Bardziej od surrealizmu inspirują ją kreskówki. „Chipsy dla gości”

Dawid Kujawa
literatura
recenzja
17.04.2024
7 min. czytania

O ile pierwsza książka Suszczyńskiej w tle miała doświadczenia pokolenia prekariatu, w Chipsach szydzi się raczej z imperatywu „zausz firmę”, z życiowej pustki landlordów i ze sztucznego tworzenia nowych rynków zbytu.

Od dwóch tygodni w literackim internecie toczy się żywiołowy spór: czy ilustracja autorstwa Bolesława Chromrego, która zdobi okładkę nowej książki Natalki Suszczyńskiej, przedstawia duszka, czy chipsa w kształcie duszka?

To brzmi jak środowiskowy greps, ale w gruncie rzeczy sprawę wypadałoby potraktować serio, bo w swoim drugim zbiorze opowiadań Chipsy dla gości Suszczyńska karmi nas lękiem i straszy konsumpcjonizmem, a te dwa gesty przylegają do siebie tak ściśle, że czasem aż trudno je odróżnić. Podobnie jak w debiutanckich Dropiach z roku 2019 docenionych przez krytykę i nominowanych do kilku ważnych nagród – absurd wewnątrzliterackiej rzeczywistości jest elektryzujący dlatego, że co rusz odsyła do realnego świata. Świata, który na pozór dobrze znamy, a który wcale nie jest tak spójny i racjonalny, jak chcielibyśmy o nim myśleć.

Otwieram te paczki i się dziwię

Już w pierwszej nowelce lęk i konsumpcja wymieniają dyskretne spojrzenia, bo choć większość uwagi bez wątpienia pochłania tytułowa Agata, bohaterka komunikująca się ze zmarłymi w specyficznych okolicznościach, to przecież narratorka mimochodem wypowiada słowa, które trudno będzie nam już wyrzucić z głowy: „[…] zdążyłam kupić na Allegro kilka mniej lub bardziej potrzebnych rzeczy. To jest to, czym się zajmuję, kiedy nie wiem, co robić. A potem odbieram te paczki i się dziwię”. Po bandzie Suszczyńska jedzie w Diamentowym prosięciu, gdzie – nazywając rzecz eufemistycznie – nielegalna adopcja uroczego stworzonka, symbolizującego wysoki status społeczny i gwarantującego popularność w mediach społecznościowych, kończy się niepokojącym nocnym epizodem: świnia chodzi po suficie. Stąd już o krok do pozbycia się prosiaka przez przybranych rodziców – w dość krępujący sposób.

Proponuję, by podrapać jeszcze głębiej: lęk jest u Suszczyńskiej tym, co pseudonimuje tradycję. Konsumpcja jest u Suszczyńskiej tym, co pseudonimuje kulturową modernizację. W tytułowej prozie tomu dawno zmarła babcia nawiedza Hannę, by uczynić z niej damę i skarcić ją za podawanie gościom chipsów. Po wypędzeniu ducha babci Hanna przesiaduje na ławce przez całe wakacje, objadając się ulubioną przekąską, paczka za paczką. Konsumpcja i lęk egzorcyzmują się nawzajem, ale w pojedynkę żadne z nich nie jest czymś pożądanym przez bohaterów, bo lęk paskudnie zalatuje babcinymi perfumami marki Być może… Paris, a konsumpcja ostatecznie rozczarowuje i tylko wzmaga apetyt na więcej.

Problem realizmu

Nie wystarczy powiedzieć, że autorka czerpie z dziedzictwa surrealistów, że interesują ją granice ludzkiej wyobraźni albo że kwestionuje mimetyczne wzorce opowieści – właściwie jestem przekonany, że żadne z tych zdań nie jest do końca prawdziwe. Po pierwsze, od surrealistów Suszczyńską bardziej inspirują kreskówki, o czym wspominała już po premierze Dropi, i mam wrażenie, że w tej materii nie zmieniło się wiele. Powracająca bohaterka, Hanna, w każdej swojej opowieści dostaje czystą kartę, życie niepowiązane z tym, które było jej parę stron wcześniej, jakby była postacią z uniwersum Looney Tunes, odporną na spadające fortepiany i niespodziewanie upadki z dużych wysokości. 

Po drugie, gdy weźmie się pod uwagę hiperbogatą egzystencję wewnętrzną postaci z Chipsów, można dojść do wniosku, że wyobraźnię autorka ma za sprawę przepastną, skomplikowaną i niezbyt uchwytną. Po trzecie, jej prozę możemy czytać jako realistyczną, jeśli tylko wcześniej ustalimy, jakie są parametry tej nieoczywistej kategorii. Zgodzimy się chyba, że od kilku dekad widzimy rozpad racjonalnej struktury świata. Właściwych źródeł tego stanu rzeczy należy szukać w niemal całkowitym zaniku woli politycznej w obliczu śmiertelnych zagrożeń najbliższej przyszłości. Jeśli tak, opowiadania Suszczyńskiej moglibyśmy gatunkowo zdefiniować jako realizm żółtych napisów (zob. s. 45) – realizm, który wyłania się z teorii spiskowych, depresji klimatycznej, kryzysu polityki, spuszczonych ze smyczy sił rynku i radykalnego przyśpieszenia procesów kulturowych.

