Galeria Le Guern, Natalia Zaluska, fot. Adam Gut, z archiwum Galerii Le Guern

Odbiorca sztuki jest wszędzie. Targi Art Fair Kraków

Przemysław Bollin
artykuł sponsorowany
sztuka
wywiad
28.06.2024
9 min. czytania

Sprzedaż jest efektem wtórnym. Chodzi o otwarcie ludzi na sztukę, o aktywne uczestnictwo. Prędzej czy później taka osoba będzie chciała kupić dla samej siebie. My wszyscy, bez wyjątku, dźwigamy polską kulturę.


Rozmowa z Marią Ciborowską i Dominikiem Koperą, twórcami targów sztuki Art Fair Kraków. Druga edycja wydarzenia, któremu matronujemy, odbędzie się w dniach 4-7 lipca w Pałacu Sztuki, na Placu Szczepańskim w Krakowie.

Jak zrodziła się idea targów sztuki Art Fair Kraków?

Maria Ciborowska: Pomysł wyniknął z oddolnej dyskusji pomiędzy artystami, kuratorami i NGO-sami. Kiedy w zeszłym roku rzuciliśmy hasło, spotkaliśmy się z żywą reakcją. W krótkim czasie zaangażowaliśmy większość środowiska artystycznego. To sprawiło, że postanowiliśmy kontynuować działanie. W Polsce są takie wydarzenia, Warszawa w nie obfituje. Dlaczego nie mielibyśmy podobnych sytuacji stwarzać w Krakowie? 

Co Warszawa ma do zaoferowania krakowskim artystom, że ich tak skutecznie zasysa? 

Maria: To wynik braku wystarczającej ilości miejsc dla prezentacji artystycznych. Krakowskimi artystami nie ma kto się zaopiekować. My osobiście kochamy Kraków, ten kocioł umysłów i osobowości. Rynek sztuki w Polsce jest dynamiczny, na uwagę zasługują także ośrodki regionalne. 

Dominik Kopera: Warszawa dominuje. Na centralizacji sztuki tracą wszyscy. Przy zdywersyfikowaniu geograficznym i dzięki otwieraniu nowych miejsc, stwarzamy sobie szanse na zdobycie więcej przestrzeni do prezentacji artystów. Mamy pełne przekonanie o wiodącej roli galerii na pierwotnym rynku sztuki. Pod tym względem w Krakowie mamy sporo do nadrobienia. 

Czego brakuje?

Dominik: Balansu. Krakowska scena galeryjna nie zabezpiecza części merkantylnej, dającej utrzymanie artystom. Owszem, funkcjonuje kilka galerii, wierzę, że będą kolejne. 

Maria: Rynek sztuki ma własną dynamikę. W latach 90. dominowały Galeria Zderzak i Galeria Starmach, to do nich zjeżdżała Warszawa. Z czasem sytuacja uległa zmianie. Chcielibyśmy dać się zauważyć mieszkańcom Krakowa i innych miast Polski. Nie zapominajmy o Śląsku, Wrocławiu, Trójmieście, Szczecinie, Lublinie czy Ostrowcu Świętokrzyskim. Nie ulegajmy głównemu nurtowi. Nie koncentrujmy się jedynie na kolekcjonerach. Spróbujmy dotrzeć do osób, które nigdy nie przekroczyły progu galerii. Prowadząc jedną z nich, widzieliśmy osoby, które stały przed wejściem i nie wiedziały, jak się zachować. Poprzez Art Fair chcielibyśmy się do nich zbliżyć. 

mia ART GALLERY, Agnieszka Apoznańska, fot. Jerzy Wypych, z archiwum mia ART GALLERY

Jak to zrobić?

Maria: Poprzez przygotowaną i sprawdzoną metodologię: wycieczki, oprowadzania. Mamy sześć galerii w Krakowie, przedstawicieli z Warszawy, Wrocławia, Poznania, Ukrainy i Czech. 

Dominik: W tegorocznym programie już się pojawiły osoby z zagranicy. 

Maria: Przy pierwszej edycji nie mieliśmy tak szerokiej perspektywy, również po to, by liczbą  prezentacji nie przerazić odwiedzających. Na miejsce targów został wybrany Pałac Sztuki, który jest miłym miejscem stojącym przy Plantach krakowskich, pierwszej autostradzie Krakowa. Panele dyskusyjne odbędą się w Bunkrze Sztuki. Samą lokalizacją chcemy zachęcić do zakosztowania sztuki.

