27 dzieł wróciło do Beninu, tysiące wciąż pozostają w Europie. Wokół „Dahomej”
Dlaczego zwrot dzieł z Dahomej i Beninu to dziś jedno z najważniejszych zadań europejskich muzeów? Rozmowa z Magdaleną Wróblewską, dyrektorką Muzeum Etnograficznego.
O czym opowiada „Dahomej”?
Restytucja obiektów z Francji do Republiki Beninu w filmie „Dahomej” jest konsekwencją słynnego raportu Sarr-Savoy zamówionego przez Emmanuela Macrona. Dotyczył restytucji dziedzictwa kulturowego Afryki. W tym raporcie pojawił się szacunkowy rachunek, że 95 procent kultury materialnej Afryki Subsaharyjskiej znajduje się w europejskich muzeach. Raport został opublikowany w 2018 roku, a wraz z jego publikacją Macron zadeklarował, że do Republiki Beninu, na terenie której historycznie znajdował się Dahomej, Francja zwróci część zgrabionych dzieł. Pierwsze obiekty wróciły w 2021 roku, ale restytucję wydłuża przede wszystkim procedura, bo do zwrotu konieczne są specjalne ustawy. Do Beninu wraca 26 z około siedmiu tysięcy zagrabionych obiektów o fundamentalnym znaczeniu dla historii i kultury. Są to rzeźby przedstawiające ostatnich królów Dahomeju: Ghezo, Ghele i Beahanzina. Ten ostatni wypowiedział wojnę Francji, którą niestety przegrał.
Czym właściwie są brązy z Beninu?
Jeszcze pod koniec XIX wieku królestwa Dahomeju (na terenie dzisiejszej Republiki Beninu) i Beninu (na terenie dzisiejszej Nigerii) to były dwie enklawy, które nie zostały skolonizowane. Kraje dosyć zasobne w surowce i produkty. Chcąc podporządkować sobie Królestwo Beninu, Brytyjczycy sprowokowali konflikt dyplomatyczny, który doprowadził do wojny, ludobójstwa i grabieży. Skradzione zostały cenne obiekty z Pałacu Królewskiego, plakiety i rzeźby z brązu przedstawiające wielowiekową historię. Mówimy więc o kradzieży obiektów należących do dworu królewskiego, związanych ze sferą sacrum, bo podobnie jak na królewskich dworach w Europie, to co związane z władzą królewską łączyło się też ze sferą religijną. Ważne jest podkreślenie tego, że brązy z Beninu są bardzo różne, niektóre z nich mają charakter użytkowy, niektóre ozdobny, te najważniejsze dla tożsamości są nośnikami historii stuleci rodu królewskiego i całego królestwa. Grabież miała jeszcze inne konsekwencje. Sacrum łączyło się czasem tabu, co oznacza, że na niektóre z tych obiektów nie wolno było patrzeć, nie wolno było ich dotykać. To wątek przedstawiony na przykładzie obiektów z Dahomeju w filmie Mati Diop. Do Francji trafił królewski asen (sinuka), obiekt przechowujący pamięć o zmarłym. Wyniesiony został z pałacu w obecności króla, który jednak nie powinien zobaczyć swojego asenu przed śmiercią.
Dlaczego brązy z Beninu przykuwały uwagę Europejczyków?
To były niezwykle pożądane obiekty kolekcjonerskie, pochodziły z królewskiego pałacu. Bardzo szybko doceniono brązy na poziomie estetycznym – były świetnie wykonane, w dodatku z wartościowego kruszcu. Co istotne, część Brązów z Beninu została wykonana z metalu pochodzącego z Nadrenii, wykazały to ostatnie badania. To oznacza, że były wykonane z metalu którym płacono za niewolników. Zarówno Dahomej, jak i Benin to były ośrodki, z którymi Europejczycy prowadzili wymianę handlową i stamtąd pozyskiwali niewolników. Ten problem jeszcze mocniej komplikuje historię, pokazuje zawiłości procesów kolonizacyjnych i kolejne dylematy etyczne związane z tymi obiektami.
Jak te dzieła trafiły do Europy?
Dziedzictwo kulturowe tego regionu Afryki trafia do Europy po kampaniach zbrojnych, których ofiarą padły wspomniane królestwa. Dahomej upada po wojnie z Francją w 1892 roku, Benin trzy lata później dostaje się w ręce Brytyjczyków. Pałace królewskie są grabione w systematyczny sposób, obiekty trafiają do muzeów i kolekcji europejskich mocarstw. Dziś zwracanie ich jest trudne i postępuje powoli. Cały proces jest spowolniony prawem o niezbywalnym dziedzictwie kulturowym Francji, więc każda restytucja musi być poprzedzona osobną ustawą. W filmie „Dahomej” młodzi studenci uniwersytetu mówią o tym, że zagrabione dzieła wracają za wolno – to właśnie wynika z konstrukcji francuskiego prawa.