Co więc powinno być punktem wyjścia do myślenia o tej książce? Nie tyle absurd per se, co lekkie odchylenie od normy, które początkowo wydaje się niewinne i dopiero z czasem prowadzi do wielopiętrowego nonsensu, obficie podlanego grozą i kafkowskim humorem. To, co w klasycznej narracji stanowiłoby drobną anomalię, u Suszczyńskiej niepostrzeżenie rozwija się w paranoiczny, a czasem i psychotyczny obraz świata. 

„Hanna nie przepada za pytaniem «co słychać?», wpędza ją ono w spiralę autorefleksji” – to zdanie może przecież znieść prawidła każdej dosłownie konwencji, jako że siła wewnętrznego rozedrgania bohaterki – a wyczuwamy ją z łatwością – zdolna jest wywrócić na nice całą strukturę świata. W tekście O Dominice, co ma zaszyty rozum, obsesyjno-kompulsywne zachowania są nie tylko głównym tematem i zasadą strukturalną, ale i źródłem wszelkich napięć między dwiema głównymi bohaterkami, a więc silnikiem napędzającym rozwój wydarzeń. Patologiczne obgryzanie paznokci, które niesie ze sobą bagaż konkretnych kulturowych skojarzeń związanych ze stresem czy przerażeniem, w Alei Floksów stanowi „jedyny prawdziwy talent Hanny”. Ale to jeszcze nic: z czasem staje się też coraz popularniejszą usługą świadczoną w ramach jednoosobowych działalności gospodarczych. Korzystają z niej przede wszystkim znudzeni życiem programiści, którzy spełnili już wszystkie materialne zachcianki i nie mogą nasycić się konsumpcją standardowych dóbr (sic!).

Natalka Suszczyńska, Instagram

Horror i polityka

A skoro jesteśmy w temacie prywatnego biznesu, nie może zabraknąć wzmianki o opowiadaniu Faktury, w którym Hanna dosłownie staje się swoją własną firmą – tak spełnia się mokry sen neoliberalnych ideologów – a atrakcyjność ludzi ocenia po tym, jak bardzo melodyjnie brzmią ich NIP-y i REGON-y. Segregator, w którym Hanna trzyma faktury od fryzjera, za piwo, chleb, kasze i wszystkie inne zakupy, oczywiście też odliczyła od kosztów. „«Mała bizneswoman» – mówiła za każdym razem [babcia]”, kiedy Hanna była dzieckiem i nosiła żakiecik – ale czy na pewno miała na myśli właśnie to?

W tym miejscu uwidacznia się przesunięcie w zakresie konsekwentnej krytyki społecznej, jakie dokonało się między Dropiami a nowym tomem pisarki z Grochowa. O ile jej pierwsza książka w tle miała doświadczenia pokolenia prekariatu, w Chipsach szydzi się raczej z imperatywu „zausz firmę”, z życiowej pustki landlordów i ze sztucznego tworzenia nowych rynków zbytu. Naturalnie, trudno byłoby uznać Suszczyńską za autorkę naiwnie zaangażowaną politycznie, interesujący ją horyzont władzy służy raczej dodatkowemu „wykręceniu” obrazu świata, który jest tym bardziej chory, im więcej czerpie z rzeczywistych uwarunkowań. Wspaniały jest pod tym względem wątek zmian klimatycznych, które mogą zostać zatrzymane tylko przez gadające boczniaki, wyhodowane przez obywateli w czynie społecznym. Problemy zaczynają się wtedy, gdy okazuje się, że to szwindel na grube miliony, w który zaangażowany jest sektor publiczny i wielki biznes. Czy tylko ja mam wrażenie, że gdzieś już to słyszałem?

Prozatorska seria Ha!artu zaczęła nabierać nowego rodzaju spójności: po ostatniej książce Adama Kaczanowskiego, Ze Słowackiego (2023), w której siły zła stają po stronie historycznej sprawiedliwości, ukazał się zbiór opowiadań, który w podobnym stylu czerpie z powieści grozy i estetyki gotyku, nie unikając przy tym subwersywnego humoru. W obydwu tomach mamy niebanalną krytykę społeczną, ale w żadnym z nich nie stanowi ona celu samego w sobie. Oczywiście jest za wcześnie, by mówić o tendencji, ale trudno uniknąć wrażenia, że coś jest na rzeczy. Staruszek Marks porównał kiedyś kapitalistyczny pęd ku zyskom do głodu wilkołaka, a wyzysk siły roboczej do wampirycznego wysysania krwi – być może dziś szczególnie warto pamiętać o tych słowach. Horror zawsze mówi nam coś szczególnego o okolicznościach, w jakich przychodzi nam żyć.

Natalka Suszczyńska, Chipsy dla gości, Wydawnictwo Ha!art, Kraków 2024.