To ważne, że zależy wam na edukacyjnych działaniach. 

Maria: Opowiem o tym anegdotę. Stoję przed grupą dzieciaków zainteresowanych sztuką, były oblatane, wiedziały co i jak, ale gdy uroczyście ogłosiłam, że idziemy do galerii, chórem zapytały: „Krakowska czy Kazimierz?”. Rozumiesz? Tak jest w Polsce. U nas ludzie nie umawiają się na kawę w muzeum tak jak na Zachodzie. Są zaangażowani w życie społeczne i kulturalne, to wszystko jest z sobą zsynchronizowane. To jest droga do różnorodności. 

Ludzie boją się wstydu lub poczucia nieprzygotowania.

Maria: Nikt nie chce się poczuć niekomfortowo, nie na miejscu. Jeśli człowiek nie ma obycia w danej sytuacji, to i trudniej jest mu w nią wchodzić z miejsca. Nawet jeśli drzwi do galerii są naprzeciwko. Pamiętam rozmowy z osobami stojącymi przed witryną. Mówiły, że oglądają obrazy przez okno, bardzo im się podobają, są zachwyceni. Ale nie wejdą. Jest bariera. Im więcej wydarzeń przybliżających sztukę, tym lepiej. Jesteśmy mocno przebodźcowani tempem życia i ludzie nie mają energii ani czasu na obcowanie ze sztuką. 

Dominik: Zależy nam na stworzeniu zainteresowania. Chcielibyśmy, żeby ktoś skupił uwagę choć na chwilę, bo w przyszłości może to obudzić długoterminowe namiętności.

Palac Sztuki Kraków, fot. Anna Leśniak

Wspomnieliście o pracach ukraińskich artystów. Dotykają tematu wojny?

Maria: Nie chcieliśmy niczego narzucać, jedynie dać przestrzeń. Prezentowanie twórczości na terenie Ukrainy jest, jak wiemy, obecnie utrudnione. W Krakowie jest liczna ukraińska społeczność, której chcemy dać poczucie, że jest zauważana i zaproszona do wspólnego doświadczania sztuki. 

Dominik: W programie mamy oprowadzania w języku ukraińskim i dużą potrzebę rozwijania Art Fair w zbalansowany sposób. 

Chciałbym rozszerzyć naszą rozmowę o wątek biznesowy. W pandemii odnotowano znaczące wzrosty na rynku sztuki. Kolekcjonerstwem zaczęły zajmować się osoby z dużym kapitałem finansowym. Ten trend się utrzymuje?

Dominik: Polski rynek sztuki nie jest rynkiem dojrzałym. Wciąż znajduje się na wczesnym etapie rozwoju. Nie przywiązywałbym dużej uwagi do wskaźników wzrostu wielkości rynku, ten potencjał jest znacznie większy i nadal uśpiony. 

Jakie są tego przyczyny?

Dominik: Pandemia zamknęła nas w przestrzeniach. Dała silny impuls dla wewnętrznej potrzeby obcowania ze sztuką wizualną. Nabraliśmy ochoty, by zamienić puste ściany i dekoracje użytkowe na coś, co ma głębszą treść. Od transformacji ustrojowej w Polsce minęły ponad trzy dekady. Ludzie zaczynają dostrzegać rolę sztuki w relacjach z jednostką bądź organizacją. Chcemy dać impuls, żeby świat biznesu wyczuł społeczną rolę sztuki. Naszą intencją jest wskazanie licznych możliwości wejścia w interakcję ze światem sztuk pięknych. 

Dlaczego wam na tym zależy?

Dominik: W naszym przekonaniu sztuka jest podstawą dla zbalansowanego rozwoju społecznego. Na poziomie lokalnym, jak i globalnym. 

Maria: Ja spojrzałabym na rynek sztuki nieco szerzej, bez ograniczania się do okresu pandemii. Patrząc długodystansowo, trend jest i będzie zwyżkowy, bo społeczeństwo dojrzewa do decyzji o kolekcjonowaniu sztuki. Nie możemy jednak sprowadzać wzrostu świadomości polskiego społeczeństwa jedynie do liczb wzrostu sprzedaży dzieł sztuki. Sprzedaż jest efektem wtórnym. Chodzi o otwarcie ludzi na sztukę, o aktywne uczestnictwo. Prędzej czy później taka osoba będzie chciała kupić dla samej siebie. My wszyscy, bez wyjątku, dźwigamy polską kulturę. Mamy w tym spory dystans do Zachodu, gdzie taka indywidualna odpowiedzialność jest rzeczą oczywistą od dawna.