Francja to nie jedyne miejsce, gdzie znajdują się dziś brązy z Beninu.
Są rozproszone po wielu muzeach w Europie. Najwięcej ich jest w British Museum, wiele przechowuje paryskie Musée du quai Branly – Jacques Chirac, noszące imię prezydenta Francji, który wspierał kolekcje postkolonialnych obiektów. Restytucja z tego właśnie muzeum przedstawiona jest w filmie. Ale mapa europejskich muzeów, w których spotkamy brązy z Beninu, jest rozległa. Wynika to z faktu, że wiele brązów trafiło już w XIX wieku w ręce prywatne. Na przykład żołnierze dostawali je jako prezenty za udział w kampanii przeciw Beninowi. Część w czasie tej wojny uległa rozproszeniu na miejscu. Muzeum Etnograficzne w Warszawie ma 28 brązów z Beninu, które zostały zakupione od Ryszarda Bojarskiego, inżyniera, który pracował w Nigerii w latach 70. i 80. XX wieku. Część z tych brązów, które mamy w Warszawie, powstała już po upadku Królestwa, ale część zgodnie z naszymi ustaleniami powstała jeszcze dla króla, czyli Oby.
Zatrzymam się na chwilę przy zwracaniu dzieł. W filmie „Dahomej” widzimy scenę, w której ludzie debatują nad tym, czym jest zwrot mienia. Co to w ogóle oznacza dla społeczności?
Warto zacząć od tego, że traktowanie „dziedzictwa kultury” jako wyłącznie europejskiego konceptu to mit. Ludzie identyfikują się z dziedzictwem materialnym swojego kraju. W filmie debatuje się nad tym, dlaczego tylko 27 spośród tysięcy obiektów wraca do pierwotnego kraju, ale nikt nie neguje tego, że te przedmioty są istotne dla ciągłości kulturowej społeczeństwa. Mnie porusza w filmie wypowiedź kobiety z Haiti, która mówi o tym, że gdy babka opowiadała jej o królach Dahomeju, to jej zadaniem było to, by nigdy tych nazwisk nie zapomnieć. Tylko w ten sposób można było przekazywać tradycje. My przecież też pielęgnujemy ją w podobny sposób, ucząc się pocztu naszych królów. Ten zwrot oznacza, że wreszcie można korzystać z materialnych dóbr, które te tradycje utrwalają. Jest jeszcze drugi wątek budujący tożsamość. Skoro dzieła reprezentujące historię Dahomeju są pokazywane w najważniejszych muzeach Europy, dla ludzi z Republiki Beninu jest to dowód, że ich dziedzictwo ma swoje miejsce w historii globalnej. Jego powrót daje im siłę i dumę z własnej tradycji, przypomina im, że mają swój wkład w historię uniwersalną. Jest jeszcze jeden istotny element w tej dyskusji, czyli bieżąca polityka. Kraje Europy, w tym Francja, traciły w ostatnich dekadach swoje wpływy w Afryce, głównie na rzecz Chin. W Dakarze powstało Musée des Civilisations noires, monumentalny gmach, naprzeciw którego zbudowano równie okazałą operę – obie inwestycje za fundusze z Chin. Restytucja to element zmiany polityki Francji w zmieniającym się globalnym układzie sił.
Ja się teraz zabawię w adwokata diabła. Argument przeciw zwracaniu mienia brzmi mniej więcej tak: kraje Afryki nie są w stanie zadbać o te przedmioty, jedynym bezpiecznym miejscem na ich przechowanie jest Europa. W opinii publicznej ten argument pojawia się zadziwiająco często.
Bardzo się cieszę, że go przywołujesz, bo polemizowanie z nim to czysta przyjemność. Przypomnę tylko, że Brytyjczycy długo uważali, że nie należy zwracać do Aten marmurów z Partenonu, bo Grecki smog je zniszczy. Co ciekawe, to właśnie brytyjski smog z lat pięćdziesiątych, który widzieliśmy w serialu „The Crown”, a także brytyjscy konserwatorzy szorujący marmury do białości, zaszkodzili Partenonowi bardziej niż tysiące lat trwania na Akropolu. To pokazuje, że nawet w dyskusji między Londynem a Atenami pojawiał się argument o „przepaści cywilizacyjnej”. To ona właśnie jest argumentem na rzecz zatrzymywania w Europie zachodniej dóbr kultur afrykańskich. Ten argument obalony jest w filmie. Widzimy przecież, że gdy obiekty trafiają już do muzeum urządzonego w pałacu prezydenta w Republice Beninu, w galeriach zainstalowane są maszyny gwarantujące najlepszą jakość pomiaru wilgotności i temperatury. W gablotach są zainstalowane kamery CCTV. A więc pod każdym względem dzieła są tu bezpieczne.
