzeć do nikogo.

Biorąc pod uwagę, że robicie to już 10 lat – w jaki sposób potraficie utrzymać zainteresowanie młodych odbiorców, nie stając się własną karykaturą?

MR: Jesteśmy przecież młodzi (xD).

T.EU: Nie zakładamy, że ludzie młodsi są głupsi. Nie ulegamy podejściu, że „kiedyś to było” – a takie nastawienie często się pojawia wraz z wiekiem. Może gdybyśmy czuli się bardziej zaniepokojeni tym, jak się zmieniamy, to popadlibyśmy w nostalgię i stracilibyśmy umiejętność tworzenia tych treści.

MR: Kochamy język, internet i memy. Sądzę, że jesteśmy bardzo czuli na zmiany, które w nim zachodzą. To młodzież ma największy wkład w zmianę kultury. Nieprzypadkowo ludzi interesuje młodzieżowe słowo roku – a nie boomerskie. Młodzi ludzie kreują rzeczywistość w internecie. I my chłoniemy te zmiany, doceniamy nowe trendy językowe, mamy dobry słuch do muzyki i języka. Słuch absolutny.

Kochając język, w pewnym sensie go zmieniliście – i Wixapol” stał się jego faktyczną częścią.

MR: Widocznie udało nam się nazwać coś, co wcześniej nie było nazwane. Jest to funkcjonalne słowo, które określa typ pewnej imprezy i faktycznie ludzie go używają w kontekście różnych wydarzeń.

Nie stawiacie też granic, jeśli chodzi o dobór osób, które dla was grają. Nie trzeba być waszym kolegą albo koleżanką, aby wystąpić na Wixapolu.

SS: Kiedyś znajomy DJ usłyszał, że pewna gwiazda polskiej sceny kiedyś go zabukuje, ale jeszcze za mało wódki razem wypili. Ci DJ-e, którzy wolą promować swoich koleżków, płacą za to cenę. Mija pięć lat, a ty nadal grasz z ludźmi, którzy już nikogo nie interesują, bo zamiast bukować ciekawych artystów, bukowałeś kolegów.

MR: Jeśli stawiasz DJ-ów na piedestale, twoja egzystencja jest wyjątkowo smutna. I dużo energii wkładasz w to, aby się dowartościować i powiedzieć sobie, że naciśnięcie guzika play jest szalenie ważne.A przecież impreza to sabat wyjątkowych ludzi i nie chodzi tu tylko o puszczanie muzyki.

WIXAPOL WARSZAWA 1.02 + I-GOR & GASHMAKER BAJ PTYSIEK

Dla nas nowi DJ-e mają mega świeże spojrzenie na muzykę. Robią beztroską selekcję, w której nie myślą o tym, co wypada zagrać, a czego nie wypada. Mogą grać hity, które wszyscy znają i czerpać z tego radochę. A po kilku miesiącach grania nagle starają się być inni, wyjątkowi i w dużym stopniu się cenzurują, ponieważ chcą pokazać, że robią rzeczy mało znane. Oczywiście nie jest tak, że każdy DJ z dłuższym stażem zmienia swoje podejście, niektórzy umieją pokonać wyobrażenia o tym, jaki powinien być dobry DJ. Po prostu tym nowym – wtedy jest o wiele łatwiej.

T.EU: Często się zdarza, że DJ-e, którzy mają ileś lat grania za pasem, mogą sobie pozwolić na zerwanie z tymi ograniczeniami, gdy przychodzą do nas. Wixapol daje im swobodę grania i zachęca do korzystania z różnych form inspiracji, a nie skupianiu się na tym, aby fajnie wyglądać.

MR: To jest zresztą znamienne, że wiele osób potrzebuje specjalnego miejsca, specjalnej przestrzeni, aby móc zrobić coś innego. Aby potem wrócić do swojej maski artsy DJ-a.

Przez lata Polacy chcieli naśladować zachodnie trendy. Wy walczycie z takim wstydliwym podejściem do polskości?

MR: Wydaje mi się, że to triggeruje wielu innych DJ-ów i twórców imprez – fakt, że ośmielamy się być tak bardzo polscy. Nie aspirujemy do zachodnich trendów, nie chcemy być zachodni, chcemy być Polakami. Żyjemy w zgodzie ze sobą i swoim backgroundem.

T.EU: Często słyszę, że powraca pojęcie narodowego wstydu i polskiego poczucia „gorszości”. I wiele osób ma z tym problem. Według mnie nasza popularność wzięła się też z tego, że wpisaliśmy się w takim moment, w którym ludzie chcieli patrzeć do wewnątrz. 

Dziś poczucie dumy, czy to mniejszości seksualnej, narodowej i kulturowej, jest dla wielu osób czymś ważnym. Mamy coś do zaoferowania w tym temacie, nie mamy czego się wstydzić. Nazwałbym to Wixapolish Pride. Jest to unikalne zjawisko i mam uczucie, że reprezentujemy ułańską fantazję.

Ale takie podejście nie zawsze jest też doceniane za granicą. W Berghain, najpoważniejszym klubie techno na świecie, graliście na najpoważniejszym festiwalu techno na świecie. Oni docenili wasze podejście?

T.EU: Myslę, że ludzie z otwartymi horyzontami docenili to, co graliśmy. Często o tym mówiliśmy, że chociażby dźwiękowcy w Berghain, starsi goście, byli zachwyceni naszym graniem, bo przypominało im to imprezy z lat dziewięćdziesiątych.

MR: Wydaje mi się, że my po prostu redefiniujemy powagę. 

Zastanawiacie się nad tym, co dalej z Wixapolem? Czy pozostaniecie na scenie w tej formie, czy może przekażecie pałeczkę?

T.EU: To jest temat ostateczny. Trudno to przewidzieć.

SS: Przez lata stworzyliśmy community, wydajemy nasze składanki i mamy DJ-ów i producentów, którzy są z nami związani. To coś więcej niż imprezy już od dłuższego czasu. Jesteśmy instytucją i naszym zadaniem jest też kuratorowanie sceny. Na pewno będzie się zmieniała nasza funkcja i będziemy powoli przejmowali rolę rodziców chrzestnych.

T.EU: Pytanie, czy Wixapol może istnieć bez nas.

MR: Wixapol will never die. Wydaje mi się, że kiedyś będziemy musieli przedefiniować naszą rolę. 

T.EU: Idea nie jest związana z jednym człowiekiem.

MR: W testamencie na pewno zapiszemy, kto po nas otrzymuje Wixapol.

T.EU: Tyle pokoleń już się na tym wychowało, że nie mamy czym się martwić. Chyba że będzie to spór o dziedzictwo.

WIXAPOL + DJ HAZEL 25.11.2023 TAMA POZNAN BY MATTIA 3