Galeria Olympia, Wojciech Ćwiertniewicz, fot. Andrzej Pilichowski-Ragno, z archiwum Galerii Olympia

Przychodzimy na targi Art Fair, oglądamy, dyskutujemy, po czym chcemy zabrać obrazek z sobą do domu. Jak to zrobić?

Maria: Na miejscu są osoby do kontaktu, galerzyści, można uzgodnić warunki bezpośrednio. 

Bez licytacji?

Maria: Nie planujemy licytacji. Wierzymy w kluczową rolę galerii sztuki w kreowaniu rynku pierwotnego. Nie narzucamy tu zasad, choć nie ukrywam, że sama chętnie wzięłabym udział w licytacji. To bardzo ekscytujące i chętnie tego doświadczę. 

Dominik: Ale nie w systemowy sposób. 

Maria: Tak, nie organizujemy aukcji. Galerzyści sami będą się zajmować sprzedażą dzieł prezentowanych w Pałacu Sztuki. Ale – można po prostu przyjść i zobaczyć, nie trzeba od razu kupować. Można wziąć kontakt do galerii, odwiedzić ją poza targami, dać sobie czas i wtedy kupić. 

To nie musi być wiedza powszechna, więc porozmawiajmy jeszcze o tradycji targów sztuki w tej części Europy.

Maria: Największe międzynarodowe targi sztuki na świecie to Art Basel. W tym momencie jest to już globalna marka i światowe oddziaływanie. My nie mamy takich aspiracji. 

Dominik: Chcielibyśmy w sposób zrównoważony i długoterminowy budować wydarzenie o zasięgu regionalnym. 

Jakie oczekiwania względem targów miał do niedawna kolekcjoner sztuki? 

Maria: Do niedawna był zainteresowany polską sztuką. Od dłuższego czasu obserwujemy coraz większe zainteresowanie pracami artystów zagranicznych. 

Geograficznie Kraków ma przewagę nad Warszawą.

Maria: Nie mówimy tego, ok? (śmiech)

Dominik: Z Krakowa do Wiednia, Budapesztu, czy Pragi dostaniemy się w podobnym czasie, jak z Krakowa do Warszawy.

Karpuchina Gallery, Anna Ruth, fot. z archiwum Karpuchina Gallery

I Ukraina. Trasa Lwów-Kraków ma podobną odległość. 

Dominik: Otóż to. Chcemy się otwierać na tę część Europy. Żyjemy w miejscu, które skupia uwagę na tym obszarze. Wierzymy, że współpraca będzie się dynamicznie rozwijać. 

Maria: Wychodzimy po sąsiedzku. Nie za daleko. Ja nie lubię tych porównań Kraków-Warszawa, ale trudno ich uniknąć. Nie traktujemy się konkurencyjnie. Tworzymy jeden rynek, który potrzebuje rozwoju. Wszystkie tego typu działania są mile widziane. Z utęsknieniem czekam, aż coś się pojawi we Wrocławiu, albo w Poznaniu czy na Śląsku. Dlaczego nie? Odbiorca sztuki jest wszędzie.


Maria Ciborowska – absolwentka Psychologii Stosowanej na Uniwersytecie Jagiellońskim i Malarstwa na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Malarka, galerzystka, kolekcjonerka sztuki, a czasami kuratorka. Od 2015 roku zajmuje się promocją sztuki, organizując wystawy, najpierw w Atelier Rajska Poczekalnia, a od 2018 roku w UFO Art Gallery. Mieszka i tworzy w Krakowie

Dominik Kopera – menadżer z 20-letnim doświadczeniem. W swej karierze zawodowej skupiał się między innymi na procesach restrukturyzacji i reorganizacji przedsiębiorstw. Od trzech lat związany z krakowską UFO Art Gallery.

Krupa Gallery, Iza Opiełka, Miłosz Flis, fot. Alicja Kielan, z archiwum Krupa Gallery