Nie wiedziałem o tych brązach z Beninu w Warszawie. Czyli Muzeum Etnograficzne w Warszawie też jest beneficjentem grabieżczej polityki.
Poniekąd jest, choć nie znamy dokładnej proweniencji tych obiektów, urywa się na latach 70. XX wieku. W ramach projektu repozytorium online, prezentującego wszystkie brązy z Beninu w kolekcjach na całym świecie, przekazaliśmy wiedzę o obiektach z Warszawy. Jest to jednak zbiór wyjątkowy na tle naszych kolekcji. Ze względu na historię, w której Polska sama była kolonizowana, kiedy inne kraje europejskie zdobywały zamorskie kolonie, mało jest u nas obiektów, które mogłyby być przedmiotem restytucji. To nie oznacza jednak, że nie dotyczy nas dekolonizacja muzeów. Z mojej perspektywy ważniejsze jest jednak działanie przeciwko stereotypom, które są i były powielane przez muzea etnograficzne.
Oczywiście badamy też kolekcję. Ona jest przede wszystkim powojenna, bo większość tego, co przedwojenne, spłonęło razem z muzeum we wrześniu 1939 roku lub uległo rozproszeniu. Powojenne zbiory to chociażby obiekty przywiezione z Afryki przez Władysława Korabiewicza. Niektóre z nich rodzą pytania o kwestie etycznego pozyskiwania dzieł.
Co przez to rozumiesz?
Nie tylko skrajne i oczywiste sytuacje, jak w przypadku brązów z Beninu czy dzieł z Dahomeju, gdzie wkroczyły wojska brytyjskie i francuskie i doszło do mordów i grabieży. Moim zdaniem każda sytuacja, w której występuje nierówność sił, każe dokładnie zbadać proweniencję dzieł. „Dary” i „zakupy” mogą być nieetycznie pozyskiwane przez wojsko albo i turystów za nieadekwatne ceny. Wiemy o nich z różnych źródeł, na przykład pisali o tym w pamiętnikach ludzie, którzy podróżowali do Afryki i pozyskiwali dobra materialne. Wspomniany Korabiewicz został wypędzony z Tanganiki właśnie za to, że wywiózł z niej zbyt wiele obiektów.
Wspomniałaś jeszcze o powielaniu stereotypów. „Dahomej” świetnie pokazuje, jak można im przeciwdziałać, i jak to wygląda z pozycji muzeum takiego jak to, którym zarządzasz w Warszawie.
Chodzi o to, by być czujnym na niesprawiedliwe opowiadanie o miejscach, z których te obiekty pochodzą, o ludziach, z którymi były i są związane. Te stereotypy realnie wpływają na życie ludzi, którzy mieszkają dziś w Polsce, o czym pisze w swej książce „Jak biały człowiek” Oliwia Bosomtwe. Przy opracowaniu koncepcji nowej wystawy poświęconej Afryce chcemy sprawiedliwie opowiadać o dziedzictwie tamtych kultur. Muzea mogą aktywnie walczyć ze stereotypami. Chodzi o to, by osoby, które przyjeżdżają do Polski i identyfikują się dziś z tym dziedzictwem, mogły czuć, że to miejsce opowiada o ich historii, ich tożsamości. Muzeum w Etnograficzne w Warszawie, i w ogóle muzea etnograficzne na świecie, mogą stać się miejscami, w których opowiada się historię. Zresztą to jest głębokie przesłanie filmu „Dahomej”. Muzea to nie są miejsca przeszłości, to miejsca, które definiują przyszłość – czyli jak społeczności będą mogły budować swoją tożsamość w relacji do dziedzictwa kulturowego, które uznają za własne. To dobrze wybrzmiewa w filmie Mati Diop.
Kultura obowiązkowa 18–24 listopada
„Ziółka, drzewka, y chruściki” Agnieszki Brzeżańskiej, potrójna wystawa w Krupa Art Foundation, filmowy festiwal autorskich narracji „Korelacje” oraz Watch Docs, czyli filmy o p...
czytaj więcej ->I taki to był tydzień w kulturze. Booker za „Orbital” i miłość Polaków do finisaży
Jest w nas Polakach jakiś strach przed końcem i miłość do finisażu, do tej kolejki co się ustawia, żeby pożegnać cokolwiek trzeba właśnie żegnać. Z ponad 20 tysięcy osób, które ...
czytaj więcej ->„Oskarżam architektów”. Rozmowa z Filipem Springerem
„Czy możemy sobie pozwolić na budowanie wszystkiego, na co tylko mamy ochotę? Moim zdaniem nie” – mówi Filip Springer, autor książki „Szara godzina. Czas na nową architekturę”.<...
czytaj więcej ->